wtorek, 13 lutego 2018

Wzgórza Świętojańskie i Królowy Most, czyli mniej znane Podlasie



    Zróbmy sobie krótką przerwę w zwiedzaniu Wersalu i wybierzmy się na Szlak Powstania Styczniowego do Puszczy Knyszyńskiej, tym razem na niezbyt długi odcinek rozpoczynający się w Królowym Moście i kończący przy wieży widokowej na Górze Kopnej.
    W poprzednich postach prezentowałam już fragmenty tego ponad siedemdziesięciokilometrowego szlaku, utworzonego z inicjatywy Białostockiej Dyrekcji Lasów Państwowych i Leśników z Nadleśnictw w Czarnej Białostockiej, Supraślu, Żedni i Waliłach. Jak podają tablice informacyjne koszt tego przedsięwzięcia przystosowanego do wycieczek rowerowych, konnych i pieszych, zimą także narciarskich, wyniósł 1 410 636,59 złotych. W punktach przystankowych wybudowane zostały wiaty rekreacyjne, stoły i ławki pod gołym niebem i zadaszeniami, stojaki na rowery, specjalne uchwyty do wiązania koni i poidła, miejsca do grillowania, wieża widokowa na Górze Kopnej, kładki przez bagna w Wyżarach a także toalety populett z instrukcją obsługi i inne. Na całym szlaku znajdują się mogiły powstańcze, miejsca bitew i obozów wzbogacone ekspozycjami historycznymi.

  
Na terenie trzech gmin powiatu białostockiego, Michałowa, Gródka i Supraśla znajdują się Wzgórza Świętojańskie - najwyższe pasmo wzgórz morenowych w Puszczy Knyszyńskiej. Przebiega tamtędy Szlak Powstania Styczniowego a także Napoleoński
Trakt.  

     Wędrówkę po tym niezwykle urokliwym miejscu rozpocznijmy od jednego z punktów na drodze przemarszu wojsk napoleońskich zwanych do dzisiaj przez miejscową ludność Rozkopanką.
    - A dlaczego Rozkopanką? Otóż jak wieść niesie saperzy z podążającego na wschód korpusu marszałka Neya w ciągu jednej nocy rozkopali wzniesienie umożliwiając tym samym przeprawę ciężkiego sprzętu artyleryjskiego na drodze przemarszu armii idącej na Rosję leśnym traktem, biegnącym od Białegostoku przez Królowy Most w kierunku Krynek aż do Wołkowyska. Ponoć potężna wielonarodowa armia Napoleona liczyła sześćset tysięcy żołnierzy, w tym dziewięćdziesiąt tysięcy Polaków. Biorąc pod uwagę szczupłość granic Księstwa Warszawskiego, z którego dokonywano poboru był to nieprawdopodobny wysiłek dowodzący wielkiej woli narodu w odzyskaniu państwa. Armia, która zmierzała pokonać Rosję wzbudzała w Polakach ogromne nadzieje. Wyprawa na Moskwę w pamiętnym 1812 roku została nawet nazwana przez cesarza Francuzów Drugą Wojną Polską.
    Na zdjęciu poniżej Rozkopanka. 


     Z Rozkopanki leśną wąską ścieżką rozpoczynamy wspinaczkę i wędrówkę na trzeci co do wysokości szczyt w paśmie Wzgórz Świętojańskich - Górę świętej Anny (202 m n.p.m.), gdzie na od istniejącej tu „od zawsze” mogile składany jest hołd poległym powstańcom. Mogiła ta jest jednym z wielu okrytych tajemnicą miejsc na terenie Puszczy Knyszyńskiej, w lokalnych przekazach jednoznacznie wiązanych z wydarzeniami 1863 roku. Podobnie jak inne liczne mogiły i krzyże ukryte wśród drzew upamiętniające tragiczne wydarzenia z przeszłości dają świadectwo trwającej przez ponad sto lat walki Polaków o niepodległość.
    W okolicy Królowego Mostu w pobliżu wsi Kołodno doszło do potyczki w czasie której do niewoli trafiło 90 Polaków. Jeńcy mieli zostać straceni i pochowani w zbiorowej mogile na górze. Ponoć wiązanie tego miejsca z przytoczonymi wydarzeniami jest błędem wynikającym ze zbieżności nazw, bowiem istnieje inny Królowy Most oraz inne Kołodno, dziś położone za wschodnią granicą. Wiemy natomiast, że okolice „naszego” Królowego Mostu były jednym z miejsc koncentracji oddziałów powstańczych w powiecie białostockim, lecz nie wiadomo nic pewnego o powstańczych walkach. Istnieje tylko jedna, niepotwierdzona w innych źródłach informacja o stoczeniu potyczki w tej okolicy pod dowództwem Edwarda Kiersnowskiego „Groma” w dniu
9 czerwca 1863 roku, w której miało zginąć 22 Polaków. Obecny stan wiedzy nie pozwala historykom na jej zweryfikowanie. Doświadczenie jednak uczy, że z reguły można zaufać tak mocno ugruntowanej lokalnej pamięci - niemal zawsze nawiązuje ona do autentycznych wydarzeń - nawet, jeśli myli się w szczegółach. Zaginiona pamięć o faktach sprzyja „dopisywaniu” historii - często w dobrej wierze.
    A zatem, pomimo iż nie wiemy nic pewnego na temat mogiły na Górze świętej Anny - zaufajmy przekazom i oddajmy hołd poległym 90-ciu. 






    Do miejsca pamięci, od Rozkopanki, dochodzimy szczytem pasma, posypaną cienką warstwą śniegu wąską ścieżką, wijącą się pośród drzew, na tym odcinku w większości pomiędzy starymi dębami, sosną supraską zwaną masztową i świerkami. Częstym widokiem są tu powalone najpewniej przez nawałnicę (17 czerwca 2016 roku) stare dęby, w rezerwacie pozostawiane naturze. 





























    Pogoda dopisuje, świeci słońce i odsłania daleki horyzont. Delektując się krajobrazem dochodzimy do najwyższego wzniesienia Wzgórz Świętojańskich, a mianowicie Góry Kopnej (211 m n.p.m.), na której atrakcją nie lada jest wieża widokowa. Co prawda wieża ma tylko trzy poziomy, ale jest bardzo wysoka, bowiem odległości między nimi są duże. Przy wejściu, Nadleśniczy z Nadleśnictwa Żednia zawiesił regulamin korzystania z tej atrakcji, zaznaczając, że nie ponosi odpowiedzialności za ewentualną bezmyślność wynikającą z naruszenia regulaminu. Osoby mające problemy zdrowotne, a także cierpiące na lęk wysokości powinny raczej zrezygnować ze wspinania się po schodach, a dzieci pozostawać pod opieką dorosłych. Zresztą z samego tylko szczytu wzniesienia widoki na okolicę są imponujące.  












    My wchodzimy, bowiem problemów nie mamy i robimy sobie nawzajem mnóstwo zdjęć. Mimo niewielkiego mrozu oddycha nam się wspaniale, czystym przefiltrowanym przez las powietrzem. No i jeszcze to lutowe słońce, którego jak na lekarstwo ostatnimi czasy. A w dole wieś Kołodno i dymy z kominów. Stamtąd również można dotrzeć do wieży widokowej na Górze Kopnej. Dodam, że wysokości względne w ciągu wzniesień budujących Wzgórza Świętojańskie dochodzą do 70 metrów, stoki są strome i w wielu miejscach przekraczają 20 stopni. Najbliższe otoczenie wału stanowią tarasy kemowe, najokazalej prezentujące się po zachodniej jego stronie. W odległości około 3-4 kilometrów od tych terenów ciągnie się obniżenie ostro zaznaczone w krajobrazie doliną rzeki Supraśl































    Krajobraz Puszczy Knyszyńskiej zawdzięczamy działalności wód wytapiającego się lodowca. Działo się to 160-180 tysięcy lat temu. Większość tutejszych wzniesień zbudowały osadzające się w szczelinach oraz studniach lodowcowych żwiry i piaski. Między nimi powstawały warstwy glin moreny dennej. Wartko płynące wody z topniejącego lodowca ukształtowały doliny, a w miejscach brył martwego lodu powstały niecki wytopiskowe. Na rozległych obszarach wschodniej części Puszczy wody spływające z lodowca osadziły dużo piasków w postaci pól sandrowych.
    Po ustąpieniu wód lodowcowych rzeźba terenu w rejonie puszczańskim zmieniła się w stosunkowo niewielkim stopniu. W dolinach wolno płynących rzek oraz w miejscu zarastających jezior postępowało odkładanie się torfów. A zanim pola sandrowe porosły borami, wiatry na ich terenie uformowały niewysokie piaszczyste wydmy.
    Najbardziej malowniczą, zachowaną w krajobrazie Puszczy Knyszyńskiej, pamiątką pobytu lodowca na naszych ziemiach jest właśnie potężny ciąg wzgórz zwany Wałem Świętojańskim - pas wzniesień przebiegających lekko wygiętym łukiem na przestrzeni pięćdziesięciu kilometrów. Wał Świętojański przez długi czas opisywano jako morenę czołową. Jednak obecnie uznaje się go zazwyczaj za oz - silnie wydłużoną pagórkowatą formę terenu w postaci długiego, zwykle krętego wału, powstałą przez akumulację żwirów i pisków w szczelinie lądolodu w tunelu lodowcowym lub pod lodem. 
















    Wracamy tą samą dróżką, widoczną bardzo dobrze na zdjęciach dzięki bieli śniegu. Między Górą Kopną a Górą świętej Anny więcej jest roślinności liściastej.
    Idąc od Góry świętej Anny do Rozkopanki obserwujemy przyrodę po zachodniej stronie wału, skąpanego w złocistych promieniach słońca. 








    Wracamy do Królowego Mostu, gdzie zatrzymujemy się jeszcze na chwilę przy kaplicy rzymskokatolickiej pod wezwaniem świętej Anny, zbudowanej około 1850 roku. Na tabliczce informacyjnej czytamy, że ta mała świątynka miała swojego stałego kapłana od 1858 roku, a od 1860 była filią parafii białostockiej. Po powstaniu styczniowym, jako przejaw represji zaborcy została zabrana i przerobiona na cerkiew. W 1915 roku ponownie przywrócona na własność i dla kultu katolickiego. Obecnie należy do parafii Gródek i jest najstarszym zabytkiem gminy Gródek. 








    W tym miejscu przyda się garść informacji na temat Królowego Mostu, malowniczej miejscowości w dolinie rzeki Płoski, otoczonej wzgórzami porośniętymi lasem. Jak głoszą miejscowe legendy nazwa wsi pochodzi od zbudowanego w ciągu jednej doby mostu na rzece Płosce, przez który przejechał król Jan III Sobieski w czasie podróży do Grodna (inne źródła mówią o królu Zygmuncie). Powstanie miejscowości datuje się na siedemnasty wiek, kiedy to Bogusław Radziwiłł oddał tamtejsze dobra pod nazwą Janopol rodzinie Sakowiczów (jeden z Sakowiczów jako zausznik księcia, został opisany w „Potopie”). Początkowo, jako osada leśna związana była przede wszystkim z eksploatacją puszczy. Lokalizacja osady nad rzeką Płoską umożliwiła spławianie drewna z lasu do miejsc jego wykorzystania. W latach sześćdziesiątych dziewiętnastego stulecia w Królowym Moście powstała fabryka włókiennicza i rozpoczął się wówczas okres przemysłowego funkcjonowania majątku.
    Od 1903 roku, po śmierci Jakuba Sakowicza - ostatniego z rodu - majątek często zmieniał swoich właścicieli. W czasie pierwszej wojny światowej dobra Sakowiczów zostały zniszczone - dwór został spalony, dwie fabryki i młyn wodny zniknęły z powierzchni ziemi. Po wspaniałym niegdyś parku Radziwiłłów zachowało się tylko kilka drzew.
    Przez Królowy Most prowadził niegdyś trakt z Białegostoku do Wołkowyska. Obecnie jest to droga leśna nosząca nazwę Traktu Napoleońskiego na pamiątkę przemarszu tą trasą korpusu Neya. Tędy też wracały wojska napoleońskie spod Moskwy. 












    Drugim zabytkiem jest parafialna cerkiew prawosławna, również pod wezwaniem świętej Anny. Jej budowę na planie krzyża greckiego rozpoczęto w 1913 roku.
Wiosną 1935 supraski malarz Włodzimierz Wasilewicz, rozpoczął rozpisywanie fresków we wnętrzu świątyni. Prace ukończono przed 1939. Cerkiew konsekrowano w maju 1942 roku. 











    Z Królowym Mostem wiąże się kilka moich wspomnień, w tym jedno z dzieciństwa. Latem, moi pracujący rodzice często posyłali mnie na wieś do stryjostwa. Ich dom w Zasadach (około 7 kilometrów od Królowego Mostu) kojarzyć mi się zawsze będzie z zapachem pieczonego chleba, smakiem mleka i świeżo ubitego masła, z sadzonymi jajami, konfiturami z czarnych jagód i poziomek, suszonym mięsiwem, ze światłem lampy naftowej i z ogromnym białym piecem zajmującym centralną część domu. Piec oprócz paleniska posiadał duży piec chlebowy, dochówkę, leżajkę - miejsce do spania oraz inne funkcje. Z paleniska wydobywano węgle, które następnie umieszczano w żeliwnym żelazku.
    - Ale co wspólnego ma żelazko na tak zwaną duszę z Królowym Mostem?
    Otóż dawniej,
w Królowym Moście, 26 lipca, bardzo uroczyście obchodzono odpust ku czci świętej Anny patronki kaplicy katolickiej, o której wspomniałam wyżej. Było to bardzo ważne święto dla rolników z okolicznych wsi. W tym dniu nie pracowali oni jak zwykle, lecz wkładali niedzielne ubrania, zaprzęgali konie do bryczek albo fur i podążali na odpust. W domu moich stryjów już na kilka dni przed świętą Anną rozprawiano o wyjeździe, a w przeddzień szykowano odświętne stroje, i właśnie żelazkiem na duszę prasowano białe sukienki dziewczynkom i białe koszule panom. Ten moment prasowania pamiętam bardzo dokładnie, nie utrwaliła mi się natomiast w pamięci droga wiodąca do Królowego Mostu. Pamiętam tylko tyle, że koło krzyża skręciliśmy w drogę na Kołodno i że kapliczka była tak ciasno „upchana” wiernymi, że nie mogliśmy wejść do środka, a i wokoło było pełno ludzi. Jako mały człowieczek widziałam jedynie nogi pielgrzymów.
 
    I to pewnie z dzieciństwa pozostał mi ogromny sentyment do tego miejsca,
i ilekroć mam okazję tam pojechać, jadę!
   Dzisiaj Królowy Most ma charakter letniskowy. Wpadałam tam czasami z moimi przyjaciółkami do daczy znajomych, albo przejeżdżałam przez wieś rowerem.
 





    W kolejnym poście zbiornik wodny i bagna w Wyżarach oraz fragment rezerwatu przyrody Chomontowszczyzna również na Szlaku Powstania Styczniowego.

Wycieczka z 7 lutego 2018 roku

6 komentarzy:

  1. Ładne miejsce, które darzysz wielką sympatią. Tak jest, gdy odwiedzamy miejsca szczególnie związane z naszym dzieciństwem. Ciekawa wycieczka, pełna interesujących miejsc. Odwiedziłem w tych okolicach cerkiew w Królowym Moście, podobają mi się jej kamienne mury.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś kto lubi las, wakacje spędzić może w Królowym Moście. Okolica piękna, w sam raz na rowerowe i piesze wędrowanie.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  2. "Pożeram" drzewa oczami.... Cudnie tam masz, może i ja kiedyś odnajdę swoją leśną osadę... :)

    Pozdrawiam cieplutko, Słońce! Buziaki :*** (Ćmok!)
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąż szukasz, a zatem kiedyś znajdziesz..., czego z całego serca Ci życzę :)
      A ja z perspektywy nizin podziwiam góry, morza i oceany...
      Na Podlasiu każda górka i leśne bajorko wydają się być egzotyczne!
      Drzewa tutaj zaiste są cudne, a w szczególności sosna supraska, której stare egzemplarze jak zauważam objęto ochroną wycinając las. Czy takie pojedyncze "masztowce" poradzą sobie z pustką wokoło. Wyszukuję te majestatyczne i robię im zdjęcia. Może kiedyś wrzucę je na bloga w odrębnym poście...

      Cmoki i Ćmoki z serdecznymi uściskami odwzajemniam :***

      Usuń
  3. Z wielkim sentymentem oglądałem zdjęcia znajomych miejsc i czytałem o nich. Urodziłem się w gajówce Pałatki za Kołodnem w kierunku na Supraśl.(obecnie nie istnieje)Później mieszkaliśmy we wsi Przechody i stamtąd w 1967 roku poszedłem do wojska i dalej w świat. Od 1971 roku mieszkam w Wałczu gdzie dostałem skierowanie do jednostki w której pełniłem zawodowa służbę. Gdy Rodzice żyli to bardzo często bywałem w tych stronach. Teraz rzadziej ale zawsze tęsknię. Dziękuję autorom za piękny materiał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie tak dawno gajówka w Pałatkach istniała. Opuszczone zabudowania niszczały a zatem je rozebrano. Na terenie gajówki zostały drzewa owocowe i w rogach działki stare dęby. Jakiś czas temu robiłam tam zdjęcia. Jeździliśmy tam często rowerami trasą Supraśl - Cieliczanka - Pałatki - Kołodno - Zasady - Cieliczanka - Supraśl, albo z tylko z Supraśla do Kołodnego przez Pałatki i z powrotem.
      A Przechody to pewnie w powiecie grajewskim? Na drodze do Ełku stoi drogowskaz z nazwą tej miejscowości.
      Pozdrawiam, anonimowego mieszkańca Wałcza :)

      Usuń