Z Ponta de São Lourenço pojechaliśmy
do Santany, najpierw drogą ER109 do Caniçal, później VR1 do Machico, a z Machico drogą VE1 przez Porto da Cruz do Santany.
Odcinek z Caniçal (tutaj) do Santany to w większości przeprawa tunelami, o ile dobrze policzyłam było ich piętnaście - ten wiodący do miasta, wykuty w stromych skałach wzdłuż jego granicy od strony oceanu był najdłuższy.
W Santanie zaskoczyła nas plątanina wąskich uliczek - jak przystało na Maderę, pnących się ostro w górę lub ostro zbiegających w dół. Zbliżała się szesnasta i doskwierało nam zmęczenie po dość wymagającej wyprawie na wschodni koniuszek wyspy (tutaj). Jednak nie chciało nam się ani wracać do hotelu, ani też błąkać pieszo po mieście. Zrobiliśmy więc jego objazd pokonując wzniesienia, spadki, kolejne tunele, i nie znalazłszy ciekawego miejsca postojowego postanowiliśmy wracać do Garajau (tutaj). Ale tego dnia wcześniejszy odpoczynek nie był nam dany. Nie pierwszy raz pomyliśmy drogi i trafiliśmy na jakąś lokalną wąziutką asfaltówkę oczywiście ostro pnącą się pod górę, prawdopodobnie Caminho das Queimadas - nie wszyscy ją znajdują, a my a jakże, bez problemu!
Ryszard marudził i pewnie miał rację, bo po sporej dawce kilometrów w nogach nie czuł się komfortowo za kierownicą. Ja zaś pełna optymizmu i ciekawości, dokąd droga prowadzi, próbowałam poprawić mu humor. Moje wysiłki na nic się zdały, kiedy niemalże z pionowej ściany w naszym kierunku pędziło czerwone autko z kobietą za kółkiem. Nie mając możliwości wycofania samochodu próbowaliśmy utrzymać go na pierwszym biegu. Na szczęście odległość między nami, chociaż niewielka, pozwoliła kobiecie zatrzymać się na sekundę, włączyć wsteczny i cofnąć do zatoczki, którą właśnie minęła. Smród palonego sprzęgła i wydobywający się z czerwonego autka dym wisiały w powietrzu i mimo iż sytuacja została opanowana, Ryszard chciał wracać wykorzystując to miejsce do nawrotki, ja natomiast zapewniałam go, że o tej porze dnia już nikogo w zielonej leśnej głuszy nie spotkamy.
Udało się! Jechaliśmy dalej wciąż mocno pod górę. On stękał, że ma dość, ja zyskiwałam kolejne metry nieznanego terenu. Jednak, kiedy dotarliśmy do następnej zatoczki Ryszard powiedział, że zawraca, ale zanim pojedziemy w dół, najpierw ostudzimy emocje. Wykorzystałam moment i namówiłam go na pieszą wędrówkę, tłumacząc, że może za widocznym nieopodal zakrętem znajduje się jakaś wyjątkowa atrakcja przyrodnicza, bo niby dokąd miałaby prowadzić ta droga.
Miałam rację, za zakrętem pojawiać się zaczęły kolejne pojedyncze miejsca parkingowe i wkrótce naszym oczom ukazał się napis Secretaria Regional do Ambiente e Recursos Naturais Parque das Queimadas (Regionalny Sekretariat do spraw Środowiska i Zasobów Naturalnych Parque das Queimadas). A zatem znaleźliśmy się w jednym z departamentów Regionalnego Rządu Madery, odpowiedzialnego za wodę, środowisko, ochronę przyrody, lasy, informacje geograficzne, kartograficzne i katastralne, planowanie terytorium, parku przyrody, podstawowej infrastruktury sanitarnej i urbanistycznej.
Jak zdążyłam się doinformować, w lutym ubiegłego roku (byliśmy tam w pierwszej połowie kwietnia) rząd regionalny rozpoczął przebudowę Parku Leśnego Queimadas przeznaczając na to przedsięwzięcie 454 000 euro,
z tego 342 000 euro na prace terenowe z budową nowego parkingu i 112 000 euro na konstrukcję tradycyjnego domu - muzeum, Casa de Colmo, prezentującego życie codzienne, zwyczaje i tradycje przodków, w szczególności dziewiętnasto- i dwudziestowieczne maderskie środowisko.
Wszystkie prace, w tym prace związane z poprawą bezpieczeństwa na szlakach i ścieżkach, budowa schroniska, kawiarni, centrum informacji z pamiątkami jak również pomieszczeń sanitarnych i miejsc piknikowych miały trwać do końca czerwca. - Czy całe przedsięwzięcie udało się zrealizować?
- Być może przekonam się o tym, lecąc na Maderę kolejny raz.
W parku leśnym Queimadas rozpoczyna się kilka szlaków, w tym, przy głównym korycie potoku Verde Caldeirão, jedna z najpopularniejszych lewad, Levada do Caldeirão Verde - wiedzie do głębokiej doliny São Jorge.
Znajdziemy też inne szlaki, jak chociażby Caminho dos Folhadeiros, Caminho dos Tis, Caminho dos Vinháticos i inne.
W parku Queimadas ogromne wrażenie sprawiają drzewa iglaste i liściaste, przede wszystkim wiekowe wawrzyny, wielkie paprocie, kwitnące krzewy i kwiaty, trawy a także rośliny posadzone przez człowieka. Zauroczyły nas rododendrony - na Maderze rozłożyste dość wysokie drzewa, podczas gdy w Polsce krzewy. Po raz pierwszy widzieliśmy takie okazy.
Do Garajau wróciliśmy przed zmierzchem.
Madera, 7 kwietnia 2018 roku
Linki do pozostałych postów o Maderze:
*Z Pico Dos Barcelos do Câmara de Lobos
*Jedyna taka!
*Na szlaku maderskiego półwyspu Ponta de São Lourenço
*Madera - Santana i Park Leśny Queimadas
*Pożegnanie z Maderą - spacer po Funchal
Odcinek z Caniçal (tutaj) do Santany to w większości przeprawa tunelami, o ile dobrze policzyłam było ich piętnaście - ten wiodący do miasta, wykuty w stromych skałach wzdłuż jego granicy od strony oceanu był najdłuższy.
W Santanie zaskoczyła nas plątanina wąskich uliczek - jak przystało na Maderę, pnących się ostro w górę lub ostro zbiegających w dół. Zbliżała się szesnasta i doskwierało nam zmęczenie po dość wymagającej wyprawie na wschodni koniuszek wyspy (tutaj). Jednak nie chciało nam się ani wracać do hotelu, ani też błąkać pieszo po mieście. Zrobiliśmy więc jego objazd pokonując wzniesienia, spadki, kolejne tunele, i nie znalazłszy ciekawego miejsca postojowego postanowiliśmy wracać do Garajau (tutaj). Ale tego dnia wcześniejszy odpoczynek nie był nam dany. Nie pierwszy raz pomyliśmy drogi i trafiliśmy na jakąś lokalną wąziutką asfaltówkę oczywiście ostro pnącą się pod górę, prawdopodobnie Caminho das Queimadas - nie wszyscy ją znajdują, a my a jakże, bez problemu!
Ryszard marudził i pewnie miał rację, bo po sporej dawce kilometrów w nogach nie czuł się komfortowo za kierownicą. Ja zaś pełna optymizmu i ciekawości, dokąd droga prowadzi, próbowałam poprawić mu humor. Moje wysiłki na nic się zdały, kiedy niemalże z pionowej ściany w naszym kierunku pędziło czerwone autko z kobietą za kółkiem. Nie mając możliwości wycofania samochodu próbowaliśmy utrzymać go na pierwszym biegu. Na szczęście odległość między nami, chociaż niewielka, pozwoliła kobiecie zatrzymać się na sekundę, włączyć wsteczny i cofnąć do zatoczki, którą właśnie minęła. Smród palonego sprzęgła i wydobywający się z czerwonego autka dym wisiały w powietrzu i mimo iż sytuacja została opanowana, Ryszard chciał wracać wykorzystując to miejsce do nawrotki, ja natomiast zapewniałam go, że o tej porze dnia już nikogo w zielonej leśnej głuszy nie spotkamy.
Udało się! Jechaliśmy dalej wciąż mocno pod górę. On stękał, że ma dość, ja zyskiwałam kolejne metry nieznanego terenu. Jednak, kiedy dotarliśmy do następnej zatoczki Ryszard powiedział, że zawraca, ale zanim pojedziemy w dół, najpierw ostudzimy emocje. Wykorzystałam moment i namówiłam go na pieszą wędrówkę, tłumacząc, że może za widocznym nieopodal zakrętem znajduje się jakaś wyjątkowa atrakcja przyrodnicza, bo niby dokąd miałaby prowadzić ta droga.
Miałam rację, za zakrętem pojawiać się zaczęły kolejne pojedyncze miejsca parkingowe i wkrótce naszym oczom ukazał się napis Secretaria Regional do Ambiente e Recursos Naturais Parque das Queimadas (Regionalny Sekretariat do spraw Środowiska i Zasobów Naturalnych Parque das Queimadas). A zatem znaleźliśmy się w jednym z departamentów Regionalnego Rządu Madery, odpowiedzialnego za wodę, środowisko, ochronę przyrody, lasy, informacje geograficzne, kartograficzne i katastralne, planowanie terytorium, parku przyrody, podstawowej infrastruktury sanitarnej i urbanistycznej.
Jak zdążyłam się doinformować, w lutym ubiegłego roku (byliśmy tam w pierwszej połowie kwietnia) rząd regionalny rozpoczął przebudowę Parku Leśnego Queimadas przeznaczając na to przedsięwzięcie 454 000 euro,
z tego 342 000 euro na prace terenowe z budową nowego parkingu i 112 000 euro na konstrukcję tradycyjnego domu - muzeum, Casa de Colmo, prezentującego życie codzienne, zwyczaje i tradycje przodków, w szczególności dziewiętnasto- i dwudziestowieczne maderskie środowisko.
Wszystkie prace, w tym prace związane z poprawą bezpieczeństwa na szlakach i ścieżkach, budowa schroniska, kawiarni, centrum informacji z pamiątkami jak również pomieszczeń sanitarnych i miejsc piknikowych miały trwać do końca czerwca. - Czy całe przedsięwzięcie udało się zrealizować?
- Być może przekonam się o tym, lecąc na Maderę kolejny raz.
W parku leśnym Queimadas rozpoczyna się kilka szlaków, w tym, przy głównym korycie potoku Verde Caldeirão, jedna z najpopularniejszych lewad, Levada do Caldeirão Verde - wiedzie do głębokiej doliny São Jorge.
Znajdziemy też inne szlaki, jak chociażby Caminho dos Folhadeiros, Caminho dos Tis, Caminho dos Vinháticos i inne.
W parku Queimadas ogromne wrażenie sprawiają drzewa iglaste i liściaste, przede wszystkim wiekowe wawrzyny, wielkie paprocie, kwitnące krzewy i kwiaty, trawy a także rośliny posadzone przez człowieka. Zauroczyły nas rododendrony - na Maderze rozłożyste dość wysokie drzewa, podczas gdy w Polsce krzewy. Po raz pierwszy widzieliśmy takie okazy.
Do Garajau wróciliśmy przed zmierzchem.
Madera, 7 kwietnia 2018 roku
Linki do pozostałych postów o Maderze:
*Madera - Caniçal, Machico i Narodowy Dzień Motocyklisty
*Międzynarodowy port lotniczy Madery, Santa Cruz i Santo António w Funchal
*Madera - Garajau i Ponta do Garajau z pomnikiem Chrystusa Króla (Cristo
Rei do Garajau)
*Quinta Vigia jeden z najpiękniejszych ogrodów na Maderze
*Historia brazylijskiej księżniczki, której pamięć jest wciąż żywa w Funchal na
Maderze
*Ogrody w Funchal oraz odkrywcy, zdobywcy, osadnicy, kolonizatorzy, mędrcy,
ewangeliści… Madery
*Sztuka na Rua de Santa Maria, najstarszej ulicy w Funchal
*Funchal - z portu kolejką górską na Monte
*Madera - wędrówka szlakiem Levada dos Tornos, z Monte do Camacha
*Madera - fenomen doliny Curral das Freiras *Międzynarodowy port lotniczy Madery, Santa Cruz i Santo António w Funchal
*Madera - Garajau i Ponta do Garajau z pomnikiem Chrystusa Króla (Cristo
Rei do Garajau)
*Quinta Vigia jeden z najpiękniejszych ogrodów na Maderze
*Historia brazylijskiej księżniczki, której pamięć jest wciąż żywa w Funchal na
Maderze
*Ogrody w Funchal oraz odkrywcy, zdobywcy, osadnicy, kolonizatorzy, mędrcy,
ewangeliści… Madery
*Sztuka na Rua de Santa Maria, najstarszej ulicy w Funchal
*Funchal - z portu kolejką górską na Monte
*Madera - wędrówka szlakiem Levada dos Tornos, z Monte do Camacha
*Z Pico Dos Barcelos do Câmara de Lobos
*Jedyna taka!
*Na szlaku maderskiego półwyspu Ponta de São Lourenço
*Madera - Santana i Park Leśny Queimadas
*Pożegnanie z Maderą - spacer po Funchal
Ślicznie tam jest, tak zielono i kwieciście, warto było podjąć wyzwanie i dotrzeć do celu, z pewnością TAKIE okoliczności przyrody wynagrodziły Wam ten trud.
OdpowiedzUsuńPrzyroda jest chyba najważniejszym celem moich wypraw. Wychowana na nizinach wciąż zachwycam się innym niż mój krajobrazem. Jeżeli siły mi pozwolą postaram się polecieć raz jeszcze na Maderę, oczywiście w towarzystwie Ryszarda, bo on dobrze sobie radzi z prowadzeniem samochodu w trudnych warunkach, a nawet powiedziałabym ekstremalnych. Pozdrawiam ciepło :)
UsuńWidać, że nie komercyjne miejsc. Ale cudnie kolorowe!
OdpowiedzUsuńMiejsce tylko dla kochających wędrówki piesze i takich, którzy nie boją się przemierzać trudnych górskich szlaków.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Ależ cudownie dziewicze tereny, a przynajmniej na takie wyglądają. Soczysta, bujna przyroda była rekompensatą za niekomfortową drogę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda, wspaniała nagroda za trud jazdy po niełatwej drodze, w nieprzystosowanym do tego celu samochodzie. Na wyprawy po Maderze najlepiej wypożyczyć 4x4.
UsuńPozdrawiam ciepło :)
Ewo z przyjemnością wędrowałam Twoimi śladami:)
OdpowiedzUsuńZieleń na Maderze aż razi w oczy, a różowe kwiecie rododendronów rozsypane na ziemi wygląda zjawiskowo:)
Słusznie powiadają, że Madera to raj na ziemi:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Marysiu, czułam Twój oddech na moich plecach. Cieszę się, że miałam tak wspaniałe towarzystwo. Następnym razem, na dłużej, obie zasiądziemy w tym ziemskim raju, wśród kwitnących drzew, krzewów i kwiatów.
UsuńUściski :)
Ewo, ile kosztuje wynajem samochodu na Maderze?
OdpowiedzUsuńJakimi liniami lotniczymi lecieliście i ile dni tam spędziliście?
Od 35 euro wzwyż. Najlepiej samochód wynająć w Polsce, co znacznie obniża cenę.
UsuńLinie czarterowo Air Enter, bezpośrednio z Warszawy do Santa Cruz.
Niesamowite, te drzewa i inne rośliny. Wspaniały spacer.
OdpowiedzUsuńCała Madera to pływający raj, rozmaitość roślin i klimatów na tak małym skrawku.
UsuńUściski :)
Ale miałaś Ewo intuicję.
OdpowiedzUsuńWspaniałe, cudowne miejsca zobaczyliście.
Nawet gdybyśmy tam polecieli. M. z kontuzją nogi pewnie nie pokonałby takiej trasy pieszo.
Za to mogę wędrować z Wami. Przepiękne kadry i Wy tacy radośni.
Pozdrowionek moc ślę.