poniedziałek, 21 czerwca 2021

Półwysep Jandía: Morro Jable, niewyjaśnione do dziś tajemnice związane z Willą Wintera oraz inne ciekawostki, czyli... Fuerteventura część trzecia

 
     Najbardziej wysunięty na południe kurort Morro Jable oraz kurort Corralejo na północnym koniuszku wyspy to najważniejsze ośrodki turystyczne na Fuerteventurze, sielankowej rzec można Arkadii, opanowanej przez Niemców, chociaż… ostatnimi czasy i Polacy upodobali sobie Wyspy Szczęśliwe, z którymi identyfikowane są Islas Canarias. To właśnie w takiej rzeczywistości, wymarzonej, pozbawionej trosk krainie szczęśliwości i prostoty, blisko natury, bez obcych człowiekowi negatywnych uczuć…odpoczywa się najlepiej. W raju tym każdy znajdzie swoją szczęśliwą przestrzeń.
    Nie będę filozofować, bo umiłowanie mądrości nie jest jedynym narzędziem do opisywania wrażeń podróżniczych. Za Konstantym Ildefonsem Gałczyńskim powtórzę tylko Prośbę o wyspy szczęśliwe, którą tak pięknie wyśpiewała Anna German:

        A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
       wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
       ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
       we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.

       Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
       rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
       dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
       myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.


 
    Dzisiaj, za kierownicą wynajętego auta marki KIA, z numerem rejestracyjnym 0356 KMX, zasiadam ja (Grażyna swoje prawo jazdy, jak również samochód zostawiła w Warszawie). Jedziemy na
południowy zachód Fuerteventury, na półwysep Jandía, do Morro Jable. Do Corralejo wybiorę się innym razem. 


   
To był mój pierwszy kurs tego dnia w godzinach lunchu, drugi raz pojechałam do Morro Jable po kolacji. Mojej Przyjaciółce bardzo zależało na uczestnictwie w wieczornej mszy świętej, jako że był to czwartek - Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, czyli Boże Ciało.

    
GPS w telefonie komórkowym bezbłędnie zaprowadził mnie do portu, który najpierw chciałyśmy zwiedzić. Jednak po ponownym włączeniu map Google ukazał się komunikat brak połączenia z siecią i z niewyjaśnionych przyczyn, tego połączenia nie miałam do końca mojego pobytu na wyspie. Korzystałam tylko z hotelowego Wi-Fi i to w ograniczonym zakresie. Jak to się dzieje, że Orange wciąż płata mi figle mimo wykupionego internetu na kraje Unii Europejskiej. Obiecuję sobie od dłuższego czasu, że jak tylko skończy mi się umowa z Orange, zmienię operatora. Niestety, znowu ją przedłużyłam, mimo iż wciąż mam problemy z prowadzeniem rozmów z domu.
    Telefon mojej Przyjaciółki rozładował się i po wyjeździe z portu, szukając kościoła zaczęłam błądzić na jednokierunkowych stromych uliczkach. Grażynka stwierdziła, że mam kiepską orientację, a ja, że błądząc lepiej poznaje okolicę.    
    Szukając prawidłowego kierunku, po raz drugi trafiłam do portu.   

   
Morro Jable - stara wioska rybacka - nazwę swą zawdzięcza Normanom, którzy najechali wyspę w piętnastym wieku. Morro oznacza przylądek lub wzniesienie, Jable to deformacja francuskiego wyrazu sable oznaczającego piasek, występujący obficie na tych terenach. Piaskiem wulkanicznym przykrywa się niektóre uprawy, aby chronić je przed utratą wilgotności.

   
Port jest własnością Kanaryjskiej Wspólnoty Autonomicznej, ustanowionej w 1982 roku. Posiada około 290 miejsc do cumowania. Stąd regularnie kursują promy na Gran Canaria, obsługiwane przez dwóch przewoźników. Są tutaj także i inni przewoźnicy oferujący rejsy turystyczne po Oceanie Atlantyckim. Poznałyśmy pracownika Odyssee 3, który władał doskonałą francuszczyzną. Polecał rejsy w promocyjnych cenach z obserwacją delfinów i obiadami na statku, transferem z i do hotelu, opowiadał o pracy w porcie w czasie pandemii i o tym, co w porcie robić można. Zapytałam go jak dojechać do kościoła.




     W basenie naprzeciwko tawerny pływała samotnie ogromna manta. Ta zaliczana do płaszczek ryba zwana też diabłem morskim osiąga długość od trzech do pięciu metrów przy rozpiętości płetw od siedmiu do maksymalnie dziewięciu metrów i ważyć może od dwóch do trzech ton. Manta potrafi wyskoczyć nad powierzchnię wody nawet na wysokość półtora metra, a potem z hukiem opaść. Prawdopodobnie w ten sposób uwalnia skórę od pasożytów. Silny wiatr falujący wodę uniemożliwiał mi zrobienie zdjęcia, czarnej, słabo widocznej płaszczce pływającej po dnie.

   
Metalową bramkę portowego szpitala żółwi otworzyła pracownica ośrodka, która wyraźnie dawała nam do zrozumienia, że same pomiędzy wannami z chorymi gadami chodzić nie możemy. Szybko przechodziła od zbiornika do zbiornika i szybko gadała po hiszpańsku. Przy tej szybkości i sporej wysokości wanien nie miałyśmy szans przyjrzeć się bliżej niepełnosprawnym stworzeniom. Stając na palcach próbowałyśmy zrobić kilka zdjęć, podczas gdy Hiszpanka przyzywała już nas gestem ręki i szybko kierowała się do bramki po tym jak Grażynka równie szybko wcisnęła Hiszpance pieniążek do ręki. Szybko zamknęła bramkę na klucz i jak wcześniej szybko się pojawiła tak teraz szybko znikła.




   
Zaczął padać drobny deszczyk, co w czerwcu na Fuerteventurze zdarza się niezmiernie rzadko. W portowej tawernie zamówiłyśmy kalmary. Były znakomicie przyrządzone. Grażynka życzyła sobie piwo, ja wodę.






   
Do widocznego z daleka kościoła nie trafiłam mimo wskazówek. Wpadłam znowu na tę samą drogę, co nieco zdenerwowało moją Przyjaciółkę. Z całą stanowczością stwierdziła, że pora wracać do hotelu. Tam naładuje swoją komórkę i po kolacji ruszymy ponownie do Morro Jable na wieczorną mszę świętą.

   
Zatrzymałam się przy wylocie z miasteczka, które położone jest pomiędzy dwoma skalistymi wzgórzami. Za zachodnim wzgórzem znajduje się port a na wschód od niego, wzdłuż liczącej kilka kilometrów piaszczystej plaży rozciąga się kompleks hoteli. Po północnej stronie miasteczka znajdują się
niskie pasma górskie pochodzenia wulkanicznego, które w najwyższym punkcie zwanym Pico de la Zarza osiągają 807 metrów wysokości. Od południa, kurort oblewają wody Atlantyku.

   
Wchodziłyśmy na długą kładkę wiodącą do latarni, kiedy znowu zaczął padać deszcz a na jej końcu, przy wejściu na plażę, rozpadał się na dobre. W pośpiechu robiłam zdjęcia. Przeglądając je w hotelu stwierdziłam, że żadne z nich nie wyszło, wszystkie były mocno prześwietlone! Wróciłam tam, o zmierzchu!

   
Na świąteczną mszę
do parafialnego kościoła Nuestra Señora del Carmen pojechałyśmy po kolacji, lecz tym razem z aktywnym GPS-em w telefonie Przyjaciółki. 
    Pierwszy kościół w Morro Jable powstał w 1950 roku, który od 1951, wraz z przybyciem pierwszego nauczyciela, służył jako szkoła. Pierwsze rodziny osiedliły się tutaj na początku dwudziestego stulecia.
Mieszkańcy zajmowali się rybołówstwem, rolnictwem, hodowlą oraz wydobyciem i wypalaniem wapna. Szczególnego znaczenia w gospodarce regionu nabrała eksploatacja soli.

   
W kościele było zaledwie kilka osób. Jak się później dowiedziałam, święto Bożego Ciała, przeniesione zostało na sobotę - czwartek na Fuerteventurze był zwykłym dniem tygodnia. Posługę ministranta sprawowała starsza pani, która miała także dostęp do tabernakulum znajdującym się w bocznym ołtarzu kościoła.







   
Obok świątyni wybudowano taras widokowy
Mirador Morrojable, z piękną panoramą na część turystyczną miasta i ocean.














    Rozwój Morro Jable mieszkańcy półwyspu Jandía zawdzięczają, jak sami twierdzą, niemieckiemu inżynierowi Gustawowi Winterowi, który nabył półwysep ponoć celem jego zagospodarowania. Nazywali go Don Gustawo przedstawiając go w charakterystycznych ciemnych okularach, spacerującego ze swoim nieodłącznym czarnym dużym psem. Kim był Don Gustawo i jaką naprawdę funkcję pełnił na wyspie, tego nie dowiemy się chyba nigdy.
    Gustaw Winter jest autorem tajemniczej wilii zwanej willą Wintera wybudowanej na pustkowiu w dziczy pośród niczego, nieopodal huczącego oceanu, u podnóża gór pochodzenia wulkanicznego.

   
Prace, związane z częściową militaryzacją półwyspu Jandía, rozpoczęte w 1941 roku, były realizowane przez nazistów w całkowitej tajemnicy. Do tej pory nikomu nie udało się dokładnie zbadać okolicy i luksusowego domu z dziwnymi piecami, stołami jak w salach operacyjnych i wieloma innymi pomieszczeniami kryjącymi się w podziemiach.
     - Czy była to ostatnia kryjówka Hitlera, czy w tajemniczych pomieszczeniach naziści poddawali się operacjom plastycznym, zmieniając swoją tożsamość,
czy w piecach spalano ciała więźniów, czy podwodny tunel lawowy służył jako baza dla niemieckich okrętów podwodnych?

   
Na te i wiele innych pytań, odpowiedzi próbują znaleźć badacze historii. O swoim śledztwie film nakręcili Amerykanie. Jednak napotykając na wiele przeszkód, braku swobodnego dostępu do obiektów i archiwów nie rozwikłali zagadki. Syn Wintera mieszkający na wyspie Las Palmas obiecywał, że upubliczni archiwum ojca, jednak do tej pory tego nie zrobił. Kto i dlaczego zabrania ingerowania w prawdziwą historię drugiej wojny światowej?
    Po wpisaniu hasła Willa Wintera, między innymi na YouTube, ukazuje się sporo filmów i ciekawych materiałów. Warto je przestudiować!

   
Kiedy zimą z 1972 na 1973 w Morro Jable przebywał kanclerz Niemiec Willy Brandt z rodziną i minister spraw zagranicznych Walter Scheel również z rodziną, miasteczko było jeszcze słabo rozwinięte. Z powodu braku połączenia telefonicznego członkowie rządu kontaktowali się z Bonn drogą radiową.  W 2017 roku na nadmorskiej promenadzie odsłonięto pomnik z brązu przedstawiający kanclerza siedzącego na plaży. 

   
Pierwszy hotel powstał tu w 1966 roku. W dalszych latach, wzdłuż głównej nadmorskiej drogi FV-2, przy eleganckiej Avenida del Saladar powstawały kolejne hotele, obiekty turystyczne, handlowe i restauracje.




    Z Morro Jable sąsiaduje również turystyczna Solana Matorral. Główną atrakcją okolicy jest plaża del Matorral, o długości 4325 metrów i szerokości 60, ze słonymi chronionymi bagnami Saladar, pomiędzy plażą a zabudowaniami. Tutaj też znajduje się najwyższa latarnia morska na Wyspach Kanaryjskich. Żelbetową konstrukcję o wysokości 59 metrów wzniesiono w 1991 roku. Na szczycie wieży znajduje się kwadratowy taras z latarnią - białe światło rozbłyskuje co dziesięć sekund i widoczne jest z odległości 17 mil morskich (31 km).
    Miejsce to fotografowałam o zmierzchu i tym razem nie prześwietliłam zdjęć.


































   
Na koniuszku półwyspu
Jandía, z plażą de los Ojos, stoi druga, aktywna i jedna z najstarszych na Wyspach Kanaryjskich, latarnia morska Punta Jandía z 1864 roku. Obiekt składa się z parterowego budynku - domu latarnika - bielonego wapnem i wieży z ciemnej skały wulkanicznej o wysokości 19 metrów zwieńczonej galerią z latarnią. Światło tej latarni widoczne jest z odległości 22 mil morskich (41 km) Pojawia się jak błyskawica, co cztery sekundy.
    Dom latarnika przekształcono w Centrum Interpretacji Parku Przyrody Jandía. W pięciu salach, każda w innym kolorze, prezentowane są materiały dotyczące rezerwatu, geologii wulkanicznej, roślinności, zwierząt i życia morskiego zawierającego również informacje o latarni.
 

Półwysep Jandía, 3 czerwca 2021 roku

      Fuerteventura w innych wpisach

*Costa Calma – Fuerteventura
*Międzynarodowy festiwal klaunów w Gran Tarajal
*Półwysep Jandía: Morro Jable, niewyjaśnione do dziś tajemnice związane z Willą Wintera oraz inne ciekawostki, czyli...
*Górska droga z Costa Calma do Ajuy, a po drodze Pájara i Mirador de Sicasumbrez widokiem na Montaña Cardón
*Fantastyczna, samotna podróż do Corralejo
*Doskonałe miejsce na grudniowy wypoczynek - Fuerteventura, półwysep Jandía
*Fuerteventura - wycieczka piesza bezludnym wybrzeżem pociętym wąwozami, z Costa Calma w stronę La Lajita
*Fuerteventura - plaże i laguna Wybrzeża Sotavento - raj dla surferów i turystów
*Plażujemy. Fuerteventura - Morro Jable   
*
Szczodre Gody na Fuercie

6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy post w tle z wielką tajemnicą. Tych tajemnic dotyczących Drugiej Wojny Światowej jeszcze trochę zostało do wyjaśnienia. Zainspirowany - przejrzę dostępne wiadomości w internecie. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę, to mało powiedziane. Całe szczęście, że są pasjonaci historii, którzy dociekają prawdy...
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Sporo ciekawostek o tej części wyspy odkryłaś. I wiesz Ewuniu podziwiam Cię za to, że wsiadasz za kierownicę i jedziesz sobie zwiedzać. Wielki szacun za odwagę!
    Fajne zdjęcia i fajny wakacyjny, kanaryjski klimat. Ja na razie takie wakacje tylko wirtualnie:)
    Pozdrowienia zasyłam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sobotę pojechałam sama z północnego krańca wyspy na jej południowy kraniec. O tej wyprawie w następnym poście.
      Buziaki :)

      Usuń
    2. Odwrotnie z południa na północ, a potem z powrotem :) :) :)

      Usuń