sobota, 1 listopada 2025

Z Paryża do Małego Wersalu w Świerklańcu. Od kurtyzany do hrabiny von Donnersmarck.


 
    W starym zamku w Świerklańcu nie było luksusu, jakim otaczała się markiza Blanka de Païva, właścicielka ekskluzywnej paryskiej rezydencji przy Polach Elizejskich i okazałego pałacu Pontchartrain położonego w niewielkiej odległości na zachód od Paryża. Zarówno jedną jak i drugą nieruchomość nabył i podarował Blance jeden z najbogatszych ludzi swoich czasów, magnat przemysłowy i polityk, właściciel wielu kopalń i hut na Górnym Śląsku, tytularny pan Tarnowskich Gór, 13. wolny pan stanowy Bytomia, jeden z najbardziej wpływowych arystokratów dwudziestowiecznej Europy - baron i hrabia cesarstwa, późniejszy książę pruski - Guido Henckel von Donnersmarck (1830-1916).

    - Kim była kobieta, dla której stracił głowę jeden z najbogatszych magnatów ziemskich i przemysłowych?
    Badacze przeszłości Blanki
de Païvy, wielkiej mistyfikatorki, nieznającej granic kłamstwa, wciąż mają nie lada zagwozdkę, żeby w sposób wiarygodny opisać życie tej, której największymi atutami była: błyskotliwa inteligencja, niezłomna wola, nieograniczona energia i seksapil. Markiza de Païva zdobyła ogromny majątek i wpływy. Pałac, który wybudowała przy Polach Elizejskich, na działce nr 25, podarowanej przez Donnersmarcka, miał być najwspanialszym pałacem w Paryżu, którego żaden inny nie mógł prześcignąć w elegancji wystroju.

   
Spacerowałam Plami Elizejskimi
wiele razy mieszkając przez kilka lat w pobliżu tej reprezentacyjnej paryskiej alei, jednak wtedy nic nie wiedziałam o właścicielce rezydencji wciśniętej pomiędzy dwa inne budynki - obecnie Hotel de la Païva.
















   
Według Dzienników braci Goncourtów La Païva była najsłynniejszą kurtyzaną swoich czasów.

   
Ja sięgnęłam przede wszystkim do pasjonującej fabularyzowanej biografii, pióra Małgorzaty Gutowskiej - Adamczyk

JEJ WYSOKOŚĆ KURTYZANA - biografii kobiety, która z nierządu uczyniła sztukę.

   
Pisarka, na łamach prasy opowiada, jak powstawała fabularyzowana biografia La Païvy, kurtyzany polskiego pochodzenia i na jakie przeszkody natrafiała, pisząc pierwszą w swojej pracy pisarskiej biografię:
    Moja bohaterka urodziła się… I już tu stajemy wobec niewiadomej. Dawniej ludziom łatwiej przychodziły kłamstwa w sprawach urzędowych. Gdy nie znano jeszcze fotografii, nie było telefonów, nikt dokumentów chyba nie weryfikował, bo ilekroć trafiałam na jakiekolwiek akta dotyczące mojej bohaterki, wszędzie znajdowałam inne informacje. Nawet imiona rodziców nieco się różniły. Skąd wiadomo, że La Païva kłamała w kwestii daty swych urodzin? Otóż gdyby przyjąć jej wersję, musiałaby mieć dziesięć lat, kiedy została matką. Wychodząc po raz trzeci za mąż, stwierdziła, że jej ojciec był bankierem, dlaczego więc jako córka bankiera wyszła po raz pierwszy za mąż za zwykłego krawca?
    Nie lada wyzwaniem dla autorki
były opisy podróży w dziewiętnastowiecznej Europie:
    Pierwsza opisana przeze mnie w Jej wysokość kurtyzana to ta z Moskwy do Paryża. Jest rok 1838, nie ma samolotów, pociągów, regularna komunikacja dyliżansami dopiero raczkuje. Ale jeśli mam być dokładna, muszę wiedzieć, gdzie była stacja pocztowa oraz którymi rogatkami wyjeżdżał dyliżans w kierunku Warszawy. Tę trasę bowiem wybrałam, choć można było jeszcze jechać na Mohylew lub Kijów i dalej płynąć Dnieprem, potem przez Morze Czarne do Stambułu, a stamtąd statkiem do któregoś z portów francuskich. Kolejna droga to Moskwa-Petersburg-Hamburg i dalej dyliżansem…
    W swojej powieści pani Małgorzata podważa także sposób, w jaki Blanka umarła:
    Stworzyłam jej kartę zdrowia i to, na co chorowała, zwyczajnie nie pasuje do sposobu, w jaki rzekomo straciła życie. Tak, jak wymyśliła swoją śmierć, nadając jej pozór prawdy, tak samo użyła księcia Konstantego, opowiadając, że jest jego nieślubną córką. A co miała powiedzieć: że jest córką tkacza? … ale, ale do legendarnej śmierci La
Païvy jeszcze wrócę…
    Jak wynika z powyższego już sama wypowiedź o pracy nad książką jest niezwykle interesująca, a co mówić sama książka.

    Na potrzeby mojego blogowego posta skrócę do minimum życiorys
markizy de Païvy, który zaprowadzi czytelnika do Świerklańca i trzeciego olśniewającego pałacu, zbudowanego dla Blanki przez Guido von Donnersmarcka i wyposażonego z ogromnym przepychem przez nią samą - wówczas już hrabinę Donnersmarck.
    Nie ukrywam, że historia jej wysokości pobudziła moją wyobraźnię tak bardzo, że tego lata i mnie zaprowadziła do Świerklańca.

    Blanka de Païva, a właściwie Esther Pauline Blanche Lachmann, córka biednych żydowskich imigrantów polskiego pochodzenia, przybyłych do Moskwy z Nysy, urodziła się w Moskwie 7 maja 1819 roku. Z woli rodziców, w wieku 17 lat, poślubiła francuskiego krawca, znajomego jej ojca. Zwał się Antoine François Hyacinthe Villoing. Ślub odbył się w kościele luterańskim świętych Piotra i Pawła.

    Odchodząc z domu rodziców, Estera przyjęła dobrze z francuska brzmiące i pasujące do nowego nazwiska imię od chrztu - Thérèse, i odtąd zwała się Thérèse Villoing.

    Rok po ślubie urodziła syna, ale nie zaangażowała się w
macierzyństwo. Żyła z dnia na dzień, pogrążona w rozmyślaniach. Marzyła o podboju Paryża, miasta, z którego pochodził Antoine Villoing i życiu godnego królowej. Pewnego majowego poranka 1838 roku, bez skrupułów i wyrzutów sumienia porzuciła krawca i syna i uciekła z Moskwy do miasta świateł, w którym po trzech latach rządów drugiej republiki nastał okres drugiego Cesarstwa (1852-1870). Paryż odzyskiwał wówczas swoją dawną rangę i prestiż światowej metropolii. Dyktując kierunki w sztuce, narzucał reszcie Europy style mody określające aktualne kryteria dobrego smaku. W drugiej połowie XIX wieku Paryż począł zasługiwać na miano stolicy kulturalnej świata. Przybywający licznie do miasta goście, pisarze, artyści z różnych krajów utrzymywali tu swoisty klimat kosmopolityzmu.

   
Jak zaznaczyłam wyżej, związki La Païvy z artystycznym światem dziewiętnastowiecznego Paryża wymagają jeszcze wielu badań. Markiza i jej salony stanowiły inspirację dla malarzy, literatów i muzyków. Błyskotliwa i inteligentna, znała kilka języków, grała na pianinie, potrafiła dyskutować na wiele tematów z zakresu sztuki, historii, jak również polityki i finansów. Z ogromnym rozmachem realizowała swoje cele i poniekąd była mecenasem sztuki.
Jej życie to przykład awansu społecznego z nizin społecznych do sfer arystokratycznych, przykład kobiety, która zaczynając od prostytucji dochodzi do bogactwa i władzy.

   
W 1840 roku Teresa
Villoing poznała kompozytora, pianistę i budowniczego fortepianów Henriego Herza (1803-1888). Miała z nim córkę, którą wychowywała rodzina kompozytora. Dziewczynka zmarła w 1854 roku w wieku 12 lat.
    Związek z Herzem zakończył się pod koniec 1846 roku, kiedy to zrujnowany rozrzutnością kochanki i wystawnym trybem życia Henri, wyjechał na kilka lat do Ameryki w trasę koncertową. Z dnia na dzień Teresa przestała być panią Hertz. Wyrzucona przez rodzinę pianisty spakowała swój dobytek w kufry i opuściła dom. W banku złożyła w depozycie całą swoją biżuterię.



    Długo nie rozpamiętywała krzywdy, jaką wyrządził jej Henri i już w sierpniu 1848 roku, jako lady Blanche de Paris wyruszyła na podbój Londynu. Była tam z Hertzem dwukrotnie i wiedziała gdzie bywać i szukać majętnych protektorów.
    Wiosną 1850 roku uznała, że Londyn zaczął ją nudzić i postanowiła wrócić do Paryża. Jej pieniądze ulokowane w banku procentowały. Inwestowała w intratne akcje, szczególnie te budujące linie kolejowe. Wśród klientów miała bankierów, którzy wprowadzili ją w świat spekulacji.  
    Być może powodem, dla którego Teresa chciała opuścić Londyn była niepożądana ciąża. Przecież nie zamierzała rodzić kolejnego dziecka.

   
W kwietniu zaczęła ponownie zapraszać dawnych przyjaciół Hertza. Musiała wycisnąć ze swojego seksapilu jak najwięcej pieniędzy, bo kto wie, kiedy nadejdą trudne czasy, a tych bała się bardzo.

   
W sierpniu postanowiła skorzystać z leczniczych wód Baden-Baden i rozejrzeć się za nowymi intratnymi znajomościami. Pora była odpowiednia, bowiem latem w kurorcie przebywało wielu paryżan, Anglików, Rosjan, Amerykanów…, atrakcji nie brakowało.
     Ale nie tylko Blanka szukała intratnych znajomości. Szukał ich także przybyły z Portugalii markiz
Albino Francesco de Païva-Araujo, który przedstawiając się kobiecie oszacował swój majątek na kilka milionów, posiadał lasy, łąki, winnice…no i był arystokratą. Blanka również nie kryła swojego stanu majątkowego. Wkrótce dowiedziawszy się o śmierci pierwszego męża - krawca Villoinga, Albino i wdowa, zawarli związek małżeński i odtąd szczęśliwa kobieta zwała się markizą de Païva.
    W dniu ślubu markiz miał dwadzieścia siedem lat ona trzydzieści dwa. Zaraz po ślubie okazało się, że uzależniony od hazardu markiz posiadał same długi i liczył na to, że ureguluje je majątek żony. Na szczęście akt ślubny ustanawiał miedzy małżonkami rozdzielność majątkową i wykluczał wzajemną odpowiedzialność za kredyty zaciągnięte zarówno przed jak i po zawarciu związku.
    Teresa dowiedziawszy się o sytuacji majątkowej Albina Francisko złożyła w sądzie wniosek o orzeczenie separacji. Na pocieszenie został jej fałszywy tytuł, status mężatki i pięknie brzmiące nazwisko, które Paryż momentalnie podchwycił, nazywając ją La
Païvą


   
W październiku 1852 roku, w loży opery, którą La Païva abonowała na środowe przedstawienia pojawił się radca pruskiej ambasady Felix Bamberg, który objąwszy posadę w Paryżu gościł często w jej salonie. Towarzyszył mu Guido Henckel von Donnersmarck
(1830-1916), przystojny mężczyzna liczący niewiele ponad dwadzieścia lat. Od pierwszego wejrzenia coś mówiło młodzikowi, że oto spotkał kobietę swego życia i to właśnie z nią chciałby związać swoją przyszłość. Zauroczony wdziękiem markizy zobaczył ją ponownie, następnego dnia, w jej salonie wypełnionym mężczyznami, w którym nie było ani jednej kobiety. Ubrana w jasną suknię, ozdobiona perłami, niczym królowa rozsyłała uśmiechy i witała się ze wszystkimi po kolei. Hrabia Guido zamarł stanąwszy twarzą w twarz z La Païvą. Najchętniej pozostał by z markizą sam na sam, i…


   
Po kolacji markiza zasiadła do fortepianu i zagrała kilka melodii. Muzykę kochała tak jak pomnażanie pieniędzy i gotowa była zaoferować młodemu hrabiemu pomoc w nawiązaniu kontaktów z bankierami.
    Nieco później, tak na wszelki wypadek, zleciła w biurze detektywistycznym sprawdzenie swojego nowego znajomego.
     Hrabia Guido Frederic Erdmann Henri Adalbert hrabia Henckel von Donnersmarck pochodził z wywodzącej się ze Spiszu niemieckiej arystokratycznej rodziny przybyłej na Śląsk w czasie wojny trzydziestoletniej
(1618-1648). Wywodził się z linii tarnogórsko-świerklanieckiej. W 1842 roku przejął majątek ojca, liczne dobra, w tym kilka miast. Rodzina mieszkała w starym zamku w Świerklańcu.

    W lutym 1853 roku Guido wynajął dla Blanki piękny apartament w eleganckiej kamienicy przy Saint-Georges 28. Hrabia nie widział świata poza nią i powtarzał, że się ożeni jak tylko zakończy się jej poprzednie małżeństwo. Ale hulaka Albino był młody i zdrowy, co oznaczało, że szybko to nie nastąpi. Blanka wiedziała też, że dziecko z nieprawego łoża byłoby ważne dla Guido, ale doktor Clement Ollivier d’Angers nie miał dla niej dobrych wiadomości. Zbadawszy ją oznajmił z troską, że jest trwale bezpłodna. Kiedyś taka wiadomość uczyniłaby ją szczęśliwą.
 
    Blanka kwitła w zgodnym związku, w którym nie brakowało jej niczego. Błyszczała na złość całemu światu, pokazywała, że stać ją na wszystko, o czym tylko zamarzy. Śmiertelnie zakochany Guido w dużo starszej od siebie paryskiej kurtyzanie pozostawał z nią w nieformalnym związku aż do 1871 roku. 28 października mogli podpisać akt ślubu, w którym Blanka skłamała na temat swojej rodziny: pierwszego męża
(zmarł na gruźlicę) uczyniła bankierem, ojca zaś przemysłowcem.

    
Drugie małżeństwo, z rzekomym markizem Albino Francesco de Païva-Araujo, w sierpniu tegoż 1871 roku, po wielu latach starań, anulowała Kongregacja Świętego Oficjum w Rzymie. Jednak według prawa francuskiego małżeństwo z Albinem było nadal ważne, podczas gdy na Śląsku dla legalności małżeństwa z Donnersmarckiem wystarczyło jedynie, aby zostało zawarte w kościele.
    Pobrali się w kościele ewangelickim przy ulicy Chauchat w Paryżu. Za datę urodzin Blanka przyjęła datę chrztu, odejmując sobie urzędowo siedem lat. Od tej pory była hrabiną pruską Blanką von Donnersmarck.

   
Informacja o ślubie z Donnersmarckiem była złą wiadomością dla Albina de Païva-Araujo, który zadłużony i całkowicie spłukany, wciąż marzył o odzyskaniu bogactwa. Knuł intrygi i zaciągał nowe kredyty wykorzystując status małżonka niezmiernie bogatej żony, … Lecz kiedy status ten stracił i nikt już pożyczek nie chciał mu udzielać, zapamiętany, jako lekkoduch, hazardzista, oszust i od dawna bankrut, nie mając nadziei na bogate życie popełnił samobójstwo. Zmarł w Paryżu 9 listopada 1872 roku.

   
Po wojnie francusko-pruskiej
(19.07.1870 - 10.05.1871), małżonkowie Guido i Blanka podejrzewani o szpiegostwo i niemile widziani we Francji opuścili Paryż i wyprowadzili się na Górny Śląsk do Świerklańca - głównej siedziby Donnersmarcków.

   
Jak wspomniałam na początku, stary zamek zbudowany przypuszczalnie w XIV wieku przez Piastów na otoczonej wodą wyspie na planie owalnym, z dziedzińcem oraz wieżą, przebudowywany w XVII wieku w stylu barokowym i rozbudowany o skrzydła pałacowe w wieku XIX w stylu neogotyckim, nie odpowiadał gustom i wymaganiom Blanki.

    
Na potrzeby luksusowego życia powstał w Świerklańcu nowy pałac, nazywany Małym Wersalem. Zbudowany z ogromnej miłości hrabiego do ukochanej Blanki przetrwał dwie wojny światowe.


    W 1945 roku został podpalony. Kto go podpalił? Armia Czerwona, szabrownicy, a może... sami Donnersmarckowie? Hipotez jest wiele, dowodów - wciąż brak. Spotkanie z armią czerwoną, szabrownikami oraz włodarzami tych ziem w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku doprowadziło do całkowitego zniszczenia Małego Wersalu. Zniszczeniu uległ także zamek.

    Dzisiaj o świetności majątku świadczy rozległy park z rzeźbami Fremieta i piękną fontanną, kościół z mauzoleum i Dom Kawalera, w którym von Donnersmarck gościł kilkukrotnie swojego przyjaciela cesarza Wilhelma II Hohenzollerna. Całość założenia wskazuje na silne związki tego miejsca z Paryżem i jego wspaniałą kultura.

   
10 dni po naszym tam pobycie (19 września 2025 roku) dotarła z Chorzowa, za pomocą specjalistycznego transportu, zabytkowa, metalowa brama boczna nieistniejącego Pałacu Donnersmarcków, stanowiąca fragment dawnego ogrodzenia rezydencji śląskich magnatów przemysłowych. Czy do Świerklańca wróci także brama główna, która dziś cieszy oczy spacerujących po Parku Śląskim?






    
Blanka nie cierpiała wzniesionego na bagnach nowego, okazałego i niezwykle luksusowego pałacu w Świerklańcu. Mówiła, że nudzi ją życie na odludziu, z dala od towarzystwa arystokratów, bankierów, polityków, muzyków, literatów… tęskniła za paryskim, wystawnym trybem życia i salonami, które dla nich prowadziła.



     Wczesną jesienią 1883 roku zdrowie hrabiny von Donnersmarck bardzo się pogorszyło. Ciężko oddychając, leżała w łóżku z opuchniętymi nogami, rękami i brzuchem. Męczył ją kaszel i z trudem chwytała pojedyncze hausty powietrza. Nie mogła uwierzyć, że chora na cukrzycę, cierpiąca na reumatyzm i problemy z sercem zakończy życie w tak banalny sposób, wolałaby już zginąć tragicznie w jakimś wypadku, a nie obolała w łóżku. Jej śmierć powinna być spektakularna, nagła, przecież świetnie jeździła konno i mogłaby na przykład stracić życie podczas kłusowania po parku, niech świat wspomina ją, jako kobietę silną, tryumfującą, pełną życia...  

   
Zmarła 21 stycznia 1884 roku pozostawiając hrabiego w głębokim smutku, uczyniwszy go jedynym spadkobiercą swego pokaźnego majątku. Czego by nie mówić o małżeństwie Blanki i Guido był to z pewnością partnerski związek dwóch silnych osobowości o wyjątkowych zdolnościach w dziedzinie zarabiania pieniędzy.

   
Po śmierci żony, Guido Henckel von Donnersmarck, w oficjalnym komunikacie oznajmił:
Tego wieczoru o godzinie jedenastej
W pięćdziesiątym ósmym roku życia
Po czternastu miesiącach cierpień
Z powodu choroby serca oraz udaru
Oddała ostatnie tchnienie
Moja ukochana żona Blanka, z domu Lachmann
.




    Blanka wiedziała, że finał tej historii musiał być inny, wymyśliła swoje pośmiertne losy i powierzyła je ogrodnikowi, który zobowiązał się je powtarzać do końca swego życia: Blanka cwałowała konno, kiedy nagle spłoszony przez lisa koń stanął dęba, po czym poderwał się do galopu a powiewający na wietrze szal owinął się wokół gałęzi i zakleszczył hrabinę pomiędzy konarami…

   
Zwiedzając park świerklaniecki próbowałam sobie wyobrazić na którym drzewie mogła zawisnąć hrabina. Legenda ta i jak wiele innych powstały najprawdopodobniej wiele lat po śmierci jej wysokości.

   
Blanka nie lubiła się fotografować
. Hrabia zaś najczęściej fotografowany był ze swoją drugą żoną, którą poślubił bardziej dla zachowania ciągłości linii Donnersmarcków niż z miłości. Miał z nią dwóch synów.
   Guido Henckel von Donnersmarck należał do piątki najbogatszych ludzi ówczesnych Niemiec. W 1901 roku, za zasługi dla Prus otrzymał dziedziczny tytuł księcia Fürst von Donnersmarck. Było to ukoronowanie jego kariery gospodarczej i politycznej. Był między innymi posłem do parlamentu, członkiem Izby Panów, a w czasie wojny francusko-pruskiej okupacyjnym prefektem miasta Metz. Należał też do przyjaciół kanclerza Otto von Bismarcka.

    Zmarł 10 grudnia 1916 roku w Berlinie. Został pochowany w zbudowanym przez siebie mauzoleum w świerklanieckim parku.

    Zbudowany na przełomie wieków dziewiętnastego i dwudziestego kościół pałacowy połączony z mauzoleum książąt Henckel von Donnersmarck znajduje się w północno-zachodniej części parku świerklanieckiego.

    Warto dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego zabytku z informacji i zdjęć zamieszczonych poniżej.





















   W drodze do świątyni można odpocząć w romantycznych zakątkach parku.

















    W 1865 roku berliński architekt, Gustaw Mayer, opracował projekt nowego założenia parkowego, wzorowanego na angielskim Hyde Parku, z charakterystycznymi polanami i swobodnie rozlokowanymi grupami drzew. W przestrzeń wkomponowano liczne rzeczki, kanały i stawy z kamiennymi mostkami, a specjalnie zaplanowane dywany kwiatowe tworzyły taras, który prowadził z pałacu do przystani wodnej.
    Całości dopełniły żeliwne rzeźby i fontanna autorstwa cenionego francuskiego rzeźbiarza, Emmanuela Fremieta. Są to walczące ze sobą zwierzęta: jeleń i niedźwiedź, pelikan i ryba, koń i lwica, struś i wąż. Dziełem tego artysty jest też fontanna przedstawiająca trzy gracje trzymające kulę ziemską.

    Pierwotnie na terenach dzisiejszego parku rosły lasy liściaste na żyznych i wilgotnych siedliskach w dolinie Brynicy i jej dopływów.
































    Dom Kawalera zwany Kavalierhaus nawiązuje do renesansu francuskiego, zbudowanego na rzucie zbliżonym do kwadratu. 




 









   
Na terenie parku w pobliżu Domu Kawalera można zaparkować samochód. Opłata za parking wynosi o ile dobrze pamiętam 20 złotych.



   
Przed bramą wyjazdową z parku
, po prawej stronie wznosi się budynek kordegardy, w którym mieści się Urząd Stanu Cywilnego w Świerklańcu a naprzeciwko parking, w niższej cenie.




     Na koniec, jako ciekawostka jeden z listów do żony Blanki napisany przez hrabiego Guido w 1880 roku - fragment z Jej wysokość kurtyzana

Serce moje,
nie przejmuj się rozruchami górniczymi. Sytuacja nie wygląda aż tak poważnie, jak początkowo sądziliśmy, Co prawda górnicy w Radzionkowie dokonali sporych zniszczeń, ukradli też trochę pieniędzy z kasy kopalni, ale na szczęście już opanowaliśmy rozruchy. (…). To już przechodzi ludzkie pojęcie, że dajesz człowiekowi pracę, a on powstaje przeciwko tobie z wyssanym z palca argumentem, że pensje są zbyt niskie. (…). Oni by chcieli mieć czas na wszystko, pracując tylko na jednej zmianie i żyć jak szlachta! Kto temu winien, zapytasz? Uważam, że księża i pastorowie, bo nie wykonują swych zadań. Wszak to oni są powołani do tego, aby wszczepiać maluczkim cnoty kardynalne, do których należą: praca, modlitwa i posłuszeństwo wobec warstw oświeconych. Czyż nie mam racji?
                                                                           Twój na zawsze, Guido

Świerklaniec odwiedziliśmy 9 września 2025 roku

3 komentarze:

  1. No proszę takie bogactwo, uroda, talent, umiejętność budowania swojej historii i gromadzenia majątku, a dziś po c.a. 150 latach mało kto o nich pamięta. Pozostają budynki lub ruiny. Jednak w pamięci potomnych (przynajmniej po części) pozostają albo naprawdę wielcy władcy, albo artyści.
    Zadziwiło mnie stwierdzenie, iż bohaterka nie rozpamiętywała krzywdy, jaką wyrządził jej drugi mąż, skoro z wpisu wynika, iż został przez nią zrujnowany - chyba, że spojrzymy na to z jej punktu widzenia, bo przecież okradziona z majątku rodzina winna jeszcze coś dołożyć złodziejce :)
    Nie podoba mi się też list trzeciego, a może już czwartego męża Blanki (bo się pogubiłam) do żony skarżący się na chcących więcej zarabiać robotników. Praca tylko na jednej zmianie- no proszę zachcianka, nie nauczyli duchowni pokory. No tak, ale to była inna moralność, inne czasy. Każde czasy niosą ze sobą tyleż dobra i piękna, co zła i okrucieństwa. Ciekawa historia która mówi nam że każdy z nas przeminie w korowodzie historii, ale dopóty życie trwa łapmy każdy dzień. Fajnie, że w końcu się odzywasz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Ci za ten ciekawy wpis. Interesująca postać z tej Blanki, nie ma co! Uzupełniłaś nim moją wiedzę i wizytę w parku, którą odbyłam parę lat temu.
    Witam Cię po odpoczynku i serdecznie pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak miło znowu Cię widzieć, trochę brakowało mi twoich bardzo wnikliwych postów. Jak zobaczyłem w tytule nazwę Świerklaniec, to pierwsza myśl jaka mi się nasunęła to przecież mieszkam tak blisko, w Świerklańcu bywamy dość często a żadnego wpisu na ten temat nie mam. Musiała przyjechać Ewa i opowiedzieć nam o historii tego miejsca. Tak to bywa to co pod nosem jakoś umyka i szuka się innych wrażeń. Przyznam, że znam historię miejsca, ale nie tak szczegółowej historii kobiety dla której hrabia von Donnersmarck zbudował ten pałac pełen przepychu. Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że nie znikniesz nam znowu :)

    OdpowiedzUsuń