cd Piątek, kolejny dzień mojej licyjskiej przygody
rozpoczął się od zwiedzania Demre -
starożytnej Myry, związanej z kultem
świętego Mikołaja Cudotwórcy.
Około trzydziestokilometrowy odcinek drogi D400 z Finike do Demre zaliczyłam do najpiękniejszych. Wycięto ją w stromiznach pasma górskiego schodzących wprost do morza. Malownicza, z pomarańczowo piaskową ścianą zbocza wiła się wzdłuż całego mocno postrzępionego wybrzeża Półwyspu Teke porośniętego w większości sosną. Cała trasa urozmaicona małymi zatoczkami ze skalnymi pieczarami i pęknięciami tworzącymi wąwozy raziła oczy błękitem, a w końcowym odcinku urzekała spokojnymi wodami ogromnej laguny odciętej od morza szerokim pasem zielonych bagiennych chaszczy.
Zjawisko długiej białej linii - fali jakby zatrzymującej się w dość dużej odległości od brzegu, widziałam po raz pierwszy. Być może właśnie tam tworzyło się lido - piaszczysty wał kolejnej laguny budowany przez napływy od strony morza...
Nie znany jest ani dokładny czas powstania ani pochodzenie nazwy starożytnego miasta Myra. O jego istnieniu, już w piątym stuleciu przed Chrystusem, świadczą chociażby zachowane z tamtego okresu monety.
Niektórzy nazwę miasta wiążą z mirrą, jednakże na tych terenach nie uprawianą, inni z Myrrą - mityczną postacią, bohaterką legend cypryjskich, córką Kinyrasa i Pafos, o których wspominałam w poście Cypr - wyspa Afrodyty.
Król Kinyras i królowa Pafos przechwalali się, że ich córka przewyższa urodą Afrodytę. Zniewaga ta drogo kosztowała królewnę, bowiem najpiękniejsza z bogiń zemściła się okrutnie i sprawiła, że ta zapłonęła kazirodczą miłością do ojca i jednej nocy wśliznęła się do jego łoża. Kinyras spłodził w ten sposób syna będącego zarazem jego wnukiem, słynnego Adonisa. Uświadomiwszy sobie popełniony występek, król wypędził córkę z pałacu. Myrra uciekając przed gniewem ojca błagała Afrodytę o pomoc. Grecka bogini miłości, piękna, kwiatów, pożądania i płodności, najbardziej urodziwa z bogiń antycznych mitów zamieniła ją w drzewo mirrowe...
Ze starożytnego miasta przetrwał mur obronny na akropolu, amfiteatr rzymski, a także wykute piętrowo w skałach liczne groby z ciekawymi fasadami naśladującymi architekturę świątynną.
Około trzydziestokilometrowy odcinek drogi D400 z Finike do Demre zaliczyłam do najpiękniejszych. Wycięto ją w stromiznach pasma górskiego schodzących wprost do morza. Malownicza, z pomarańczowo piaskową ścianą zbocza wiła się wzdłuż całego mocno postrzępionego wybrzeża Półwyspu Teke porośniętego w większości sosną. Cała trasa urozmaicona małymi zatoczkami ze skalnymi pieczarami i pęknięciami tworzącymi wąwozy raziła oczy błękitem, a w końcowym odcinku urzekała spokojnymi wodami ogromnej laguny odciętej od morza szerokim pasem zielonych bagiennych chaszczy.
Zjawisko długiej białej linii - fali jakby zatrzymującej się w dość dużej odległości od brzegu, widziałam po raz pierwszy. Być może właśnie tam tworzyło się lido - piaszczysty wał kolejnej laguny budowany przez napływy od strony morza...
Nie znany jest ani dokładny czas powstania ani pochodzenie nazwy starożytnego miasta Myra. O jego istnieniu, już w piątym stuleciu przed Chrystusem, świadczą chociażby zachowane z tamtego okresu monety.
Niektórzy nazwę miasta wiążą z mirrą, jednakże na tych terenach nie uprawianą, inni z Myrrą - mityczną postacią, bohaterką legend cypryjskich, córką Kinyrasa i Pafos, o których wspominałam w poście Cypr - wyspa Afrodyty.
Król Kinyras i królowa Pafos przechwalali się, że ich córka przewyższa urodą Afrodytę. Zniewaga ta drogo kosztowała królewnę, bowiem najpiękniejsza z bogiń zemściła się okrutnie i sprawiła, że ta zapłonęła kazirodczą miłością do ojca i jednej nocy wśliznęła się do jego łoża. Kinyras spłodził w ten sposób syna będącego zarazem jego wnukiem, słynnego Adonisa. Uświadomiwszy sobie popełniony występek, król wypędził córkę z pałacu. Myrra uciekając przed gniewem ojca błagała Afrodytę o pomoc. Grecka bogini miłości, piękna, kwiatów, pożądania i płodności, najbardziej urodziwa z bogiń antycznych mitów zamieniła ją w drzewo mirrowe...
Ze starożytnego miasta przetrwał mur obronny na akropolu, amfiteatr rzymski, a także wykute piętrowo w skałach liczne groby z ciekawymi fasadami naśladującymi architekturę świątynną.
Jakość prac kamieniarskich wykonanych przez Licyjczyków jest godna
podziwu. Najprawdopodobniej na terenie Licji występuje tysiąc osiemdziesiąt
pięć wykutych w skale grobowców. Zwróciłam uwagę na reliefy zdobiące grobowce w
Myrze. Na szczycie jednego z nich widniały fragmenty postaci gladiatorów, co
świadczyło o tym, że właśnie w tym grobowcu złożono ich ciała. Odnalazłam też
postacie wojowników i najprawdopodobniej scenę uczty pogrzebowej...
Niegdyś w mieście znajdowały się
ogrody i wspaniała świątynia z wewnętrznym dziedzińcem otoczonym kolumnadą,
ołtarzem i posągiem bogini Artemidy Eleuthera. Prawdopodobnie zburzono
ją całkowicie na polecenie biskupa Myry
(w powszechnej świadomości, fikcyjnego Świętego
Mikołaja), najbardziej znanej postaci walczącej z kultami pogańskimi we
wczesnochrześcijańskiej Licji.
Inne źródła podają, że świątynia Artemidy zawaliła się wskutek trzęsienia ziemi w drugim stuleciu naszej ery, a na jej ruinach powstał kościół bizantyjski, w którym swój urząd pełnił święty Mikołaj Cudotwórca. Kolejne trzęsienie ziemi nawiedziło to miejsce w pięćset dwudziestym dziewiątym roku, ale poważnie uszkodzona bazylika przy wsparciu Justyniana została odbudowana.
Okres świetności Myry zakończył się w dziewiątym stuleciu, kiedy miasto zdobyli Arabowie. Kościół zaś ostatecznie zniszczono dwa wieki później w czasie najazdu muzułmańskich Seldżuków.
W tysiąc osiemset sześćdziesiątym
trzecim roku car Rosji Aleksander II kupił teren wraz z ruinami i rozpoczął
odbudowę świątyni, której nigdy nie ukończono. Sto lat później odsłonięto jedynie
wschodnią i południową część kościoła i nakryto dachem pierwotne miejsce
pochówku Świętego, który urodził się około dwieście siedemdziesiątego
roku w odległej około osiemdziesiąt kilometrów Patarze, do której dotarłam następnego dnia. Inne źródła podają, że świątynia Artemidy zawaliła się wskutek trzęsienia ziemi w drugim stuleciu naszej ery, a na jej ruinach powstał kościół bizantyjski, w którym swój urząd pełnił święty Mikołaj Cudotwórca. Kolejne trzęsienie ziemi nawiedziło to miejsce w pięćset dwudziestym dziewiątym roku, ale poważnie uszkodzona bazylika przy wsparciu Justyniana została odbudowana.
Okres świetności Myry zakończył się w dziewiątym stuleciu, kiedy miasto zdobyli Arabowie. Kościół zaś ostatecznie zniszczono dwa wieki później w czasie najazdu muzułmańskich Seldżuków.
Niewielka ilość autentycznych informacji na jego temat przez lata uzupełniana była legendami. Historycy greccy utrzymują, że Mikołaj był uwięziony i nie wyparł się wiary podczas prześladowań Dioklecjana.
Prawdopodobnie na pierwszym soborze w Nicei potępił arianizm, a nawet uderzył heretyka Ariusza, za co został usunięty z soboru i być może dlatego nie figuruje na żadnej znanej liście biskupów tam obecnych.
Młody Mikołaj zdecydował nawracać grzeszników i przeznaczyć swoje pieniądze na działalność charytatywną. Znanych jest wiele legend związanych z jego dobrymi uczynkami.
Święty Mikołaj zmarł szóstego grudnia około połowy czwartego wieku i został pochowany w Myrze, a gdy ta dostała się w ręce Saracenów, kupcy włoscy wykradli jego szczątki i w maju tysiąc osiemdziesiątego siódmego roku przewieźli do Bari na południe Włoch, gdzie wybudowano nowy kościół ku czci Świętego i który stał się jednym z centrów pielgrzymkowych średniowiecznej Europy. Dwa lata później papież Urban II uroczyście poświęcił jego grobowiec. W Bari, przy Bazylice świętego Mikołaja istnieje dwunastowieczny dokument opisujący dokładnie dzieje sprowadzenia relikwii. Podane są nawet imiona dwóch kapłanów, którzy w tej uroczystości uczestniczyli.
Na początku lat pięćdziesiątych władze tureckie zauważyły, że popularność świętego Mikołaja w świecie chrześcijańskim może okazać się korzystna dla Turcji, jeżeli uda się przyciągnąć przynajmniej część pielgrzymów, odwiedzających relikwie Świętego w Bari. Rozpoczęto kampanię promocyjną w radiu, telewizji i w prasie, a nawet wydano specjalny znaczek. Co roku, pod patronatem Ministerstwa Kultury Turcji organizuje się w Demre huczne festyny mikołajkowe. Ale o dziwo, Rząd Turcji występując z żądaniem zwrócenia relikwii świętego Mikołaja usunął jego pomnik w Demre, ufundowany przez Rosję i wyrzeźbiony przez rosyjskiego artystę. Po interwencji Rosji, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, pomnik wyciągnięto z magazynu i ustawiono z powrotem przy ruinach kościoła, w którym Święty niegdyś sprawował urząd.
Od wielu lat w ruinach kościoła św. Mikołaja w Mirze 6 grudnia prawosławny biskup odprawiał nabożeństwo. Było to jedyne nabożeństwo w ciągu roku, które tutaj się odbywało, gdyż w mieście prawie nie ma chrześcijan. Nie udało mi się znaleźć informacji na temat tego, kiedy i jak przestała istnieć wspólnota wyznawców Chrystusa w Mirze. Są podstawy, by przypuszczać, że chrześcijanie Miry podzielili los milionów zmasakrowanych i wygnanych przez Ataturka Ormian, Greków i Asyryjczyków. A ponieważ mówienie o tych wydarzeniach jest w dzisiejszej Turcji traktowane jako przestępstwo kryminalne, dotarcie do prawdy jest utrudnione. Poza tym jednak władze tureckie są przychylne dla pielgrzymów i turystów odwiedzających Mirę. W ostatnich latach tylko raz w 2004 roku zdarzyło się tak, że władze tureckie zabroniły biskupowi odprawienia Mszy... Ciekawe, że zbiegło się to z publikacją w gazecie "Times" nazywającą św. Mikołaja "świętym tureckim". Wywołało to oburzenie w świecie chrześcijańskim, zwłaszcza prawosławnym. Na stronie voice.com można przeczytać opinię, podkreślającą, że dzisiejsza Turcja nie jest spadkobiercą kultury i duchowości starożytnego Bizancjum, tylko spadkobiercą muzułmańskich najeźdźców, którzy doprowadzili do całkowitego upadku tej starożytnej kultury chrześcijańskiej. Potwierdzają to trwające od tysiąca lat systematyczne działania niszczące chrześcijaństwo, których kulminacją było wymordowanie prawie trzech milionów chrześcijan przez powstającą Republikę Turecką w okresie pierwszej wojny światowej, a także zniszczenie dziedzictwa chrześcijańskiego na północnej części Cypru, okupowanej przez Turcję w 1974 roku. Zatem Turcja ma do św. Mikołaja tyle praw, ile ma praw do ziemi i innych materialnych dóbr zagrabionych miejscowym chrześcijanom. Zamiast kwitnącej chrześcijańskiej cywilizacji Bizancjum mamy w dzisiejszej "świeckiej" Turcji kilkadziesiąt tysięcy upokorzonych i ciągle dyskryminowanych chrześcijan. Zamiast katedry Hagia Sofia mamy meczet. Na mapie Turcji nie znajdziemy ani Konstantynopola, ani Myry - zamiast nich jest Istambuł i Demre. Więc co nam zostanie z tureckiego św. Mikołaja?
źródło http://www.milujciesie.org.pl/pg/pl/to_warto_przeczytac/jednosc_chrzescijanstwa/ku_czci_sw_mikolaja.html
W piątek, w godzinach przedpołudniowych Bazylika świętego Mikołaja była wypełniona po brzegi przez prawosławnych pielgrzymów, co szczerze mówiąc zniechęciło mnie do dokładniejszego przyjrzenia się jej.
Wszędzie stały grupy wiernych ze swoimi przewodnikami, które jak morska fala przepływały z jednego miejsca w drugie. Do symbolicznego grobu Świętego w wąskim przejściu, a może była to nawa, stała długa kolejka Rosjan.
Nie lubię tłumów i z przyjemnością
wyruszyłam na poszukiwanie zatopionego
miasta, ale o tej licyjskiej
Atlantydzie w następnym poście...
Piątek, 6 czerwca 2014 roku
cdn
Piątek, 6 czerwca 2014 roku
cdn