niedziela, 5 maja 2019

Park Kulturowy Korycin - Milewszczyzna - nowa atrakcja turystyczna na mapie Podlasia

    Długi weekend majowy to świetna okazja do wypoczynku poza domem.
W miastach, wsiach, czy też na łonie natury, organizowane są różnego rodzaju imprezy, pochody, parady, pokazy, pikniki... Każda forma wypoczynku jest dobra!
    W tym roku jeden z pierwszych dni wielkiej majówki postanowiłam spędzić z przyjaciółką. Trzeciego maja pojechałyśmy do Milewszczyzny, gdzie uroczyście otwarto Park Kulturowy Korycin - Milewszczyzna pokazujący historię naszych przodków na przestrzeni tysiąca lat.
    Po drodze zatrzymałyśmy się we wsi Dzięciołówka, w której od ponad dwóch dekad prężnie działa Dom Gościnny - prywatny dom opieki nad seniorami.  
    Prowadzi się tam między innymi różnego rodzaju terapie zajęciowe, które obejmują wiele dziedzin, w tym sztukę i turystykę. Panią Ewę Marię Klozę, jedną z zarządzających placówką, poznałam podczas otwarcia Parku Kulturowego w Milewszczyźnie. Pani Ewa przyjechała tam ze swoimi podopiecznymi i ich pracami, z których jedną kupiłam.



    Legenda mówi, że Dzięciołówka powstała dzięki dzięciołom. Dawno temu przejeżdżał tędy handlarz, wiozący w klatkach ptaki na targ. Na pobliskim mostku odpadło koło od wozu i otworzyły się klatki z dzięciołami, które osiedliły się wokół i w taki oto sposób powstała Dzięciołówka.
    Zachwycałyśmy się sielskim otoczeniem domu, o które dbają sami seniorzy. Pośród kolorowych płotków hodują króliki, trzy mini kucyki, parę pawi - samica wysiadywała właśnie jajka i inne.



















     Do Milewszczyzny przyjechałyśmy kilkanaście minut po jedenastej.
    Informacji o grodzie przy braku źródeł pisanych dostarczyły badania archeologiczne a sporządzony szczegółowy plan hipsometryczny wykazał, że istniały trzy wały otaczające majdan, dwie fosy pomiędzy nimi i trzecia zewnętrzna fosa sucha.
    Na podstawie znalezionego w trakcie badań materiału ceramicznego twierdzi się, że gród zbudowany został przez Mazowszan w dziesiątym wieku i z przerwami użytkowany był dwieście lat. Teren ten wykorzystywany był także w okresie późnego średniowiecza i nie utracił też walorów obronnych w XVI-XVII wieku, kiedy to wzgórze grodziska prawdopodobnie pełniło rolę strażnicy.
    Centralnym i najważniejszym punktem grodziska był majdan, czyli plac otoczony wałem wewnętrznym. Na majdanie, dużych grodów, znajdowały się w nieregularnym układzie zabudowania mieszkalne i inne budowle - domy o konstrukcji zrębowej lub słupowej w formie chat lub półziemianek częściowo zagłębionych w ziemię. W mniejszych grodach zabudowa przylegała do drewnianej konstrukcji wału, albo stanowiła jej część. Na majdanie mogły znajdować się jamy o przeznaczeniu gospodarczym, w których przechowywano żywność oraz narzędzia służące do przetwórstwa żywności.













    Na terenie grodziska odkryto fundamenty dworu. Nalężący do rodziny Zalcmanów budynek został wzniesiony po roku 1890. Według informacji pochodzącej od mieszkańców Milewszczyzny dwór został całkowicie rozebrany około 1950 roku przez nowego właściciela. Drewno z niego pochodzące wykorzystano do wzniesienia budynku mieszkalnego stojącego na południowym brzegu rzeki Kumiałki.




    Niewątpliwą atrakcją tego miejsca jest wiatrak typu holenderskiego z 1949 roku, przywieziony do Milewszczyzny z Jatwiezi Dużej. Wiatrak nawiązuje do istniejącego na grodzisku w drugiej połowie dziewiętnastego wieku młyna wiatrowego, którego pozostałości odkryto podczas prac archeologicznych. Wewnątrz obejrzałyśmy jego pierwotne wyposażenie.













    Przejdźmy na podgrodzie, gdzie w zrekonstruowanym budynku urządzono kilka ekspozycji. Najpierw jednak kilka informacji na temat osady podgrodowej, ściśle związanej z grodem, najczęściej usytuowanej w bezpośrednim sąsiedztwie. Osady podgrodowe mogły być dodatkowo ufortyfikowane, otoczone wałem obronnym, palisadą lub zasiekami. Osady zarówno niewielkie jak i rozległe wielodworcze były dominującą formą na przełomie wieków dziesiątego i jedenastego. Znajdowały się one zarówno w bezpośrednim sąsiedztwie jak i w oddaleniu od grodu. Dystans pomiędzy poszczególnymi grodami wynosił w zależności od regionu od 2-3 km do 6-10 km w linii prostej. W sąsiedztwie grodu w Milewszczyźnie był gród w Aulakowszczyźnie.
    Gród w Milewszczyźnie zajmował ważne miejsce w systemie grodów wczesnośredniowiecznych na terenie Północnego Podlasia. Wybudowano go nad rzeką Kumiałką, w odległości około czterech kilometrów od rzeki Brzozówki stanowiącej strategiczną oś na linii północ-południe. Wzdłuż rzeki Brzozówki funkcjonował już od epoki brązu szlak handlowy prowadzący znad wybrzeży Bałtyku i Mazur nad Narew i dalej na południe. Tym szlakiem poruszały się również oddziały wojsk jaćwieskich, litewskich, ruskich i krzyżackich. Położenie grodu sprzyjało sprawowaniu kontroli nad szlakiem i czerpaniu z tego korzyści.









    Pierwsi mieszkańcy Milewszczyzny zajmowali się rolnictwem i hodowlą. Ważną rolę w zdobywaniu żywności odgrywały również łowiectwo, zbieractwo i rybołówstwo.



    W drugiej połowie dziewiętnastego wieku nastąpił na Podlasiu rozwój tkactwa dwuosnowowego. Oprócz wiejskich tkaczek wyrobem dywanów zajmowała się też manufaktura w Brańsku.
    Dywany dwuosnowowe wyróżniają się spośród pozostałych tkanin wyraźnym oddzieleniem dwóch warstw, które są ze sobą połączone wzdłuż krawędzi motywów zdobniczych. Jedna strona dywanu stanowi kolorystyczną odwrotność drugiej, choć wyróżnia się prawą i lewą stronę w zależności od ich wykończenia. Do tkania używa się przędzy wełnianej od lat sześćdziesiątych wyrabianej we własnym zakresie.
    Na Ziemi Korycińskiej tkactwem na przestrzeni minionych lat zajmowało się wiele kobiet. Obecnie tradycję tę podtrzymują, nagradzane i doceniane w całej Polsce panie Bernarda Rość i Agnieszka Iwanicka.
    Miałam okazję poznać panią Agnieszkę, która jest córką pani Bernardy. Dowiedziałam się od niej, że tkactwem parała się także jej babcia Marianna Dzieszko. Sądzę, że i Zosia - córeczka państwa Iwanickich będzie w przyszłości kontynuować ten piękny zawód. W Milewszczyźnie podziwiać mogłyśmy prace tych pań powstałe w ich Pracowni Tkaniny Dwuosnowowej w Szaciłówce. 











     Wszystkich atrakcji nie sposób wymienić, dodam tylko, że w Milewszczyźnie byłam w ubiegłym roku i o budowie grodu pisałam w poście Korycin - w poszukiwaniu owocu radości (tutaj). Dla przypomnienia kilka zdjęć.
















     Do Korycina lubię zaglądać. Tym razem także nie omieszkałam wpaść na koryciński rynek i przywitać się z Truskawkową Księżniczką, a później samochód zaparkować obok Kościoła Znalezienia i Podwyższenia Krzyża Świętego i urządzić sobie spacer po jednym z moich ulubionych  parków należącym do Zespołu Kościelno-Parkowego, powstałego w siedemnastym wieku na zachodnim brzegu rzeki Kumiałki, przy trakcie z Białegostoku do Suchowoli, dzięki zabiegom zmierzającym do przyozdobienia otoczenia kultu świętych źródeł i kościoła przechowującego cudowny obraz Matki Bożej Korycińskiej.

















    Tego dnia trochę czasu spędziłyśmy jeszcze na białostockim rynku. Samochód zostawiłam w pobliżu Hotelu Esperanto i pasażem zwanym Aleją Bluesa dotarłyśmy w pobliże ratusza, gdzie otwarte były stragany z różnymi wyrobami. Zainteresowały nas bułgarskie ceramiczne garnki do gotowania bez wody i tłuszczu.













    Piękny to był dzień! 3 maja 2019 roku!

10 komentarzy:

  1. Ewuś, pięknie spędziłaś majówkę. Tyle ciekawych miejsc!
    Z tymi dzięciołami to faktycznie może tak było naprawdę :)Cudne miejsce!
    Wiatrak też mnie zachwycił.:)
    To dobrze, że ciągle spotykamy ludzi z pasjami.
    Pozdrawiam Cię baaardzo ciepło. Moc uścisków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowe atrakcje wyciągają ludzi z domów i chyba o to w tym wszystkim chodzi.
      Buziaki i moc serdeczności :)

      Usuń
  2. Jak zwykle piękna opowieść Pani Ewo :)
    I cudowne zdjęcia :)
    Dwuosnowówka na warsztacie wygląda jak czarna magia, a pamiętam, że robiłam ją w LSP w Supraślu... dziś bez wstępnego instruktarzu nie dałabym rady ;)
    Pozdrawiam serdecznie
    Bogusia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz nie pokazał mi się w mailach, znalazłam go dopiero teraz i opublikowałam z opóźnieniem.
      Bogusiu zapraszam, wybierzemy się na wstępny instruktaż do Mielewszczyzny albo do Pani Agnieszki :)

      Usuń
  3. To miejsce dla emerytów jest niesamowite. Kolorowe i piękne! A grodzisko, cieszę się, że odświeżana jest przeszłość i pokazywana w taki nowoczesny sposób. Ja też w weekend przeniosłam się millenium w czasie co niedługo będzie na blogu. Dzięki za nowe miejsca. Przesyłam uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Urszulo, miejsce jest wprost wymarzone dla osób starszych, samotnych, o których troszczy się wspaniała kadra pracowników. Tę troskę o pensjonariuszy widać w obejściu Domu Gościnnego. Jest kolorowo, swojsko i sielsko...
      Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na Twój blogowy wpis :)

      Usuń
  4. Ależ utalentowani są ci seniorzy. Sama kupiła bym jakąś pracę. To wspaniale, że są takie miejsca, gdzie ludzie starsi mogą kultywować swoje pasje i znajdować podobnych sobie. Choć każdy artysta to indywidualność, więc jak z tymi przyjaźniami jest- to nie wiadomo. :) Jestem pod wrażeniem tych prac. Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, zapraszam :) Wybierzemy się na wycieczkę :)

      Usuń