Poprzedni post Czterdziesta pierwsza rocznica ślubu..., na Cyprze! cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem i już w pierwszym dniu
publikacji miał kilkaset wejść. Nie wiem jak to się dzieje, że o wiele
ciekawsze wpisy mają tych wejść znacznie mniej, a liczba odsłon nieraz stoi w
miejscu jak zaklęta i dopiero po jakimś czasie zdobywa sobie czytelników. Być
może taki stan rzeczy spowodowany jest turystyczną popularnością danego miejsca
w określonym czasie.
A dzisiaj ciąg dalszy moich wspaniałych wakacji na Cyprze z moim ukochanym towarzyszem życia.
Poniedziałek był jedynym dniem deszczowym podczas całego naszego ośmiodniowego pobytu w południowo - wschodniej części Cypru. Nie przeszkodziło to nam jednak w zorganizowaniu wycieczki rowerowej wokoło Jeziora Słonego w Larnace i obserwacji ogromnych kolonii flaminga różowego (Phoenicopterus roseus).
Ech, na tę wyprawę czekałam na tyle długo iż momentami zaczęłam wątpić czy aby dojdzie do skutku!
A dzisiaj ciąg dalszy moich wspaniałych wakacji na Cyprze z moim ukochanym towarzyszem życia.
Poniedziałek był jedynym dniem deszczowym podczas całego naszego ośmiodniowego pobytu w południowo - wschodniej części Cypru. Nie przeszkodziło to nam jednak w zorganizowaniu wycieczki rowerowej wokoło Jeziora Słonego w Larnace i obserwacji ogromnych kolonii flaminga różowego (Phoenicopterus roseus).
Ech, na tę wyprawę czekałam na tyle długo iż momentami zaczęłam wątpić czy aby dojdzie do skutku!
Pierwsza okazja spotkania z tymi urodziwymi
ptakami o mało nie nadarzyła mi się kilka lat temu w Prowansji na południu
Francji. Przejeżdżałam właśnie przez Camargue,
fantastycznie położoną między dwoma odnogami Rodanu krainę geograficzną, z największą na kontynencie kolonią lęgową flamingów i żyjącą tam od
tysięcy lat dziką rasą białego konia
camargue, jak również dzikim
okazem byka czarnego... chi, chi,
chi i niesamowitą ilością komarów..., ale niestety, z braku czasu, w delcie, na
rozlewiskach Rodanu, udało mi się zobaczyć jedynie ogromne połacie upraw ryżu.
Na Cyprze znajdują się dwa obszary wodne, zamieszkiwane przez flamingi w okresie zimowym. Jest to Słone Jezioro Akrotiri w Limassol i Słone Jezioro w Larnace. To drugie składa się z czterech akwenów Alyki - główne Salt Lake, Orphani, Soros, oraz Air-port Lake, które zostało odcięte od Orphani po wybudowaniu pasa startowego na miejscowym lotnisku. Na niektórych zdjęciach widać poszczególne akweny, które jeszcze do niedawna połączone były z morzem i z których pozyskiwało się sól.
Główne jezioro, o największym zasoleniu, w porze letniej zazwyczaj wysycha, a w porze zimowej kiedy ponownie wypełni się wodą tętni życiem ogromnej ilości flamingów (Phoenicopterus roseus), których głównym pożywieniem są krewetki (Branchinella spinosa), a także jednokomórkowe glony (Chlorophyceae), których kolor pochodzi od produkowanych β-karotenoidów, chroniących glony przed intensywnym światłem.
W sprzyjającym okresie w płytkich wodach brodzić może od pięciu do siedmiu tysięcy flamingów i jak sądzę na taki sprzyjający okres trafiłam i ja.
Ale nie tylko flamingi zatrzymują się w Larnace. Zimuje tam także wiele innych gatunków ptaków, zakładają gniazda, rozmnażają się, wychowują młode...
Moim zamiarem nie jest szczegółowy opis flaminga różowego lecz wyrażenie niekłamanego zachwytu jaki oferuje cypryjska przyroda zarówno latem jaki i zimą, i o której pisałam podczas poprzedniej mojej wyprawy na wyspę.
Na objazd jeziora wyruszyliśmy po śniadaniu, a ponieważ było pochmurno i zanosiło się na deszcz włożyliśmy nieco cieplejsze ubrania. Temperatura była iście komfortowa do jazdy rowerem, ani za zimno, ani za gorąco.
Hotel, w którym się zatrzymaliśmy, usytuowany był w pobliżu lotniska, które dostarczało nam wspaniałych widoków lądujących i startujących samolotów. Naprzeciw hotelu, niemalże na wyciągnięcie ręki szumiało morze, a pobliska plaża gromadziła miłośników raczej zimnych kąpieli, z temperaturą wody porównywalną do temperatury Bałtyku latem, na naszym polskim wybrzeżu. Za hotelem rozciągał się fantastyczny widok na Słone Jezioro. A zatem była to wspaniała baza wypadowa na nasze wycieczki nie tylko rowerowe.
Na Cyprze znajdują się dwa obszary wodne, zamieszkiwane przez flamingi w okresie zimowym. Jest to Słone Jezioro Akrotiri w Limassol i Słone Jezioro w Larnace. To drugie składa się z czterech akwenów Alyki - główne Salt Lake, Orphani, Soros, oraz Air-port Lake, które zostało odcięte od Orphani po wybudowaniu pasa startowego na miejscowym lotnisku. Na niektórych zdjęciach widać poszczególne akweny, które jeszcze do niedawna połączone były z morzem i z których pozyskiwało się sól.
Główne jezioro, o największym zasoleniu, w porze letniej zazwyczaj wysycha, a w porze zimowej kiedy ponownie wypełni się wodą tętni życiem ogromnej ilości flamingów (Phoenicopterus roseus), których głównym pożywieniem są krewetki (Branchinella spinosa), a także jednokomórkowe glony (Chlorophyceae), których kolor pochodzi od produkowanych β-karotenoidów, chroniących glony przed intensywnym światłem.
W sprzyjającym okresie w płytkich wodach brodzić może od pięciu do siedmiu tysięcy flamingów i jak sądzę na taki sprzyjający okres trafiłam i ja.
Ale nie tylko flamingi zatrzymują się w Larnace. Zimuje tam także wiele innych gatunków ptaków, zakładają gniazda, rozmnażają się, wychowują młode...
Moim zamiarem nie jest szczegółowy opis flaminga różowego lecz wyrażenie niekłamanego zachwytu jaki oferuje cypryjska przyroda zarówno latem jaki i zimą, i o której pisałam podczas poprzedniej mojej wyprawy na wyspę.
Na objazd jeziora wyruszyliśmy po śniadaniu, a ponieważ było pochmurno i zanosiło się na deszcz włożyliśmy nieco cieplejsze ubrania. Temperatura była iście komfortowa do jazdy rowerem, ani za zimno, ani za gorąco.
Hotel, w którym się zatrzymaliśmy, usytuowany był w pobliżu lotniska, które dostarczało nam wspaniałych widoków lądujących i startujących samolotów. Naprzeciw hotelu, niemalże na wyciągnięcie ręki szumiało morze, a pobliska plaża gromadziła miłośników raczej zimnych kąpieli, z temperaturą wody porównywalną do temperatury Bałtyku latem, na naszym polskim wybrzeżu. Za hotelem rozciągał się fantastyczny widok na Słone Jezioro. A zatem była to wspaniała baza wypadowa na nasze wycieczki nie tylko rowerowe.
Najpierw ruszyliśmy w kierunku lotniska,
którego ogromny obszar z oczywistych względów nie był dostępny, a zaspokoiwszy
ciekawość co do tej części miasta, drogą - groblą, dzielącą jezioro
pojechaliśmy na przeciwległy brzeg, na którym z daleka połyskiwały biało-różowe
plamki flamingów na tle meczetu Hala Sultan Tekke, o którym mówi się, że w zielonych palmach tworzy bajkową oazę - obrazek,
niczym wyjęty z Baśni 1001 nocy.
Piękny widok, w szczególności kiedy w kolejnym tle, w miarę przemieszczania się, raz po środku, raz po lewej, innym zaś razem po prawej stronie pojawiała się fascynująca mnie Góra Świętego Krzyża - Stawrowouni ze słynnym klasztorem męskim o tej samej nazwie, na jej wierzchołku. Niestety mimo moich szczerych chęci dotarcia do niej rowerem, Ryszard postawił weto i zapewne miał rację, bowiem odległość była zbyt duża, a i wspinaczka na nią nie łatwa, no i potem jeszcze powrót, w sumie około osiemdziesięciu/dziewięćdziesięciu kilometrów. Nie protestowałam, bowiem rowery z wypożyczalni nie za bardzo spełniały nasze wymagania - w szczególności niezbyt sprawne hamulce...
Piękny widok, w szczególności kiedy w kolejnym tle, w miarę przemieszczania się, raz po środku, raz po lewej, innym zaś razem po prawej stronie pojawiała się fascynująca mnie Góra Świętego Krzyża - Stawrowouni ze słynnym klasztorem męskim o tej samej nazwie, na jej wierzchołku. Niestety mimo moich szczerych chęci dotarcia do niej rowerem, Ryszard postawił weto i zapewne miał rację, bowiem odległość była zbyt duża, a i wspinaczka na nią nie łatwa, no i potem jeszcze powrót, w sumie około osiemdziesięciu/dziewięćdziesięciu kilometrów. Nie protestowałam, bowiem rowery z wypożyczalni nie za bardzo spełniały nasze wymagania - w szczególności niezbyt sprawne hamulce...
Kiedy na początku naszej trasy zrobiliśmy
sobie krótki przystanek siąpił ciepły deszczyk, a kiedy rozpadało się mocniej
schroniliśmy się w zbudowanej z drewna altanie obserwacyjnej usytuowanej u stóp
zielonego wzgórza.
A potem niebo było dla nas łaskawsze,
a zatem dotarliśmy do punktów widokowych w pobliżu meczetu Hala Sultan Tekke wzniesionym
na grobowcu Umm Haram, piastunki Mahometa, która podczas arabskiej inwazji na
wyspę ponoć niefortunnie spadała z konia łamiąc sobie kark. Na Cyprze uważa się
ją za ciotkę proroka.
Na grobli usypanej ze żwiru wzdłuż wąskiego asfaltowego przesmyku dla samochodów osobowych spędziliśmy trochę więcej czasu. Ja robiłam zdjęcia flamingom, a Ryszard rejestrował kamerą ich zachowania. Najbardziej zależało mu na nagraniu charakterystycznych odgłosów wydawanych przez ptaki podczas powolnego oddalania się od brzegu. Szczerze mówiąc byłam nieco zawiedziona, bo kiedy tam dotarliśmy flamingi pokonały już sporą odległość brodząc w płytkiej, słonej wodzie sięgającej im mniej więcej do połowy długich nóg i teraz wydawało nam się, że są bliżej zabudowań po drugiej stronie jeziora, właśnie tam skąd przyjechaliśmy.
Na grobli usypanej ze żwiru wzdłuż wąskiego asfaltowego przesmyku dla samochodów osobowych spędziliśmy trochę więcej czasu. Ja robiłam zdjęcia flamingom, a Ryszard rejestrował kamerą ich zachowania. Najbardziej zależało mu na nagraniu charakterystycznych odgłosów wydawanych przez ptaki podczas powolnego oddalania się od brzegu. Szczerze mówiąc byłam nieco zawiedziona, bo kiedy tam dotarliśmy flamingi pokonały już sporą odległość brodząc w płytkiej, słonej wodzie sięgającej im mniej więcej do połowy długich nóg i teraz wydawało nam się, że są bliżej zabudowań po drugiej stronie jeziora, właśnie tam skąd przyjechaliśmy.
Dalej postanowiliśmy jechać nie
żwirową ścieżką wzdłuż akwenu lecz górą ponad taflą wody. Droga prowadziła na zielone
pola uprawne upstrzone palmami. Tam też kończyła się jej asfaltowa nawierzchnia
i zaczynał gliniasty trakt. Zatrzymaliśmy
się na chwilę, ażeby uwiecznić na fotografiach ten egzotyczny krajobraz, a
kiedy rozpadało się na dobre wyjęłam z plecaka foliowe pelerynki i tak
chronieni przed nadmiernym przemoczeniem, stojąc pod przydrożnym drzewem
oczekiwaliśmy na przebłyski słońca.
Nieopodal pod innym drzewem siedziało kilka kocurów ze ślepiami wbitymi w górne gałęzie, na których schroniła się ruda kotka. Kiedy tam podeszłam, zawodziła płaczliwie, najprawdopodobniej obawiając się nadmiaru uczuć ze strony różnorakiej maści samców czyhających na nią, a kiedy być może także ze strachu przede mną zeskoczyła na dół i długimi susami pomknęła w stronę innej kryjówki, kociska ze sztywnymi uniesionymi ogonami popędziły za nią... Ech!
Nieopodal pod innym drzewem siedziało kilka kocurów ze ślepiami wbitymi w górne gałęzie, na których schroniła się ruda kotka. Kiedy tam podeszłam, zawodziła płaczliwie, najprawdopodobniej obawiając się nadmiaru uczuć ze strony różnorakiej maści samców czyhających na nią, a kiedy być może także ze strachu przede mną zeskoczyła na dół i długimi susami pomknęła w stronę innej kryjówki, kociska ze sztywnymi uniesionymi ogonami popędziły za nią... Ech!
Opady jakby nieco zmalały na sile.
Zwinęłam mokre okrycia i postanowiliśmy wracać. Nie, nie, nie..., w to samo
miejsce wróciliśmy innego dnia, przy pięknej słonecznej pogodzie, ale póki co
jechaliśmy z górki w siąpiącym deszczu na rowerach bez błotników i jak się
łatwo domyśleć z opłakanym skutkiem, bowiem błocko ochlapało wszystko co się tylko dało. Nie było to jednak naszym
zmartwieniem. Wiatr szybko suszył ubrania zostawiając na nich plamki z błota.
Po raz drugi obserwowaliśmy flamingi z tej samej co poprzednio altany. Tym razem ptaki znajdowały się bliżej, jedne pokazywały swojemu potomstwu jak należy zdobywać pożywienie, inne zaś, na przykład pary, zalecały się do siebie, splatając smukłe szyje i ocierając się śmiesznie zagiętymi dziobami. Niektóre wzbijały się w powietrze rozpościerając różowe skrzydła z czarnymi lotkami. Kiedy w domu przeglądaliśmy zdjęcia stwierdziliśmy, że ich nogi i długie szyje podczas lotu wyglądają niemal identycznie i na pierwszy rzut oka nie widać czy lecą w prawo czy w lewo...
Po raz drugi obserwowaliśmy flamingi z tej samej co poprzednio altany. Tym razem ptaki znajdowały się bliżej, jedne pokazywały swojemu potomstwu jak należy zdobywać pożywienie, inne zaś, na przykład pary, zalecały się do siebie, splatając smukłe szyje i ocierając się śmiesznie zagiętymi dziobami. Niektóre wzbijały się w powietrze rozpościerając różowe skrzydła z czarnymi lotkami. Kiedy w domu przeglądaliśmy zdjęcia stwierdziliśmy, że ich nogi i długie szyje podczas lotu wyglądają niemal identycznie i na pierwszy rzut oka nie widać czy lecą w prawo czy w lewo...
Po południu rozpogodziło się na
dobre, wyjrzało nawet słońce, tak że Słone Jezioro zaatakowaliśmy z drugiej strony i zupełnie
zapomnieliśmy o powrocie do hotelu kiedy oczom naszym ukazały się ogromne
ilości ptaków. Cóż za wspaniały widok!
Ponieważ flamingi są nieufne szliśmy cichutko w takiej odległości, żeby ich nie spłoszyć. Ryszard prowadził oba rowery, zatrzymywał się co parę metrów, ustawiał jeden z nich tak, żebym mogła oprzeć na siodełku aparat i w miarę możliwości robić wyraźne zdjęcia.
Ech! Jednak ludziska nie umieją się zachowywać spokojnie. Jakoś biegnąca brzegiem Chinka czy też Japonka, spiesząc się najwyraźniej, robiła wielkie zamieszanie, płosząc tym samym ptaki, które na jej widok poczęły się oddalać. Dziewczyna przeprosiła grzecznie, kiedy Ryszard poprosił ją o zwolnienie tempa i ciszę.
Ponieważ flamingi są nieufne szliśmy cichutko w takiej odległości, żeby ich nie spłoszyć. Ryszard prowadził oba rowery, zatrzymywał się co parę metrów, ustawiał jeden z nich tak, żebym mogła oprzeć na siodełku aparat i w miarę możliwości robić wyraźne zdjęcia.
Ech! Jednak ludziska nie umieją się zachowywać spokojnie. Jakoś biegnąca brzegiem Chinka czy też Japonka, spiesząc się najwyraźniej, robiła wielkie zamieszanie, płosząc tym samym ptaki, które na jej widok poczęły się oddalać. Dziewczyna przeprosiła grzecznie, kiedy Ryszard poprosił ją o zwolnienie tempa i ciszę.
Inna kobietka, w innym miejscu, gdzie
była ustawiona kolejna ambona, skierowana na zachód, poczęła brodzić w butach
gumowych po grząskim dnie w nadziei zrobienia dobrych zdjęć, jednak ptaki i tym
razem nie pozwoliły zbliżyć się do siebie, co także mocno i nas zdenerwowało,
bowiem obserwowaliśmy je z ambony i mieliśmy nadzieję uwiecznić je z bliższej
odległości na tle zachodzącego słońca.
Ale zanim usadowiliśmy się na tej ambonie, to najpierw malowniczą ścieżką, fantastycznie poprowadzoną poprzez jeziorne mokradła dotarliśmy jeszcze na obrzeża Larnaki, zatrzymując się po drodze przy akwedukcie Kamares, który był całkiem sprawny i używany aż do tysiąc dziewięćset trzydziestego roku. W pobliskim sklepie zrobiliśmy... hym, drobne zakupy, kupiliśmy greckie wino do kolacji, po czym tą samą drogą wróciliśmy do hotelu obserwując chylące się ku zachodowi słońce. Cudownie spędzony dzień był zapowiedzią fantastycznych wakacji tylko we dwoje...
Ale zanim usadowiliśmy się na tej ambonie, to najpierw malowniczą ścieżką, fantastycznie poprowadzoną poprzez jeziorne mokradła dotarliśmy jeszcze na obrzeża Larnaki, zatrzymując się po drodze przy akwedukcie Kamares, który był całkiem sprawny i używany aż do tysiąc dziewięćset trzydziestego roku. W pobliskim sklepie zrobiliśmy... hym, drobne zakupy, kupiliśmy greckie wino do kolacji, po czym tą samą drogą wróciliśmy do hotelu obserwując chylące się ku zachodowi słońce. Cudownie spędzony dzień był zapowiedzią fantastycznych wakacji tylko we dwoje...
Larnaka, 11 stycznia 2016 roku