piątek, 15 kwietnia 2016

Posiadłość Vaux-le-Vicomte i Człowiek w Żelaznej Masce

    O Nicolas Fouquecie i jego posiadłości Vaux-le-Vicomte, wspominałam już wcześniej, w poście Zamek Chantilly i François Vatel - kulinarny geniusz. Dzisiaj dodam więcej informacji na temat nadintendenta finansów Królestwa Francji i oprowadzę po jego zamku. Pospacerujemy także po ogrodach domeny zajmującej pięćset hektarów.

   
Nicolas Fouquet i cały siedemnastowieczny zespół pałacowo-ogrodowy - przykład francuskiego klasycyzmu barokowego, to bohaterowie nie jednego utworu literackiego, filmu fabularnego czy też dokumentalnego.
    Występują
w obrazie, którego wątek zaczerpnięto ze
słynnej trylogii Aleksandra Dumasa gdzie pisarz w części zatytułowanej Wicehrabia de Bragelonne pod żelazną maską ukrył brata bliźniaka króla Ludwika XIV. Pomysł stworzenia takiej postaci zaczerpnął zapewne od Woltera, który twierdził, że Człowiek w Żelaznej Masce to starszy, przyrodni brat Króla Słońce, którego ojcem miał być kardynał Jules Mazarin.

   
Na ekrany kin
Człowiek w Żelaznej Masce (The Man in the Iron Mask) Randalla Wallaca wszedł w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym ósmym roku.
I t
o właśnie w
Vaux-le-Vicomte nakręcono wiele scen do tego filmu, w którym w rolę Ludwika XIV i jego brata bliźniaka wcielił się Leonardo DiCaprio.
    Słynna domena Fouqueta występuję w około dwudziestu pięciu innych filmach oraz w klipach telewizyjnych.

   
Ustaleniem tożsamości Człowieka w Żelaznej Masce zajmowało się wielu historyków i uczonych. Snuto hipotezy i próbowano je udowodnić przekopując dokumenty, przesłuchując świadków, badając miejsca pobytu tajemniczej postaci... Jednak nikt nie dowiódł, kim naprawdę był Żelazna Maska.
    W opracowaniach dostępnych w internecie wymienia się wiele postaci, ale nie wymienia się królewskiego nadintendenta finansów Fouqueta, który także mógł się pod nią kryć.

    Nie jeden zwiedzający Vaux-le-Vicomte spotka w zamkowym lochu Żelazną Maskę, bowiem kilku historyków właśnie Fouqueta
uznało za tajemniczego więźnia...
    - Jak zatem uzasadnili swoją hipotezę?
    Otóż Nicolas Fouquet był najbogatszym człowiekiem we Francji i tym samym usuwał w cień samego Króla Słońce. Gdy młody monarcha objął władzę Fouquet stał się wrogiem publicznym numer jeden. Król zażądał jego głowy. Oszukał Fouqueta oświadczając mu, że z chęcią obejrzałby jego posiadłość w Vaux.
     Fouquet zaprosił króla i nie szczędząc pieniędzy, siedemnastego sierpnia tysiąc sześćset sześćdziesiątego pierwszego roku wydał przyjęcie, podczas którego Molier wystawił Natrętów (Les Fâcheux). Choreografię do przedstawienia opracował Pierre Beauchamps a muzykę skomponował Jean-Baptiste Lully, zaś François Vatel, szef protokołu i zarządca, zorganizował wystawną kolację na osiemdziesiąt stołów, trzydzieści bufetów, pięć stoisk z bażantami, przepiórkami, ortolanami, kuropatwami...  z naczyniami z czystego złota dla gości honorowych i srebrną zastawą dla reszty dworu...
    Ludwik XIV nie spędził nocy w przygotowanych dla niego apartamentach, wyjechał wściekły z niedowierzaniem, że rezydencja króla Francji nie jest najpiękniejsza w całym królestwie a poddany wydaje się być potężniejszy od króla.

   
Piątego września tysiąc sześćset sześćdziesiątego pierwszego roku nadintendent finansów, o którym Wolter pisał:  o szóstej wieczorem Fouquet był królem Francji, a o drugiej nad ranem był nikim, został aresztowany i oskarżony o sprzeniewierzenie pieniędzy publicznych oraz za obrazę majestatu. Jednak sędziowie odrzucili zarzuty króla wspierane negatywnymi sprawozdaniami generalnego kontrolera finansów Colberta.
    Monarcha pragnął śmierci Fouqueta, zaś sąd skazał go na wygnanie. Ostatecznie, absolutystyczny władca wykorzystując przysługujące mu prawo łaski, stanął ponad prawem i zmienił wyrok na dożywotne uwięzienie bez prawa komunikowania się z kimkolwiek.
    W efekcie tych działań bogacz zniknął w Pignerol (włoskie Pinerolo), w fortecy używanej głównie jako więzienie dla przeciwników króla Ludwika XIV, gdzie przez pewien czas najsławniejszym więźniem był Człowiek w Żelaznej Masce.
    Stopniowo warunki jego uwięzienia stawały się łagodniejsze. Dano mu nawet do zrozumienia, że zostanie zwolniony. Jednak niespodziewanie Fouquet zmarł w marcu tysiąc sześćset osiemdziesiątego roku. Na podstawie różnych dokumentów zaczęto snuć przypuszczenia, że został otruty, bowiem jego śmierć była szybka i dziwna. Uznano, że było to zabójstwo polityczne.
    Do tajemniczej śmierci Nicolasa Fouqueta, oliwy do ognia dolał jego dozorca pan Bénigne Dauvergne de Saint-Mars, ten sam który pilnował Człowieka w Żelaznej Masce. Oświadczył, że jego więzień spędził kilka lat w Pignerol, że wiele osób uznało go za zmarłego podczas gdy on wciąż żył zamaskowany w jakiejś ciemnicy.
    Pojawiły się kolejne poszlaki. W liście z ósmego kwietnia tysiąc sześćset osiemdziesiątego roku, przechowywanym w Archiwum Narodowym, minister Louvois potwierdził przekazanie królowi informacji o śmierci Fouqueta. Pismo to zawierało pewne pozornie banalne informacje. Louvois prosił, żeby dwóch lokajów Fouqueta zamknięto w jednym pomieszczeniu. Dziwne żądanie w kontekście poprzedniego listu sprzed miesiąca. Czytamy w nim, że jeden z lokajów Fouqueta zmarł. Skoro jeden nie żył, to jak można zamknąć dwóch lokajów w jednym pomieszczeniu? Zatem niewątpliwie chodziło o lokaja i jego pana.
    Pamiętajmy, że Żelazna Maska znalazł się na Wyspie Świętej Małgorzaty z lokajem. Miał on oddzielną celę z czego wynikać może, że Żelazną Maską był Fouquet, czyli że nie zmarł w roku tysiąc sześćset osiemdziesiątym lecz go ukryto.

   
Wiadomo na pewno, że zamaskowany więzień zmarł w Bastylii w roku tysiąc siedemset trzecim pod nazwiskiem Marchiali. Gdyby był nim Fouquet to miałby osiemdziesiąt osiem lat. Niektórzy nie wierzą w tę teorię i twierdzą, że to mało prawdopodobne jak na tamte czasy. Poza tym rodzina nigdy nie podważała informacji o zgonie Fouqueta. Mówi się, że kilku krewnych było przy jego śmierci w Pignerol i że ród ten był wówczas wystarczająco potężny, ażeby dowiedzieć się, że Żelazna Maska to ich dziadek, ojciec czy też mąż...

   
A ja, ze zwykłej sympatii dla obu mecenasów sztuki, Fouqueta i Króla Słońce, chciałabym wierzyć, że nagła śmierć właściciela Vaux-le-Vicomte była sfingowana i że rodzina była na tyle bogata, żeby wykupić go u samego króla i w końcu zapewnić mu jakąś kryjówkę, w której żył dostatnio z dala od politycznych intryg i ludzi mu nieprzychylnych...


   
Do Vaux-le-Vicomte pojechałam z mężem, w dniu jego imienin, czyli w niedzielę trzeciego kwietnia, tydzień po Wielkanocy. Obraliśmy kurs na Melun i na obrzeżach miasta skręciliśmy w drogę D 605 wiodącą do Maincy, miasteczka i gminy, w której owa słynna posiadłość się znajduje.
     A jako że była to niedziela wpadliśmy najpierw do starego zabytkowego kościoła Saint Étienne w Maincy. Świątynia ta wymaga nieco więcej uwagi a więc opiszę ją w następnym poście, bowiem ściśle wiąże się z twórcami zamku Vaux.

   
W Maincy z drogi D 636 skręciliśmy w wąską aleję D 215, która aż do zamku, na długości około półtora kilometra, obsadzona jest prawie trzema setkami platanów. Byliśmy pod tak dużym wrażeniem tego miejsca, że zatrzymaliśmy samochód na poboczu i zrobiliśmy kilkanaście zdjęć temu monumentowi historycznemu.
    Wyobrażałam sobie jak też może wyglądać latem ten zielony długi tunel, który skojarzył mi się natychmiast z najpiękniejszą drogą w Irlandii, zwaną Mrocznym szpalerem The Dark Hedges wiodącym do Gracehill House, posiadłości rodziny Stuartów, która to w osiemnastym stuleciu obsadziła bukami odcinek liczący trzysta metrów długości w celu oczarowania swoich gości.







    Do zamku dotarliśmy około godziny jedenastej. Ucieszyła nas bardzo niewielka o tej porze ilość turystów. Na parkingach stało zaledwie kilkanaście aut, co ni jak się miało do liczby samochodów zaparkowanych tam dość późnym popołudniem.
    Zwiedzanie rozpoczęliśmy od pałacu usytuowanego na wodzie. Weszliśmy do niego przez niewielki mostek zawieszony nad lustrem wody.





















     Zanim pokażę wnętrza, dodam że pałac zaprojektował Louis Le Vau, jeden z najważniejszych, a może najważniejszy architekt czasów Króla Słońce. Dekoracją zajął się Charles Le Brun, malarz i architekt, współtwórca stylu Ludwika XIV.
    Ta najważniejsza prywatna posiadłość francuska, od czasów jej zakupu przez Alfreda Sommiera w lipcu tysiąc osiemset siedemdziesiątego piątego roku sklasyfikowana została jako zabytek architektury klasycznej z połowy siedemnastego wieku. Dzisiaj zarządzają nią jego spadkobiercy, bracia de Vogüé.

   
Wejdźmy do zamku, najpierw do wielkiego kwadratowego salonu:
- z pięcioma gobelinami z Historią Diany, wykonanymi około 1630 roku w paryskim atelier La Planche według kartonów Toussaint Dubreuil
- z parą owalnych stołów rzeźbionych w dębie, oprawionych blatami z czarnego marmuru, należących do Fouqueta, które nigdy nie opuściły zamku
- z marmurowym popiersiem Ludwika XIV, popiersiem Mazarina oraz popiersiem kardynała Richelieu
- z obrazem prezentującym Nicolasa Fouqueta pędzla Charlesa Le Brun 








     A teraz zajrzyjmy do salonu Muz - pokoju Fouqueta z plafonem namalowanym przez Charlesa Le Brun przedstawiającym Triomphe de la Fidélité - aluzję lojalności Fouqueta do króla w czasie Frondy. W czerech krzywiznach sklepienia autor rozmieścił osiem muz. Figury usytuowane pomiędzy muzami przedstawiają gatunki poetyckie.
    Ściany udekorowano boazerią ponad którą zawieszono arrasy...













    Z pokoju muz przejdźmy do złotego gabinetu gier z równie wspaniałym plafonem Le Sommeil (Sen) pędzla Charlesa Le Brun, ze stołem do gier z epoki Ludwika XV, dwiema wazami z chińskiej porcelany...







    W przedpokoju Herkulesa odnajdziemy między innymi:
- obraz przedstawiający Abrahama wypędzającego Agar - Lazzaro Baldi (1624-1709)
- siedemnastowieczną rzeźbę w brązie według Jeana de Bologne przedstawiającą Herkulesa walczącego z Acheloosem i Nessusem
- skórzany owalny medalion z Ludwikiem XIV
- popiersie w brązie Henryka IV z dziewiętnastego stulecia...









    Przejdźmy do przedpokoju króla, biblioteki. Zobaczymy w nim hebanowe biurko wykonane przez André Boulle'a. Cztery nogi mebla kończą się łapami lwa.   








    Z biblioteki przejdźmy do apartamentu króla, gdzie nad głową w centralnej części plafonu znajdują się malowidła Charlesa Le Brun Le Temps enlevant au Ciel la Vérité (Czas unoszący Prawdę do Nieba), w krzywiznach sklepienia Wertumnus, Jupiter, Merkury, Mars, a powyżej nad drzwiami kompozycje kwiatowe Belin'a de Fontenay.
    W alkowie dwie siedemnastowieczne japońskie skrzynie z laki i jedna para luster, łóżko, cztery taborety i fotel w stylu z 1660 roku, konsola na czterech nogach z pozłacanego drewna z wazami chińskimi, cztery posrebrzane lustra w stylu z 1650 roku, a także miniatura w brązie statuy Ludwika XIV konno ufundowana przez François Girardona, znajdująca się w centrum Placu Vendôme w Paryżu...








    Z pokoju króla przejdźmy do gabinetu księżnej de Villars, a później do pokoju kąpielowego...










    Dalej w przejściu do gabinetu marszałka zobaczymy trzy popiersia: marszałka de Turenne, marszałka de Villars i Wielkiego Kondeusza  księcia Ludwika II Burbona...






    Z gabinetu marszałka de Villars już tylko krok do bufetu i jadalni z dekoracjami Charlesa Le Brun. Na plafonie La Paix ramenant l'Abondance (Pokój przynoszący Obfitość) obramowany czterema monochromatycznymi Porami Roku i czterema elementami malowanymi w kolorze złotej ochry i błękitu...







    Oczywiste jest teraz przejście z jadalni do kuchni, która znajduje się w podziemiach zamku...













    Ech, został nam jeszcze apartament Fouqueta, jedyne pomieszczenie na piętrze, które zachowało oryginalny wystrój.
    Jest też apartament madame Fouquet, przedpokój, pokój i gabinet, a także  inne pomieszczenia...

























    Uf, no i wreszcie rozkoszujmy się widokiem ogrodu Le Nôtre'a widzianym z centralnego salonu, zwanego Salle des Gardes, którego oryginalność polega na nietypowym dla tamtych czasów owalnym kształcie. Pomieszczenie posiada dwa poziomy ze sklepieniem, skonstruowane na tak zwaną modłę włoską, natomiast sam kształt ryzalitu jest wynalazkiem francuskim. Wielki owalny salon długi na dziewiętnaście, szeroki na czternaście i wysoki na osiemnaście metrów, nieumeblowany, z serią popiersi cesarzy rzymskich, przeznaczony na świąteczne okazje, pełni rolę dostępu do ogrodu...
























     Zejdźmy teraz przez kolejny mostek przerzucony na lustrem wody na mały dziedziniec. Stąd przyjrzyjmy się owalnemu ryzalitowi z kopułą raz jeszcze. Wspaniale oświetla je południowe słońce.






    Ale zanim wybierzemy się na spacer po ogrodach, wejdźmy najpierw po krętych schodach na kopułę i popatrzmy na nie z wysoka, z tarasu okalającego latarnię.
     Przed nami wspaniała panorama, perfekcyjna harmonia między architekturą i pejzażem, widok na oficyny usytuowane na planie kwadratu po obu stronach tuż za bramą wjazdową i charakteryzujące się idealnymi proporcjami i symetrią ogrody zaprojektowane przez Le Nôtre’a, z fantazyjnie przyciętymi żywopłotami i klombami, ozdobione rzeźbami i fontannami, większymi i mniejszymi zbiornikami wody, z ogromnym kanałem do którego napływa woda z pobliskiej rzeki...
 

















    Ogród w kształcie prostokąta otoczony jest ze wszystkich stron lasami, a na końcu centralnej osi długiej na tysiąc osiemset metrów widnieje statua Heraklesa - kopia rzeźby antycznej z rzymskiej galerii Farnèse, ufundowana przez Alfreda Sommiera w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym pierwszym roku. Herakles, symbolizujący Siłę i Cnotę moralną przedstawiony jest tutaj po wykonaniu swojej jedenastej pracy, po tym jak podstępem wykradł złote jabłka z ogrodu Hesperyd.
    Le Brun porównywał Fouqueta do Herkulesa czemu nie raz dawał wyraz dekorując zamek. Przyszło mu to do głowy po tym jak Fouquet przyczynił się do opanowania powstania przeciw królowi podczas Frondy (1648-1653) 












     Z wielką przyjemnością gubiliśmy się w alejkach, odpoczywaliśmy w słońcu na drewnianych ławach, no i zrobiliśmy sobie piknik w godzinach obiadowych. Plecak Rysia wypełniony był prowiantem i lepiej było gdyby nie nosił dłużej ciężaru na plecach.
     Ech, mieliśmy już sporo kilometrów w nogach i z przyjemnością wysunęliśmy nogi z butów i wystawiliśmy twarze na działanie ultrafioletu.
    Wieczorem czuliśmy na ogorzałych wiatrem i słońcem twarzach przyjemne ciepło i z dreszczykiem emocji wspominaliśmy ten cudowny dzień, święto Ryszarda.

   
Popatrzmy na fragmenty ogrodu

    Najpierw parter ze złoconą koroną królewską usytuowaną w centrum basenu - hołd Fouqueta dla Ludwika XIV i wspaniały widok na pałac odbijający się w wodzie, albo też widoczny jeszcze o tej porze roku poprzez strzyżony grabowy żywopłot.







       Jedna z osi poprzecznych oddziela Grotę od ogrodów. Takie rozwiązanie nadaje dynamiki całej kompozycji założenia. Jaskinie tak bardzo modne w epoce Renesansu zaczęto budować po tym jak archeolodzy kopiąc w ziemi coraz częściej natrafiali na starożytne rzymskie wille. Grota znajduje się poza Wielkim Kanałem i z daleka wygląda jak naturalny twór skalny, z bliska nie ma już takiego efektu. Obwiedziona jest schodami, podjazdami i tarasami. Rzeźby  zaprojektował Le Brun, a wykonał Matthieu Lespangnel. Jedna z figur przedstawia Neptuna.
    Naprzeciwko Groty urządzono niewidoczne od strony zamku wodospady.
    W odległości pięciuset metrów od pałacu znajduje się kwadratowy basen, w którym przy bezwietrznej pogodzie w lustrze wody przegląda się jedna z najwspanialszych budowli epoki Ludwika XIV.












    Wielki Kanał posiada niemalże dziewięćset metrów długości i szeroki jest na trzydzieści pięć. Le Nôtre schował zbiornik przed oczyma zwiedzających w zagłębieniu terenu tak, że zobaczyć go możemy w miarę zbliżania się do niego.
    Nie lada frajdę, nie tylko dla dzieci stanowią przejażdżki meleksem ze specjalną mapą w rękach. Wiele radości sprawia przejazd przez kanał wzdłuż kładki dla pieszych w miejscu gdzie z hukiem, woda tworząc wodospad wpada do rzeki.











     Niezmiernie ciekawym punktem ogrodu jest początek kanału, wielka przestrzeń otwarta na naturę, las, łąki i rzekę z przerzuconym przez nią kamiennym mostem. W obrębie ogrodzonej domeny Vaux znajdują się także lasy z malowniczymi ścieżkami. Jednym słowem nie brak tu miejsc do spacerowania i piknikowania. 






     Obecni właściciele urządzają tutaj wiele różnych imprez, a także święta Bożego Narodzenia i szukanie jajek ukrytych w ogrodach w czasie Wielkanocy. Zarówno dorośli jak i dzieci mogą przyjemnie spędzać czas piknikując, lub podziwiać całe założenie pałacowo-ogrodowe wieczorem przy zapalonych świecach. A jest ich tyle ile paliło się podczas wizyty Ludwika XIV, czyli dwa tysiące. Płomienie świec obserwowane z daleka sprawiają wrażenie płonącego zamku. Prawdziwy zawrót głowy kiedy na dodatek całe to przedstawienie powielane jest w nieskończonej ilości luster zbiorników wodnych.
     A jakby ktoś chciał poczuć tak do gołej skóry ową sierpniową noc tysiąc sześćset sześćdziesiątego pierwszego roku może wypożyczyć odpowiedni strój i wcielić się w którąś z dam dworu, możnowładcy, pazia, lokaja... Dzieci też się przebierają...


    Zwiedzanie założenia pałacowo-ogrodowego Vaux-le-Vicomte zakończyliśmy wizytą oficyn.
    Ech, można tak bez końca...! 

 


















Vaux-le-Vicomte, 3 kwietnia 2016 roku

20 komentarzy:

  1. Vaux-le-Vicomte, podobnie jak inne założenia ogrodowe Le Notre to jedno z moich marzeń ogrodniczo -podróżniczych... Ech może kiedyś się spełni :) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To marzenie na pewno Ci się spełni, no bo jak mogłoby się nie spełnić tak uroczej Ogrodniczce !
      Również pozdrawiam serdecznie, podziwiając wystawę kwiatów, a w szczególności storczyki :)

      Usuń
  2. Niesamowita i uff!! jakie bogactwa we wszystkich absolutnie pomieszczeniach i w ogrodzie! i jak pieknie to wszystko utrzymane, nie miesci mi sie to wszystko w glowie! sciskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, cała domena jest wyjątkowa, chociaż powiem Ci, że brakowało mi ogrodu w stylu angielskim.
      Uściski :)

      Usuń
  3. Dziękuję za wspaniałą wycieczkę :-)Muszę się przyznać, że tyle się z wami nachodziłam, że prawie rozbolały mnie nogi (sama główna oś, to jak pisałaś bez mała 2 km:-), a pałać, a dróżki, a oficyny... Oj byłoi co oglądać. Szkoda, że tak daleko. I pomyśleć, że w Polsce tez pałaców, pałacyków mieliśmy tak dużo i wiele jest już odrestaurowanych, ale nigdy już nie będą tak piękne, z pełną historią. Tam można się przebrać w strój i poczuć historię wszystkimi zmysłami. Napisz, czy taka okazją jest tylko w świata czy tez cały rok? A tak oświetlony świecami (2000) pałac kiedy można zobaczyć? Szkoda mi jedynie było, że nie było jeszcze w ogrodach kwiatów i zieleni, ale nie można mieć wszystkiego. Twoje zdjęcia, jak zawsze są cudne. Jeszcze raz dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We wszystkie soboty począwszy od 7 maja do 1 października odbywają się wieczory przy płonących świecach. W te dni od 18:00 do 19:00 zamek jest niedostępny, bowiem trwa ich zapalanie.
      W tym okresie działa też restauracja ogrodowa ze specjalnym menu w cenie 49,50 euro, bez napojów. Kolację serwuje się w godzinach 19:00, 19:45, 20:30 i 21:15
      Kieliszek szampana i coś na przekąskę 24 euro.

      Posiadłość zwiedzać można od godziny 10:00 do 18:00
      Wejście na wieczór ze świecami kosztuje 19,50 euro, w inny dzień 15,50 euro
      Jak pisałam w poście cała posiadłość jest w rękach prywatnych. Utrzymanie jej kosztuje kilka milionów euro rocznie i może dlatego nie robi się tak wiele nasadzeń kwiatów i nie uruchamia się fontann poza sezonem. Tak przypuszczam...
      Uściski Jolu

      Usuń
  4. Przepiękne wnętrza.
    I mrożąca krew w żyłach historia Człowieka w Żelaznej Masce - ta postać zawsze mnie fascynowała i zawsze zastanawiałam się, ile prawdy jest w historii Dumasa. Najbardziej przeraża mnie myśl o życiu człowieka z żelastwem na twarzy - to musiało być straszne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla ciekawości dodam, że Człowiek w Żelaznej Masce przebywał w więzieniu 34 lata. Lekarze twierdzą i ja także, że nie jest możliwe aż tak długo ukrywać twarz pod maską z żelaza. Przypuszcza się, że w więzieniu była mu zdejmowana i nikt oprócz dozorcy Saint-Marsa nie miał do niego dostępu. Inni próbują udowodnić, że była to maska welurowa...
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Piękne miejsce z ciekawą historią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia rzeczywiście jest ciekawa, szczególnie historia Nicolasa Fouqueta...
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  6. Arcyciekawa historia. Fanką panów Dumas jestem od dziecka. Tę historię oglądałam i czytałam, więc z przyjemnością zapoznałam się z Twoją relacją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Holly,
      ja również zafascynowana byłam i jestem panami Dumas, ich znajomością historii, miejsc, charakterów ludzkich i ogromną wyobraźnią, której popis dają w swoich dziełach.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  7. No moja droga Ewo, jak zwykle wyczerpujący i ciekawy post. Dzięki Tobie nie tylko nacieszyliśmy oczy, ale przede wszystkim poznaliśmy kawał historii, która gdzieś tam ciągle się przewija obok, ale pamięć ludzka ulotną jest, więc z ogromną przyjemnością odbyłam tę podróż razem z Tobą.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Mario
      za dobre słowo komentarza.
      Czasami trudno wybrać jest jakiś jeden wątek, bo tyle ich splata się ze sobą...
      Ściskam serdecznie :)

      Usuń
  8. Witaj, Ewuniu! :*

    Przyznaję, że kompleks i parkowo-ogrodowe okolice bajeczne, ale jak pomyślę, że podczas gdy jedni pławili się w takim luksusie, podczas gdy większa część społeczeństwa przymierała głodem, jakoś traci to blask. Pamiętam ten film z Leonardo, kończyłam wtedy szkołę podstawową i jakoś nie porwał, bo też nie znoszę romantycznych historyjek ;) Podoba mi się za to twoje zdjęcie z zacną połówką w lustrzanym odbiciu. :)) Także przenośne WC-w formie krzesła, pomysłowe... albo oznaka niesamowitego lenistwa. A "dzika" w kuchni skomentuje tylko: biedna świnka :(

    Pozdrawiam cieplutko, Szmimi, życzę dużo słońca i pogody ducha! :)) :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu,
      jak miło, że znalazłaś czas na kilka słów komentarza. Tęskniłam za Twoim piórem.
      Wszystko to prawda co piszesz, ja jednak lubię przyglądać się temu luksowi, chociażby dlatego, że sama się w nim nie pławię i całe życie haruję, nawet na stare lata piła i łopata nie wypadają mi z rąk. Dzisiaj ułożyłam kilka betonowych płytek chodnikowych, posadziłam kwiatki, przycięłam tuje..., jutro zabieram się za studnię, bo drewniana góra spróchniała i żal by było gdyby jakieś zwierzątko tam wpadło. Rano pojadę do tartaku po deski...
      Tak, że widzisz Słonko ten luksus to moja odskocznia od ciągłej roboty, której naprawdę mam już coraz częściej dosyć.

      Uwierz mi często spotykam się ze zwykłym lenistwem, z ludźmi którym obojętne jest w jakich warunkach mieszkają, jak wygląda ich dom i obejście...., widzę to wszędzie w Polsce może mniej, ale za granicą, w szczególności w tych bogatych krajach, do których ludziska zlatują się jak muchy, nie chcę wymieniać nacji i koczują pod mostami, na obrzeżach miast, a później zmieniają miejsce i zostawiają po sobie sterty śmieci. Wygląda to koszmarnie...

      Odwiedzałam wczoraj Twój profil na G+. Poczytałam, ale nie byłam w stanie cokolwiek napisać, po pracy w ogrodzie.
      Dzięki za ciepełko, którego nigdy mi nie szczędzisz. Ściskam mocno, mocno :)):***

      Usuń
    2. Współczuję harówy, ale mnie nie chodziło o krytykę za "snobizm" etc, nie zwracaj uwagi na takie moje wtręty, tak już mam. Ile razy powtarzałam ci również, że mnie nie trzeba się z niczego tłumaczyć, zwłaszcza z takich dupereli jak komentowanie na portalach społecznościowych. Wiem, że zaglądasz, bo od czasu do czasu klikasz plusiki, ja również podglądam twój profil. Także luzik, kobieto. Pamiętaj, żeby być ostrożną - w tych dniach - podróżując po Francji czy Grecji. Tam już niebawem będzie kocioł, dobrze radzę.

      Pozdrawiam cieplutko, życzę owocnych prac wokół studni, ale bez przepracowania - szanuj się, bo duży wysiłek-to2x więcej zassanego tzw. "świeżego powietrza". Dbaj o siebie, Słońce! :*** (Ćmok) :)

      Usuń
    3. Ja też czuję, że powietrze się "zagęszcza" i coś wisi nad naszymi głowami. Wczorajszy wieczór zaczęłam od przypomnienia sobie wizji Nostradamusa, a potem "wpadłam" na wielu innych wieszczy...

      A studnia jest już zrobiona i powiem Ci, że nie było wcale tak ciężko. Najtrudniej było mi zamocować blaszane zakończenie daszku. Dzisiaj likwiduję ogromny kompostownik, a więc nie piła i nie młotek tylko widły, szpadel i grabie.
      Ech Basiu, kiedy padam ze zmęczenia i siły mi braknie wtedy nieco się skarżę, a i często zaklnę, ale tak naprawdę, to pewnie mam szczęście, że posiadam taką przestrzeżeń i mam co robić...
      Dzięki za dobre życzenia i myśli. Ściskam serdecznie :) Cmok i ćmok :)

      Usuń
  9. Ogromny zamek i ogromny ogród. I jeszcze ta platanowa aleja - niezwykła. Bardzo mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama platanowa aleja warta jest zobaczenia
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń