Jeżeli ktoś kiedyś szukał kafli do pieca bądź całego pieca lub też innych oryginalnych wyrobów ceramicznych ten z pewnością natrafił na Manufakturę Pałac Nakomiady. Ja zaś, przeglądając listę warmińsko-mazurskich pałaców i zamków szukałam tych obiektów, których jeszcze nie odwiedziłam i tak trafiłam na założenie pałacowo-parkowe w Nakomiadach i odkryłam, że nie tylko pałac i ogrody są warte zobaczenia, ale też i manufaktura produkująca kafle i piece różnych typów, a jakich…można zobaczyć na stronie zakładu.
O tym, dlaczego rozpoczęto rekonstrukcję i produkcję starych zabytkowych pieców opowiada właściciel majątku pan Piotr w filmie Mazurskie Opowieści - Manufaktura Pałac Nakomiady. W sklepiku manufaktury można kupić różnego rodzaju wyroby ceramiczne.
Zagubione w ciszy pól, lasów, dolinek i pagórków Nakomiady były niejako prezentem imieninowym dla Ryszarda, w ramach trzydniowego pobytu w giżyckim zamku nad kanałem Łuczańskim. W wigilię imienin męża zwiedziliśmy między innymi warownię krzyżacką w Bezławkach kliknij tutaj, która leży nieopodal Nakomiad, jakieś 10 kilometrów w linii prostej na zachód i około 24 kilometrów drogami wojewódzkimi.
Historia Nakomiad sięga czasów średniowiecza.
Pomiędzy 1392 a 1396 rokiem komtur bałgijski Konrad von Kyburg wystawił przywilej lokacyjny i ustanowił w Eichmedien (ówczesna nazwa Nakomiad) stałą osadę pruską, która ze względu na rozciągające się na tym terenie jezioro (w późniejszym czasie osuszone) miała również charakter rybacki. W 1402 roku przywilej lokacyjny potwierdził późniejszy wielki mistrz zakonu krzyżackiego komtur Ulryk von Jungingen i od tej pory wieś funkcjonowała na prawie chełmińskim.
Po pałacu wybudowanym w miejscu średniowiecznej warowni powstałej w latach 1392-1396 zwanej Fliehburg pozostało niewiele śladów. Średniowiecza sięga drugi poziom piwnic pałacu. Na terenie parku widoczne są ślady murów obronnych oraz pozostałych po nich wałach ziemnych.
W XVII wieku elektor brandenburski Fryderyk Wilhelm dobra Nakomiady nadał dyplomacie brandenburskiemu Janowi Hoverbeck za zasługi w uniezależnianiu miast pruskich od Korony Polskiej (akt nadania, sporządzony w języku polskim i łacińskim, znajduje się w Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie).
W latach 1664-1680 nowi właściciele posiadłości wznieśli pierwszy niewielki pałac a dwadzieścia pięć lat później rozpoczęli jego przebudowę w wyniku, której nadano mu obecną formę baroku holenderskiego.
W 1789 roku dobra Hoverbecków nabył pruski urzędnik Friedrich Redecker. Nabywając je otrzymał tytuł barona. W czasie wojen napoleońskich majątek podupadł, podobnie jak wiele innych wschodniopruskich dóbr. W przywróceniu jego świetności pomogło małżeństwo Hermanna von Redeckera (syna Friedricha) z Augustą von Trotha. W kronice rodzinnej von Redeckerów zapisano wówczas: Gorąca miłość połączyła teraz całą rodzinę z Nakomiadami, a na rzecz powrotu do świetności, każdy poświęcał swoje siły i prace.
Gruntowny remont pałacu przeprowadzono w 1905 roku.
W okresie międzywojennym, w wyniku kryzysu, majątek w Nakomiadach (jak i wiele innych w tym czasie) podupadł finansowo. W 1932 roku wystawiony został na licytację i przejęty za długi przez nowego właściciela Paula Gerharda Goertza. Rodzina von Redeckerów wraz z seniorem Eberhardem pozostała zarządcą majątku aż do 26 stycznia 1945 roku, kiedy to na tereny Prus Wschodnich wkroczyły wojska radzieckie. Zaraz po wojnie na terenie pałacu zorganizowano szkołę, a potem utworzono przedszkole, świetlicę i biura Państwowego Gospodarstwa Rolnego oraz mieszkania jego pracowników.
W 1985 roku wykwaterowano wszystkich mieszkańców i rozpoczęto remont, którego nie zakończono. W ciągu kilku następnych lat pałac, park i folwark były permanentnie dewastowane. Wycinano podłogi, wyrąbywano siekierami drzwi i zawiasy, rozebrano część dachu i wreszcie całkowicie zatopiono ogromne piwnice.
Od 1998 roku w pałacu oraz od 2001 roku w folwarku trwają prace remontowo-konserwatorskie. Losy nowych właścicieli, Joanny i Piotra Ciszków, powiązały się z losami rodziny Redeckerów, która pod koniec drugiej wojny światowej musiała uciekać na Zachód - obecności rodziny von Redecker w Nakomiadach ani nie chcemy, ani nie możemy zatrzeć. Do tej pory czujemy obecność dobrego ducha Eberharda i Marie-Elisabeth.
Przez setki lat pałac obrósł w ogromną ilość legend, opowieści i historii.
Najwięcej z nich powiązana jest pierwszą krzyżacką budowlą i z tym, co po niej pozostało. Duże, dwukondygnacyjne, piwnice sięgające 7 metrów pod ziemię wzbudzały ciekawość, ale także i strach. Po wojnie trzydziestoletniej prowadzonej na tych ziemiach w XVII wieku, służyły najprawdopodobniej za więzienie (Hoverbeck sprawował w okolicy rolę sędziego). Legenda mówi o jeszcze jednej, trzeciej kondygnacji. W lochu, jak nazywana jest najgłębsza piwnica, znajduje się głęboka studnia z bijącą kryształowo czystą wodą. Kamienny stary bruk przywołuje pamięć o dawnych użytkownikach i skazańcach. To właśnie z tego poziomu (lub jeszcze głębszego) miały wychodzić dwa tunele. Jeden w kierunku zachodnim w stronę dawnego jeziora, drugi w kierunku północnym, łącząc podziemia z później wybudowanym kościołem. Wieść gminna niesie, że tunel sięgał aż do starego grodziska. Wiadomym jest na pewno, że jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku, istniało przejście za ołtarzem do studni na zewnątrz kościoła. O tunelach wspomina także wielu dawnych mieszkańców. Prawdopodobnie zostały one zasypane jeszcze w latach czterdziestych ubiegłego stulecia.
Podczas prac remontowych, odkryty został jeden z tuneli wychodzących z pierwszej kondygnacji piwnic. Spełniał rolę kanalizacji odprowadzającej nieczystości z pałacowej kuchni. Prawdopodobnym jest więc, że istnieją w takim razie i dwa inne, o których mówi legenda.
W rodzinnych kronikach zachowały się zapisy o tragicznych i pięknych miłościach. Pierwszy z nich głosi, iż bardzo dawno temu do pałacu dotarł ranny oficer. Został przyjęty pod gościnny dach, a szczególną opiekę nad nim sprawowała córka właściciela. Na opiekę nad rannym poświęcała cały swój wolny czas zakochując się w nim bez pamięci. Oficer nie odrzucił tego uczucia. W wyniku romansu panna powiła dziecko, a on wyjechał przedkładając nad miłość zgiełk wojenny. Panna z żalu i rozpaczy rzuciła się z pałacowego okna na schody. Od tego czasu widnieje na nich wykute w kamiennym stopniu jej serce.
Z kolei zamurowane od wschodniej strony okno, to finał romantycznej miłości. Młoda niewiasta, mieszkająca w pałacu, obdarzyła swoim uczuciem mężczyznę ze zwaśnionego rodu. Siłą rzeczy nie mógł się on podobać ojcu owej panny. Ten ostatni nie pozwalał, by młodzi ludzie się spotykali, a o ślubie w ogóle nie chciał słuchać. Miłość jednak była tak wielka, że pokonywała wszelkie przeszkody. Nocą, kiedy wszyscy mieszkańcy pałacu spali, dziewczyna wyskoczyła przez okno wprost w ramiona ukochanego. Odjechali w siną dal konno, prowadzeni światłem księżyca. Ojciec, odkrywszy co się stało, wyrzekł się córki, a okno, którym uciekła, kazał zamurować.
Pałac ma też grono własnych duchów i zjaw. Od Krzyżaka chodzącego nocą po schodach na poddasze z psem bez głowy, innego Krzyżaka, którego oblicze można zobaczyć w studni stojącej przy dębie, po czarną damę spacerującą nocą po hallu wejściowym i wreszcie czarną karocę zaprzężoną w cztery kare konie bez woźnicy na koźle podjeżdżającą nocą na podjazd.
Obecnie pałac Nakomiady należy do grupy: Hotele Historyczne Polska, która jest częścią sieci Historic Hotels of Europe.
Ogród w Nakomiadach to jedyne w Polsce miejsce wzorowane na największej tego typu realizacji w Château de Villandry we Francji. Dzieło z Doliny Loary jest najpopularniejszym i najbardziej widowiskowym ogrodem warzywnym w tym kraju przyciągające tysiące turystów i miłośników sztuki ogrodowej.
Życie mazurskiego ogrodu jest nieodłącznie związane z działalnością manufaktury, w której wytwarzane są również tabliczki zdobiące warzywne grządki. W ogrodzie można więc spotkać czosnek, bakłażany, kalafiory, ozdobne sałaty i kolorowe kapusty. Część grządek zajęły dumne dynie i karczochy, wiotki rabarbar, dorodne jarmuże i cukinie. Nie zabrakło też włoszczyzny - marchewki, pora, pietruszki czy selera. Kolorowymi oczami mrugają pomidory, z ziemi wyłaniają się ciemnoczerwone główki buraków. Warzywa w porze zbiorów trafiają do pałacowej kuchni, szkoły i okolicznych domów. Wokół ogrodu ciągnie się odbudowany mur z rudej cegły, który powstał na bazie pierwotnego ogrodzenia. Niecodzienny warzywny labirynt, niczym
zielona wstęga, opasają szpalery iglaków, bukszpanów i ozdobnych ostów. Założenie zostało odtworzone na dwóch kamiennych tarasach. Sporych rozmiarów ogród otacza park (źródło http://nakomiady.pl/wp-content/uploads/2012/03/Weranda_Inspiracje.pdf).
Park w obecnej formie założony został w osiemnastym wieku. Pierwotnie otoczony był ceglano-kamiennym murem, za którym na południowym zboczu usytuowana była winnica. Zmiana klimatu w szesnastym wieku spowodowała jej wymarznięcie. Do dziś pozostały jednak po niej ślady w postaci wielu uformowanych tarasów.
W parku rośnie kilka drzew, pomników przyrody, liczących po około 300 lat. Jedno z nich (jesion) nosi imię ostatniego przedwojennego właściciela - Eberhard. Wybudowana w 1856 roku kaplica, w podziemnej części do 1936 roku mieściła rodzinny grobowiec. Na jej ścianach zachowały się fragmenty malowideł i stare drewniane drzwi okute zdobioną blachą.
Kaplica parkowa wybudowana została przez Hermana i Augustę von Redecker w roku 1857 po śmierci ich dwóch synów. Pełniła dwie funkcje. Od wschodniej strony znajduje się wejście do kaplicy z zachowanymi we fragmentach freskami, od zachodniej po stromych schodach umiejscowiono zaś wejście do rodzinnego grobowca. W 1934 roku, wszyscy zmarli członkowie rodziny von Redecker, w uroczystej procesji zostali przeniesieni z kaplicy na rodowy cmentarz w pobliskim Godzikowie. Gdyby nie to, najprawdopodobniej ich prochy po 1945 roku zostałyby zbezczeszczone, kiedy to w kaplicy urządzono magazyn środków ochrony roślin. To one spowodowały znaczne zniszczenia murów i tynków z malowidłami.
W pobliżu kaplicy znajduje się duży cios kamienny, który, jak mówi przypowieść rodzinna, posłużył do medytacji zrozpaczonego ojca po stracie synów, i z którego obserwował postępy budowy grobowca. Sam zresztą przeżył śmierć synów jedynie o kilka miesięcy.
Sięgnij do źródła i po więcej informacji http://nakomiady.pl/palac/
I jeszcze kilka zdjęć kościoła parafialnego pod wezwaniem świętego Józefa w Nakomiadach. Pierwsza wzmianka o kościele pod wezwaniem świętego Antoniego w Nakomiadach pochodzi z 1554 roku. Najprawdopodobniej kościół ten obsługiwał krzyżacki kapelan zamku w Rynie. W 1556 roku powstała w Nakomiadach samodzielna parafia protestancka. W 1932 roku kościół w Nakomiadach przeszedł gruntowny remont. Drewnianą wieżę zastąpiono wówczas więżą murowaną. Kościół powiększony też został o kruchtę i zakrystię. Wewnątrz kościoła przesunięto siedemnastowieczny ołtarz w ten sposób, że opiera się o ścianę. Kiedyś za ołtarzem było zejście do krypty pod kościołem. Według miejscowych podań z kościelnych podziemi prowadził tunel do dawnego zameczku krzyżackiego. Po II wojnie światowej świątynia została odkupiona od protestantów przez wspólnotę katolicką (źródło: http://encyklopedia.warmia.mazury.pl/index.php/Parafia_pw._%C5%9Bw._J%C3%B3zefa_w_Nakomiadach).
Nakomiady, 3 kwietnia 2023 roku
Lubię takie nieoczywiste miejsca, mało u nas znane, ale z fascynującą historią. Fascynujący są też ludzi, którzy tę historię przywracają i podtrzymują dawne tradycje. Nowi właściciele to ludzie pozytywnie zakręceni i z ogromną pasją. Podziwiam! Wytwarzane w manufakturze produkty, a szczególnie piece są fantastyczne. Super, że tam dotarliście!
OdpowiedzUsuńPięknego długiego weekendu:)))
Tak sobie pomyślałam, że każdy dom, każde siedlisko tworzy jakąś historię mniej lub bardziej fascynującą i im dłużej żyją w nich ludzie tym historia ta jest bogatsza. Podziwiam pasjonatów wydobywania historii na światło dzienne.
UsuńPozdrawiam serdecznie i świątecznie, jako że dziś 3 maja :) :) :)
Ależ ciekawą i wielowiekową historię ma ten pałac. A twój Ryszard jest szczęściarzem, że ma żoną, która organizuje mu takie atrakcje. Piece wytwarzane w tej manufakturze wyglądają zjawiskowo. Dziś kiedy wszystko się ujednolica i upraszcza takie wyroby to skarb. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie urządzone są wnętrza pałacu, każde inaczej z własnym piecem i ceramiką użytkową. Cena noclegu nie na moja kieszeń.
UsuńCo do stanu szczęśliwości mojego męża... to prawda, że jest szczęściarzem...podróży nie kocha, ale kocha żonę która lubi podróżować i z tego powodu jest bardzo szczęśliwa, a jak żona szczęśliwa to i mąż także. Problemem jest jednak wybór celu podróży, bo ja wolę zwiedzanie i przemieszczanie się z miejsca na miejsce a On raczej wypoczynek, także aktywny, ale w jednym miejscu, ale kiedy da się uwieść, to jest tak samo zadowolony jak ja.
Pozdrawiam :) :)
Najfajniej, jak się uda pójść na kompromis, wtedy każdy znajdzie coś dla siebie.
UsuńRejon dość odległy ode mnie, wiec raczej mało mi znany - nie miałam pojęcia o istnieniu tak interesującego i pięknego miejsca. Bardzo Ci dziękuję za możliwość poznania tej miejscowości, pięknego pałacu i jego niesamowitej historii. Wspaniale to wszystko opisałaś, a zdjęcia są rewelacyjne :).
OdpowiedzUsuńGościu miły, dziękuję za komentarz, zapraszam i pozdrawiam serdecznie :)
UsuńMałgosiu, zajrzałam do Twojego bloga, bardzo ciekawy.
UsuńPiszesz, że Blogger płata Ci figle z wysyłaniem komentarzy, że wiele z nich trafia do spamu. Z zaciekawieniem zajrzałam też do siebie i o dziwo jak do tej pory sporadycznie w spamie coś się pokazywało, a dzisiaj znalazłam jakieś dziwne komentarze z 2020 roku. Blogger wciąż coś kombinuje na gorsze. Pewnie wszyscy mamy problemy, chociażby z logowaniem się na własnego bloga...
Pozdrawiam raz jeszcze i życzę miłego dnia :)
Dziękuję za miłe słowa o moim blogu :). Blogger mnie martwi, bo skoro zmiany poszły w niewygodnym dla użytkowników kierunku i ten nieprzyjemny stan trwa już od dłuższego czasu, to obawiam się o przyszłość blogosfery. A bardzo lubię to miejsce, bardziej mi odpowiada niż Facebook czy Instagram.
UsuńTrzeba się napocić, żeby pojąć kolejne zmiany na Bloggerze, niestety nie udane.
UsuńDopiero dzisiaj zabrałem się do pisania komentarza, wczoraj późnym wieczorem dotarliśmy do domu z majówki. Miejsce bardzo ciekawe, historią sięgającą XIV w. Dobrze, że minęły czasy gdy w pałacach mieściły się zakłady pracy czy PGR-y, chociaż dewastacja dokonana w tych czasach była straszna. Cieszy fakt, że obecni właściciele nie odcinają się od historii i pielęgnują to miejsce i tradycje np prowadzenia ogrodu. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńW supraskim pałacu Buchholtzów rosjanie urządzili sobie basen zalewając piwnice...
UsuńMnie również cieszy fakt, że ci co kupują stare zdewastowane budynki z pieczołowitością je odrestaurowują i nie odcinają się od historii. Właściciele majątku Nakomiady zasługują na uznanie, co widziałam na własne oczy...
Ciekawa jestem, gdzie spędzaliście majówkę. Pewnie wkrótce czytelnicy Wycieczek wkraj'a dowiedzą się o tym.
Pozdrawiam serdecznie :) :)
Interesujące miejsce. Na zdjęciach widać, że teren duży i jest gdzie pospacerować. I ta manufaktura. Zajrzałam na ich stronę, wytwarzają prawdziwe cudeńka.
OdpowiedzUsuńWytwarzają też cudeńka według projektów klientów.
Usuń