piątek, 7 lipca 2017

Supraśl - gdzie spacerować, a jakich miejsc unikać...



     No i o spacerach na Pólko muszę na jakiś czas zapomnieć, bo budowa drogi dojazdowej do szpitala sanatoryjnego posuwa się w ślimaczym tempie i utrudnia bardzo życie tym, którzy z niej muszą korzystać. Roboty ziemne ciągną się bez końca. Droga po deszczu staje się niebezpiecznie śliska i grząska, czego wykonawca zdaje się nie widzieć i nie przejmuje się zbytnio wypadkami, które przydarzają się zmierzającym do swoich domów mieszkańcom a także gościom hotelowym
Pięciu Dębów. A kiedy nie pada tumany kurzu spowijają okolicę. Pieszy nie ma szans na spokojne przejście do lasu, bo albo utonie w błocie, albo zniknie w chmurze piasku.

   
Wczoraj, wybrałam drogę w przeciwną stronę, ale zanim doszłam do gruntowej ulicy bp Jaworowskiego (zaledwie jakieś 150 metrów) zgrzytałam zębami i wypluwałam piasek, bowiem kierowcy i tutaj nie zważają na pieszych i nie zmniejszając prędkości wzniecają tumany pyłu, który wdziera się wszędzie, nie oszczędza ani piechurów, ani domów, których okna przykrywa coraz grubsza warstwa kurzu. Po przejeździe ciężkiego sprzętu nie tylko pył ale i smród ropy unosi się w powietrzu.
    Koszmar mojej ulicy trwa - wciąż
wiruje i wiruje jak derwisz w mistycznym tańcu! Nie wspomnę już o tym, co dzieje się przed moją posesją po każdym opadzie deszczu! Burmistrz Supraśla radośnie ogłosił budowę ulicy ale o bieżącym jej utrzymaniu zapomniał.

   
Na szczęście ulicą Jaworowskiego nikt nie przejeżdżał i spokojnie doszłam do szosy wiodącej w stronę Kopnej Góry. Przed mostem skręciłam na Bulwary Wołkowa. Jak zwykle zrobiłam trochę zdjęć. Niektóre miejsca pokazywałam we wcześniejszych postach, a więc powtarzać się nie będę. Można je znaleźć klikając w etykietę po prawej stronie bloga Co w Supraślu słychać.
    Niewiele osób pracowało przy budowie mostu i tutaj także odniosłam wrażenie, że inwestycja zostanie zapewne ukończona dużo później niż to zaplanowano.



      Wcześniejsze nieprzyjemne wrażenia poszły w niepamięć, kiedy znalazłam się nad rzeką. Tutaj urok Supraśli trwa niezmiennie. Jest czym oddychać i czym się zachwycać.









   
Po niewielkiej pochyłości weszłam do ogrodu ziołowego. Obok stała tablica informacyjna, z której większość liter po prostu się wykruszyła. Zdołałam jedynie wyczytać, że jest to Ogród dla ciebie, Ogród dla owadów i Ogród dla ochrony środowiska. Przydałby się w tym miejscu dobry ogrodnik.














    Bulwarem dotarłam do klasztoru, z dołu zrobiłam kilka zdjęć, po czym kamiennymi schodami dostałam się na skrzyżowanie ulic Klasztornej i abp Chodakowskiego. W Pałacu Archimandrytów drzwi do Muzeum Sztuki Drukarskiej i Papiernictwa otwarte były na oścież. Weszłam do środka.
    W jednym z dwóch pomieszczeń trwały warsztaty, pracowały maszyny drukarskie, czuć było zapach świeżej farby.
    Każdy zwiedzający za opłatą 18 złotych może w takich warsztatach uczestniczyć, czerpać papier i wydrukować sobie pamiątki, a ponadto wysłuchać wielu ciekawych historii z ust pasjonatów drukarstwa. Przyjemność wysłuchania owych opowieści nie ominęła i mnie, chociaż sporo wiedziałam na temat tego miejsca.




















     Do domu wracałam górą, ulicą abp Chodakowskiego. Minęłam Muzeum Ikon, przed którym siedziała para urlopowiczów z Pomorza i czekała na wejście do obiektu o godzinie piętnastej. Chwilę porozmawialiśmy. Zapytałam jak odnajdują Podlasie. Byli zachwyceni regionem. Wywnioskowałam, że zwiedzili chyba wszystko na Podlasiu.
    Minęłam Herbaciarnię ulokowaną w rogowym budynku jadalni znajdującej się na terenie Powiatowego Ośrodka Sportu i Rekreacji.













    Chwilę zatrzymałam się przy Punkcie Informacji Turystycznej - Parku Krajobrazowego Puszczy Knyszyńskiej.











     Lato, umiarkowana temperatura powietrza, tego mi trzeba. 


    Supraśl, 6 lipca 2017 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz