Pod koniec lipca pojechaliśmy na kilka dni do Konstancina-Jeziorny. Byłam ciekawa tego uzdrowiska, o które czasami zahaczaliśmy jadąc na południe Polski. Czasami też zatrzymywaliśmy się w pobliskich miejscowościach na 2-3 dni przejeżdżając obok.
Prognozy pogody nie były
optymistyczne, miało padać, a zatem rowerów nie zabieraliśmy,
czego później żałowaliśmy, bo było bardzo ciepło, a deszcz owszem padał, ale nie
całymi dniami.
Konstancin-Jeziornę zwiedzaliśmy pieszo,
co przy dłuższych trasach było męczące, auto nie wchodziło w grę, jako, że co krok to widok i… pstryk. Ubolewałam, bo
swojego Nikona po przylocie z Katalonii oddałam do naprawy i miał być gotowy
dopiero pod koniec sierpnia.
- Mam dużo roboty powiedział jedyny w okolicy fotograf, który taką usługę mógł
wykonać. Znaleźliśmy go w Czarnej Białostockiej.
Jadąc do Konstancina-Jeziorny zależało
mi przede wszystkim na czwartkowym wejściu do prywatnego
muzeum Szkoły Paryskiej w Villi La Fleur, jak również przyjrzeniu się
i sfotografowaniu innych słynnych rezydencji. Od dawna też miałam na oku hotel z basenem usytuowany w Parku
Zdrojowym, w sąsiedztwie tężni
solankowej. Czekałam tylko na najkorzystniejszą ofertę.
Wspaniałe
kolekcje obrazów, rzeźb, mebli… Villi La Fleur pokażę w innym poście. Będzie sporo zdjęć.
Dzisiaj trochę o samym Konstancinie-Jeziornie. Jak już wspomniałam zatrzymaliśmy się w sercu uzdrowiska w Parku Zdrojowym imienia hrabiego Witolda Skórzewskiego. To właśnie hrabia Witold Skórzewski wraz ze swoim stryjem hrabią Mielżyńskim, utworzył w 1897 roku oparte na europejskich wzorcach letnisko, któremu nadał imię swojej matki Konstancji. Na przeznaczonych do tego celu terenach, wydzielonych z dóbr Oborskich nad rzeką Jeziorką, w ciągu kilku lat powstało wiele zabytkowych już dzisiaj budynków Konstancina, z infrastrukturą zapewniającą wszelkie ówczesne wygody cywilizacyjne, takie jak wodociąg, elektryczność, telefon czy komunikacja kolejowa. Letnisko przyciągało ówczesne elity finansowe, arystokratyczne i kulturalne z pobliskiej stolicy.
Park Zdrojowy, nazywany dawniej zakładowym, powstał na przełomie wieków dziewiętnastego i dwudziestego. Autorem projektu był jeden z najważniejszych twórców założeń ogrodowych tamtych czasów - Walerian Kronenberg (1859-1934). Tylko na terenie Polski założył on ponad 300 parków i ogrodów pałacowych, dworskich i użyteczności publicznej. Wymienię chociażby trzy najbliższe mojemu miejscu zamieszkania: białostocki naturalistyczny Park Stary imienia księcia Józefa Poniatowskiego - założony w latach 1895-1897 w miejscu dawnego stawu młyńskiego na rzece Białej, wchodzący w skład kompozycji ogrodów pałacowych (parki w Białymstoku - kliknij tutaj), białowieski naturalistyczny Park Pałacowy (cesarski park) z dwoma stawami i wyspami na rzece Narewce oraz Park Dyrekcyjny we wschodniej części Polany Białowieskiej (kliknij tutaj).
Nasz hotel usytuowany był na skraju parku przy ulicy Źródlanej, naprzeciw Tężni Solankowej. Z seansów inhalacyjnych korzystaliśmy nieodpłatnie - godzinę dziennie.
Niewątpliwą atrakcją Parku Zdrojowego jest rzeka Jeziorka i jej prawobrzeżny dopływ - struga Mała (hist. Wierzbna), z tarasami widokowymi i mostkami, kąpieliskiem rzecznym z przebieralniami, pomostem przystani kajakowej… Na terenie parku znajdują się place zabaw, boisko do siatkówki, siłownia plenerowa jak również ogromna ilość ławek umożliwiająca spacerowiczom odpoczynek w dowolnym miejscu. W ostatnich latach powstały nowe alejki parkowe, ścieżki piesze i rowerowe, zainstalowano także oświetlenie, dosadzono drzewa, krzewy i wiele roślin ozdobnych.
Zaraz na lewo od hotelu, przy ulicy Mostowej, przed meandrującą tam Jeziorką stoi okazała willa Hugonówka, która powstała w 1902 roku na zlecenie Hugona Seydla, warszawskiego winiarza, sędziego Trybunału Handlowego i konsula honorowego Królestwa Serbii w Polsce. Seydl umieścił w tym pawilonie Zakład Przyrodoleczniczy i urządził w nim inhalatorium, salę gimnastyczną, gabinety zabiegowe a także salon i czytelnię dla kuracjuszy. Po pierwszej wojnie światowej zakład zakończył swoją działalność. W okresie międzywojennym przeszedł na własność rodziny Andrzejewskich i stał się pensjonatem. Po drugiej wojnie pełnił funkcje publiczne, a po pożarze w 1993 roku stopniowo popadał w ruinę. Zrewitalizowany obiekt oddano ponownie do użytku w 2014 roku. Obecnie Hugonówka jest siedzibą Konstancińskiego Domu Kultury.
Jak już wspomniałam obiekt ów znajduje się przy ulicy Mostowej, a zatem musi tam być i mostek. A jakże jest i na dodatek prezentuje się malowniczo jako też taras widokowy wiodący na drugą stronę Jeziorki, wzdłuż której biegnie szlak pieszo-rowerowy do Starej Papierni i jeszcze dalej wzdłuż rzeki. Zainteresowani wędrówkami mogą skorzystać z aplikacji mobilnej Szlaki Mazowsza.
Ruszamy… podziwiamy przepiękną przyrodę, obserwujemy łabędzie i pluskające się w wodzie kaczki.
Z gąszczu zieleni wynurzamy się na otwartą przestrzeń. Przed nami składający się z czterech zasuw Jaz Imberfal na rzece Jeziorce spiętrzający wodę na potrzeby fabryki papieru. Słowo imberfal to zniekształcony fonetyczny zapis niemieckiego wyrazu immervoll, oznaczającego zawsze pełny. Nazwa ta dotyczy również, powstałej przez podniesienie poziomu wody odnogi rzeki, zwanej też Janem - w pobliżu stoi odrestaurowany pomnik świętego Jana Nepomucena z połowy XVIII wieku.
W pofabrycznych budynkach Królewskiej Fabryki Papieru wybudowanej w Konstancinie-Jeziornej w 1760 roku (dostępna jest w internecie niezwykle ciekawa historia tej fabryki), urządzono nowoczesne Centrum Handlowe Stara Papiernia. Nieruchomość zachowała oryginalny układ architektoniczny. Pozostałe po pożarze mury, stanowią część obecnego obiektu. Restauracje, kawiarnie, sklepy i punkty usługowe zlokalizowane są w dawnym trzypiętrowym budynku produkcyjnym i parterowym magazynie. Cały obiekt stanowi ciekawe połączenie starych murów fabrycznych i przeszklonych współczesnych elementów. Wyjątkowy klimat tworzą tu tarasy nad kanałem wodnym.
Od Starej Papierni przez park wracamy do hotelu. Zatrzymujemy się w wielu ciekawych miejscach.
Pomiędzy drzewami i pod malowniczymi mosteczkami wąską strugą płynie Mała.
A oto pomnik honorowego obywatela miasta Jana Pawła II.
Jest też i kamień upamiętniający 40 rocznicę założenia Konstancina przez hrabiego Witolda Skórzewskiego.
Przysiadamy na chwilę przy pomniku Stefana Żeromskiego, który mieszkał w Konstancinie, chodził po okolicznych lasach, polach i łąkach, szukając natchnienia i pomysłów do swoich książek. Spacerował najczęściej w towarzystwie córki Moniki i psa Puka. W pobliżu ławeczki, ulubionego miejsca odpoczynku pisarza, umieszczono kilka cytatów z jego dzieł. Dostępna jest mapa ze SZLAKIEM SPACERÓW STEFANA ŻEROMSKIEGO i opisem miejsc.
Przy ulicy Stefana Żeromskiego znajduje się Willa Świt, w której pisarz mieszkał. Wcześniej przez sześć lat Świt należał do znanego malarza Zdzisława Jasińskiego. To dla niego architekt Zenon Chrzanowski zaprojektował ten dom, prosty w kształcie i utrzymany w dwudziestowiecznym włoskim stylu i z dużymi oknami. Zła sytuacja materialna po wojnie zmusiła Jasińskiego do sprzedaży domu. W 1920 roku willę nabył pragnący zakończyć życie ciągłego wędrowca Stefan Żeromski. Pieniądze na zakup Świtu zdobył biorąc od swego wydawcy zaliczkę w wysokości 220 tysięcy marek polskich za wydanie swych dzieł zbiorowych. Ponieważ Świt nie miał odpowiedniego ogrzewania, rodzina spędzała w Konstancinie miesiące letnie, natomiast na zimę przenosili się do Warszawy.
Żeromski w swoim testamencie napisał: Willa Świt w żadnym wypadku nie powinna być sprzedana, żeby córka Monika mogła mieć zapewnione schronienie na świecie.
Monika Żeromska przed śmiercią założyła Fundację na rzecz Utrzymania Spuścizny po Stefanie Żeromskim, której przekazała opiekę nad Świtem.
Zanim ruszymy na kolejne wędrówki, dłuższego relaksu zażyjemy w hotelowym basenie solankowym z wodą, do której dodana jest naturalna solanka, pochodząca z konstancińskiego źródła. W dość sporych wymiarów niecce (9 m×14 m i głębokości 1,35 m) wyznaczono dwa pasy do pływania, zainstalowano dysze do hydromasażu, gejzer w dnie oraz masażer karku. Temperatura wody - 29°C!
Kilka zdjęć tego obiektu zrobiłam z zewnątrz. Przyjemny widok z poziomu promenady na taki sam poziom wody w basenie.
Ruszamy znowu na wyprawę po Konstancinie-Jeziornie.
Na skrzyżowaniu ulic Żeromskiego i Sienkiewicza stoi wieża ciśnień z 1899 roku. Powstała według projektu architekta Edwarda Lilpopa i została wybudowana wraz ze stacją wodociągów.
Pomnik Katyń - ocalić od zapomnienia to pamiątkowa tablica umieszczona na granitowym bloku. Odsłonięta w 2010 roku upamiętnia 14 mieszkańców gminy Konstancin-Jeziorna zamordowanych przez NKWD wiosną 1940 roku w Katyniu, Charkowie i Twerze. Wokół pomnika rośnie 14 dębów pamięci.
ŚLADAMI SŁAWNYCH RODÓW - konstanciński szlak z willami wzniesionymi przez przedstawicieli znanych warszawskich rodów. Należą do nich:
Willa Szwajcarka - jeden z pierwszych pensjonatów wybudowanych w Konstancinie prawdopodobnie przez Towarzystwo Akcyjne Ulepszonych Miejscowości Letniczych, jako siedziba zarządu. Obecnie w willi mieści się restauracja OMA.
Willa Pod Dębem z 1902 roku - najstarsza wśród konstancińskich rezydencji. Otoczona jest dekoracyjnym parkanem z metalowymi przęsłami, z elementami stylizowanymi na liście dębu. Obecnie należy do prywatnych właścicieli.
Willa Natemi w stylu Drugiego Cesarstwa z 1906 roku. Nazwa Natemi funkcjonuje od 1930 roku, kiedy to zakupili ją Natalia i Teodor Emil Landsbergowie. Wcześniejsi właściciele nadali jej nazwę Eugenia, a następnie Maria. Obecnie budynek należy do prywatnych właścicieli.
Willa Izyhali - neobarokowy dwukondygnacyjny budynek na planie kwadratu, przykryty dachem mansardowym z facjatami oraz balustradą z attyką. Powstała w latach 1926-1927 na zlecenie Władysława Paschalskiego, przemysłowca z Warszawy, również właściciela sąsiadującej z nią willi Muszka. Nazwa willi pochodzi od imion jego córek, Izy i Haliny.
W czasie drugiej wojny światowej w budynku mieściło się Waffenkomando, a po 1945 roku - przedszkole. W 1975 roku obiekt przebudowano, dostawiając półokrągły ryzalit od strony południowej. Obecnie willa znajduje się w prywatnych rękach.
Willa Muszka powstała najprawdopodobniej między 1903 a 1911 rokiem. W posiadaniu Paschalskich Muszka była do 1939 roku. Po wojnie przejął ją Skarb Państwa. Obecnie stanowi własność prywatną.
Willę Julia (1905 rok) zaprojektował dla siebie Karol Machlejd - właściciel jednego z największych browarów warszawskich. W czasie jej powstawania Machlejd był już wdowcem, ojcem kilkorga dzieci. Na cześć zmarłej żony Julianny Marianny Teichert-Stawickiej willi nadano imię Julia. Kolejnym właścicielem Julii, po śmierci Karola Machlejda stał się jego syn Julian Marcin Edward Machlejd - pastor, pedagog i przemysłowiec, a także pierwszy dyrektor Gimnazjum imienia Reja w Warszawie. Rodzina Karola Machlejda mieszka w tym domu do dziś.
Willa Anna, wspaniały przykład secesji wiedeńskiej, została wzniesiona w 1904 roku dla adwokata Alberta Klimpela i jego żony Anny z Kohlerów. Zgodnie z wolą właściciela, po jego śmierci w 1930 roku, budynek został własnością Fundacji Popierania Nauki. Obiekt zaczął wówczas pełnić funkcję pensjonatu, w okresie międzywojennym chętnie odwiedzanego przez uczonych ze stolicy. Po drugiej wojnie światowej stał się własnością państwa. W wyniku braku remontów i wieloletnich zaniedbań stan zabytku był bardzo zły. W 2012 roku willa Anna została zakupiona przez prywatnego właściciela, który trzy lata później rozpoczął remont trwający aż do roku 2021. Efekt wspaniały!
Ozdobą posesji jest nowe secesyjne ogrodzenie.
Dworek Polski powstał według projektu Władysława Marconiego. Od 1924 roku właścicielem dworku był Stanisław Leopold Pfeiffer przemysłowiec branży garbarskiej, który wkrótce po nabyciu nieruchomości został wybrany prezesem Komisji Rewizyjnej Rady Obywatelskiej Osady Letniska Konstancin. Po śmierci Stanisława (1856-1929), w Dworku Polskim mieszkała wdowa po nim Maria Temler, utrzymywana przez synów do końca swoich dni. Kolejnym sukcesorem był syn Stanisława i Marii - Józef Mieczysław, który odstąpił później willę starszemu bratu Stanisławowi Aleksandrowi.
Willę Ustronie wybudował dla siebie w latach 1908-1910 artysta malarz i architekt Józef Czajkowski. Po pierwszej wojnie willa przeszła na własność Kazimierza Ludwika Schiele prezesa zarządu największego warszawskiego browaru. Po jego śmierci willę odziedziczył syn Aleksander Schiele, architekt, narciarz i taternik zasłużony dla rozwoju turystyki wysokogórskiej. W czasie okupacji willa Ustronie była miejscem działań konspiracyjnych. Ukrywali się w niej również Żydzi, za co Aleksander Schiele otrzymał po wojnie tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. W latach 1995-1996 willa został wyremontowana i rozbudowana.
Willa Jagiellonka zarośnięta chaszczami znajduje się na wprost willi Ustronie. Zbudowana została dla przemysłowca branży metalurgicznej inżyniera Adolfa Henryka Witta (1870-1922), właściciela Zakładu Aparatów Miedzianych i Odlewni A. Witt i Syn przy ulicy Emilii Plater w Warszawie.
Willa Fraszka dawny Dworek w Lesie stanowiła własność Michaliny Czerneckiej, późniejszej Wedlowej (1885-1966). Jej fundatorem był w Jan Wedel, właściciel w trzecim pokoleniu fabryki Cukrów i Czekolady E. Wedel SA.
Wedlowie z Warszawą związani byli od 1845 roku, kiedy to wprost z Berlina przybył tu cukiernik Karol Ernest Henryk Wedel (1813-1902). Drugie pokolenie rodu sławnych cukierników reprezentował jego syn Emil. Stał się on twórcą potężnej firmy, której wyroby zabezpieczało faksymile jego własnoręcznego podpisu, do dziś stanowiące logo firmy. Kolejnym i zarazem ostatnim z rodu był wspomniany na wstępie Jan Józef Wedel (1874-1960).
Po wybuchu wojny budynek zajęli Niemcy, a po jej zakończeniu stał się siedzibą różnych instytucji, między innymi Polskiej Akademii Nauk, Instytutu Matki i Dziecka i Uzdrowiska Konstancin. Nosił wówczas nazwę Fraszka.
SZLAK MODERNIZMU - od końca lat dwudziestych XX wieku, aż do wybuchu wojny, na terenie letniska, a szczególnie Królewskiej Góry, powstało wiele podmiejskich, często luksusowych rezydencji. Niestety, po 1945 roku międzywojenna pudełkowata architektura z wiadomych względów uznana została za burżuazyjną i wrogą ludowym hasłom. Do dnia dzisiejszego pozostało z niej niewiele.
W Konstancinie-Jeziornie jest wiele szlaków, których nazw wymieniać nie będę. Mapki można pobrać ze strony miasta i gminy w postaci plików PDF.
Nie wszystkie wille doczekały renowacji. Takich wilii jak willa Maryla z początków XX wieku jest naprawdę wiele. Niektóre są tak zarośnięte, że nie sposób je dostrzec.
W 2019 roku w pełni odnowiono willę Kamilin. Mieści się w niej sala ślubów oraz punkt informacji turystycznej.
W 1980 roku do rejestru zabytków została indywidualnie wpisana Willa Pallas Athene - klasycystyczna w stylu włoskim z 1906 roku.
W Konstancinie-Jeziornie znajdują się szpitale, sanatoria i ośrodki oferujące zabiegi rehabilitacyjne oraz lecznicze, a także centra odnowy biologicznej.
Warto także odwiedzić zabytkowy kościół parafialny Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, o cechach neogotyckich z 1911 roku. Ziemię pod budowę świątyni ofiarował hrabia Witold Skórzewski, a środki na jego budowę przekazała hrabina Józefa z Iwaszkiewiczów Dąmbska. Stojąca obok kościoła murowana plebania jest również fundacją hrabiny Dąbskiej. Z plebanią sąsiaduje odremontowany dom parafialny, w którym urządzone są salki katechetyczne i mieszkania dla księży.
Obok kościoła przepływa struga Mała, a w cieniu drzew ulokowała się Zagroda u Proboszcza, w której mieszkają trzy lamy Atos, Portos i Aramis, sympatyczne zwierzaki lubiące siłowe zmagania.
Na temat uzdrowiska powstało wiele ciekawych publikacji. Bez problemu można znaleźć je w sieci i dowiedzieć się czegoś więcej o życiu mieszkańców. Wiadomo, że jest to słynna podwarszawska enklawa bogaczy. Mieszkają tam przedstawiciele elity biznesu, kultury i polityki. Wille należą też do Rosjan, a w wartej miliony rezydencji mieszka ambasador Rosji Siergiej Andriejew. Po ulicach jeżdżą auta nie tylko z rejestracją rosyjską, ale z białoruską i ukraińską.
Remontuje się tu stare wille i buduje nowe, wiele z nich na ogromnych zalesionych działkach, ogrodzone wysokimi płotami, niedostępne dla oczu przechodniów, których tak naprawdę nie spotyka się na ulicach w dzielnicach willowych.
Słynne znane osoby, mieszkające w Konstancinie czy okolicach w żaden sposób nie udzielają się ani w życiu miasta ani w jego promocji. Dla nich to sypialnia, ich dzieci nie chodzą tutaj do szkoły, bo zazwyczaj uczęszczają do warszawskich placówek lub do amerykańskiej szkoły przy wjeździe do miasteczka - mówi jedna z mieszkanek.
Ale są i tacy, którym dobro uzdrowiska leży na sercu, mieszkają tu od pokoleń i naprawdę kochają to miejsce.
W sprawę konstancińską zaangażował się Marek Roefler kolekcjoner sztuki polskich twórców-emigrantów, którzy należeli do Ecole de Paris. Dzieła gromadzi i organizuje rożnego rodzaju eventy w Villi la Fleur, którą pokażę w następnym poście.
I jeszcze kilka zdjęć z Konstancina-Jeziorny.
Byłem przekonany, że odwiedziłem już wszystkie polskie uzdrowiska, ale się myliłem. Może dlatego, że w nazwie Konstancin-Jeziorna brak jest członu Zdrój. Trzeba będzie to nadrobić, tym bardziej, że miejscowość prezentuje się bardzo ciekawie. Chętnie przejdziemy się pokazanym szlakiem pośród willi. W sumie to mnie mało obchodzi, kto tam mieszka, a na ładne domy zawsze lubimy popatrzeć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Piękna zabudowa zawsze mnie interesowała. Lubię fotografować domy i ogrody. Nazwisk przeróżnych współczesnych sław i celebrytów nie cytowałam, bo przecież nie o to mi chodziło, zresztą nie interesuje mnie ich życie - często "niepiękne".
UsuńNajpiękniejszą częścią Konstancina-Jeziorny jest Park Zdrojowy i tam najchętniej spędzaliśmy czas. Żałowaliśmy bardzo, że nie zabraliśmy rowerów, bo terenów zielonych zarówno w samym uzdrowisku jak i w okolicach jest bardzo dużo. Długie piesze wędrówki nie dla nas, ale rower i płaskie szlaki jak najbardziej.
Polecam rekreacyjnie spędzić w Konstancinie kilka dni. Jak trafi mi się korzystna oferta w Eva Park Life & Spa zarezerwuję znowu krótki pobyt. Prywatne dłuższe sanatoryjne pobyty są bardzo drogie, a NFZ wciąż takich odmawia emerytom - pacjentom onkologicznym.
Niecodzienną atrakcją dla ceniących sztukę jest Villa La Fleur - dwa muzealne budynki i wspaniały ogród z kolekcją rzeźb.
Pozdrawiam serdecznie :)
Byłam w tym roku w muzeum Villa La Fleur, ale miałam bardzo mało czasu. Zdążyłam tylko jeszcze przejść obok tężni i chyba hotelu w którym mieszkaliście. Czułam niedosyt ponieważ Konstancin zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Z przyjemnością przeczytałam i obejrzałam fotki, gdzie pokazałaś więcej ciekawych miejsc.
OdpowiedzUsuńJa trafiłam na dzień włoski w Villi La Fleur. Ciekawe wydarzenie.
UsuńPozdrawiam :)
Ależ tam mnóstwo obiektów do fotografowania! I do tego pięknych, w niezwykłych stylach. Wśród tych wspaniałych najbardziej podoba mi się willa Anna. Chętnie bym w niej zamieszkała!
OdpowiedzUsuńSuper spacer, dzięki za pokazanie tego coraz ładniejszego miasta:)))
Willa Anna też zrobiła na mnie ogromne wrażenie, takich obiektów w Polsce za wiele nie ma. Jak widać Konstancin-Jeziorna, podobnie jak inne podwarszawskie miejscowości powstałe w tym samym czasie, ma sporo ciekawych budowli i trzeba się dobrze nachodzić, żeby je zobaczyć. Jak sama wiesz często to tylko zabytkowe kościoły są atrakcją samą w sobie ...
UsuńPozdrawiam cieplutko :)
Podobnie jak seniorka z plecakiem w Konstancinie miałam czasu tyle, aby obejrzeć zbiory Villi La Fleur i przejść przez park zdrojowy. W "twoim" hotelu zatrzymuję się zawsze na kawę, bo to pierwszy- najbliższy po drodze z galerii na przystanek autobusowy obiekt kawiarniany, który zachęca do odwiedzin. Mają tam bardzo wygodne krzesełka-fotele, na co zwróciłam uwagę w tym roku (w związku z moimi problemami z ... kręgosłupem). Stopniujesz napięcie i na post o zbiorach musimy troszkę poczekać, ale takie oczekiwanie tylko wzmaga apetyt. Dzień włoski brzmi kusząco. Wybieram się na wystawę Kislinga w styczniu - już się nie mogę doczekać. Wiem też, że otwarto kawiarenkę w galerii więc ta hotelowa będzie miała konkurencję przynajmniej dla mnie. I pomyślałam sobie, że Konstancin to świetny pomysł na kolejny wyjazd do stolicy, bo szczerze to Warszawa (mimo, że uwielbiam z powodu teatrów i galerii) zaczyna mnie męczyć swą wielkomiejskością i tłumami ludzi, zatłoczonymi środkami komunikacji i korkami. A w Konstancinie cicho i spokojnie, przynajmniej takie odniosłam wrażenie, a bliskość Warszawy sprawia, że można się tam wybrać na chwilę i wrócić do K-J.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam