czwartek, 17 września 2015

Wycieczka do Nowego Targu i...


      Do Nowego Targu pojechaliśmy tak naprawdę kupić wełniane, na skórzanej podeszwie kapcie góralskie. Ryszard stwierdził, że na długie zimowe wieczory przyda mi się także góralski serdaczek.  
    - Kapcie jak najbardziej, ale nie serdaczek, który kojarzy mi się z moją babcią i jej sędziwym wiekiem - mówiłam mężowi.
    Zaraz po sanatoryjnym śniadaniu i kilku wczesnych zabiegach wyjechaliśmy z Krynicy Zdroju naszą ulubioną drogą wiodącą przez małopolskie wsie do Starego Sącza, później zaś malowniczymi trasami wzdłuż Dunajca i Krośnicy, aż wreszcie wzniesieniami, z których rozciągał się wspaniały widok na Jezioro Czorsztyńskie i które to tamtego dnia objechaliśmy z dwóch stron, bowiem wracaliśmy inną trasą, zwiedzając po drodze zamek w Niedzicy. Wpadliśmy też na moment do Szczawnicy, żeby zorientować się jak korzystać ze ścieżek rowerowych i gdzie ewentualnie zaparkować na cały dzień samochód... 






    Co kilka-naście kilometrów mijaliśmy biało brązowy drogowskaz kierujący do zabytkowego kościoła w Dębnie Podhalańskim i od momentu, kiedy postanowiliśmy się tam chociaż na króciutko zatrzymać wypatrywaliśmy celu.
    Nie mam jednak dobrych wspomnień związanych z tym miejscem, bowiem ostatni znak stał na wprost świątyni, której z drogi nie było widać. Nie był też widoczny znak wskazujący przydrożny parking. Zahamowaliśmy dość gwałtownie i Ryszard zjechał na jakby część pola, na którym stała budka z pamiątkami i kram z różnościami. Wysiadłam pierwsza i pobiegłam w kierunku kościoła wąską ścieżką przez łąkę, na której pasły się krowy, wkrótce dołączył do mnie Ryszard.
    Drewniana gotycka świątynia pod wezwaniem świętego Michała Archanioła, wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, była zamknięta. Przez kratę zrobiłam tylko jedno zdjęcie, a samo obejrzenie zabytku z zewnątrz zajęło może ze dwie minuty, łącznie na przydrożnym parkingu spędziliśmy sześć minut.
    Kiedy wróciliśmy do samochodu, bardzo, ale to bardzo niesympatyczny mężczyzna, jak się później domyśliliśmy właściciel owego kawałka ziemi, zagrodził wyjazd łańcuchem i zażądał pięciu złotych. Byłam tak wściekła, że chciałam zadzwonić na policję, ale kiedy dotarło do mnie, że sprawa rozciągnie się w czasie zrezygnowałam i zaproponowałam mu dwa złote za kilka minut postoju. Facet nie zrozumiał, bełkotał pod nosem, że powinniśmy przynajmniej zrobić u niego w budzie zakupy i energicznie napinał łańcuch. Miałam ochotę po prostu wysiąść i dać mu po gębie i kto wie, gdyby nie opanowanie męża czy bym tego nie zrobiła. Mało tego, dowiedziałam się później, że handel na terenach kościoła i jemu przyległych jest zabroniony.
    No cóż, nie zawsze ludziska są przyjaźnie do nas nastawieni! 











    Do centrum Nowego Targu przyjechaliśmy po dwunastej i jak się natychmiast okazało piątek nie był dniem targowym. Nowotarskie jarmarki odbywają się tam we czwartki i w soboty. Przyjeżdżają na nie tłumnie turyści, zainteresowani kupnem regionalnych wyrobów, między innymi kożuchów. Mnie interesowały tylko kapcie, które wiele razy kupowałam w Białce Tatrzańskiej, a właściwie w jednym z przydrożnych sklepików na rondzie gdzie krzyżują się drogi do Białki, Bukowiny i Jurgowa. Nigdzie indziej takich nie widziałam i nie spodziewałam się takowych znaleźć w Nowym Targu, ale Ryszard się uparł i...







    Kapcie kupowałam zimą, kiedy jeździliśmy w tamte okolice na narty. Wykonane były z białej wełny na doszywanej grubą nicią skórzanej podeszwie. Zdobiły je przecudne kolorowe wyszywanki. Wspaniałe rękodzieło.

    Jak się okazało nieliczne sklepiki takiego towaru nie posiadały i nikt nie wiedział gdzie je można kupić. Ryszard był niepocieszony i uparł się, że nie możemy wyjechać z miasta bez zakupów. Weszliśmy do kiosku z wyrobami skórzanymi, ale nic mnie nie zainteresowało. Sprzedająca tam dziewczyna podała nam adres domu, w którym szyje się kożuchy i także je sprzedaje. Pech, to pech, właściciel zakładu, akurat był w Krakowie z większością towaru i miał dopiero wrócić za dwa dni.
    Na wieszaku wypatrzyłam czarny długi kożuszek ozdobiony czerwonymi wyszywankami. Przymierzyłam, ot tak sobie, z ciekawości, no i... kupiliśmy go. To był jeden z prezentów męża na nasz jubileusz Rubinowych Godów, przypadający na święta Bożego Narodzenia.
 

    Kilka dni później w drodze powrotnej z Krynicy Zdroju do Supraśla, zatrzymaliśmy się na naszej ulubionej drodze i Ryszard uwiecznił ten góralski nabytek na zdjęciach...











     W Nowym Targu zwiedziliśmy ponoć najstarszy istniejący na Podhalu kościół pod wezwaniem świętej Katarzyny, znajdujący się w niewielkiej odległości od Rynku. Świątynia ufundowana przez Kazimierza Wielkiego i wzniesiona w tysiąc trzysta czterdziestym szóstym, dzisiaj po wielu pożarach i remontach nie wygląda tak jak ponad sześćset lat temu.
    Obecny kościół jest murowany a wystrój wnętrza barokowy. W głównym ołtarzu znajduje się obraz świętej Katarzyny z tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego drugiego roku, namalowany przez Władysława Rossowskiego. Stanowi on zasłonę dla grupy Ukrzyżowania, złożonej ze złoconych, barokowych figur Jezusa na krzyżu, Maryi i świętego Jana.
    Ciekawostką jest chór muzyczny z malowidłami ilustrującymi fragmenty psalmów, które miały za zadanie wzbudzić pogardę dla doczesnych i jakże ulotnych wartości. Balustrada podzielona jest na siedem pól, pod każdym malowidłem widnieje napis, taki jak na przykład Panie przed Tobą wszelkie pragnienie moie, y wzdychanie moie nie jest tayne Tobie...






























    Przy kościele znajduje się ogród różańcowy ze źródełkiem.







    W okresie międzywojennym prawie wszystkie kamienice w Rynku i większość sklepów znajdowały się w rękach żydowskich, byli oni właścicielami około trzydziestu podmiotów gospodarczych...
    Będzie ciąg dalszy tej piątkowej wyprawy, zamek w Niedzicy i ...  




                             Nowy Targ, 19 września 2014 roku
    

14 komentarzy:

  1. Przygoda w debnie rzeczywiscie nie nalezy do sympatycznej, i na dodatek nie zajrzeliscie do wnetrza kosciolka, w plebanii na przeciwko trzeba prosic o jego otwarcie, my mielismy szczescie i nie tylko moglismy kosciolek podziwiac ,ale takze wysluchac jego historii, jest to jeden z najpiekniejszych obiektow sakralnych, ktore przyszlo mi poznac w moim zyciu...cudo!
    Szkoda,ze kapci nie dostaliscie, ale za to kozuszek!!! piekny, tez taki chcialabym. Czekam na dalsze relacje z terenow, ktore tez zwiedzilam, ladnie tam niewatpliwie...sciskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, kiedy jedzie się z Nowego Targu do Dębna, to po tej samej stronie pasa drogowego jest wąski bezpłatny parking i łatwo go zobaczyć, natomiast jadąc z Krynicy do Nowego Targu żadna tablica czy też znak nie informują o tym co też znajduje się w pobliżu... Facet po prostu to wykorzystuje, mówiłam mu, że napiszę do urzędu gminy skargę, ale złość mi przeszła...

      Chciałabym kiedyś jeszcze zobaczyć ów kościółek i wpaść na targ w Nowym Targu.
      Pozdrawiam serdecznie :))*

      Usuń
  2. Wiem, ze powinnam raczej zachwycac sie zabytkami, ale nie moglam sie oderwac od tych wyszywanych gorsecikow... Cudo!!!! usciski, Ewuniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Któregoś roku, zimą mieszkałam w pensjonacie u przeuroczej pani Ani w Kościelisku, która w swoich szafach ma ogromne ilości prawdziwych góralskich cudowności, ręcznie wyszywanych serdaczków, kożuszków, koszul itp... Tylko kapcie były moje...
      Ściskam serdecznie :))*

      Usuń
  3. Widzę kochana że przyszło Wam się zmierzyć z góralską serdecznością i otwartością.Pracowałam tam niedaleko i zdążyłam ich poznać,wspomnienia mam różne i lepsze i gorsze.W góralskich szatkach też Ci do twarzy,ja jednak widzę cię bardziej przy pałacach,pasujesz mi tam idealnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech Wioletto, mnie by do głowy nie przyszło, żeby za kilka minut postoju zażądać pięć złotych... Rzadko spotykam się z takimi zachowaniami, czasami na drodze kierowcy zachowują się niegodziwie...

      - A góralskie szatki?
      - Podobają mi się te ręcznie haftowane, dzisiaj to niezwykle piękne i cenne rękodzieło...

      Dziękuję za te wnętrza pałacowe... Mam sporo takowych do pokazania, i pałaców i ogrodów, które tak bardzo kochasz
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    2. No,czekam,czekam cierpliwie.Tak sobie myślę, że w lipcu,wtedy chyba jak mnie moja pamięć nie myli zniknęłaś na dłużej i pewnie spacerowałaś po alejkach w parkach przypałacowych:)

      Usuń
    3. Tak, tak od połowy lipca zwiedzałam zamki..., podziwiałam architektów i ogrodników...
      Buziaki :))*

      Usuń
  4. Byłam w tym dniu w okolicy naszego Rynku koło południa-szkoda, że Was nie spotkałam-czytam NAPRZECIW SZCZĘŚCIU od roku i ciągle jestem pełna podziwu dla pasji szukania szczęścia w każdym dniu i w każdym zdarzeniu! Następnym razem zapraszam do opisania naszego najmłodszego kościoła pw.św.Jana Pawła II- na drugim końcu miasta (przy drodze do Zakopanego) wybudowanego w technologii budownictwa pasywnego.Jak mówi nasz ks .proboszcz jest to" pasywny kościół dla aktywnych wiernych". Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, Małgosiu, jesteś urocza !
      Twój komentarz - to dla mnie wielkie szczęście, dziękuję.
      Kiedyś jadąc z synem do Białki Tatrzańskiej, zagubiłam się gdzieś w Nowym Targu. Zima tamtego roku była bardzo mroźna i śnieżna, drogi oblodzone..., gdzieś na jakimś skrzyżowaniu, jadąc bardzo wolno nie mogłam opanować samochodu, po prostu sunął mi się przez kilka metrów, na szczęście żadnego innego kierowcy tam nie było...
      Kiedy jedziesz z drugiego końca Polski, to w takich warunkach, pod koniec trasy, jesteś już bardzo zmęczona...
      Mam nadzieję, że jeszcze uda mi się pojechać w Twoje okolice we wrześniu, czy nawet w październiku, kiedy jesień maluje przecudne górskie pejzaże..., wtedy zajrzę do pasywnego kościoła dla aktywnych wiernych...
      Ściskam serdecznie i zapraszam :)

      Usuń
  5. Ileż to wrażeń podczas jednej wyprawy. Udane zakupy, dużo zwiedzania i... zapowiedź walki bokserskiej. Facet miał jednak szczęście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, życie jest piękne, jeżeli ani ty sobie, ani nikt tobie go nie schrzani...
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Pan z Dębna Podhalańskiego najwyraźniej potrzebował paru złoty ;) A tak poważnie różnych ludzi napotyka się podczas wypraw. Dla mnie ten tekst jest kolejną inspiracją do zaplanowania jakiejś wyprawy w tamten rejon Polski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, warto, warto wybrać się w te tereny. Często spotykaliśmy na szlakach rowerzystów, prawdziwych zapaleńców, którzy góry pokonywali nie zsiadając z siodełka...
      Pozdrawiam :)

      Usuń