Półwysep Keri (Κερί) - najbardziej na południe wysunięta część Zante - słynie przede wszystkim ze swojego wybrzeża klifowego, do którego zmierzają niemal wszyscy turyści. My również mieliśmy taki zamiar, ale ostatecznie wylądowaliśmy na niewielkiej plaży z małym portem, skąd można popłynąć na Marathonisi (Turtle Island - Wyspę Żółwi) albo do Keri Cave. Przy odrobinie szczęścia, w pobliżu wyspy przypominającej kształtem żółwia, dostrzec można jego przedstawiciela rodzaju Careta careta (żółwie te widziałam w Turcji i na Cyprze i pisałam o nich na blogu), a z poziomu morza podziwiać jedne z najpiękniejszych jaskiń wyrzeźbionych przez naturę w wapiennych skałach - tego cudu z powodu zmęczenia nie zobaczyliśmy ani z góry ani z dołu.
Mieliśmy za sobą ponad pół dnia jazdy quadem po bardzo krętych, stromych, często szutrowych drogach górskich i kolejne górzyste ścieżki, były dla nas nie lada wyzwaniem. Quad, wspaniały środek lokomocji, nie zapewniał komfortu podróżowania w tak ukształtowanym terenie. Kolejne kilometry pokonywaliśmy w dość ślimaczym tempie, co pochłaniało nam cenny czas a zatem i możliwości dotarcia do innych przyrodniczych atrakcji Zante.
Nie tylko wyspie Marathonisi przyglądaliśmy się z tarasu Tawerny Keri, popijając kawę. Ryszard sączył cappuccino ja zaś mrożoną cafe frappe (καφές φραπέ). Po raz pierwszy smak tej kawy poznałam w Atenach - podaną na wynos w wysokiej szklance ze słomką degustowałam siedząc na Forum Romanum w cieniu ośmiokątnej Wieży Wiatrów (patrz tutaj). Ateńska kawa była wyśmienita, natomiast ta w Keri mi nie smakowała.
Ryszard z góry obserwował czarno białą
kaczkę, którą słodką wodą poił właściciel tawerny.
Jak widać na zdjęciach, sezon na
Zante dobiegał końca, chętnych do plażowania niewielu, w porcie pustki...
W Keri Beach przyjrzeliśmy się kolejnemu celowi naszej wycieczki - prywatnej wyspie Cameo, zwanej często wyspą ślubów, jako że ceremonie zaślubin i ślubne sesje zdjęciowe często mają tam miejsce. Na tę malutką wyspę z portu Sostis jeszcze przed wrześniowym cyklonem dostać się można było wąską drewnianą kładką. Teraz po mostku, na który wchodziło się za niewielką opłatą nie ma śladu. Na nabrzeżu została jedynie niewielka platforma, z której owa kładka brała początek.
Ubrani w kurtki, gotowi do drogi, zrobiliśmy sobie i my małą sesję zdjęciową na przydrożnym betonowym tarasie z zejściem na wąziutką, kamienistą plażę. Niestety ta nabrzeżna ulica kończyła się tutaj. Do portu w Agios Sostis (Άγιος Σώστης) mieliśmy ponad osiem kilometrów, drogą E35 wiodącą do stolicy Zante, z której w miejscowości Lithakia (Λιθακιά) skręciliśmy do celu. Ta południowa trasa z zachodu na wschód jest zdecydowanie łatwiejsza i szybsza.
W Port Sostis uwagę naszą przykuła wypiętrzająca się z morza skała, do której doklejona została kapliczka pod wezwaniem świętego Sostisa. Niestety nic na temat tego Świętego nie znalazłam.
Skała ta, podobnie jak pobliska wyspa Cameo, charakteryzuje się poziomo nałożonymi na siebie płaskimi płytami. Na szczycie skały uformowało się trochę zieleni. Nie zabrania się wspinania na jej wierzchołek. Po drugiej stronie woda wydrążyła grotę, do której można podejść z nabrzeża po kamieniach. Ten naturalny twór przypomina mi kształtem statek wbity dziobem w wyłaniającą się z morza mieliznę.
W miejscu, gdzie jeszcze przed wrześniowym huraganem rozpoczynała się drewniana kładka, na niewielkiej platformie stał Grek z zarzuconą do wody wędką i tłumaczył nam skutki katastrofy. Niestety Cameo Island w tym czasie było dla nas niedostępne. Na zdjęciach w przybliżeniu widać kilka połamanych drzew, wichura zerwała także słynne białe płótna zawieszone nad malutką plażą. Ponoć w 1633 roku w wyniku trzęsienia ziemi zostało przerwane połączenie Cameo z lądem.
Z tego miejsca, podobnie jak i z Keri Beach podziwialiśmy też Marathonisi (Wyspę Żółwi).
Podziwialiśmy także przepiękną panoramę zatoki Laganas i dwa charakterystyczne wzgórza znajdujące się między dwoma portami stolicy Zante: lotniczym po zachodniej stronie i morskim po wschodniej.
Naszą podróż quadem kontynuowaliśmy drogą E35 i ostatnim przystankiem tego dnia było miasto Zakynthos, a właściwie jego port, ale o tej przygodzie w kolejnym poście.
Zakynthos,
8 października 2020 roku
Zakynthos - inne wpisy:
- Zante - Zakynthos - kurort Argassi
- Zakynthos - Porto Limnionas, najstarsze drzewo oliwne w Exo Chora i dzwonnica w Koiliomenos z symbolami masońskimi
- Zante quadem - Przylądek Keri (Κερί) i Agios Sostis (Άγιος Σώστης)
- Zakynthos - stolica wyspy, monastyr Najświętszej Marii Dziewicy w Anafonitrii i święty Dionizos, Bochali i Skopos
- Plaże
zawłaszczone przez żółwia morskiego Caretta Caretta - Sekania, Dafni,
Gerakas - strefa A Morskiego Parku Narodowego Zakynthos
- Zakynthos - atrakcje wschodniego wybrzeża półwyspu Vasilikos
- Magia Zakynthos... dla ludzi młodych duchem...
- Zakynthos - Zatoka Wraku, Błękitne Groty, majestatyczne, wapienne klify skąpane w lazurowych wodach Morza Jońskiego
Jakże spokojnie! Nikt w kadr nie wchodzi i można klikać tyle zdjęć, ile się chce. Nie dodałam jeszcze, że filmy są fantastyczne. To one dodają, a właściwie dopełniają tego cudnego, greckiego klimatu Waszej wyprawie. I dzięki za tyle relaksującego, morskiego błękitu.
OdpowiedzUsuńPięknego tygodnia:)))
Ula, aż dziw brał mnie czasami na widok tych pustek. Nie lubię i unikam tłumów, chociaż wzięliśmy udział w wycieczce zorganizowanej przez biuro turystyczne. Zapłaciliśmy za wycieczkę jednodniową, która z powodu pożaru rozciągnęła się na dwa dni i dostaliśmy jeszcze 10% zwrotu...
UsuńPozdrawiam ciepło :)
Grecja na zdjeciach i pewnie w realu zachwyca kolorem niebieskosci, ma odcien, hmmm...nie wiem jak go nazwac... moze wlasnie tak, niebieskosc grecka. A widzac flage tego kraju zrozumialam dlaczego wlasnie jest w tych kolorach. Bo Grecja jest niebiesko-biala. I w Grecji te dwa kolory dominuja w krajobrazie. Wycieczka quadowa swietna, Twoja kurteczka w kolorze zolci chyba musztardowej pieknie sie wkomponowala w blekity i biele. Jeszcze siec pana rybaka tez ladnie zagrala tym kolorem.
OdpowiedzUsuńCiekawe sa te skaly plytowe...
Pozdrawiam serdecznie !
Grażynko, nie wiem czy wiesz, że grecka flaga posiada dziewięć jednakowej szerokości poziomych pasów biało-niebieskich ułożonych naprzemiennie, z krzyżem w lewym górnym rogu symbolizującym prawosławie. Pięć niebieskich pasów to pięć sylab wyrazu "Ελευθερία" a cztery białe wyrazu "ή Θάνατος", co w połączeniu daje dziewięć sylab wyrażenia "Ελευθερία ή Θάνατος" znaczących "Wolność lub śmierć" (w nawiązaniu do powstania z 1821 roku, o którym wspominałam w wielu postach traktujących o Grecji)
UsuńJest też inne wyjaśnienie - kolor niebieski symbolizuje niebo i morze, a biały - pianę morskich fal, z której, zgodnie z mitologią grecką, powstała bogini piękności Afrodyta (post o Cyprze).
Co ciekawe na wyspie Zakynthos te akurat kolory nie dominują, a ma to związek z panowaniem Wenecjan...
Sama wiesz jak łatwo jest "wdepnąć w jakąś historię" związaną z naszymi podróżami...
Ściskam serdecznie
Jak sie pewnie domyslasz ta druga wersja bardziej mi sie podoba.
UsuńTę drugą wersję wcześniej poznałam i też mi się bardziej podoba, chociaż poprzez podróże historia Grecji stała mi się bliska.
UsuńPrzepięknie wyglądają niebieskości w promieniach słońca. Piękna relacja i wspaniałe zdjęcia. Brak ludzi w tym roku bardzo mi się podobał, szkoda tylko że powód nie jest fajny. A podróż quadem też dostarczała dodatkowych wrażeń. Oglądałem ten post trochę wcześniej ale nie mogłem skomentować. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńZ tym quadem to było tak... wspaniałe wrażenia wzrokowe, ale komfort jazdy dość kiepski, chyba że na krótkie dystanse i po drogach z dobrą nawierzchnią lub każdy swoim. Pojazd ten nie ma specjalnie dużej mocy, może dlatego żeby turyści nie wyrządzili sobie krzywdy jeżdżąc z nadmierną prędkością. Quad jest rewelacyjny na upały...
UsuńJak widzisz poruszanie się tym środkiem lokomocji ma swoje plusy i minusy.
Nie mam pojęcia jak to się stało, że komentarze zostały zablokowane.
Miło mi, że zajrzałeś na tę stronę dwa razy i zostawiłeś komentarz.
Dziękuję i serdecznie jak zawsze pozdrawiam :)
Ach, cudowne greckie wspomnienia mi zafundowałaś.:) Dziękuję Ewuś.:)
OdpowiedzUsuńNam się jeszcze udało w 2013 roku przejść po wiszącej kładce na wysepkę. Wypiliśmy tam pyszną mrożoną kawę. Z naszego hotelu poszliśmy do portu pieszo.:) Brzegiem morza...
Jaką wtedy jeszcze miałam kondycję...
Też byłam tu wcześniej i był problem z opublikowaniem komentarza.
Pozdrawiam Cię ciepło. Buziaki!
Pewnie mieszkaliście gdzieś w Laganas na południu wyspy. Kładkę widziałam na wielu zdjęciach i filmach i miałam nadzieję, że przejdę po niej na wyspę. Nie kursowały na nią nawet łodzie z portu. Huragan dokonał zapewne wielu zniszczeń, a może też nie było aż tylu chętnych, żeby zorganizować transport. Myślę, że w przyszłym sezonie mostek ponownie zostanie zbudowany, jako że przynosił dochód właścicielowi Cameo.
UsuńTobie Basiu życzę powrotu do tej kondycji z 2013 roku i ponownych spotkań z Grecją.
Trzymaj się zdrowo :) :) :)
Mieszkaliśmy niedaleko Porto Kukla.:)
UsuńDziękuję Ewuś za miłe słowa.
Tobie także i Twojemu Mężowi życzę zdrowia.
To rzeczywiście bardzo blisko Cameo, sprawdziłam na mapie :) :)
UsuńDokładnie w Porto Koukla. Zjadłam literkę.:)
UsuńWiem, wiem... ;)
Usuń