Wakacje nad polskim morzem zawsze kojarzyć mi się będą z Kołobrzegiem, bo tam najczęściej je spędzałam, i z zatłoczonymi, tylko z nazwy pośpiesznymi pociągami. Do Kołobrzegu zapraszała mnie moja matka chrzestna, rodzona siostra mojej mamy. W czasach szkoły podstawowej i średniej jeździłam do wujostwa niemal każdego roku - na początku z zalecenia lekarza dla podreperowania zdrowia po przejściu nękających mnie w dzieciństwie paskudnych angin, a potem już typowo wakacyjnie, jako że klimat służył mi bardzo.
W okresie późniejszym wypady do Kołobrzegu zdarzały mi się rzadziej. Wtedy w podróż wybierałam się własnym środkiem lokomocji: najpierw Peugeotem 206 1,1 benzyna - znakomity pierwszy wypust, niestety na dłuższe trasy zbyt wolny, a później Renault Laguną 1,9 olej napędowy - autem zdecydowanie szybszym. Mijając na Pomorzu drogowskaz z napisem Łeba obiecywałam sobie, że następnym razem pojadę właśnie tam. Pamiętam letni upalny dzień, kiedy nową klimatyzowaną Laguną śmigałam nad morze, oczywiście do Kołobrzegu i ścigałam się z jakimś wypasionym napędem na cztery koła od Gdyni aż do skrzyżowania dróg z kierunkiem na Łebę. Jechałam pierwsza, kiedy mój rywal mignął mi światłami oznajmiając, że kończy zabawę i skręca do… Łeby. Ech, pomyślałam wówczas, a ja znowu dalej - na zachód. No, nie tak znowu wciąż na ten zachód, bo w międzyczasie zdążyłam odwiedzić, wakacyjnie z synem i leczniczo także z synem, kilka innych nadmorskich kurortów i miast.
Któregoś roku, podczas mojej podróży do Grecji poznałam małżeństwo, właścicieli dużego obiektu wypoczynkowego w Łebie, wzięłam od nich adres ośrodka i obiecałam sobie, że wkrótce tam pojadę. Niestety, minęło znowu parę lat zanim trafiłam do tego niezwykle popularnego kurortu, tym razem z mężem, starą już Laguną z rowerami na dachu, ale za to lajtowo z noclegami po drodze tam i z powrotem.
Środek września był odpowiednią porą na tygodniowy wypoczynek. Pogoda nam sprzyjała a miasto i plaże ze względu na Covid-19 nie były przeludnione. Wcześniej na blogu opisywałam naszą rowerową wycieczkę na Wydmę Łącką tutaj. Dzisiaj opowiem o pieszych wyprawach.
Któregoś dnia, zaraz po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku portu, do ujścia rzeki Łeby. Pierwsze zdjęcia zrobiłam o godzinie dziewiątej, a moim obiektem był amerykański luksusowy Lincoln Continental z odkrywanym dachem, zaparkowany przed Muzeum Bursztynu.
Do portu poszliśmy przez Park Nadmorski Łabędzi Staw. Oprócz sieci ścieżek umożliwiających spacerowiczom i biegaczom dojście do parku z każdej strony i głównego traktu prowadzącego na główną plażę, w jego obrębie znajduje się Staw Łabędzi, zwany również Czarnym, zlokalizowany w starym korycie rzeki Łeby. Staw powstał podczas budowy portu w 1886 roku poprzez usypanie wału przez południową odnogę rzeki, co spowodowało zamknięcie starego ujścia rzeki Łeby.
Z parku wyszliśmy na Falochron wschodni, z widokiem na przystań jachtową oddzieloną od rzeki pirsem i hotel - Jachtowy po przeciwnej, zachodniej stronie kanału, z dojazdem do niego od ulicy Jachtowej ciągnącej się wzdłuż lasu. Zdjęcia robiłam podczas dwóch naszych wypadów pieszego i rowerowego. O rowerowych wycieczkach w następnym poście.
Za Basenem Gospodarczym znajdującym się po wschodniej stronie, aż do miejsca, w którym rzeka Chełst wpada do kanału Łeby, ciągnie się Nabrzeże Maltańskie, przy którym cumuje statek ratowniczy Huragan należący do Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa - dyżur na Huraganie przez 24 godziny na dobę pełni czteroosobowa załoga.
Na Nabrzeżu Maltańskim w Basenie Rybackim cumują także kutry rybackie. Mieliśmy możliwość porozmawiać z rybakiem na temat połowów paszowych w obszarze Morza Bałtyckiego. Jak twierdził nasz rozmówca prawdą jest, że połowów paszowych na Bałtyku dokonują wielkie jednostki oceaniczne, głównie z Danii i Szwecji, które wyławiają wszystko, co znajdzie się w zasięgu ich ogromnych sieci o drobnych oczkach, niszcząc przy tym narybek cennego dorsza. Wpływa to negatywnie na stan populacji tej ryby i pogłębia dorszowy kryzys. Unijne przyzwolenie na nieodpowiedzialne połowy prowadzone na Bałtyku, środowisko rybackie postrzega jako efekt istnienia silnych interesów różnych grup ludzi i apeluje o zaprzestanie takich połowów.
Rybaków obowiązuje zakaz połowu dorsza do końca 2023 roku a także ograniczenie połowów innych gatunków ryb na wschodnim Bałtyku. Ponoć Unia rozważa wydłużenie tego zakazu o kolejne dwa lata. Wielu rybaków znalazło się na skraju bankructwa.
Za Basenem Rybackim przy Promenadzie Portowej równoległej do ulicy Antoniego Abrahama (pisarz ludowy, propagator polskości Pomorza kaszubskiego, działacz społeczny nazywany królem Kaszubów) cumują jednostki pływające zapraszające na rejsy morskie wędkarskie albo turystyczne.
Przy Smażalni Ryb Gruba Ryba ulica Abrahama skręca pod kątem prostym i biegnie wzdłuż kanału dopływowej rzeki Chełst aż do ulicy Kościuszki. Tam też cumują statki pasażerskie Gryf i Denega.
Kanał rzeki Chełst pięknie prezentuje się z mostu na ulicy Kościuszki. Zatrzymuje się na nim wiele osób, o czym świadczą zawieszone na metalowych konstrukcjach kłódki.
Do kolejnego mostu na rzece Łebie znajdującego
się przy ulicy Sienkiewicza można przejść Wybrzeżem albo ulicami miasta.
Później leśną ulicą Turystyczną, mijając po drodze hotele, pensjonaty i campingi dochodzimy
do morza.
Po zachodniej stronie Łeby, znajdują się czternastowieczne ruiny parafialnego kościoła świętego Mikołaja w Starej Łabie. Polecam ciekawy artykuł na temat tego miejsca i prowadzonych tam badań archeologicznych - kliknij tutaj.
Wreszcie dotarliśmy na plażę. Pogoda była piękna mimo silnego wiatru. W nogach mieliśmy już trasę ponad czterech kilometrów, a czekała nas jeszcze ta sama droga powrotna.
Ryszard trochę marudził, bo zdecydowanie woli rower, a ja nie przyznawałam się do zmęczenia. Po obiedzie wyruszyliśmy znowu nad morze tym razem z leżakami i obserwowaliśmy ptaki.
Ech! Jak nie lubię wiatru
tak lubię bryzę nad morzem. Przy okazji przestudiowałam sobie jak powstają bryzy
morskie w strefie brzegowej, ale nie wiele z tego zrozumiałam.
Łeba, wrzesień 2020 roku
Fajny wpis Ewuniu, z dużą dawką humoru! Byłam w Łebie jakiś czas temu, a widzę, że wiele zmieniło się teraz na korzyść. Jest coraz ładniej! Rybakom chyba też zostanie tylko łowienie... turystów, skoro ryb coraz mniej:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia, szczególnie tych niesamowitych, skrzydlatych modeli.
Nie nabraliście czasem ochoty na powrót do domu Lincolnem?
Pozdrowionka!
Byłam bardzo ciekawa Łeby. Miasteczko od pierwszego nań wejrzenia przypominało mi swoją zabudową miasteczka z południa Francji, oczywiście te powstałe nie tak dawno... Najpiękniejsza jednak jest okolica, lasy, jeziora, morze, piasek... no i ptaki, bez których krajobraz byłby smutniejszy.
UsuńJeżeli chodzi o Lincolna, to wolę takie samochody fotografować a nie nimi jeździć. Stawiam na nowoczesność i wygodę. Myślę, że właściciele tego auta mają ich więcej, bo czy jest tak bardzo funkcjonalny, tego bym nie powiedziała. Bardziej nadaje się na południe Europy...
Buziaki i miłego weekendu :)
Przepiękne okolice na wakacje i jak widać nie koniecznie musi być plażing. Jest gdzie spacerować, obejrzeć o nudzie nie ma mowy. Natura zawsze fascynuje a widok na morze i morska bryza bezcenne. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńW najbliższym czasie pewnie tylko ogród mi pozostanie i chociaż lubię w nim pracować, to od niego odpocząć też. Nie wiem, czy Ty też tak masz, że jak zamykasz drzwi domu to zapominasz o wszystkich troskach, to tak jakby zaczynać nowe życie...
UsuńSerdeczności :)
Oj bylam w Lebie i tez ja wspominam bardzo, bardzo milo..tez ja przedeptalam wzdluz i wszerz i z checia jeszcze raz tam pojechalabym. Ma urok! A wspominam bardzo Caje nr 5 i Zakatek Klary. Zdjecia ptakow cudowne!! pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTeż z chęcią pojechałabym raz jeszcze, nie koniecznie do samej Łaby, bo w okolicy jak się okazuje, jest sporo miejsc bliżej natury, a jeszcze jakby tak rower z napędem elektrycznym?!
UsuńUściski :)
Jak oglądam twoje zdjęcia to słyszę szum morza, krzyk mew i czuję powiew bryzy na twarzy i drobniutkie kropelki słonej wody. A podglądając wymianę zdań z wkrajem - to ja zamknąwszy drzwi mieszkania - przenoszę się do innego świata, zapominając o świecie zewnętrznym. Jest to bardzo miłe uczucie, bo nagle człowiek ma wrażenie, jakby był wolny bezgranicznie i znika wszelki przytłaczający ciężar. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMorze Bałtyckie masz blisko i bez większych przygotowań możesz wyruszyć na wycieczkę. Ja upajam się morzem znacznie rzadziej, ale jak już nad nie trafię to hulaj dusza...
UsuńMoże za dużo mnie na zdjęciach, ale cóż ja poradzę na taki sposób wyrażania radości. W kolejnym "rowerowym poście" będę śmigać po wydmach, turlać się, zjeżdżać z górki na pazurki, grzęznąc w cudnym białym piasku...
Kiedyś miałam obawy przed podróżą z małym dzieckiem (rok i osiem miesięcy) - autobusem ponad 30 godzin. Jedna przyjaciółka odradzała wyprawę z dzieciakiem, druga mówiła - bierz poduszeczkę, pieluchy i mleko i ruszaj w świat. Posłuchałam drugiej, zamknęłam drzwi na klucz i od razu poczułam się lepiej, chociaż problemów z maluchem nie brakowało, ale co odkryłam i przeżyłam to moje.
Pozdrawiam ciepło, wiosennie :) (chi, chi śnieg pada, wicher wieje, dobre wieści chyba niesie...)