środa, 12 października 2011

Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za siedmioma lasami...

  Czwartek, 8 września 2011 r.

Zamek hrabiów Foix

Foix

   Zanim opowiem o Andorze, zatrzymam się na chwilę we Francji, w uroczej górskiej miejscowości Foix, położonej w Pirenejach.
   Miasto leży u zlewiska dwóch dopływów, rzeki Argent, która wpada do Ariège, jako jej lewy dopływ, u stóp zamku Foix, ta zaś wpływa do Garonny na południu od Tuluzy, tworząc po drodze niezwykle malowniczy krajobraz.

Na kamiennym szczycie wznosi się zamek hrabiów Foix

Ryszard przybliża historię zamku Foix

   Zamek hrabiów Foix wzniesiony na kamiennym szczycie dominuje nad miastem o tej samej nazwie i jest doskonałym punktem widokowym na majestatyczne Pireneje. Ta imponująca forteca, skonstruowana pod koniec pierwszego tysiąclecia, przez rodzinę hrabiowską z Carcassonne, aż do schyłku Średniowiecza jest symbolem władzy hrabiego Foix.

Foix - widok na środkową wieżę z wieży okrągłej

Foix - widok z wieży środkowej na wieżę okrągłą

   Pierwsza od strony północnej wieża kwadratowa pokryta dachówką w XIX wieku, jest z pewnością najstarszą z wież, wybudowaną w XI lub XII wieku. Wieża środkowa, również kwadratowa, pochodzi z trzynastego stulecia, wieża okrągła, piętnastowieczna, zbudowana jest w stylu gotyckim. Jej obszerne otwory oświetlają komnaty sklepione na planie sześciokąta.

Foix - najstarsza z trzech wież

Kraty w wieży okrągłej

   Siedziba hrabiego Foix, ze względu na swoje położenie strategiczne, pod koniec Wieków Średnich daje schronienie garnizonowi. Potem na długo staje się więzieniem. W końcu dziewiętnastego stulecia zostaje odrestaurowana. Niestety wielu budynków niszczonych latami nie odbudowano i tylko w wyobraźni mogę zobaczyć to, co zostało utracone…

Foix - jestem na szczycie wieży środkowej - kwadratowej

Foix - jeszcze jedno zdjęcie na wieży kwadratowej

   W 1950 roku powstaje w zamku muzeum departamentu Ariège.
Wchodzę krętymi schodami na szczyty obu wież dostępnych dla zwiedzających. Przez prostokątne otwory okute ciężkimi metalowymi kratami (pozostałości więzienne) oglądam wąski krajobraz.

Foix - wychodzę na taras wieży okragłej

Foix - na tarasie okrągłej wieży

    W okrągłej wieży, na pierwszym piętrze ciekawa ekspozycja średniowiecznych technik budowlanych, tak bardzo różniących się od tych współczesnych. Na drugim piętrze prezentacja życia więziennego. Na trzecim, z okazji 800 lecia krucjaty przeciw Albigensom wystawa poświęcona kobietom z okresu upowszechniającej się religii katarskiej w hrabstwie Foix. Pamiętacie Rajmunda VI z Tuluzy, o którym pisałam w poprzednim poście, który odmówił udziału w akcji wymierzonej przeciw katarom, za co w maju 1215 roku został ekskomunikowany (jego postać widnieje na obrazie w holu ratusza w Tuluzie)? To właśnie w tym samym czasie pojawia się niezwykła kobieta, z rodziny Foix, imieniem Esclarmonde, co w języku langue d’Oc oznacza Światło świata. Wystawa poświęcona jest tej, działaczce ruchu katarskiego, nazywanej, katarską Joanną d’Arc. Na czwartym piętrze fotografia prezentująca średniowieczne ruiny wpisane w pirenejski krajobraz.

Łoże króla Henryka IV

   W środkowej wieży słynne łóżko króla Henryka IV…

Foix - panorama doliny roztaczająca się z wieży zamkowej

Foix - domy jak klocki

  Jeszcze chwilę rozglądam się wokoło, sięgam wzrokiem daleko poza dolinę, na której jak klocki poustawiano domy z brązowymi dachami. Oddycham głęboko górskim powietrzem, zamykam na chwilę oczy i rejestruję w pamięci tę przepiękną panoramę przeciętą na pół promieniami słońca…
  
    Jadę do Andory, która uparcie kojarzy mi się z trudno dostępną, baśniową krainą, leżącą za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami…

Pireneje - nawet nie widać pasących się na zboczach krów

Majestatyczne Pireneje

   Droga z Foix wiedzie poprzez malownicze góry upstrzone białymi ledwie widocznymi kropkami. Zastanawiam się, co to jest? Czy są to jakieś nieporośnięte, nagie, wapienne fragmenty gór, a może…? To owce - rozjaśnia mi się nagle w głowie! Tak, tak jestem pewna, że to stada pasących się owiec. Wjeżdżamy coraz wyżej krętymi serpentynami. Moje sąsiadki źle znoszą jazdę stromymi podjazdami. Wiktoria zamyka oczy i nie patrzy w okno, za którym jawi się tylko przepaść. Jej twarz to blednie, to oblewa się rumieńcem. W końcu Wiktoria wyciąga z torby jakąś małą flaszeczkę z kolorowym płynem i wylewa na siebie część jej zawartości. W jednej sekundzie roznosi się intensywny mocny zapach perfum. Robi mi się nie dobrze. Zosia zasłania usta, a ja myślę, że zaraz zwróci resztki niestrawionego śniadania. Wiktoria wachluje okolicę biustu i ciężko oddycha. Mam nadzieję, że jakoś wytrzyma.
   Lubię drogi górskie i nie przeszkadza mi to, że znajduję się gdzieś wysoko na krawędzi pionowej skały, jedynie zmieniające się ciśnienie drażni moje wrażliwe uszy, no i ten zapach. Droga do Andory przypomina mi trochę tę do Livigno, z tą różnicą, że tam jechałam zimą, w bardzo trudnych warunkach pogodowych, które potęgowały wrażenia wzrokowe i działały na wyobraźnię, wywołując dreszcz emocji bez porównania większy od tego dzisiejszego.
   Patrzę w okno, białe plamy jakby się przybliżały i stawały bardziej widoczne. Zosia krzyczy: to nie są owce to są krowy! Wybuchamy śmiechem, bo rzeczywiście na zielonej ścianie, przyczepione jednym bokiem do niej, pasą się bielutkie krowy. Wszystkie ze spuszczonymi łbami gryzą zielsko i prawie wszystkie zwrócone są w tym samym kierunku. Zastanawiam się, dlaczego tak spokojnie się pasą, czy ta pozycja jest dla nich wygodna, a może natura obdarzyła je jedną, boczną parą nóg nieco krótszą? Uwielbiam góry!!!

Andora - ulica świata perfum

Jedz warzywa, a będziesz duuuża....

Andora - witryny sklepowe

   Czy wiecie, że Andora zajmuje 468 km2 powierzchni, nieco mniej niż Warszawa?
92 % powierzchni tego mini państewka stanowią góry, lasy, rzeki i jeziora, a zaledwie 8% to uprawy i tereny zabudowane. Aż trudno uwierzyć, że w ciągu tysiąca lat burzliwych dziejów Europy, Andora granicząca z dwoma potężnymi sąsiadami, zdołała zachować swoją tożsamość i odrębność i przetrwać szczęśliwie wszystkie wojny i zawirowania. W 1999 roku ówczesny premier kraju Marc Forné Molne, powiedział, że obszar Andory to górskie ustronie zapomniane przez wszystkich, o którym nikt nie myślał jako o terytorium do podboju i dlatego wszystkie potęgi dały mu spokój przez siedem kolejnych wieków.
   W 1901 roku przeprowadzono powszechny spis ludności i naliczono 7850 obywateli.
W latach 50, 60, 70, 80 ubiegłego stulecia zachodzą tutaj duże zmiany. Andora czerpie zyski z turystyki, rozwija się narciarstwo zjazdowe. Sezon dla amatorów białego szaleństwa rozpoczyna się z początkiem grudnia, a kończy w okresie Wielkanocy, czasem trwa do początków maja. W okresie, gdy nie ma śniegu, Pireneje stanowią doskonały teren do wspinaczek i pieszych wędrówek po górach. Atrakcją nie lada, od wiosny do jesieni, jest jazda na rowerze w ośrodkach takich jak Grandvalira Mountain Bike Park, Vallnord Bike Park i Bike Park de Naturlandia.
Cały rok czynne są tory saneczkowe, można jeździć quadami, psimi zaprzęgami…
Ci, co pragną więcej ciszy i spokoju łowią ryby od kwietnia do końca września. Należy jednak pamiętać, że istnieją ograniczenia w połowach do ośmiu sztuk na osobę dziennie i obowiązek wpuszczania z powrotem do wody określonych gatunków. Amatorzy golfa mają także wiele możliwości.

Andora - w Tavernie del Pa & Tomaquet

Andora - przed Taverną del Pa & Tomaquet

   Ten nowoczesny europejski kraj nie posiada linii kolejowych ani lotniska. Dojeżdża się tam tylko samochodem, autobusem lub motocyklem, przez przejście graniczne w pobliżu La Seu d’Urgell od strony Hiszpanii lub Pas de la Casa od strony Francji. Główna droga prowadząca przez Andorę między tymi przejściami, ma około 40 kilometrów. Stolica kraju, Andora La Vella, najmniejsza z siedmiu parafii ma zaledwie 12 km2 powierzchni i nieco ponad 23 tysiące mieszkańców, to jest około 27 % ludności kraju. Jak łatwo policzyć na jeden kilometr kwadratowy przypada 1950 osób.
   Wjeżdżam od strony Francji. Mijam po drodze największą parafię Canillo, królestwo patronki Andory z najważniejszym obiektem sportowym, jakim jest Pałac Lodowy.

Przed takim sklepem mogłam tylko posiedzieć...

...i nie wywiozłam ani jednej butelki z alkoholem

    Autokar zatrzymuje się w Escaldes - Engordany, parafii, która powstała z części terytorium Andora la Vella. Leżące na wysokości 1050 metrów miasteczka Les Escaldes i Engordany, od których parafia wywodzi swoją nazwę, są usytuowane praktycznie w obrębie stolicy i trudno się zorientować, gdzie przebiegają jej granice. Les Escaldes słynie przede wszystkim z nowoczesnego kompleksu termalnego Caldea, tutaj znajduje się rezerwat przyrody wpisany na Listę Dziedzictwa Kulturowego Ludzkości UNESCO, jest tutaj świetnie zachowany romański kościół Sant Miguel de Engolasters, Centrum Sztuki z efektownymi makietami budowli romańskich oraz Muzeum Perfum. Escaldes – Engordany to także jedna z głównych stref zakupów w Andorze. Do tej parafii należy pełna atrakcyjnych sklepów ulica Avinguda Carlemany, czyli Aleja Karola Wielkiego, będąca przedłużeniem Avinguda Meritxell, centralnej handlowej arterii Andora la Vella.

Andora - Caldea - kosmiczne termy

Escaldes - Engordany

Escaldes - Engordany

Escaldes - Engordany

Na kolorowym placu zabaw

   Jak przystało na kraj, który żyje z handlu, sklepy czynne są niemal codziennie. Wyjątkiem są cztery dni w roku: 1 stycznia – Nowy Rok, 14 marca – Dzień Konstytucji, 8 września – święto narodowe – dzień Matki Boskiej Meritxell, patronki kraju i 25 grudnia – Boże Narodzenie.
   Niestety nie mam szczęścia, bo dzisiaj jest 8 września. Wszystkie sklepy zamknięte bez wyjątków i chociaż nie nastawiałam się na jakiekolwiek zakupy, to żałuję bardzo, że nie mogę wejść do tych przyciągających cudeńkami sklepów i przynajmniej popatrzeć. W tej strefie wolnocłowej jest dużo ograniczeń, ale wszystko zdecydowanie tańsze.

Andora - niezwykle kolorowe witryny sklepów

Bogusia, ja i Zosia (Sant Pere Màrtir)

   Spaceruję, więc z Zofią, oglądamy wystawy, zaglądamy do kawiarenek i restauracji, gdzie serwuje się wyśmienite dania w bardzo przystępnej cenie. Za około 10 euro można zjeść pyszny obiad z butelką wina do jednego talerza. Miasteczko jakby wyludnione, tylko w lokalach gastronomicznych grupki turystów, czy też miejscowych.
   Na niewielkim placu przed kościołem Sant Pere Màrtir (św. Piotra Męczennika) spotykam Bogusię i Władka. Polują z aparatem i kamerą w rękach. Przysiadamy na chwilę na brzegu okrągłego kwietnika z niebieskimi bratkami i petuniami, okalającymi młodą kobietę, pomnik Koronkarki. Nie bez powodu miejsce to przyciąga moją uwagę. Ta całkowicie współczesna świątynia z drugiej połowy XX wieku zadedykowana włókniarzom, by podkreślić znaczenie przemysłu tekstylnego parafii, przyciąga moją uwagę krzyżem, który wieńczy kwadratową, zbudowaną z granitu w stylu neoromańskim dzwonnicę. Po raz pierwszy widzę krzyż, który ma dwie poprzeczki, przecinające się pod kątem prostym i tak jak Świętowit o czterech twarzach w ogrodzie Arkana, tak i tutaj ramiona krzyża zwrócone są w czterech kierunkach świata. 
W Barcelonie pytam znanego autora przewodników (takich jak „Magiczna Katalonia”, czy „Czarodziejska Barcelona”) pana Jerzego Żebrowskiego o ten krzyż, który pojawia się także w architekturze Antonio Gaudiego. Od pana Żebrowskiego dowiaduję się, że to właśnie ten kataloński, secesyjny inżynier był twórcą krzyża z dwiema poprzeczkami krzyżującymi się ze sobą pod kątem prostym na tym samym poziomie.

Z serii jedz warzywa, a będziesz duuuża...

   Szokuje mnie nieskazitelna czystość Andory. Na wielkim parkingu pod dachem błyszcząca gładka nawierzchnia. Kierowcy jeżdżą z wielką kulturą, a ja mam wrażenie, że jestem na drodze najważniejsza. Kiedy przechodzę na drugą stronę ulicy widzę, jak nadjeżdżający samochód zwalnia zawczasu, mimo, że i tak jedzie wolno, a kierowca uśmiecha się i cierpliwie czeka aż przejdę przez jezdnię.
   Czy jestem w realnym świecie?
   A może jestem bohaterką bajki w cudownej magicznej krainie miodem i mlekiem płynącej, gdzie żyje się długo i szczęśliwie, dostatnio, beztrosko i bezpiecznie, wśród nieskażonej natury i cywilizacji luksusu, wśród romańskich kościółków i nowoczesnej architektury…
   Chciałabym tutaj przyjechać i latem, i zimą, na wędrówki po górach, i na narty. Już wiem, że i ja mogę pokonać trudy wędrowania w odnalezieniu bajecznego miejsca, które leży za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami…
   Mieszkańcem Andory nie łatwo się stać!!! Jak ktoś mi nie wierzy niech o tym poczyta. Polecam bardzo dobry przewodnik  Andora. Po drugiej stronie lustra, pana Jerzego Żebrowskiego.


Majestatyczne Pireneje

   Opuszczam Andorę, kontynuując jazdę tą samą drogą, którą tutaj przyjechałam, lecz w przeciwnym kierunku, jadę do Hiszpanii. Jak zwykle nie mogę oderwać nosa od szyby autokaru. Krajobraz górski jest tak piękny, tak majestatyczny, tak tajemniczy, że nasycam nim mój zmysł wzroku na tyle ile się da. W oddali, raz z lewej, raz z prawej strony pojawia się przecudnej urody, postrzępiony masyw górski Montserrat. Te mocno zerodowane skały, przypominające zęby piły, z najwyższym szczytem 1236 m n. p. m. leżą zaledwie 40 kilometrów od Barcelony, stolicy Katalonii, którą zobaczę jutro.

Postrzępiony masyw Montserrat

Masyw Montserrat

Fragment Montserrat

   Żałuję bardzo, że nie mogę postawić swojej stopy na tym najświętszym dla Katalończyków miejscu, w Sanktuarium Czarnej Madonny z Montserrat. Może kiedyś tutaj wrócę, żeby zobaczyć figurkę La Morenety, rzekomo ukrytej tu przez św. Piotra. Badania wykazały jednak, że Madonna z Dzieciątkiem, ogłoszona przez papieża Leona XIII patronką Katalonii pochodzi z XII wieku.
   Góra słynąca cudami, cel pielgrzymek i wycieczek, stanowi symbol jedności narodowej Katalończyków. Atrakcją tej okolicy są jaskinie i trzynaście opuszczonych pustelni…
   Wieczorem melduję się w hotelu Montevista w Lloret de Mar. W świetle księżyca zażywam kąpieli w Morzu Śródziemnym. Wypływamy z Zosią dość daleko od brzegu, bo wysokie fale szybko znoszą nasze ciała na kamienną plażę. Dołącza do nas jakiś Rosjanin, mieszkający w Niemczech. Jego filozofia życia nie odpowiada naszej. Rozmawiamy i żartujemy w języku rosyjskim, po czym zostawiamy go na plaży i wracamy do hotelu…
   CDN

4 komentarze:

  1. Piękny ten zameczek.
    Fajna fotorelacja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Monia
    Miło, że mnie odwiedziłaś. Dziękuję za miły komentarz. Zajrzałam do Twojego bloga. Twoje fotorelacje są również interesujące. Zawsze chciałam zwiedzić Łebę, ale jakoś ją zawsze omijałam. Kto wie może wreszcie tam zajrzę. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze z poślizgiem, nie urwij mi uszu, kochana ;) Ale tak już to ze mną jest, że gdy napiszę raz na tydzień coś u siebie to przeważnie kolejne kilka dni odpoczywam, co by oczy nie padły mi zupełnie. A tu widzę u ciebie piękne zmiany. Zieleń uspokaja, dobry wybór, tak też mi się podoba, zwłaszcza że widzę cudne, pełne kolorów zdjęcia po boku ;) Obrazki prześliczne, wiersz się nawet znalazł, cudo :D
    Andory nie znałam dotąd ze zdjęć, więc bardzo miła odmiana. Zamek Foix z tymi bajkowymi wieżyczkami - pełen odlot ale najbardziej urzekł mnie Masyw Montserrat, nieziemsko piękny, oszałamiająco zjawiskowy. Szczęściara z ciebie, wiesz? I tego się trzymaj, bez względu na mój prywatny punkt widzenia. W życiu liczy się każdy z nas z osobna i wszyscy razem dzięki jednostkowym marzeniom. To czyni nas ludźmi. Cała reszta tylko dzieli. Więc uchwyćmy się tego, co nas fascynuje a wtedy, na bazie tychże upodobań, wszyscy znajdziemy wspólny język, bo czyż jest na świecie ktoś kto nie marzy?

    Pozdrawiam serdecznie, zaskakuj mnie tak dalej ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Barbara Silver
    Jesteś w doskonałym humorze, z czego bardzo się cieszę. Pewnie i Kraków napełnił cię energią.
    Dzięki za tyle dobroci :)))

    Zdjęcia nie oddają piękna masywu górskiego, jakim jest Montserrat. Robiłam je z dużej odległości, na jakimś parkingu. Cały majestat Montserrat podziwiałam jadąc autokarem. Ach, podróże! Znowu o nich śnię! W drodze czuję się wolna jak ptak! Nic nie ciąży moim skrzydłom.
    Buziaki :)))

    OdpowiedzUsuń