Pierwszego dnia
lutego padał deszcz, ze zmienną siłą wiał wiatr i było siedem stopni na plusie (kliknij
tutaj),
drugiego dnia lutego pogoda nieco się poprawiła, od wczesnego ranka po ulewnej
nocy zaczęło się przejaśniać i do południa panowała raczej wiosenna aura
sprzyjająca wycieczkom za miasto. Wybraliśmy się do Rezerwatu Przyrody Krzemianka na spacer po rozległej zabagnionej
dolinie, obfitej w źródliska zasilające strumień o nazwie Krzemianka. Rezerwat powstał w 1987 roku w celu ochrony cennych
przyrodniczo fragmentów Puszczy Knyszyńskiej. Na obszarze około dwustu
trzydziestu jeden hektarów leśnicy z Nadleśnictwa Knyszyn wytyczyli ścieżkę turystyczną umożliwiającą
dotarcie do trudnodostępnych miejsc z różnorodnymi zbiorowiskami roślin.
Na terenie Parku Krajobrazowego Puszczy Knyszyńskiej utworzono aż dwadzieścia jeden rezerwatów, rezerwat
w Krzemiance bez wątpienia należy do tych najpiękniejszych i najciekawszych. Ochroną
objęte są tu podmokłe lasy ze źródliskami i strumykami doprowadzającymi wodę do
niewielkiej rzeki. Przyrodę podziwiać można z drewnianej kładki, która od czasu
do czasu wymaga wymiany spróchniałych jej elementów. Kładka należy do
bezpiecznych jednak w porze deszczowej trzeba zachować ostrożność, bo jest
bardzo śliska - ale o tym za chwilę.
Atrakcja dostępna jest z dwóch parkingów usytuowanych przy drodze krajowej numer osiem, około półtora kilometra za wsią Rybniki i przy drodze wiodącej do Kopiska. Na pierwszym parkingu może zatrzymać się zaledwie osiem samochodów, ten drugi zaś jest znacznie większy, przewidziany nawet dla turystów podróżujących autokarem.
Atrakcja dostępna jest z dwóch parkingów usytuowanych przy drodze krajowej numer osiem, około półtora kilometra za wsią Rybniki i przy drodze wiodącej do Kopiska. Na pierwszym parkingu może zatrzymać się zaledwie osiem samochodów, ten drugi zaś jest znacznie większy, przewidziany nawet dla turystów podróżujących autokarem.
Na pierwszym parkingu było tylko jedno wolne miejsce. Osoby, które przyjechały za nami, być może nie wiedząc o istnieniu tego drugiego, parkowały auta na wjeździe przy rowach, albo po drugiej stronie szosy. Takie rozwiązanie narażało samochód na uszkodzenie podwozia.
Prawie od razu weszliśmy na podmokły teren, ale nie od razu mogliśmy go podziwiać suchą nogą. Jak wspomniałam, poprzedniego dnia i w nocy padał deszcz, co zaobfitowało licznymi kałużami i grzęskim błotem pokrytym grubą warstwą gnijących liści. Już na samym początku szlaku leśnicy ostrzegali: UWAGA! ŚLISKO.
Jak tylko dotarliśmy do drewnianej kładki zaczęło padać! Ponieważ byliśmy ciepło ubrani i przeziębienie nam nie groziło, postanowiliśmy kontynuować naszą wyprawę w deszczu. Najbardziej mokły mi ramiona i przedramiona, którymi osłaniałam aparat fotograficzny zawieszony na szyi. Nie mogłam swobodnie robić zdjęć i ograniczałam się do ujęć niewymagających kierowania obiektywu ku niebu. A tymczasem, w wielu miejscach zwanych źródliskami, radośnie bulgocząc, wybijała spod ziemi woda i tworzyła małe strumyki, które łączyły się w większe i przechodziły w rozlewiska. Mieliśmy w zasięgu ręki, bogatą także o tej porze roku, bagienną roślinność, w szczególności mieniące się odcieniami żółci, brązów, rdzy, kępy traw. Uwagę przyciągały martwe drzewa, na których głównie opiera się cały ekosystem rezerwatu - powalone stają się siedliskiem nowego życia.
Według informacji podawanych przez
leśników na terenie rezerwatu występuje czternaście gatunków roślin podlegających
ochronie. Osiedliły się tu bobry i gnieździ się też tu wiele gatunków ptaków. Zachęcającą
porą do odwiedzin leśnego rozlewiska są gody
dzięciołów, podczas których samce wabią samice donośnym stukaniem w
spróchniałe drzewo.
- Czy przy takich zalotach nie grozi dzięciołom wstrząs mózgu?
- Otóż czaszka i mięśnie głowy tego ptaka są tak skonstruowane, że nawet podczas intensywnego stukania w pień drzewa nie może on dostać wstrząsu mózgu. Kości czaszki są silnie zrośnięte w jedną nie rozerwalną całość. Między dziobem a czaszką znajduje się splot żelatynowych płytek spełniających rolę amortyzatorów zmniejszających drgania.
Raz w roku samiec kuje dziuplę na gniazdo. Może ona mieć nawet długość do jednego metra, a jej wykucie zajmuje około miesiąca i to bez trwonienia czasu. Mistrzem w kuciu jest dzięcioł czarny. Uderza on dziobem do 44 razy w ciągu 2,5 sekundy, średnio 500-600 serii. Ptak uderzając w drzewo bardzo szybko wywołuje efekt bębnienia i jest to jego dźwięk godowy.
Kładka wijąca się pomiędzy drzewami ma ponad kilometr długości. Za nią kończy się podmokły teren i zaczynają różnego rodzaju leśne siedliska: las jesionowo olchowy, ols i bór sosnowo świerkowy. Ogromną atrakcją rezerwatu i unikatem na skalę światową jest dawana kopalnia krzemienia z epoki brązu. Badania wykazały, że trzy tysiące lat temu znajdowało się tutaj całe zagłębie wydobywcze i przetwórcze, dzisiaj wygląda jak porośnięte wzgórze i kiedy do niego dochodziliśmy deszcz rozpadał się na dobre. Nad nami zawisła czarna chmura i mimo silnego wiatru, który ją pędził, nie mieliśmy już nadziei na poprawę pogody. Zmoknięci postanowiliśmy wracać.
- A tak niewiele brakowało do mety!
Mniej więcej w połowie drogi ciężkie ołowiane chmury zniknęły i na blado szarym niebie zajaśniało słońce. Deszcz powoli ustawał a ja nieśmiało kierowałam obiektyw na pozbawione liści gałęzie drzew i krzewów, w nadziei, że uda mi się utrwalić wspaniałe zjawisko pulsujących świateł - usiany milionami połyskujących kropel bezlistny las. Niestety zdjęcia nie oddają feeryczności tej chwili.
Kiedy wracaliśmy na parking słońce coraz częściej pokazywało swoje oblicze, niebo robiło się jaśniejsze i nic już nie wróżyło zmiany pogody na gorsze. Ryszard rozlał do kubków gorącą herbatę z cytryną i wyciągnął z koszyka kanapki. Miałam wrażenie, że wiatr osuszył trochę moje ubranie i zaproponowałam mężowi dokończenie naszej, z rana zaplanowanej, wyprawy - finisz w Kopisku.
W Kopisku chciałam sfotografować kościół pod wezwaniem NMP Królowej Polski, w którym od wielu lat, na jeden z letnich dni, przenosi się Europejski Festiwal Muzyczny Gloria.
W ubiegłym roku, 15 sierpnia, podczas trzynastej już edycji, wystąpił zespół Tre Donne z koncertem Moniuszko, moja miłość - koncert z okazji dwusetnej rocznicy urodzin kompozytora.
Parafia obejmująca wsie Kopisk i Rybniki powstała w 1951 roku, a rok później, na stałe w Kopisku, osiadł jej proboszcz ksiądz Władysław Pilcicki, który początkowo msze święte odprawiał w kaplicy urządzonej w domu prywatnym. Najpierw, w 1956 roku pobudowano plebanię, a dwa lata później przystąpiono do budowy drewnianego kościoła. Aktu poświęcenia świątyni w grudniu 1960 dokonał wikariusz kapitulny archidiecezji w Białymstoku, ksiądz prałat Adam Sawicki.
- Czy przy takich zalotach nie grozi dzięciołom wstrząs mózgu?
- Otóż czaszka i mięśnie głowy tego ptaka są tak skonstruowane, że nawet podczas intensywnego stukania w pień drzewa nie może on dostać wstrząsu mózgu. Kości czaszki są silnie zrośnięte w jedną nie rozerwalną całość. Między dziobem a czaszką znajduje się splot żelatynowych płytek spełniających rolę amortyzatorów zmniejszających drgania.
Raz w roku samiec kuje dziuplę na gniazdo. Może ona mieć nawet długość do jednego metra, a jej wykucie zajmuje około miesiąca i to bez trwonienia czasu. Mistrzem w kuciu jest dzięcioł czarny. Uderza on dziobem do 44 razy w ciągu 2,5 sekundy, średnio 500-600 serii. Ptak uderzając w drzewo bardzo szybko wywołuje efekt bębnienia i jest to jego dźwięk godowy.
Kładka wijąca się pomiędzy drzewami ma ponad kilometr długości. Za nią kończy się podmokły teren i zaczynają różnego rodzaju leśne siedliska: las jesionowo olchowy, ols i bór sosnowo świerkowy. Ogromną atrakcją rezerwatu i unikatem na skalę światową jest dawana kopalnia krzemienia z epoki brązu. Badania wykazały, że trzy tysiące lat temu znajdowało się tutaj całe zagłębie wydobywcze i przetwórcze, dzisiaj wygląda jak porośnięte wzgórze i kiedy do niego dochodziliśmy deszcz rozpadał się na dobre. Nad nami zawisła czarna chmura i mimo silnego wiatru, który ją pędził, nie mieliśmy już nadziei na poprawę pogody. Zmoknięci postanowiliśmy wracać.
- A tak niewiele brakowało do mety!
Mniej więcej w połowie drogi ciężkie ołowiane chmury zniknęły i na blado szarym niebie zajaśniało słońce. Deszcz powoli ustawał a ja nieśmiało kierowałam obiektyw na pozbawione liści gałęzie drzew i krzewów, w nadziei, że uda mi się utrwalić wspaniałe zjawisko pulsujących świateł - usiany milionami połyskujących kropel bezlistny las. Niestety zdjęcia nie oddają feeryczności tej chwili.
Kiedy wracaliśmy na parking słońce coraz częściej pokazywało swoje oblicze, niebo robiło się jaśniejsze i nic już nie wróżyło zmiany pogody na gorsze. Ryszard rozlał do kubków gorącą herbatę z cytryną i wyciągnął z koszyka kanapki. Miałam wrażenie, że wiatr osuszył trochę moje ubranie i zaproponowałam mężowi dokończenie naszej, z rana zaplanowanej, wyprawy - finisz w Kopisku.
W Kopisku chciałam sfotografować kościół pod wezwaniem NMP Królowej Polski, w którym od wielu lat, na jeden z letnich dni, przenosi się Europejski Festiwal Muzyczny Gloria.
W ubiegłym roku, 15 sierpnia, podczas trzynastej już edycji, wystąpił zespół Tre Donne z koncertem Moniuszko, moja miłość - koncert z okazji dwusetnej rocznicy urodzin kompozytora.
Parafia obejmująca wsie Kopisk i Rybniki powstała w 1951 roku, a rok później, na stałe w Kopisku, osiadł jej proboszcz ksiądz Władysław Pilcicki, który początkowo msze święte odprawiał w kaplicy urządzonej w domu prywatnym. Najpierw, w 1956 roku pobudowano plebanię, a dwa lata później przystąpiono do budowy drewnianego kościoła. Aktu poświęcenia świątyni w grudniu 1960 dokonał wikariusz kapitulny archidiecezji w Białymstoku, ksiądz prałat Adam Sawicki.
W ostatnich latach, dzięki staraniom
proboszcza, księdza Mirosława Szepiotki, kościół został gruntownie odnowiony.
Wnętrze świątyni zostało ozdobione licznymi płaskorzeźbami, wykonanymi przez
Sergiusza Żedzia z Hajnówki. Uporządkowano też teren wokół świątyni i plebanii,
przez co parafia stała się popularnym miejscem religijno-rekreacyjnych spotkań
grup młodzieżowych z Białegostoku i okolic.
Dodam, nie tylko młodzieżowych, bowiem w niedzielne popołudnie, w święto Ofiarowania Pańskiego spotkaliśmy tam grupę osób starszych z Fast z parafii pod wezwaniem świętego Franciszka z Asyżu. Organizatorem wycieczki do Kopiska - najpierw spotkania z księdzem Szepiotko w kościele, a później wspólnej zabawy na terenie świątynnym, był ksiądz Wiesław Mańczak - proboszcz parafii w Fastach.
Niezaproszeni na tę imprezę integracyjną, potraktowani zostaliśmy w sposób wyjątkowy. Honory gospodyni pełniła pani Mirka Zubrzycka, która w imieniu grupy zaprosiła nas do wspólnego biesiadowania przy ognisku. Od niej dowiedzieliśmy się o wielu ciekawych inicjatywach i przedsięwzięciach organizowanych w parafii. Oprawę muzyczną zapewniał były sołtys Fast pan Adam Horba. I niech mi ktoś powie, że Opatrzność nie czuwa nad nami i nie stawia nam na drodze wspaniałych ludzi. Prawdziwe życie toczy się obok nas i z telewizyjną rzeczywistością nie ma wiele wspólnego.
- Ileż to już lat minęło od momentu, kiedy nasz szklany ekran wylądował w lamusie?! - Pewnie z dziesięć!
Dodam, nie tylko młodzieżowych, bowiem w niedzielne popołudnie, w święto Ofiarowania Pańskiego spotkaliśmy tam grupę osób starszych z Fast z parafii pod wezwaniem świętego Franciszka z Asyżu. Organizatorem wycieczki do Kopiska - najpierw spotkania z księdzem Szepiotko w kościele, a później wspólnej zabawy na terenie świątynnym, był ksiądz Wiesław Mańczak - proboszcz parafii w Fastach.
Niezaproszeni na tę imprezę integracyjną, potraktowani zostaliśmy w sposób wyjątkowy. Honory gospodyni pełniła pani Mirka Zubrzycka, która w imieniu grupy zaprosiła nas do wspólnego biesiadowania przy ognisku. Od niej dowiedzieliśmy się o wielu ciekawych inicjatywach i przedsięwzięciach organizowanych w parafii. Oprawę muzyczną zapewniał były sołtys Fast pan Adam Horba. I niech mi ktoś powie, że Opatrzność nie czuwa nad nami i nie stawia nam na drodze wspaniałych ludzi. Prawdziwe życie toczy się obok nas i z telewizyjną rzeczywistością nie ma wiele wspólnego.
- Ileż to już lat minęło od momentu, kiedy nasz szklany ekran wylądował w lamusie?! - Pewnie z dziesięć!
Niedziela 02.02.2020 magiczna, idealnie symetryczna data w kalendarzu, identycznie czytana od przodu i od tyłu, na dodatek złożona z kombinacji zaledwie dwóch cyfr.
Nie mogę odżałować, byliśmy tak blisko a jakoś nie dotarliśmy do tego Parku Krajobrazowego. Mimo deszczu piękna wycieczka no i fart Was nie opuścił tego dnia - kiełbaski z ogniska pychota. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNic straconego, zawsze możesz tu wrócić. Daj znać kiedy będziesz w moich stronach. Zapraszam i pozdrawiam serdecznie :)
UsuńChyba nie musze Cie przekonywac, ze uwielbiam takie spacery! zakonczenie z niespodziewanym buesiadowaniem godne tej magicznej cyfry 02022020.
OdpowiedzUsuńPrzypomnialam sobie jak kiedys...kiedyskiedys...bylam na wedrowce wokol jeziora z kolezanka, a bylo to w Andach na 4000 mnpm..i nagle pokazala nam sie taka scena...na kocu w kratke, na trawce dosc skapej hal andyjskich, rozlozone obfite sniadanie, sery, pate, chlebki, slodkie smakolyki, wino..etc..i trzy osoby jakas para i jeden pan...natychmiast zostalysmy zaproszone do "stolu" z czego skrzetnie skorzystalysmy..ojej! to bylo najlepsze sniadanie jakie mozna bylo sbie wymarzyc. Ten pan okazal sie zdolnym malarzem, jego obraz wisi w moim domu andyskjim...pozdrawiam Cie Ewuniu!
Takie spontaniczne spotkania są bardzo miłe, często w takich okolicznościach poznajemy wspaniałych ludzi...
UsuńBuziaki :)
Wspaniałe miejsce! Nic, tylko piękna natura i jedyny ślad działalności człowieka - ścieżka. Masz rację, życie jest piękne, kiedy się wyjdzie z domu i zostawi telewizyjne kłótnie i kłamstwa. Wtedy jest to prawdziwe życie! Kontakt z drugim człowiekiem jest najważniejszy!
OdpowiedzUsuńPs. Fajnie wyglądacie:) Zasyłam Wam mnóstwo całusów:)))
Do tego rezerwatu pojechaliśmy w kolejną niedzielę. Pogoda była wyśmienita na wędrówkę po lesie. Połaziliśmy po dawnej kopalni krzemienia. Jestem jakaś dziwna moc. Ryszard bez trudu znalazł dwa kawałki tego kruszcu.
UsuńDzięki za miłe słowo komentarza. Całusy dla Was :)