Piątek, 27 stycznia 2012 roku
Zamienił stryjek rowerek na kijek i ja też…tylko na dwa...
Za oknem mróz, termometr pokazuje minus 10 stopni Celsjusza, a słońce przedziera się przez mleczne niebo i zachęca do wyjścia z domu.
Ubieram się ciepło, ale nie aż tak żeby turlać się jak bałwanek po śniegu, tylko sportowo, wygodnie. Mam zamiar dość szybkim krokiem pokonać trasę leśną liczącą około 7 kilometrów w obie strony. Rowerem przejechałabym co najmniej drugie tyle, ale dzisiaj się nie da, nie wyposażyłam swojej dwukółki w opony zimowe, chociaż zdarzało mi się już jeździć w specyficznych warunkach, po zlodowaciałej nawierzchni…
Dzisiaj postanawiam wziąć ze sobą moje kijki narciarskie i użyć ich w mojej wyprawie. Wreszcie do czegoś się przydadzą, bo od lat leżą na szafie w piwnicy nieużywane, jako że wyjeżdżając w góry na narty kijków nie zabieram. Lubię mieć ręce swobodne. Mój kolega, który nawiasem mówiąc zaszczepił we mnie skutecznie miłość do nart jakieś jedenaście lat temu, zarzuca mi nie profesjonalne podejście do tego pięknego sportu zimowego, twierdząc, że narciarz lepiej wygląda w kompletnym klasycznym wyposażeniu i klasycznie powinien jeździć. A ja mam swój własny styl, którego zwolennikiem jest także mój syn. On również lubi mieć ręce wolne…
Zabieram aparat fotograficzny i w drogę. Jakieś dwieście metrów od domu,
na łąkach, rozpościerają się stawy hodowlane, tutaj wiatr daje o sobie znać i mrozi policzki, a na szaliku zamotanym wokół szyi pojawia się szron. Zatrzymuję się na skraju lasu i robię zdjęcia koło „Pięciu dębów”, pensjonatu częściowo jeszcze w budowie, częściowo oddanego do użytku. Zerkam hen w stronę drogi do Krynek i chwilę obserwuję majaczące w oddali budowle klasztorne. Stąd też dobrze widać komin, na który co i rusz wspinał się stary ogniomistrz, ojciec komendanta Posterunku Policji w Królowym Moście. Wszyscy pamiętamy tę scenę z filmu Jacka Bromskiego „U Pana Boga w ogródku” kiedy to przy pomocy strażaków i pięknego biustu bufetowej Struzikowej można było starego ogniomistrza z komina ściągnąć.
"Pięć dębów" - jeden z budynków pensjonatu na skraju lasu |
Widok na miasteczko od strony lasu |
Słynny komin i zespół budynków klasztornych |
Zamieniłam rower na kijki - nie ma żadnych ludzkich śladów |
Słońce przedziera się przez pnie drzew |
Rozdroże. Prosto i w prawo - na Pólko, w lewo - do szosy |
W dole rzeka, ja stoję na górce |
Idę stromą ścieżką tuż przy brzegu |
Leśny strumień kończy swój bieg |
Śnieg udeptany przez zwierzęta |
A rzeka śpiewa swoją zimową pieśń |
Wchodzę do lasu. Tutaj jest zdecydowanie cieplej i nie ma wiatru. Zastanawiam się jak radzą sobie zwierzęta i czy uda mi się je podejrzeć. Na tej drodze nie raz widziałam dziki i sarny. Ale nic podobnego się nie zdarza. Na śniegu mogę jedynie obserwować ich ślady. W lesie jestem sama, odcisków obuwia nigdzie nie zauważam. Dochodzę do Pólka. Rzeka śpiewa zimową pieśń i niesie śniegowe plastry. Słyszę głośne pluśnięcie, pewnie wystraszony bóbr zanurkował. Idę w stronę leśnego strumyka, który pokrył się już cieniutką warstewką lodu i cichutko szemrze kończąc bieg w rzece. Śladów zwierząt jest mnóstwo, mam wrażenie, że długo tutaj przebywały drepcząc w miejscu.
Rozglądam się jeszcze chwilę i postanawiam wracać. W drodze powrotnej tylko raz wyjmuję aparat fotograficzny, skupiam się na marszu. Wierzcie mi, od dzisiaj będę zabierać moje kije narciarskie. Wspaniała sprawa, warto spróbować! Czułam jak pracowały moje mięśnie nie tylko rąk i nóg, ale także biodrowo-lędźwiowe, biodrowo-żebrowe, mięśnie brzucha, mięśnie dźwigacza łopatek…
Po powrocie do domu zerkam na termometr. Temperatura spadła o kolejne dwa stopnie.
Idzie siarczysty mróz od wschodu…
Zazdroszczę Ci takiego zapału :)
OdpowiedzUsuńU mnie w Wrocławiu jedynie 3 stopnie na minusie, a ja już leże owinięta w koc z gorącą herbatą w ręku :)
Niestety mam tak okropne krążenie, że cokolwiek bym na siebie ubrała marznę niesamowicie :(
Witaj biedroneczko, istotko ciepłolubna :)))
UsuńJa też lubię ciepełko, ale ruszać się muszę, bo inaczej zastygnę.
Każda aktywność poprawia krążenie i dotlenia mózg.
A poza tym świat wokoło jest taki piękny, dostarcza tyle wrażeń. Natura zawsze inspirowała artystów i podsuwała im pomysły :)))
Pozdrawiam cieplutko:)
Cieszę się, że mnie odwiedziłaś:)
Piękna zdjęcia, piękne miejsca otaczają Ciebie. Uwielbiam samotne wędrówki, aczkolwiek raczej nie zimą. Chociaż lubię tę porę roku. Mam takie jedno miejsce, gdzie się w sumie wychowałam... Od domu babci, przez ogród, łąką idę nad rzekę. Chodzę sobie jej brzegiem, śpiewam piosenki, rozmawiam z Bogiem, ze sobą, ze zwierzętami. Czuję się szczęśliwa. Kładę się na kładce, zamaczam rękę w wodzie, obserwuję tętniące w niej życie. Zamykam oczy i leżę tak wygrzewając się na słońcu. Słucham historii, jakie niesie ze sobą woda, opowiadam jej swoją. Nie raz przeszkodzi mi jakiś nieproszony przechodzień... Gdy czuję się już napełniona tym miejscem, wstaję i wracam. Ale zawsze tam powraca. Nie tak często, jakbym chciała... Kiedyś spędzałam tam całe dnie. Kocham zimę, ale pragnę już wiosny i lata, by móc znów tam pójść i po prostu posiedzieć... Pozdrawiam Cię serdecznie !!
OdpowiedzUsuńTakie sam na sam z naturą pozwala lepiej zrozumieć, i samą naturę, i siebie samego, nabrać dystansu do świata i nauczyć się wybierać tego co dla nas jest naprawdę ważne:)
UsuńJak będziesz na jednym ze swoich ulubionych spacerów, pomyśl o mnie...
Może właśnie będę tak jak Ty leżeć na łące i wpatrywać się w bezkresne niebo...Czy wiesz, że większość ludzi jest głucha i ślepa? Nie widzi i nie słyszy tego co ich otacza!
Pozdrawiam ciepło:)
Przesyłam uściski Twojej Babci:)
Miło z Tobą powspominać nasze narciarskie wyjazdy!
OdpowiedzUsuńJednak mroźna zima w Livignio co roku w grudniu mnie już pozbawiła przyjemności szusowania,więc o tej porze tam nie pojadę!
A Białka....tam nam z dzieciakami i naszymi Panami było uroczo...
wspomnień czar-powiem po prostu....
Marianna
Dziękuję Ci Ewo za te piękne zdjęcia,ze znajomych miejsc.
OdpowiedzUsuńDusza moja pobiegłaby Twoimi tropami,ale moje ciało to już nie nadąży:).....włśnie dlatego bardzo cieszę się,że mogę obcować z Twoimi przeżyciami na blogu.Tak jak ty gdzieś to też napisałas "jesteś moim niedoścignionym wzorem":)Pozdrawiam:)