|
Zima za oknem |
Za oknem prawdziwa zima, taka z prószącymi leniwie płatkami śniegu i temperaturą odpowiednią do uprawiania sportów zimowych. Na Podlasiu ferie, ale dzieci nie widać, zapewne siedzą przed komputerami i ani im w głowie, wychodzić na sanki.
Niegdyś, pozbawiona przyjemności, które zatrzymać mogłyby mnie w domu zjeżdżałam z górki Haka z gromadą dzieciaków na czym się dało. W lesie było mnóstwo tras do uprawiania narciarstwa biegowego, a doskonale przygotowane lodowisko na stadionie, przyciągało łyżwiarzy, i tych mniejszych, i tych większych, na figurówkach, i na panczenach, a korzystanie z szatni i lodu było bezpłatne. Na żwirowni w Ogrodniczkach, również za darmo można było za pomocą wyrwirączki wjeżdżać na górkę. Byłam już mężatką i czasami z
R wybieraliśmy się tam, ażeby pozjeżdżać z górki. Nie marzyliśmy nawet o nartach zjazdowych. Jeździliśmy na biegówkach na tak zwaną krechę. Nikt nie siedział przed telewizorem, byliśmy sprawniejsi, zdrowsi, lubiliśmy ćwiczyć na sali gimnastycznej i nikt nie przynosił usprawiedliwień od rodziców, przyzwalających na bierne uczestnictwo w zajęciach WF. Dzisiaj ponoć spora grupka dzieci nie potrafi wykonać najprostszych ćwiczeń, są nawet tacy, którzy mają problem ze zrobieniem zwykłego przysiadu.
Nie chcę uogólniać, bo wiele rodzin w czasie ferii pakuje sprzęt narciarski i wyjeżdża w góry. A z narciarstwem zjazdowym w Polsce jest coraz lepiej, nie mniej jednak większość miłośników białego szaleństwa wyjeżdża za granicę, gdzie warunki do uprawiania tego najprzyjemniejszego sportu zimowego są nieporównywalnie lepsze. Miałam okazję przekonać się o tym rok temu. W grudniu tuż przed świętami, w tak zwanym niskim sezonie pojechaliśmy do Włoch, w Alpy Retyckie do Livigno.
To piękne górskie miasteczko aż wrzało od Polaków. Znakomita organizacja, przejazdy komunikacją miejską za darmo, skipassy w bardzo przystępnych cenach, tańsze noclegi, doskonała sieć restauracji i barów, znakomicie przygotowane stoki, strefa bezcłowa… wszystko to od lat przyciąga Ziomków…
Pojechaliśmy tam autokarem. Wielu narciarzy znałam wcześniej, innych poznałam w czasie podróży, która trwała o wiele za długo, ze względu na przebudowę Gierkówki…
Livigno to niezwykle urocza miejscowość, należąca do jednej z dwunastu prowincji Lombardii, Sondrio. Do miasteczka położonego w malowniczej dolinie rzeki Spöl na wysokości 1816 m n.p.m. prowadzą dwie drogi, z których jedna przez prawie dziewięć miesięcy w roku jest niedostępna, druga natomiast wiedzie przez tunel Munt La Schera z wjazdem od strony Szwajcarii. Tunel ten wykuty w skale w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, czyli nie tak dawno, bo jakieś pięćdziesiąt lat temu, a otwarty w 1964 rozpoczął dynamiczny rozwój miasteczka jako ośrodka narciarskiego i centrum sportów zimowych, które przyciąga nie tylko narciarzy, ale także amatorów tanich zakupów w strefie bezcłowej.
|
Od strony Szwajcarii - zapora na Lago de Livigno |
Ruch przez tunel odbywa się wahadłowo, lub w jednym tylko kierunku w określonych godzinach.
Kiedy Autokar wjechał w wyrąbany w kamieniu długi i wąski korytarz myślałam, że za chwilę dach autobusu zaczepi się o jego sklepienie… Ale nie! Kierowca doskonale sobie radził i po chwili moje obawy zniknęły.
Przez Szwajcarię jechaliśmy o zmierzchu, więc ten najtrudniejszy odcinek górski był słabo widoczny. Może to i lepiej, bo droga wiodła poprzez urwiska skalne, skrajem głębokich przepaści, dna których nie widać było z okien naszego autobusu. Światła reflektorów, sunących wolno pod górę samochodów, penetrowały przeciwległe kamienne półki, na których przed chwilą byliśmy. Po drugiej stronie tunelu, czyli już na terytorium Włoch jechaliśmy wzdłuż jeziora Lago de Livigno, zwanego także Lago del Gallo. Jezioro to zaopatrzone w zaporę pełni rolę jak gdyby fabryki hydraulicznej, która reguluje bieg rzeki w zależności od potrzeb energetycznych w danym momencie. Konstrukcja zapory usytuowanej na granicy Narodowego Parku Szwajcarii i modyfikacja biegu rzeki była powodem sporu, jako że przedsięwzięcie to było niezgodne z ustawą o parku. Za zaporą, która jest częścią granicy szwajcarsko - włoskiej można dzisiaj podziwiać cienką niebiesko-zieloną nitkę rzeki Spöl biegnącą po dnie przewężenia wzdłuż drogi Ofenpass łączącej Zernez z Santa Maria i z Livigno. W Zernez Spöl wpada do rzeki Inn…
|
Livigno - przed hotelem Bait L'Ables |
|
Livigno - na tarasie naszego apartamentu |
Po przyjeździe podzieliliśmy się na trzy grupy i każda zamieszkała w innym hotelu. Trafił nam się apartament w przyjemnym, rodzinnym hoteliku Bait L’Ables przy via Florin. Czasami tylko zapach farb
i lakierów wydobywający się z podziemnego warsztatu samochodowego drażnił nam nozdrza. Miejsca mieliśmy pod dostatkiem, duża łazienka, dobrze wyposażona kuchnia, widok z okien na góry i na pobliskie wyciągi zadowalał nas w zupełności.
|
Przyjemne na pierwszy dzień zjazdów zbocze w okolicy hotelu |
Pierwszego dnia pobytu wybraliśmy łagodniejsze zbocze tuż przy hotelu, jako, że bardzo wiało i im wyżej tym było zimniej.
|
R na Mottolino |
|
Na wysokości około 2500 m |
|
Czas na zdjęcia |
|
Hej ! Jest bardzo mroźno ! |
|
Poza środkiem ciężkości |
|
Do zobaczenia na dole |
|
I znowu poza środkiem ciężkości |
Najbardziej lubiłam stację narciarską Mottolino i jedną z jej tras o długości około 2,5 km.
Jazdę rozpoczynaliśmy po śniadaniu między godziną 9:00 a 10:00. O tej porze mróz sięgał nawet minus 22 stopni Celsjusza, ale słońce łagodziło przenikliwe zimno. Można też było ogrzać się w kolibie i wypić gorące Bombardino z kremową pianką na wierzchu. Ostatniego dnia pobytu padał śnieg i ograniczał widoczność. Jeździliśmy po wschodniej stronie Livigno, z najwyższym prawie 2800m szczytem.
Na stacji Tagliede – Costaccia wsiedliśmy do kapsuły nowoczesnej kolejki gondolowej i wjechaliśmy na górę, gdzie znajdowały się inne wyciągi krzesełkowe. Niektórzy nasi znajomi dołączyli do nas górą od strony Carosello. Ze szczytu, przy chwilowych przebłyskach słońca i pogodnego na krótko nieba, roztaczał się cudowny widok na Lago del Gallo, jeziora ciągnącego się 9 km, powstałego w wyniku budowy zapory wysokiej na 130 m i koroną długości 540 m.
|
Livigno - świąteczne dekoracje |
|
Mniej więcej w środku miasteczka |
|
Jedna z wielu lodowych rzeźb |
|
Minus 18 - dolna stacja Mottolino |
|
Ryszard z Jędrusiem na górnej stacji Mottolino |
|
Górna stacja Mottolino |
|
Na rozgrzewkę gorące Bombardino z kremową pianką - z Marianną |
|
Livigno - na przystanku autobusowym |
Po nartach spacerowałam z
R po świątecznie udekorowanym miasteczku. Ściany domów, zwanych przez Włochów „baitami”, zdobiły kolorowe obrazy, albo drewniane płaskorzeźby o tematyce górskiej. Przed domami i na parapetach okiennych widniały najrozmaitsze ozdoby, jak też kolorowe postacie Mikołajów. Najbardziej jednak podobały mi się olbrzymie lodowe rzeźby, albo zamarznięte
w dziwacznych kształtach fontanny. Z jednego krańca miasta na drugi można było przejść pieszo, bagatela 5 kilometrów, zaglądając po drodze do sklepów, restauracji, kościołów…, albo pojechać jedną z trzech linii autobusowych: niebieską, czerwoną lub żółtą. Atrakcją nie lada był wielki kompleks basenów…
|
W kapsule kolejki gondolowej Costaccia |
|
W kapsule nowoczesnej, nowo wybudowanej kolejki |
W tym sezonie
R znowu pojechał do Livigno, a ja zostałam w domu. No cóż? On kocha wszystkie trasy zjazdowe i ze swoimi przyjaciółmi hula po czarnych, a ja raczej nie ryzykuję odpadnięcia od pionowej ściany, preferuję szerokie zbocza o przyjaznym nachyleniu. Nie mniej jednak wspólny wyjazd to prawdziwa przyjemność.
|
Białka Tatrzańska - hotel Bania |
|
Białka Tatrzańska - W Bani ? Na Bani ? Któż to wie jak ! |
|
Białka Tatrzańska - 1 kwietnia 2009 |
|
Pierwsze dni kwietnia w Białce Tatrzańskiej |
|
Mój ulubiony wyciąg i trasa w Białce |
Czy w tym roku ominie mnie przyjemność białego szaleństwa na stoku?
Moim ulubionym miejscem w Polsce jest Białka Tatrzańska, niestety w czasie ferii zatłoczona niemiłosiernie. Długie kolejki do wyciągów, tłok na parkingu przyprawia o zawrót głowy…