sobota, 8 lipca 2017

Podlasie - Pole lawendy w Dworzysku



     Na początku kwietnia tego roku pisałam (tutaj) o święcie brzozy w Poczopku i o pewnym przedsięwzięciu, do którego obiecałam wrócić przy najbliższej okazji.
   Chodzi oczywiście o lawendowe pole w Dworzysku, gospodarstwo, którego właścicielami są Urszula i Grzegorz Kopciewscy.
   Na temat ich działalności pisze między innymi internetowa gazeta powiatu sokólskiego isokolka.eu  https://isokolka.eu/sokolka/12675-pola-lawendy-na-sokolszczyznie-wybrali-zycie-na-wsi-zamiast-pogoni-za-kariera-w-duzym-miescie-foto  piszą także i inni, a zatem nie będę się powtarzać tylko od razu przejdę do rzeczy.

   
W dniach 8-9 lipca Urszula i Grzegorz zapraszają na warsztaty mieszania herbatek ziołowych oczywiście z lawendą w roli głównej. Każdy, kto tylko pojawi się w Dworzysku będzie mógł sporządzić dwie mieszanki herbatek relaksujących na dzień i na noc, każdy też wyjedzie stamtąd z sześcioma saszetkami herbatki, informacjami o ziołach, przepisami do odtworzenia w domu i upominkiem-świeczką, która uprzyjemni relaks przy piciu własnoręcznie skomponowanego naparu.
    Organizatorzy warsztatów opisują także drogę dojazdową do lawendowego pola, jak sami mówią jedyną, od strony Białegostoku.

   
Pojechałam tam z Bogusią, ale nie przez Białystok, tylko przez Kopną Górę, Woronicze, Międzyrzecze i stamtąd w kierunku Lipiny. Taką drogę wytyczył nam GPS. Wyjechałyśmy wcześniej, żeby zameldować się na miejscu przed godziną trzynastą, czyli przed rozpoczęciem pierwszych tego dnia warsztatów. Niestety brak jakichkolwiek drogowskazów utrudnił nam dojazd. Błądziłyśmy po leśnych drogach, nie wiedząc nawet, że na niektóre trakty nie powinnyśmy wjeżdżać. Oczywiście znam dobrze z moich wypadów rowerowych o połowę krótszą drogę z Supraśla, ale tę można pokonać albo pieszo albo rowerem. Znajduje się na terenie rezerwatu i wjazd autem może skończyć się mandatem w wysokości pięciuset złotych.

   
Do Dworzyska przyjechałyśmy w momencie, kiedy warsztaty już trwały. Prowadziła je pani Urszula. Przy długim stole, nad którym rozpostarto płócienny dach siedziała spora grupa osób. Kilkoro innych przyjezdnych czekało na kolejną opowieść o lawendzie, a później kolejne warsztaty.

   
Czas oczekiwania umilał nam pan Grzegorz, częstując naparem z lawendy i rumianku osłodzonym miodem oraz opowieściami o prowadzonym wspólnie z żoną gospodarstwie.
    O godzinie czternastej gospodarz poprowadził grupę osób w lawendowe krzaczki, gdy tymczasem gospodyni zajęła się pożegnaniem pierwszej tury gości, którzy przed wyjazdem, w lawendowym sklepiku, kupowali jeszcze lawendowe produkty.


























    Za przyzwoleniem twórców lawendowego pola zrobiłam kilka zdjęć.
    Niestety z przykrością zrezygnować musiałyśmy ze wspólnych zajęć pod płóciennym dachem, jako, że wieczorem Bogusia wyjeżdżała do Kołobrzegu i chciała na spokojnie bez pośpiechu zdążyć na pociąg.
 
Dworzysk, 8 lipca 2017 roku

7 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe warsztaty,lawendę uwielbiam,kiedyś robiłam z niej nalewki.Pozdrawiam i moc uścisków przesyłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle całe przedsięwzięcie jest ciekawe.
      W moim ogrodzie również miałam kilka krzaczków lawendy. Przez dwa lata rosły pięknie, a później być może przez moje nieumiejętne pielęgnowanie zaczęły marnieć.
      Podziwiam rozmaitość Twoich liliowców...
      Ściskam serdecznie :)

      Usuń
  2. Wielka szkoda, że do wszystkich lawendowych pól w Polsce mam bardzo daleko.
    Niestety w małopolsce nie ma takich pachności.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że w Małopolsce są lepsze warunki do uprawy lawendy niż na Podlasiu.
      Podziwiałam Twój ogródek. Wierz mi, że ciemniejszy kolor altanki jest praktyczniejszy. Kiedyś malowałam wszystko na biało, dom, płot, trejaże itp... Drewniane białe elementy trzeba wciąż czyścić i odnawiać.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  3. Mój mąż też stara mi się wyperswadować biały kolor. I zaczynam mu przyznawać rację. Ostatnio pomalowałam na biało ławkę i stół w ogrodzie i już zaczynam żałować. Widać każdą kupkę zrobioną przez muszki:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już Cię nawet widzę jak wszystko przemalowujesz na ciemne kolory.
      Ja zmieniłam na palisander. Jest o wiele praktyczniejszy.
      Uściski :)

      Usuń
  4. Lawenda! Jakże malownicza, ozdobna i aromatyczna.
    Nieustannie cieszę się, gdy mi kwitnie, zbieram, suszę i dekoruję dom,
    ale przyznam szczerze, że zapach jaśminu przyprawia mnie o większy
    zawrót głowy :)

    OdpowiedzUsuń