niedziela, 29 lipca 2012

Złote gody


    Dzisiaj para moich przyjaciół obchodziła jubileusz pięćdziesięciolecia ślubu, a ja po raz pierwszy nie miałam pomysłu na życzenia i naprawdę nic mądrego do głowy mi nie przychodziło. Byliśmy zaproszeni na uroczysty niedzielny obiad do Kniei na godzinę trzynastą. Postanowiłam jednak, że bez laurki nie wyruszę. Rano zasiadłam więc przed klawiaturą mojego laptopa i po prostu zaczęłam pisać. Miałam nie wiele czasu na wyszukanie zdjęcia w moich fotograficznych archiwach. Wiedziałam, że gdzieś mam tę uroczą parę, ale w którym folderze ją umieściłam, tego nie wiedziałam, a przejrzenie kilku tysięcy zdjęć na nic by się zdało. Otworzyłam więc folder wycieczki z Krysią i wybrałam zdjęcie z naszego wspólnego wypadu na Warmię i Mazury. Ech…, te nasze bez większego planu wycieczki…, ileż uroczych chwil spędzonych razem, ileż spontaniczności, ciekawych miejsc, a ileż szczegółów utkwiło mi w pamięci… Powinnam o tym napisać, bo działo się naprawdę wiele, oj wiele… Ale o tym innym razem...

      Na obiad spóźniliśmy się pięć minut, a to z powodu opieszałości mojego dziewiętnastolatka. Pięć minut nie tak dużo, a jednak wszyscy siedzieli już za stołem, a dostojny Jubilat zaczynał właśnie swoje okolicznościowe przemówienie. Po tradycyjnym sto lat odczytałam i ja moje życzenia…
    Ech…, klimatyzacja dopiero przy żarze lejącym się z nieba jest docenionym wynalazkiem. Miło było spędzić kilka godzin w optymalnej dla człowieka temperaturze…
    Goście Złotych Jubilatów to w większości przyjaciele. Z Ameryki na tę okazję przyleciał ich syn z żoną i czwórką dzieci. Wspaniała niespodzianka, wszak nie często  widuje się rodzinę rozsianą po świecie…

Moja naprędce zrobiona laurka

Przemowa Jubilata

Stół od strony wnuków  Złotych Jubilatów

Lewa strona stołu...

Prawa strona stołu...

Składam życzenia Krysi i Edkowi w imieniu swoim, mojego męża i syna

List gratulacyjny na Złote Gody

Jubileuszowy Złoty Pocałunek

Jubilaci z wnukami

Dołączyliśmy do rodziny

Ech..., piękna chwila

Złoci Jubilaci z synem i synową

Matka i syn - oboje są znakomitymi lekarzami

Krystyna - urocza Jubilatka

wtorek, 17 lipca 2012

Plitwickie Jeziora...


    Nie wnikając w miejsca po przecinku i bardzo dokładne liczby można powiedzieć, że siedemdziesiąt procent powierzchni Ziemi to woda. W takim samym procencie woda występuje w organizmie człowieka. Ciekawe prawda? Ile niespodzianek i tajemnic kryje Ziemia i życie na Ziemi….
    Wydawać by się mogło, że siedemdziesiąt procent zasobów wodnych to dużo i powinno ich wystarczyć wszystkim żyjącym istotom. Jednak tak nie jest. Ponad miliard ludzi na świecie cierpi z niedostatku wody pitnej. Jedyny występujący współcześnie gatunek Homo sapiens podejmuje dzisiaj różnego rodzaju działania na rzecz ochrony ekosystemów na Ziemi. Ustanowił nawet Światowy Dzień Ziemi, czy też Międzynarodowy Dzień Matki Ziemi i Światowy Dzień Wody. Ten sam Homo sapiens niestety, nie zdaje sobie sprawy z zagrożeń wynikających z nadmiernego eksploatowania zasobów, prowadzących do trwałego naruszenia równowagi ekologicznej i niekorzystnych zmian zagrażających środowisku naturalnemu. Zdecydowana większość przyklaskuje rządzącym w różnych przedsięwzięciach zmierzających do zatrucia życia na Ziemi. Nasze wygodnictwo, niewiedza, a co za tym idzie głupota, przysparza zysków elitom. Wrócę jednak do tematu wody.
    Czy kupując w supermarketach plastikowe zgrzewki z plastikowymi butelkami napełnionymi wodą zastanawialiście się nad tym, jakie straty ponosi społeczeństwo w rezultacie działalności ekonomicznej producenta, czy przeczytaliście kiedykolwiek, co w danej butelce się znajduje, ile chemii rozpuszczono w niby krystalicznie czystej wodzie, czy aby na pewno pochodzi ona ze źródeł…, a co dzieje się z plastikowymi odpadami, które można znaleźć w każdym zakątku naszego globu? Walają się przy drogach razem z metalowymi puszkami, bo niby komu, chciałoby się wysiadać z samochodu i szukać kosza na odpadki, kiedy można otworzyć okno i wyrzucić wprost na jezdnię, albo celować do przydrożnego rowu…
    A poza tym tak naprawdę, jeden człowiek zabrał drugiemu człowiekowi dostęp do prawdziwych leczniczych źródeł i każe sobie teraz za życiodajną ciecz płacić napełniając nimi plastikowe wynalazki, ceramiczne wanny, baseny…
    Cudownie uzdrawiające wody z Tlacote w Meksyku jeszcze do dwutysięcznego roku były ogólnie dostępne i przyciągnęły ponad osiem milionów ludzi. Tlacote – niewielka mieścina stała się znana, kiedy to Tino Duran, właściciel wydawnictwa La Prensa z San Antonio w Teksasie doznał nieomal natychmiastowego uzdrowienia ze swojej, jak stwierdzono nieuleczalnej choroby i napisał o tym artykuł. Po nim inni doznali cudownych uzdrowień… Dzisiaj wodę tę się sprzedaje, ale jak stwierdzili naukowcy uzdrawiające działanie ma ona tylko przy źródłach, o czym właściciele nie informują. Pozwolę sobie przytoczyć mały fragment uzasadniający cudowne właściwości tej źródlanej wody:
    Po latach badań, kiedy technologia stanęła na odpowiednio wysokim poziomie znaleziono czynnik X odpowiedzialny za uzdrowienia. Dr Shirahata z Japońskiego Instytutu Wody w Tokio stwierdził, że jest to wodór w swojej szczególnej postaci - nazwano go "aktywnym wodorem". Posiada on możliwości wchodzenia w reakcję z cząstkami aktywnego tlenu - wolnymi rodnikami, tworząc w rezultacie wodę! Taki wodór, kiedy znajdzie się w normalnej wodzie, wiąże znajdujący się tam aktywny tlen i tym samym ją ODTLENIA. Proces ten obniża potencjał reakcji oksydacyjnej nawet do wartości ujemnej, nadając wodzie właściwości przeciw utleniające, co praktycznie równa się uzdrawianiu.
    Badania kliniczne z zastosowaniem wody aktywowanej wodorem potwierdziły takie same "cudowne efekty " jak ludzie pijący wodę z cudownych źródeł!
   Czy mamy więc panaceum na zdrowie i wieczną młodość?
   Jedno wiem na pewno, że gdzie nie zatruta woda, tam zdrowe życie. Pamiętam z dzieciństwa białe makatki, które wisiały w wielu domach nad wiadrami z wodą z wyhaftowanym na nich niebieską nicią napisem: Zdrowa woda życia doda
    Spacerując po Narodowym Parku Jezior Plitwickich mogłam na własnej skórze przekonać się o jej dobrodziejstwie. Nie zawsze mamy okazję oddychać czystym, dobrze przefiltrowanym powietrzem. Korzystałam więc z tego naturalnego filtra jakim jest woda i wciągałam na zapas uzdrawiający tlen. Cudowne działanie na moją psychikę miały też kolory w większości zieleń, turkus, błękit i biel. Miesiąc maj zafundował najpiękniejsze soczyste barwy.
    Na teren parku wchodzi codziennie kilka tysięcy turystów. Należy pamiętać, że kąpiel w jeziorach, łowienie ryb, biwakowanie, rozpalanie ognisk jest zabronione. Trasy spacerowe są oznakowane i dostosowane do indywidualnych możliwości. Wycieczka najkrótszą zajmuje dwie godziny, najdłuższą osiem. Na odwrotnej stronie biletu wstępu narysowano plan, na którym zaznaczono szlaki piesze, miejsca gdzie kursują statki, jeżdżą pociągi drogowe, punkty informacyjne z miejscami do odpoczynku, małymi restauracjami, toaletami i sklepikami.
     Mój wolny czas wykorzystałam nie na odpoczynek w wyznaczonym do tego miejscu, ale na spacer brzegiem jeziora i powiem, że byłam zachwycona czystością tej fenomenalnej krasowej hydrografii. Ani jednego papierka, ani jednej butelki, czy też metalowej puszki… Po prostu cudo!!! Powiem więcej, przeważnie fotografowałam tylko te miejsce, gdzie nie widać było człowieka, jakby w obawie, że może coś zepsuć, uszkodzić, zakłócić idealny obraz parku…
    Ten najstarszy w Chorwacji naturalny ogród nigdy nie wygląda tak samo. Woda ciągle zmienia swój bieg, czego spacerując po parku nie zauważymy.
    Górne i Dolne Jeziora, połączone kaskadowo, zasilane są wodami powierzchniowymi, między innymi potokami Crnej rijeki i Bijelej rijeki. Jeziora przedzielone są trawertynowymi groblami, inaczej zwanymi tufami wapiennymi – porowatymi skałami osadowymi, powstającymi poprzez wytrącenie się węglanu wapnia z wody – chi, chi, przywodzi mi to na myśl kamień osadowy w czajniku. Skały te tworzą bariery, progi i inne formy w rzekach krasowych i potokach. Proces ten jest szczególnie widoczny na kaskadach Jezior Plitwickich. Taki rozwój tufu doprowadził do powstania około dziewięćdziesięciu wodospadów. Wielki Wodospad spada z siedemdziesięcio ośmio metrowej wysokości w głąb doliny. Jedno z górnych jezior ma prawie pięćdziesiąt metrów głębokości, Dolne Jeziora usytuowane są kolejno w wąskiej kanionowatej dolinie. Potok Plitwica i Jeziora Plitwickie łączą się w wysokiej na około dwadzieścia pięć metrów kaskadzie, dając poniżej początek rzece Korana. Różnica poziomów pomiędzy taflą pierwszego jeziora Prošćansko, a rzeką Koraną wynosi sto pięćdziesiąt sześć metrów.
    Te specyficzne warunki hydrologiczne przyczyniły się także do powstania wielu jaskiń. Niezwykle bogata jest też flora i fauna parku.

Wielki Wodospad

Rozpoznano ponoć tysiąc dwieście sześćdziesiąt siedem rodzajów roślin
  
Siedemdziesiąt pięć rodzajów roślin to endemity

Można obejrzeć tutaj pięćdziesiąt pięć rodzajów orchidei

Badania na terenie parku potwierdziły istnienie trzystu dwudziestu jeden rodzajów motyli...

... sto sześćdziesiąt jeden rodzajów ptaków, dwadzieścia jeden rodzajów nietoperzy

Mieszkańcem lasów plitwickich jest niedźwiedź brunatny, a także ryś i wilk ...

Kamienne ścieżki prowadzą na kolejne tarasy

Obszar Jezior Plitwickich ustanowiono parkiem narodowym w 1949 roku

Jednym z pierwszych badaczy tego naturalnego fenomenu był uczony Ivo Pevalek

Na teren parku wchodzi się jednym z czterech wejść

Nie dozwolone jest opuszczanie wyznaczonych tras

W Jeziorach Plitwickich znajduje się źródło rzeki Korana

Bariery wapienne powstawały przez dziesiątki tysięcy lat

Dwieście hektarów to łączna powierzchnia jezior

Trzynaście tysięcy trzysta dwadzieścia hektarów to lasy

Jeziora, lasy, łąki  zajmują powierzchnię 29 685 hektarów (podaje się różne liczby)

Niezwykle ciekawe jest powstawanie trawertynu budującego zapory

Największą część leśnej przestrzeni zajmują buki i jodły

Corkova uvala to nazwa jednej z bukowo jodłowych enklaw

Spotkać tu można i klon zwyczajny i jawor

Występuje tu także dąb i wiąz

spotyka się cisy w formie drzewiastej i krzewiastej

Naliczono około dziewięćdziesięciu wodospadów

Liczne potoki, strumyki, stawy, rozlewiska

Przyznam, że piękniejszą plątaninę korzeni widziałam w Polsce w Szczelińcu i Błędnych Skałach

Liczne kładki, mostki

Woda rzeźbi jak chce

Tą malowniczą ścieżką wędrowałam i porównywałam roślinność do tej występującej w Polsce

Spacerowałam tędy w czasie wolnym na odpoczynek

Stąd odpływa statek pasażerski

Rodzinne wędrowanie

Nie ma tu zbyt wielu gatunków ryb - najbardziej pospolita jest troć wędrowna

Woda tutaj jest nadzwyczaj czysta i być może dlatego nie ma zbyt wielu gatunków ryb

    Przy Wielkim Wodospadzie są zawsze tłumy i trudno gdzieś się wcisnąć żeby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Jak nie czyjś łokieć, czyjeś plecy, to kawałek nogi widać w kadrze… Postanowiłyśmy więc z Julią wspiąć się na jedyną nie oblepioną przez turystów skałę, tam przyjąć minę śmiałka i pozować do zdjęcia. Przyjemna chwila, chociaż w pierwszym momencie bałam się poruszyć, żeby nie spaść. Woda rozbijała się na drobne cząsteczki zraszając nam plecy. Całe szczęście pomyślałam, że nie wszędzie turysta może wejść…

Zdjęcie pamiątkowe przy Wielkim Wodospadzie (Veliki slap)

Dzisiaj to już tylko miłe wspomnienie

Będę cię trzymać za rękę, żebyś nie spadła

Pamiątkowo z Anią, Agatą i Julią

Jeziora Plitwickie, 28 maja 2012 roku