Stary Sącz to jedno z wielu miast Małopolski, które trzeba koniecznie zobaczyć. Dotarliśmy tam około piętnastej, zmęczeni, głodni, po prawie siedmiu godzinach intensywnego zwiedzania Nowego Sącza.
W bagażniku w samochodzie mieliśmy koszyk z prowiantem, z którego wcześniej nie było sposobności skorzystać. Samochód zaparkowaliśmy na zabytkowym rynku, tuż obok tablicy informacyjnej i uroczej knajpki zwanej Marysieńką.
Wyjęliśmy koszyk z jedzeniem i usiedliśmy przy jednym z ogromnych zadaszonych stołów, ustawionych w pobliżu, w cieniu drzew, wzdłuż ulicy Kazimierza Wielkiego. Stamtąd mieliśmy doskonały widok na równiutko wyłożony kamiennymi otoczakami z Dunajca plac.
W takiej ciszy, braku miejskiego gwaru, stukotu obcasów, czy warkotu silników samochodowych, przynajmniej mnie zaczęła ogarniać senność...
Zerknęliśmy na plan miasta i ciężko stąpając ruszyliśmy w nieznane. Zmęczenie po jakimś czasie ustąpiło i na nowo choć z mniejszym entuzjazmem odkrywaliśmy uroki Starego Sącza. A dlaczego z mniejszym entuzjazmem, a no dlatego, że wszystkie obiekty oprócz gotyckiego kościoła z barokowym wystrojem w klasztorze Klarysek były zamknięte.
A skoro już jestem przy tym obiekcie to słów kilka o jego fundatorce. Klasztor Klarysek założyła księżna Kinga, żona Bolesława Wstydliwego, która po śmierci męża sama wstąpiła do zakonu. Do tego klasztoru wstąpiła także królowa Jadwiga, żona Władysława Łokietka.
W lipcu tysiąc dwieście osiemdziesiątego roku Kinga zrzekła się na rzecz klasztoru swoich sądeckich posiadłości, Starego Sącza wraz z dwudziestoma ośmioma wsiami. Jego budowę rozpoczęto na skraju miasta, zgodnie z obowiązującymi w średniowieczu zasadami lokalizacji klasztorów franciszkańskich. Konsekracja kościoła pod wezwaniem Świętej Trójcy - pierwotnie świętej Klary, nastąpiła dopiero w tysiąc trzysta trzydziestym drugim roku...
Nie będę szczegółowo opisywać zabytków, bowiem każdy zainteresowany historią miasta znajdzie w internecie wszystkie potrzebne informacje.
Nawiedzając sanktuarium świętej Kingi, nie sposób pominąć źródełka świętej Kingi, w pobliżu którego stoi kapliczka pod jej wezwaniem. Z miejscem tym oczywiście związana jest legenda, która mówi, że z zatkniętej przez księżną w ziemi laski wyrosło przez jedną noc drzewo lipowe, pod którym święta Kinga poleciła wykopać studnię...
Kiedy okazało się, że woda ze źródła ma cudowną moc, do Starego Sącza na doroczne odpusty w klasztornym kościele i do grobu Świętej, poczęli napływać pielgrzymi nie tylko z najbliższych okolic. My także na wieść o cudownym źródełku postanowiliśmy tam pójść...
Postanowiliśmy także zajrzeć do kościoła parafialnego pod wezwaniem świętej Elżbiety Węgierskiej i świętej Małgorzaty, ale ten niestety był zamknięty. Zrobiłam tylko jedno zdjęcie wnętrza poprzez kratę, czy też może przeszkloną część drzwi - nie pamiętam.
Święta Elżbieta Węgierska była ciotką świętej Kingi, a święta Małgorzata jej siostrą.
We wnętrzu kościoła znajduje się wielki ołtarz wotywny ufundowany przez mieszkańców w tysiąc osiemset osiemdziesiątym trzecim roku w dwusetną rocznicę odsieczy wiedeńskiej, a na zewnątrz marmurowa tablica upamiętniająca zwycięstwo polskiego króla Jana III Sobieskiego i jego pobyt w Starym Sączu. Król, udając się na wojnę z Turkami nie mógł odwiedzić grobu świętej Kingi. Uczynił to, wracając do domu po zwycięskiej bitwie. Tu, w Starym Sączu, oczekiwała króla jego ukochana żona Marysieńka...
Pospacerowaliśmy jeszcze chwilę uroczymi uliczkami miasta i wróciliśmy na rynek, a stamtąd do Krynicy Zdroju...
Stary Sącz, niedziela, 14 września 2014 roku
W Starym Sączu byłam ostatni raz jako dziecko więc mało co pamiętam. Twoje zdjęcia są piękne Ewo. Pozdrawiam Ciebie i twoją rodzinę
OdpowiedzUsuńTyle tego piękna wokół :)
UsuńPozdrawiam serdecznie :)