Za panowania Ludwika XIV Wersal liczył piętnaście boskietów (bosquets) stworzonych przez francuskiego ogrodnika i architekta André Le Nôtre’a. Obsadzone wysokimi i gęstymi drzewami, pośród których wytyczono ścieżki, prowadziły do amfiteatrów, gabinetów ogrodowych, labiryntów, altan, fontann, rzeźb. Nasadzenia w rzędach tworzyły nie tylko szpalery, aleje i większe formacje krzewiasto-drzewiaste dzieląc przestrzeń ogrodu na odrębne części, ale także dawały cień, możliwość wygodnej obserwacji nasłonecznionych parterów i służyły jako tło dla przedstawień, koncertów, widowisk, uczt i innych uciech.
Pierwotnie ziemię wokół drzew boskietu pokrywano warstwą żwiru, dopiero później po wynalezieniu mechanicznej kosiarki zachowywano także podłoże trawiaste. W miarę wzrostu, wiele drzew przycinano po bokach, zostawiając korony po to, aby stykały się ze sobą i tworzyły zwarte sklepienia. Często też, takie zielone dachy formowano w łuki i stożki, nadając boskietom kształtów tajemniczych budowli kryjących przejścia do niepowtarzalnych i jedynych w swoim rodzaju gabinetów. Do gabinetów ogrodowych wiodło kilka dróg, kończących się nierzadko mało widocznym lub nawet ukrytym wejściem, dostępnym tylko dla wtajemniczonych.
W poście Domena SCEAUX - zamek, założenie parkowo-ogrodowe, André Le Nôtre i odrobina chaosu tutaj, polecałam romantyczną fantazję - film zrealizowany w 2014 roku przez Alana Rickmana zatytułowany Odrobina chaosu, w którym rolę Le Nôtre'a zagrał Matthias Schoenaerts, a w fikcyjną postać Sabiny de Barra, pięknej i zmysłowej ogrodniczki, wcieliła się Kate Winslet. Warto przenieść się w siedemnastowieczny klimat epoki pełen przepychu, pięknych strojów, uroczych widoków... i zobaczyć jak powstawał jeden z najpiękniejszych boskietów otaczających zaprojektowany przez Sabinę salon pod gołym niebem. W poście tym Czytelnik dowie się też czegoś więcej o ogrodniku Ludwika XIV.
André Le Nôtre stworzył większość boskietów, kilka z nich zmodyfikował Jules Hardouin-Mansart, ulubiony architekt króla.
Niektóre boskiety, ze względu na ich kosztowne utrzymanie, zniknęły już w osiemnastym wieku. Wtedy to zniszczeniu uległ Labirynt, a les Bains d’Apollon przekształcono w ogród angielsko-chiński, tak bardzo modny w czasach Ludwika XVI i Marii-Antoniny.
W dziewiętnastym wieku Île Royale, obecnie Ogród Królewski, został wypełniony licznymi gatunkami rzadkich, egzotycznych drzew. Zachował się w nim Bassin du Miroir.
Jednym z najciekawszych boskietów André Le Nôtre’a, powstałym w latach 1671-1674, był le bosquet du Théâtre d’Eau, zniszczony sto lat później. Na szczęście w miejscu tym, 12 maja 2015 roku, inaugurowano nowy le bosquet du Théâtre d’Eau - współczesny ogród, respektujący założenia ogólne parku wersalskiego i jego historię. Prace trwały cztery lata.
Boskiet królowej (bosquet de la Reine) powstał w 1775 roku. Zastąpił on słynny Labirynt Le Nôtre’a i Charlesa Perraulta z 1665 roku, udekorowany wówczas trzydziestoma dziewięcioma fontannami i figurami zwierząt, wykonanymi na podstawie ilustracji bajek Ezopa, greckiego bajkopisarza, niewolnika żyjącego w szóstym wieku przed naszą erą.
Jedną z alei wyznaczających granice boskietu królowej dotarliśmy do Bassin de Bacchus (basenu Bachusa - Dionizosa), należącego do zespołu basenów przedstawiających cztery Pory Roku: wiosnę reprezentowaną przez Florę - boginię roślinności, lato przez Ceres - boginię wegetacji i urodzajów, jesień uosobioną przez Bachusa - boga płodności, dzikiej natury, winnej latorośli i wina oraz zimę z Saturnem - bogiem rolnictwa, zasiewów i czasu.
W centrum każdego z basenów znajduje się okrągła platforma z alegorią pory roku, pierwotnie w otoczeniu dzieci i atrybutów, które jako zbędne zostały usunięte w latach 1684-1686 i przeniesione do Salle des Festins (sali biesiad).
Ołowiane pozłacane postacie, Bachus i otaczające go małe satyry - na wpół dzieci na wpół kozły, leżące na gronach winorośli, wykonane zostały przez braci Marsy, Gaspara i Baltazara w latach 1673-1675.
Podczas kiedy my po założeniu parkowo-ogrodowym poruszaliśmy się pieszo, wielu innych jeździło wypożyczonymi meleksami. Patrząc na tych, co siedzieli wygodnie w małych mechanicznych pojazdach myślałam sobie, że ja, dopóki mogę, dopóty chodzić będę! Ech! A wieczorem padałam na przysłowiową twarz ze zmęczenia, nie wspomnę o Ryszardzie, który stwierdził na koniec, że praca fizyczna go tak nie wykańcza jak wycieczki ze mną.
Ale cóż, przejdźmy na drugą stronę parku w miejscu gdzie skonstruowano kolejny basen z rydwanem Apolla. Niestety o tej porze roku wszystkie fontanny są nieczynne, a niektóre boskiety zamknięte i fotografować je można wciskając aparat za pręty metalowych bram. Grudzień nie przeszkadzał jednak w zażywaniu kąpieli przez rybitwy czarnouche, a może rybitwy królewskie - znawcą ptaków nie jestem - może ktoś poprawnie je nazwie.
Bosquet des Dômes, założony przez Le Nôtre’a w 1675 roku, kilkukrotnie przerabiany, swoją nazwę zawdzięcza nieistniejącym dzisiaj dwóm marmurowym pawilonom z kopułami skonstruowanymi przez Hardouin-Mansarta w 1677 roku. W centrum okrągłego boskietu znajduje się basen obwiedziony balustradą, z fontanną - płytką misą wspartą na rzeźbionej podstawie, całość wykonana z białego marmuru. W zielonych niszach boskietu ustawiono osiem rzeźb, zimą zabezpieczonych przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi.
W alei, pomiędzy Bosquet des Dômes a Bosquet de l’Encelade stało kilka młodych rozbawionych Angielek. Kiedy podeszliśmy do nich okazało się, że dwie ich przyjaciółki znajdowały się w zaroślach za ogrodzeniem boskietu.
- Jak tam weszły, nie wiem?! Jedna z nich biegała nago po gaiku druga kompletnie ubrana. Śmiały się przy tym głośno, szukając czegoś w zeschłym listowiu. Zasięgnęłam języka i z tego co zrozumiałam obie panie szukały pierścionka. Ta pozbawiona szat, na moje pytanie czy mogę zrobić jej zdjęcie, skinęła głową i usiadła w pozycji zakrywającej piersi. Ryszard oszołomiony nieco tym niecodziennym grudniowym zajściem wycofał się. Scena przypominała scenę z jakiegoś filmu, ale nikt filmu nie kręcił, za to młode Angielki bawiły się doskonale.
Ech! Młodość, wyobraźnia, odwaga, odrobina szaleństwa!
Bosquet de l’Encelade był zamknięty, ale to mi nie przeszkadzało w zorientowaniu się co kryje w środku. Na zdjęciu widać, że tam także jest basen, ale z mitycznym gigantem Enkeladosem, synem Gai i Uranosa (o gigantach wspominałam w postach o Sycylii i moich podróżach po Grecji).
(…)
Z rykiem olbrzymim najpierw wpadają Giganci.
Tutaj ojciec grzmi wielkim głosem, a wtórują mu
zewsząd wichry łoskotem w niezgodnym powiewie;
z chmur ogłuszonych rażeniem gęsto padają pioruny,
a do bitwy stają bogowie według mocy, jaka każdemu z nich
we wspólnocie przypadła; już Pallas po ojca prawej stronie,
z lewej zaś Mars stanął, a reszta bogów
stoi po obu stronach władcy; wtem Jowisz ognie silne
roznieca i zwycięskim piorunem góry przewraca.
Stąd zaś pokonane szyki Gigantów uciekają przed klęską, niegdyś
groźne dla bogów a teraz bezecnie zhańbione;
a jeszcze matka w obozie przynagla poskromionych.
Wtedy na świat pokój powrócił,
wtedy wreszcie wrócił Bakchus między gwiazdy,
niebo i honor ocalonego świata na nieboskłon też powróciły.
Jowisz w otchłani trynakryjskiej konającego Enkeladosa przywalił Etną, ten zaś pod góry ogromnym ciężarem
zapalił się i ogniem zuchwale zieje z gardzieli.
(…)
Autorem Enkeladosa wykonanego z pozłacanego ołowiu jest Gaspard Marsy (1624-1681) ten sam, który wraz z bratem Baltazarem (1628-1674) wykonał grobowiec polskiego króla Kazimierza znajdujący się w Paryżu w kościele Saint-Germain-des-Prés.
Marsy przedstawił Giganta na wpół zatopionego w dryfującym skalistym zwale, który walczy ze śmiercią. Jego cierpienie, wyraża potężny strumień wydobywający się z ust, jak krzyk.
Z Bosquet de l’Encelade sąsiaduje Bosquet de l’Obélisque. Dzieli je aleja Ceres i Flory. Bosquet de l’Obélisque, zwany wcześniej Salą Biesiadną albo Salą Zgromadzeń, to także było dzieło Le Nôtre’a ale całkowicie przebudowane przez Hardouin-Mansarta, który centralną wyspę zamienił w duży basen wynosząc go na wysokość pięciu stopni schodów i otoczył kanałem. Fontanna usytuowana pośrodku, z dwustu trzydziestoma strumieniami wody, wytryskując tworzyła obelisk, stąd nowa nazwa.
I na tym zakończę post o boskietach wersalskich. Nie opisałam wszystkich, ale być może rozbudziłam ciekawość i chęć obejrzenia ich na własne oczy na przykład latem, kiedy przyroda kipi intensywną zielenią, kiedy kwiaty czarują swoimi barwami i zapachami a wszechobecne fontanny filtrują i odświeżają powietrze.
Dodam jeszcze kilka zdjęć kończących nasz spacer, co nie znaczy, że to koniec prezentacji kompleksu pałacowo-parkowego, to zaledwie początek cyklu postów o Wersalu.
Wersal, 6 grudnia 2015 roku
Linki do postów wersalskich: