sobota, 29 czerwca 2013

Rozmyślania w Kyrenii, czyli co łączyło Piotra I cypryjskiego z polskim królem Kazimierzem Wielkim


cd
     Z Opactwa Bellapais było już tylko przysłowiowych parę kroków do starej greckiej Kyrenii, a tureckiej Girne, portowego miasteczka Północnego Cypru usytuowanego w malowniczej zatoczce Morza Lewantyńskiego.
     Osadnictwo w tych okolicach datuje się na czasy neolitu i ery brązu. Niektórzy twierdzą, że Kyrenię założyli Achajowie w dwunastym wieku przed naszą erą, inni że Fenicjanie w dziesiątym stuleciu przed Chrystusem. Tak czy owak,
na przestrzeni wieków, miasto, podobnie jak cała wyspa przechodziło z rąk do rąk.      
     Zatrzymam się na czasach, w których Cyprem władali Lusignanie

W poprzednim poście pisałam o pierwszym z rodu, a mianowicie o królu Gwidonie i można powiedzieć, że w wielkim skrócie doszłam do rządów Hugona IV, syna Gwidona.
     Dzisiaj słów kilka będzie o Piotrze I cypryjskim, drugim synu Hugona IV, który począł władać wyspą po abdykacji swojego ojca w tysiąc trzysta pięćdziesiątym ósmym (1358) roku. 
     Pisząc o Kyrenii nie sposób pominąć tego króla, związanego także z pewnym wydarzeniem jakie miało miejsce w owych czasach w Polsce. Ale o tym za chwilę.
     Piotr I, urodziwy, powabny mężczyzna kochał kobiety i znany był z licznych romansów…
     Już jako dziecko, mając zaledwie czternaście lat poślubił zapewne nie z własnej woli, znacznie starszą od siebie Eschiwę de Montfort, która kilka lat po ceremonii zaślubin zmarła. Ze względu na młody wiek króla małżeństwo nie doczekało się potomstwa.
     Na drugą żonę wybrano mu Eleonorę Aragońską z Gandii. Ślub pary odbył się w tysiąc trzysta pięćdziesiątym trzecim (1353)
roku. Szczęśliwi wydawać by się mogło małżonkowie doczekali się trójki dzieci.
     W tym czasie Kyrenia / Girne była administracyjno handlowym centrum północnej części wyspy. Na wzgórzach Gór Pentadaktylos wznosiły się zamki Saint-Hilarion, Buffavento i Kantara a także Opactwo Bellapais.
     Zamek Girne powstał najprawdopodobniej w szóstym lub siódmym wieku. Ryszard Lwie Serce zajął miasto w tysiąc sto dziewięćdziesiątym pierwszym (1191), a rok później właścicielem Cypru został Guy de Lusignan.
     W czternastym wieku warownię zniszczyli Genueńczycy, później zaś po przejęciu wyspy przez Wenecjan, forteca została odbudowana i w takiej formie zachowała się do dziś.

 
Zamek Girne

Dziedziniec wewnętrzny zamku w Kyrenii

Warownia na tle zatoki Morza Lewantyńskiego i Gór Pentadaktylos

Przechadzka po niezabezpieczonych odpowiednio murach nie należy do bezpiecznych

Fragment murów obronnych zamku Girne

Element budowli pomiędzy murami

Widok z murów obronnych zamku na uroczy port Kyrenii

Kyrenia / Girne - port w zatoce Morza Lewantyńskiego, w tle Góry Pentadaktylos

W dole spacerowa promenada w porcie Kyrenii

Z wysokich murów obronnych rozciąga się wspaniały widok na morze

Zatoka po drugiej stronie zamku Girne
 
     Po roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym czwartym (1974) w odrestaurowanych pomieszczeniach urządzono Muzeum Starożytnego Wraku. Umieszczono w nim jeden z najciekawszych artefaktów - wrak statku pamiętający czasy Aleksandra Wielkiego, znaleziony u wybrzeży Kyrenii czterdzieści sześć lat temu.
     Na statku znajdowało się ponad czterysta greckich terakotowych naczyń z wysoką, wąską szyjką przeznaczonych do transportu produktów płynnych, jak i stałych. Przewożono w nich głównie wino z Rodos. Sporą część ładunku, około dziewięciu tysięcy sztuk stanowiły migdały umieszczone w różnych naczyniach, a także dwadzieścia dziewięć kamieni milowych, wykonanych na wyspie Kos, które służyły również jako balast. Znaleziono tam przedmioty codziennego użytku należące do żeglarzy, takie jak naczynia do pieczenia, kotły, cztery drewniane łyżki, cztery dzbany na oliwę, cztery solniczki i cztery kubki, co pozwala przypuszczać, że statkiem płynęły cztery osoby. Przyczyn zatonięcia zapewne nie poznamy nigdy. Możemy się jedynie domyślać, że statek był stary, sfatygowany i przeładowany, że być może do jego zatonięcia przyczyniły się niesprzyjające warunki atmosferyczne…








      Impulsywny, żądny przygód Piotr I kochał nade wszystko podróże i rycerskie wyprawy. W tysiąc trzysta sześćdziesiątym drugim (1362) roku wyruszył z portu w Pafos do Europy.  Zamierzał przekonać władców chrześcijańskich do zorganizowania kolejnej krucjaty. Podczas trzyletniej podróży po Europie władca wyspy spotkał się z papieżem Urbanem V, który oficjalnie wezwał chrześcijan do udziału w krucjacie, tym samym ją proklamując. Odwiedził także dwory królewskie we Francji, Anglii i Polsce, spotkał się z książętami w północnej Italii, Niderlandach, Alzacji, Nadrenii, Brabancji, Flandrii oraz w Niemczech. Poprzez Saksonię dotarł na dwór praski cesarza Karola IV, z którym rozmawiał na temat jego udziału w wyprawie. Cesarz twierdził, że on sam nie może go w wystarczającym stopniu wspomóc, jednak odniósł się do planów króla Cypru z zainteresowaniem i zaprosił Piotra na zaplanowany od dawna kongres monarchów do Krakowa…
     Guillaume (Wilhelm) de Machaut opisuje dokładnie drogę króla Cypru po Europie i odnosi kongres krakowski do tysiąc trzysta sześćdziesiątego czwartego (1364) roku, Jan Długosz natomiast do tysiąc trzysta sześćdziesiątego trzeciego (1363) i łączy go ze ślubem Elżbiety pomorskiej, wnuczki Kazimierza Wielkiego z cesarzem Karolem IV. Jednak w wymienionym przez Długosza roku Piotra I w Krakowie nie było. Winnym  całego nieporozumienia był zapewne cesarz, który odwiedzając Kraków w różnych sprawach, skłonił polskich kronikarzy do połączenia dwóch wydarzeń w jedno.
     Zapewne większość moich czytelników słyszała o słynnej uczcie u Mikołaja Wierzynka, rajcy miejskiego, któremu przypadł zaszczyt bycia gospodarzem tej biesiady, a której koszty ponieśli z pewnością i inni rajcy krakowscy, którzy pragnęli uzyskać między innymi nowe przywileje handlowe.
     Główne miejsce przy stole Wierzynek oddał Kazimierzowi, sadzając po obu jego stronach cesarza Karola i króla Ludwika, a dalej króla Piotra.
     Ugościł wszystkich znakomitym jadłem i napitkami, a na koniec obdarował świetnymi prezentami. Samemu królowi Kazimierzowi wręczył dar najwspanialszy, wart sto tysięcy florenów.
     Być może powiedzenie zastaw się, a postaw się wywodzi się z tamtych czasów. Francuski poeta, Guillaume de Machaut pisał:
     A jak zostali ugoszczeni, uczczeni, obsłużeni i podejmowani chlebem, winem, wszelkimi rodzajami pożywienia i napojów, wszelkim ptactwem, rybami i innymi gatunkami mięs - szalony byłby, kto by o to wszystko pytał, bo nie powinno się pytać o to, ponieważ niepodobna na takie pytania odpowiedzieć: tak zostali wspaniale ugoszczeni.
     Goście otrzymali w darze wszelkie naczynia, na których jedli - srebrne misy, dzbany, puchary oraz kosztowności i klejnoty…
     Kongres krakowski był jednym z najwspanialszych średniowiecznych zjazdów monarchów przepełniony zabawą, hojnością, świetnością i zbytkiem. Uświetnił go także turniej rycerski, zorganizowany na dziedzińcu zamku wawelskiego, którego zwycięzcą został król Cypru…

     Czy triumf cypryjskiego władcy był efektem jego rzeczywistego kunsztu rycerskiego, czy też kurtuazji innych uczestników? Być może chodziło o to, by gościa, jako zwycięzcę turniejowego, sowicie obdarować, wspierając ideę krucjaty…

     Zwiedzając lochy zamku Girne natknęłam się na uwięzioną w nich nagą kobietę. Jak się okazało była nią Joanna l’Aleman, niezwykłej urody, młodziutka wdowa, którą uwiódł Piotr I.
     - Kto ją tam wtrącił i dlaczego?
     Otóż podczas nieobecności króla, który w tysiąc trzysta sześćdziesiątym piątym (1365) roku wyruszył z wojskami z Wenecji poprzez Rodos na Aleksandrię, rządy regencyjne na Cyprze sprawowała jego żona Eleonora. To ona, dowiedziawszy się, że kochanka króla jest w ósmym miesiącu ciąży, kazała ją torturować, ważąc sól na jej brzuchu. Kiedy pomimo tortur Joanna wciąż żyła i wciąż nosiła pod sercem dziecko Petrosa, a co więcej urodziła je zdrowe, Eleonora tuż po porodzie wrzuciła ją wraz z zakrwawionym strzępem materiału do ciemnej czeluści, a właściwie głębokiej dziury w podziemiach zamku. Joanna nigdy nie zobaczyła swojego dziecka i nie wiadomo też co się z nim stało. W lochu spędziła rok i jak wieść niesie nie straciła nic na swojej urodzie…
     Król dowiedziawszy się o niecnych postępkach wymierzonych w jego piękną kochankę zagroził królowej, że spotka ją taki sam los. Eleonora wolała nie ryzykować i przeniosła Joannę l'Aleman do klasztoru świętej Klary w Nikozji
 
     Po powrocie na Cypr, Piotr oskarżył królową o cudzołóstwo z Janem de Morf. Kiedy kochanków uniewinniono rozpoczął rządy despoty, traktując źle swoich rycerzy i przychylnych Eleonorze szlachciców. Rycerza Jana, który zawiadomił go o zdradzie królowej uwięził w lochu zamku Girne, torturował i morzył głodem…
     Kiedy styczniowego ranka tysiąc trzysta sześćdziesiątego dziewiątego (1369) roku postanowiono zabić króla Cypru, ten przebywał w swoim łożu, w apartamentach pałacu La Cava, w Nikozji. Trzech rycerzy, najprawdopodobniej na polecenie jego dwóch braci, Jana - księcia Antiochii i Jakuba de Lusignan, kilkunastoma ciosami pozbawiło go życia.
     Na tron Cypru wstąpił jego syn Piotr II zwany Grubym.
Regencję w jego imieniu sprawowała matka i jego stryjowie Jakub i Jan. Ponieważ cała trójka pozostawała w ostrym konflikcie, królowa kazała zabić Jana. Jakub w swej polityce dążył do ścisłego sojuszu z Wenecją, Eleonora zaś była stronniczką Genui. W tysiąc trzysta siedemdziesiątym piątym (1375) roku zorganizowała nieudany zamach na Jakuba, który wkrótce potem wraz z rodziną, został uwięziony przez Genueńczyków. Wolność odzyskał dopiero w tysiąc trzysta osiemdziesiątym piątym (1385) roku i został koronowany na króla Cypru. 
     Piotr II zmarł bezpotomnie trzy lata wcześniej, a jego matka opuściła wyspę na zawsze i wróciła do Katalonii…

     Nieraz zastanawiam się jakie stanowisko zająć wobec średniowiecznych krucjat.
     Jedno wiem na pewno. Wzniosła myśl wyzwolenia Ziemi Świętej szła w parze z nazbyt przyziemnymi motywami i okrutnym postępowaniem jej obrońców, zarówno Wschodu jak i Zachodu…  

Zamek Girne - Czekamy z Ulą na kawę po cypryjsku

Port w Kyrenii / Girne

Nabrzeżne, portowe  restauracje

Nie miałam czasu, żeby spróbować lokalnej kuchni

Kyrenia / Girne

Kyrenia, 11 kwietnia 2013 roku 

5 komentarzy:

  1. Pięknie. Cieszę się, że powróciłaś do swoich zagranicznych wojaży. Lubię je bardzo. Znakomite fakty i kawa po cypryjski zapewne też :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także się cieszę. Zdecydowanie wolę podróżować niż walczyć z urzędnikami o ulicę...
      Pozdrawiam ciepło i życzę wspaniałego urlopu bez komputera :)

      Usuń
  2. Witaj, Słońce :) :*

    Muszę przyznać, że w badaniu historii rzadko skupiam się na prywatnym życiu szlachciurów... Nigdy prawdzie powiedziawszy nie interesowały mnie ich życiorysy. Ale chyba nie dlatego, że gardzę ludźmi, którzy uważają że przez sam fakt urodzenia są od innych lepsi, że mają denaturat zamiast krwi. To coś bardziej pierwotnego, jak sądzę. Jakby pod skórą siedziała mi obojętność, do ich losów. Ja naprawdę rozumiem mieszkańców Starożytnego Egiptu, którzy po rządach znienawidzonego faraona, usuwali z obelisków i ścian wszelkie o nim wzmianki. Ja również uczyniłabym to samo względem większości tzw. arystokratów przeszłości jak i teraźniejszości. Te wszystkie Williamy-Kate, aż niedobrze się robi. Chociaż tak pięknie snujesz dzieje tych ludzi, zaczynam rozumieć, dlaczego ta część historii (jej przedział) nigdy mnie nie interesowała. Za dużo w nich zepsucia, jak sądzę. Ale naturalnie, zgadzam się, że bywają w historii chlubne wyjątki, choćby przez sam fakt, iż większość dzieł sztuki była wykonywana właśnie na zlecenie tychże szlachciurów.
    Zdjęcia nadbrzeżne piękne, w połączeniu z muzealnymi konspektami, dają pewne wyobrażenie, jak musiało wyglądać w Kyrenii ponad tysiąc lat temu. Ach, ten błękit. On nigdy nie przestanie mnie zachwycać. I jak? Jak smakuje ta kawa po cypryjsku? Ja piłam raz po turecku i o mało nie zwymiotowałam.... Bleee.... ;P

    Dzięki za piękne fotki i ciekawy tekst. Jak zawsze, pardon za poślizg czasowy. :) :**** (Ćmok)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to zepsucie, ten denaturat zamiast krwi, żądzę władzy, strach władców przed spiskowcami, podporządkowywanie się kolejnym bogom, rządnym krwi niewinnych ludzi... chciałam pokazać.
      Świata tego typu rodzaju ludzkiego nigdy nie zrozumiem, nigdy nie będę podziwiać tych co mordują w imię Boga, nazywając się bogami...
      A kawa po cypryjsku smakuje podobnie jak kawa po turecku, piłam ją w części północnej wyspy. Uściski :)))*

      Usuń
    2. ^ ^ To wszystko wyjaśnia, a zatem będę pamiętać, na przyszłość będę unikać tej kawy X,D

      Pozdrawiam :* :) (Ćmok Szmimi)

      Usuń