Tegoroczne Święta
Wielkanocne były skromne i chociaż jedzenia nie zrobiłam dużo, to zasiedliśmy
do przystrojonego odświętnie stołu, na którym nie zabrakło malowanych jaj i wiosennych akcentów. Tym razem
gościliśmy tylko mojego teścia, po którego Ryszard pojechał zaraz po uroczystym
nabożeństwie rezurekcyjnym...
Brzydka pogoda,
pochmurne szare niebo i zimno nie zniechęciło nas do chwili relaksu na świeżym
powietrzu. Pojechaliśmy zobaczyć pasiekę, potem pokazaliśmy mojemu teściowi
super nowoczesne gospodarstwo Jerzego Wilczewskiego w Janowie obejmujące 2 500
hektara powierzchni, zajmujące się przede wszystkim uprawą borówki
i hodowlą jeleni. Zajrzeliśmy do Arboretum w Kopnej Górze, po
czym wróciliśmy znowu do stołu na gorący żurek. Popołudnie upłynęło nam na
błogim lenistwie. Miałam nadzieję, że na drugi dzień świąt pogoda się poprawi i
urządzimy sobie wycieczkę rowerową. Obejrzeliśmy prognozę pogody i ze smutkiem
stwierdziliśmy, że chyba nic z naszej wyprawy nie będzie.
Wczesnym rankiem
słońce zajrzało do sypialni. Błękitne niebo zapowiadało ładny dzień. Ale
dopiero około godziny jedenastej termometr pokazał nie całe pięć stopni na
plusie. Ubraliśmy się ciepło i wyruszyliśmy na pierwszą rowerową przejażdżkę w
tym sezonie. Pojechaliśmy do Cieliczanki, a potem dalej aż do Półtoraczki, nad rzekę
Płoskę. Tylko o tej porze roku i też nie zawsze, można pospacerować wzdłuż
rzeki, schodząc z drewnianego mostu na bagniste łąki. Latem taka wyprawa nie
jest możliwa, bo łąki porastają gęsto wysokie trawy i pokrzywy.
|
Między Cieliczanką a Półtoraczką |
|
Na rozdrożu |
|
Na trakcie przeciw pożarowym |
|
W wiosennym słońcu |
|
Na drodze do Kołodnego stoi znak Roboty drogowe |
Dzisiaj przyroda
sprawiała wrażenie uśpionej. Tylko niebieskie przylaszczki coraz śmielej
wyłaniały się spod zimowej liściastej kołderki tworząc jeszcze niewielkie błękitno
fioletowe plamki. Za kilka dni kolor niebieski będzie dominował w lesie. Spacerowaliśmy
wzdłuż rzeki, zatrzymując się co chwila.
Obserwowaliśmy bobrowe ścieżki i
żeremia, a także miejsca błotnych kąpieli dzików. Krystaliczne lustro rzeki
przyciągało wzrok. Gdzieniegdzie w poprzek koryta leżały zwalone przez bobry
drzewa. Łąkę ogrzewało coraz wyżej stojące słońce. Byliśmy już dość
daleko od mostu, kiedy z suchych chaszczy wyłoniła się postać rybaka. Raczej
niskiego wzrostu mężczyzna, z wędką w ręce, zbliżał się do nas.
- Bierze? – Zapytałam.
- Ech, tak naprawdę, to
nie na ryby przyjechałem. W domu trudno wytrzymać z tym samym modelem – odpowiedział rybak.
- To aż tak źle? –
Podtrzymał dialog mój Rici.
- Ech, żeby tak ze dwa
razy do roku wymieniali modele – żartował dalej.
Wróciliśmy na most, gdzie stały nasze rowery. Rybak palił
papierosa i rozprawiał na temat swojego sprzętu.
- Niech pan weźmie do
ręki moją wędkę. No niech pan weźmie. A co? Widzi pan! 2 700 za nią dałem – ciągnął rybak.
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną.
- Zauważyłaś jakie
duże gumowe buty miał ten rybak? – Spytał
Ryszard.
- No to co? - Zapytałam.
- Nie wiesz? Jak w
padnie w bagno, to łatwiej mu będzie z takich wielkich butów wyskoczyć i się
ewakuować.
- Chi, chi, chi – zaśmiałam
się tylko.
|
Te oczy wypatrzą wszystko |
|
Schodzimy w dół |
|
Przeprawa przez rzekę |
|
Latem teren nie do przebycia |
|
Nie siadaj, bo jest jeszcze zimno - krzyczy troskliwy Rici |
|
Wszystkie drzewa podgryzione przez bobry |
|
Jeszcze nie zielono, ale pięknie |
|
Bagniste łąki rzeki Płoski |
|
Woda tu krystalicznie czysta |
|
Wszystkie drzewa w pobliżu ogryzione |
|
Niech pan weźmie do ręki wędkę.Wie pan jakie to drogie hobby? |
|
Gdzieś na rozdrożu do Kołodnego |
|
Wracamy do Cieliczanki |
Ścieżka rowerowa od Cieliczanki do Supraśla była pusta. W
Supraślu skręciliśmy na Nowy Świat w stronę Uciekaju. Przejechaliśmy most i
dalej żwirowym bulwarem jechaliśmy doliną rzeki Supraśl aż do plaży. W wiosennym słońcu przechadzały się grupki ludzi. Zatrzymaliśmy się na chwilę i tutaj.
Obserwowaliśmy przez moment parę łabędzi, po czym, utwardzoną, kostką betonową,
ścieżką, dojechaliśmy do szosy na Krynki i od strony rzeki wróciliśmy do domu.
Słońce nadal mocno grzało, ale temperatura w cieniu wciąż nie przekraczała
pięciu stopni.
|
Żwirowy bulwar |
|
Na plaży w Supraślu |
|
Dzisiaj była tylko jedna para łabędzi |
Kiedy zabieraliśmy
się za robienie obiadu Wojtek jeszcze spał. Nagle usłyszeliśmy ujadanie psa.
Ryszard wyjrzał przez okno i powiedział, że koleżanki i koledzy Wojtka okupują
podwórku, nabierają wody z kranu i oblewają się nawzajem. Wkrótce nasze
niespełna dwudziestoletnie dziecko dołączyło do zabawy. To było istne
szaleństwo i przebieranki co pięć minut. Całe szczęście, że śmigus - dyngus
jest raz do roku….
|
Lany poniedziałek |
|
Dobrze się bawią |
|
Pościg |
|
A mam cię |
|
Ja jestem w bezpiecznym miejscu |
|
Idziemy się przebrać |
|
Mokry Kubuś |
Bardzo ładna fotorelacja. Dobre zdjęcia.
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńOdzyskuję chęci do życia, kiedy świeci słońce i kiedy wreszcie mogę wyruszyć na moje ulubione ścieżki rowerowe.
Pozdrawiam w bardzo dobrym nastroju dobrze spędzonego świątecznego dnia:)))
Ładnie tam, brakuje mi już rowerka, ale ciągle na narty ciągnie.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz od dziesięciu lat nie byłam na nartach. Dla mnie to przynajmniej jednodniowa wyprawa w góry, czyli dwa dni podróży. Ty masz tę przyjemność prawie pod domem, tak jak ja moje lasy, pola, rzeki, łąki...
UsuńPozdrawiam :)))
Dam poprawkę:P Śmigus Dyngus jest dwa razy do roku:P Już snujemy plany na prawosławne święta:D
OdpowiedzUsuńNo to już niebawem, za sześć dni. Tylko pamiętajcie o tych, którzy nie kochają takich zabaw. Za napaść grozi mandat do pięciuset złotych. Pozdrawiam :P
UsuńPiękna wycieczka po rejonach puszczy, które bardzo lubię. Jak pogoda dopisze, to przemknę przez nie jadąc do Zasad. Mam takie zasady, że raz do roku odwiedzam Zasady :)
OdpowiedzUsuńA czym przemykasz do Zasad? Pieszo, rowerem, czy samochodem?
UsuńW Zasadach mieszka mój stryj.