piątek, 17 sierpnia 2018

Drohiczyn - historyczna stolica Podlasia


    Mało kto pamięta, a może też i wie, że Drohiczyn jest jednym z czterech miast, po Gnieźnie, Krakowie i Warszawie, w których odbywały się ceremonie koronacji królów. W 1253 roku właśnie tu, w Drohiczynie, koronowano na króla Rusi, księcia halicko-włodzimierskiego Daniela Romanowicza Halickiego (1201-1264). Daniel I Halicki insygnia władzy przyjął od opata Opizo z Messano, wysłannika papieża Innocentego IV.
    Pierwsza próba unii kościołów obrządku wschodniego i rzymskiego była politycznym aktem mającym zaowocować wspólną wyprawą krzyżową przeciw zagrażającej Europie potędze Mongołów. Niestety, dziejowa szansa na trwałe porozumienie została zaprzepaszczona. Król Daniel, nie uzyskawszy wsparcia ze strony Rzymu, zarzucił plany uznania zwierzchności papieskiej. Ech i gdyby historia potoczyła się inaczej, to dzisiaj pewnie mówilibyśmy o unii drohiczyńskiej, a nie brzeskiej.

    Przypuszcza się, że aktu koronacji dokonano w kościele stojącym w miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się katedra Trójcy Przenajświętszej.

   
Największe znaczenie miasto osiągnęło w czasach Rusi Kijowskiej. Już w jedenastym wieku na granicy z Mazowszem istniał spory gród, krzyżowało się tu kilka ważnych szlaków handlowych, co sprzyjało bogaceniu i rozwojowi miasta. Dowodem dużego jego znaczenia, aż do rozbiorów stolicy województwa podlaskiego, było położenie po obu stronach Bugu. Pojedyncze zabudowania na drugim brzegu zwanym Ruską Stroną stanowią jedyny ślad po istniejącej tu dawniej części Drohiczyna.
    Ruską Stronę zamieszkiwali pochodzący z dalekiego Wołynia Rusini. Prawobrzeżny Drohiczyn, zamieszkały w większości przez Polaków, nazywano Lacką Stroną. Po upadku Rzeczypospolitej Bug podzielił miasto. Ruska Strona uzyskała niezależne prawa miejskie. Polski zaś Drohiczyn, paradoksalnie przez cały okres zaborów znajdował się najpierw w Prusach, potem w Rosji. Ruski Drohiczyn, po krótkim okresie przynależności do Księstwa Warszawskiego, leżał w Królestwie Polskim. Kres miejskości Ruskiej Strony przyniósł pożar w 1805 roku.

   
Drohiczyńskie świadectwa minionej chwały, wglądają imponująco na tle małomiasteczkowej zabudowy. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy znalazłam się w Drohiczynie, pomyślałam - tyle zabytków, tyle historii, tak blisko mojego rodzinnego Supraśla! 
    Kilka lat temu znowu odwiedziłam Drohiczyn, ale wtedy kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP i Muzeum Diecezjalne w dawnym klasztorze franciszkanów były zamknięte. Ażeby poczuć lepiej atmosferę tego wyjątkowego miasteczka wynajęłam wówczas pokój w szeregowej zabudowie w domu Bajka. Ech, całe luksusowo urządzone piętro było do mojej dyspozycji. Przez okna wychodzące na rynek, kościół i park obserwowałam życie mieszkańców.
    Tym razem postanowiłam sfotografować Bajkę, miejsce przyjemnie spędzonego w Drohiczynie czasu i tym razem miałam szczęście, a właściwie mieliśmy szczęście zwiedzić dawny zespół klasztoru Franciszkanów z barokowym poklasztornym kościołem Wniebowzięcia NMP. W zabudowaniach klasztoru jeszcze do niedawna mieściło się Liceum imienia Józefa Ignacego Kraszewskiego.

    Zajrzyjmy do poklasztornego kościoła...











    W progu Muzeum Diecezjalnego uśmiecha się do nas siostra Bogumiła. To ona zaciekawi nas, z pasją opowiedzianymi historiami, dotyczącymi nie tylko muzealnych zbiorów. Większość tych opowieści w dużym skrócie znajduje się na moich zdjęciach.























































    Na zdjęciu poniżej siostra Bogumiła pokazuje monstrancję obozową - unikat w skali światowej - wykonaną przez nieznanego metaloplastyka z Warszawy na przełomie lat 1944-1945 w stalagu Bad Schwartau koło Lubeki, gdzie przetrzymywano powstańców warszawskich. Materiał pochodził z wraku samolotu angielskiego zestrzelonego przez Niemców.


    Na kolejnym zdjęciu pozłacany kielich z duszą wykonany w drugiej połowie dziewiętnastego wieku służył wspólnocie katolickiej z Tomska, na Syberii. Kielich ogrzewany był za pomocą dwóch miedzianych dusz, co w ogromne mrozy zapobiegało przymarzaniu palców do metalu. Jest to jeden z dwóch tego typu naczyń liturgicznych w Polsce - jedyny ogrzewany dwoma duszami, drugi posiada duszę tylko w podstawie.




    W długim korytarzu część miejsca zajmuje wystawa poświęcona lokalnemu rzeźbiarzowi i poecie Lucjanowi Borucie, który przez pewien okres pracował jako kościelny. Wtedy to pomagając konserwatorom, zatrudnionym przy renowacji świątyni, objawił się jego talent artystyczny. W 1966 roku Boruta uległ wypadkowi, spadając z rusztowania w kościele, po którym nie odzyskał już nigdy pełnej sprawności. Więcej o tym niezwykle ciekawym człowieku w dokumentach na zdjęciach.










    Lucjan Boruta wyrzeźbił stacje Drogi Krzyżowej, które zostały zawieszone w kościele Wniebowzięcia NMP.
   W Drohiczynie został zapamiętany jako człowiek głębokiej wrażliwości i modlitwy. Wspominając go ksiądz Eugeniusz Borowski, powiedział:
On ciągle szukał jeszcze czegoś więcej. Ludzie zmuszali go do tego, aby seryjnie robił krzyże i do dziś trudno znaleźć w Drohiczynie, dom ludzi wówczas tutaj mieszkających, aby w nim nie było lucjanowego krzyża.














   
W panoramie Drohiczyna od strony Bugu dominuje katedra Trójcy Przenajświętszej z zabudowaniami dawnego klasztoru jezuitów. W 1991 roku Jan Paweł II dokonując zmian w podziale terytorialnym Kościoła katolickiego w Polsce, ustanowił diecezję drohiczyńską.
    W dawnym klasztorze mieści się Kuria Diecezjalna oraz Wyższe Seminarium Duchowne.










































    Na wzgórzu, nieco na zachód od centrum miasta, wyróżnia się rokokowa fasada kościoła Benedyktynek pod wezwaniem Wszystkich Świętych - budowla z pierwszej połowy osiemnastego wieku. 






    Przy wschodniej pierzei rynku znajduje się cerkiew Mikołaja Cudotwórcy. Jest to jedyna cerkiew w mieście, w którym kiedyś bywało ich nawet pięć. Obecną wzniesiono w końcu osiemnastego wieku.
    Świątynia była cerkwią klasztorną unickiego monasteru bazylianów, którego budynki rozebrano jeszcze w dziewiętnastym stuleciu.



    Jak już wspomniałam w poprzednim poście, do Drohiczyna przyjechaliśmy z Ciechanowca tutaj, gdzie nie tylko Podlasiacy uczestniczyli w uroczystościach i różnego rodzaju imprezach z okazji Podlaskiego Święta Chleba.

   
Noc spędziliśmy w przyjemnym Hotelu Drohickim, usytuowanym na wzgórzu w sosnowym lesie nad Bugiem. Następnego dnia, po obfitym, bardzo dobrym śniadaniu, wyruszyliśmy po nową przygodą. - A gdzie? - O tym niebawem.

















    Drohiczyn, 12 sierpnia 2018 roku

6 komentarzy:

  1. Przeczytałam Ewo z wieeelkim zainteresowaniem. Może kiedyś będzie nam dane z M. zobaczyć te niezwykle interesujące miejsca. Dowiedziałam się tyle nowych rzeczy.
    Piękne zdjęcia - kadry.
    Pozdrawiam uroczą parę podróżników :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Basiu :)
      Pozdrawiamy Was również serdecznie i zapraszamy na Podlasie :)

      Usuń
  2. Pięknie pokazałaś to miasto. Nie wszystko udało nam się zobaczyć, ale i tak jesteśmy zadowoleni z jego odwiedzenia. Widoki na Bug z Góry Zamkowej do dzisiaj miło wspominamy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przede wszystkim lubię spacerować wysokim brzegiem nad rzeką - terenie należącym niegdyś do jezuitów. Wciąż jest tam aleja obsadzona lilakami, którą obiecuję sobie pospacerować wiosną, kiedy kwitną, ale jakoś do tej pory nie udało mi się tam pojechać w maju, w porze ich kwitnienia.
      Uściski :)

      Usuń
  3. Piękna, ogromna praca, moje wielkie gratulacje za czas i poświęcenie, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, tylko szkoda, że nie wiem komu :)

      Usuń