poniedziałek, 16 stycznia 2012

Kenia

    Cóż warte byłoby moje życie bez przyjaciół, bez tego cennego czasu spędzonego razem, bez tych cudownych wspomnień… Moje przyjaźnie to temat rzeka, a o każdej z nich mogłabym napisać książkę, a treści z jednego tylko spotkania wystarczyłoby, co najmniej na jedno opowiadanie…
    W jednym z postów mojego bloga BABSKIE BELCANTO  pisałam o spotkaniach z moimi przyjaciółkami. Dzisiaj napiszę o tym, które zorganizowała Stefania po powrocie z Kenii, którą zwiedzała z mężem Krzysztofem.
Po obfitej kolacji, z wieloma akcentami afrykańskimi, po rozdaniu upominków i tamtejszych słodkości, zasiadłyśmy przed ekranem komputera i z otwartymi buziami oglądałyśmy trzydniowe safari…
Wierz mi, drogi czytelniku, gdyby zdjęcia zaprezentowane były na wielkim ekranie, czułabym nawet jak pachnie spalona słońcem trawa i wielkie kupy zostawiane przez słonie na tych bezkresnych, czerwonych, suchych połaciach ziemi, porośniętych akacją parasolowatą, drzewem tak charakterystycznym dla krajobrazu Afryki…

Śniegi Kilimandżaro wyłaniają się zza chmur

"Góra Duchów" po wschodzie słońca

Opuncja też tu występuje

Jeden z kraterów Kilimandżaro i fragment tzw Siodła

Jedna do drugiej podobna - czerwona droga

    Siedziałam, więc razem ze Stefanią na tylnym siedzeniu terenowego jeepa i wdychałam unoszące się spod kół samochodu pyły wulkaniczne, które wdzierały się w każdy zakamarek mojej twarzy i nie tylko. Odruchowo przecierałam oczy, jakbym chciała poprawić ostrość obrazu, ażeby zobaczyć ten przedziwny pejzaż, powstały po wybuchu wulkanu… i już zaczęłam marzyć o wyprawie na Kilimandżaro, masywie ciągnącym się 80 km, którego trzy stożki wulkaniczne rysowały się na horyzoncie…
i już widziałam siebie na centralnie położonym szczycie Kibo (5895) z kraterem Uhuru Peak, który tak zwanym Siodłem łączył się z wulkanem Mawenzi (5149).
Szira (3987), najniższy krater, nie robił takiego wrażenia, jak dwa wyższe.
Kilimandżaro – symbol przezwyciężania własnych słabości, przyciągał jak magnes, nie mogłam oderwać oczu od tej „Góry Duchów” nazywanej tak przez mieszkające tu plemiona, które darzą ją szacunkiem i do niej zanoszą swoje modlitwy.
Mimo zimna i niewygód, bólu głowy i zmęczenia wspinałam się coraz wyżej po wulkanicznym zboczu…. Ech…, marzenia!

Walka o względy

Najpierw była kąpiel w czerwonym piasku

W cieniu akacji

Nasłuchiwanie

Czerwone pastwiska

O! Nasze bociany!

Kopiec termitów

Wszędobylskie małpy

   Zachwyt budziły we mnie wszystkie zwierzęta prezentowane na zdjęciach.
Tak zwana „wielka piątka” była w zasięgu mojej ręki. Małe rodziny i wielkie stada, bajecznie kolorowe ptaki, gady, płazy, wręcz wylewały się z ekranu, a oczom moim jawił się wspaniały spektakl zręczności, chytrości, przebiegłości, podstępu, walki o panowanie, o towarzyszkę igraszek miłosnych, obnażona dzikość przyrody i te wszędobylskie małpy, które bez żadnego skrępowania kradły jedzenie, wypijały napoje ze szklanek, najpierw wylewając je na stół, ba ściągały nawet ze sznurków suszące się ubrania…

Jedna ze szkół kenijskich

   Zwiedzałam wioski Masajów, poznawałam ich życie, i to barwne świąteczne, i to zwykłe skromne. Zaglądałam do szkół i jakież było moje zaskoczenie, kiedy w każdej z nich spotykałam dzieciaki czyściutkie, w jednakowych ubrankach, dla każdej szkoły w innym kolorze. A dzieciaki? Szczere, radosne, ufne, z szeroko otwartymi oczami…, ale niestety, jak to powiedziała Stefania, pediatra z zawodu, z rzężącym oddechem, świadczącym o nie najlepszej opiece zdrowotnej kraju…

Tańczące Masajki

Kolorowe ozdoby

Ech, te dziurawe uszy...

   Dowiedziałam się jak Masajowie budują swoje domy, co w nich przechowują, jak śpią, zajrzałam do domu młodej pary, pięknej długonogiej Masajki i jej ciemnoskórego męża…A potem była już tylko feta. Stefania tańczyła jakąś bunga bunga i coraz częściej oddalała się od swojego czarnego partnera, który ni jak w parze nie potrafił tańczyć, a na koniec rozłożył przed nią swój kram z rękodziełem, zaprezentował się jej półnagi z tarczą i dzidą i kazał kupować. Stefania wezwała na pomoc Krzysztofa i wspólnie wybrali pamiątki…
Ech…, egzotyka!

Plaże nad Oceanem Indyjskim

Morski krajobraz

    Atrakcji było co nie miara, a wrażenia rosły, kiedy zwiedzałam Mombasę i jej zabytki!
A potem? Wypoczynek nad Oceanem Indyjskim! Białe plaże, lazurowe wody, ciekawa architektura domków hotelowych, jednym słowem przyjemności dla ciała i ducha, wszystkiego pod dostatkiem.

Stefania - autorka zdjęć

    Spacerując plażą, Stefania podziwiała ogrodzone luksusowe posiadłości. W jednej z nich zauważyła zgrabną wysportowaną kobietę, ubraną w przewiewną, płócienną sukienkę, której towarzyszył pies tak samo smukły i delikatny jak jego pani. Kiedy podeszła bliżej, zdumiona prawie krzyknęła, ależ „to stara baba”!..
    Ech…, nie wiedziała, że to byłam ja, kilkanaście lat później. Odrzucona brutalnie, przez wymogi rzeczywistości, nie akceptowałam plastikowych ideałów, sztucznych policzków i naciąganej do granic wytrzymałości zwiotczałej skóry… Byłam zwolenniczką naturalnego przemijania. Wierna zasadzie w zdrowym ciele zdrowy duch, spacerowałam po prywatnej plaży, szczęśliwa, że oto dożyłam starości i razem z moim Adasiem żyję spokojnie, bez pośpiechu, ze świadomością, że żaden owoc nie jest w stanie mnie skusić, bo Drzewo Zła umarło, pozostało gdzieś poza ogrodzeniem mojego luksusu. Gdyby Stefania została jeszcze chwileczkę, zobaczyłaby mojego Adasia. Wygrzewał swoje stare kosteczki drzemiąc w cieniu rozłożystej palmy, po chwili jednak ocknął się i powłóczystym spojrzeniem objął swoją Ewę. Stęskniony ciepła żony wstał, łobuzersko gwizdnął na psa i po chwili razem zmierzali w jej kierunku. Wyglądał tak jak ona, młodzieńczo. Ubrany w przewiewne białe spodnie i luźno opadającą na biodra białą koszulę, sprężystym krokiem zbliżał się do niej. Podwinięte nogawki odsłaniały nagie stopy, które z lubością dotykały ciepłego białego piasku. Twarz ukrył pod kapeluszem. Niewielkie rondo chroniło jego oczy przed nadmiarem światła. Po chwili dotknął ramienia Ewy, objął jej kibić, wtulił głowę w jej szyję i z wielką czułością obsypywał pocałunkami, a ona prężyła się z wdziękiem, łasiła jak kotka, odsłaniając kark i przyjmując pieszczoty… Z oddali widać było już tylko zarys jakby jednej postaci spowity białą mgiełką…

Krzysztof miał profesjonalny aparat

8 komentarzy:

  1. A oto pierwszy komentarz Danieli Polasik, która jak zwykle pisze do mnie na nk.

    Ewo przepięknie !!!

    tak mi się skojarzyło..


    W powodzi blasków

    Mam nową torebkę wiosenny płaszcz
    biegnę z bukietem jaskrów.
    Oczy wpatrzone w marcowe dni
    puszczają zielone listki.

    Jak zjawa wysnuta ze słońca -
    stubarwny świateł szelest.
    Małe chwile duże chwileczki
    z pajęczych koronek utkany most.

    Gdy takie szczęście łapie za gardło
    nic tylko fikać koziołki,
    albo wyśpiewać wdzięcznym głosem:
    od nowa uczę się żyć.


    Ściskam mocno, czekam na kolejną podróż jesteś fantastyczna :):):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękna podróż,cudowne zdjęcia
    i ten opis dojrzałego życia..tylko pomarzyć:)
    Do mnie często powraca obraz spacerujących
    pod rękę dwojga wysokich,szczupłych staruszków
    /grubo po 80-ce/,wśród rozgrznych młodych ciał
    na Bałtyckiej plaży.To było piękne!
    Pozdrowionko i trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech..., osiemdziesiąt lat:)
      Mam nadzieję trzymać się w dobrej kondycji, chociaż za dużo przesiaduję przy komputerze i gargoleję :(
      Jak tylko się ociepli znowu zadbam o formę.
      Ja także widywałam na plażach takie obrazki - spacerujących, trzymających się za rękę staruszków :) Miłe:)

      Usuń
  3. Wspaniałe zdjęcia :) Gdzieś usłyszałam, czy przeczytałam, że na Kilimandżaro nie ma już ani grama śniegu a tu proszę... jeszcze troszku się ostało. Czerwona droga kojarzy mi się z Australią a boćki wprawiły mnie w błogi nastrój. Chciałabym też zamieszkać w takim kopcu-zamku termitów lub przynajmniej posiedzieć na jednej z tych plaż nad O.Indyjskim, cudo. Przekaż Stefanii, że miała wspaniałą podróż, pomimo że do Afryki raczej nigdy nie zajrzę, czuję przez jej zdjęcia ciepło bijące od tej ziemi. :)
    Ps: Gratuluje 21 miejsca w konkursie, choć tupię nóżką, że nie 1-e. Ale cóż, dobre i to... na początek. Kolejny konkurs za rok :D

    Pozdrawiam cieplutko i serdecznie :)) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraź sobie, że będąc na meksykańskich, czy kubańskich plażach nie spotkałam się z fenomenem odpływów i przypływów, a tu nad Oceanem Indyjskim wspaniałe było cofanie się wody i osłanianie szerokiego pasma lądu z niesamowicie białym piskiem. Oglądając zdjęcia miałam wrażenie, że plażowicze chodzą po wielkim wysypisku soli.

      Cudowne odpływy oglądałam przed zachodem słońca w Zachodniej Francji, a także w Normandii.

      Najpierw byłam na piątym miejscu, w końcu utrzymałam pozycję na 21.
      Dziękuję za wsparcie:)
      Pozdrawiam także cieplutko:)

      Usuń
  4. Очень интересный сайт!Отличные фотографии! Я тоже была в Кении и других странах в Африке. Смотрите у меня на сайте: http://vsharonova.ru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Walentyno.
      Zajrzałam już wcześniej na Twojego bloga, który również jest interesujący.
      Rozgość się u mnie, jesteś mile widziana :)
      Pozdrawiam ciepło:)

      Usuń