Zimą, Krynica Zdrój nie była mi tak przyjazna jak pod koniec lata tego roku. Pamiętam kiedy jechałam tam z synem na narty swoją Laguną to śniegiem zawiewało tak, że ledwo widziałam drogę. Biegi redukowałam do dwójki i ze strachem w oczach z zimnym potem na plecach pokonywałam najtrudniejszy cztero i półkilometrowy odcinek ostrych zakrętów, jeden po drugim, jeden po drugim..., stromizną pod górę, nawierzchnią śliską z niewidocznymi krawędziami drogi w koszmarnej zamieci śnieżnej...
Tym razem nie prowadziłam auta, siedziałam obok R i opowiadałam mu o moich i syna zimowych przygodach, pełnych niespodzianek. Jedną z nich był pensjonat Aria, położony chyba w najwyższym punkcie miasta, na końcu ulicy Jana Kiepury. Mieliśmy włączony GPS i od razu trafiliśmy w jakiś tunel wycięty w białych zaspach na szerokość jednego samochodu osobowego. Spokojnie, ale zdecydowanie bez zbędnego przyśpieszania pokonywałam jak mi się wtedy wydawało niemalże pionowy podjazd, a kiedy prawie, prawie osiągnęłam szczyt jakiemuś matołkowi w taką zawieję chciało się właśnie z tego szczytu zjeżdżać. Musiałam się zatrzymać i oczywistym było, że nie ruszę ponownie z miejsca mimo nowiutkich opon zimowych. Myślałam, że odpadnę od tej nieprzyjaznej ściany.
Jednak zima ma i te dobre strony, bo kochają ją narciarze i jest ich wszędzie pełno niezależnie od warunków pogodowych. Kilku młodych silnych mężczyzn zaparło się o zaspę tak, że auto ruszyło i z ich pomocą pokonałam dosłownie kilka metrów brakujących mi do celu. Kolejną niespodzianką był malutki parking kończący się przepaścią. Kiedy przekroczyliśmy z synem próg pensjonatu okazało, się że moi znajomi z dziećmi, jeszcze są w drodze. Byłam poniekąd dumna z faktu, że dotarłam tam prawie godzinę wcześniej, ale też i zdeterminowana do poszukania nowego lokum, bowiem nie wyobrażałam sobie codziennych zjazdów i wjazdów z i do pensjonatu Aria.
Nie znaleźliśmy nigdzie wolnych miejsc, a na drugi dzień przy pięknej słonecznej pogodzie i posypanej piaskiem ulicy humor mi się znacznie poprawił, ale tylko na tyle, żeby po nartach na Jaworzynie natychmiast wracać i prosić Boga o to, żeby nikomu nie chciało się zjeżdżać w dół, kiedy ja właśnie wjeżdżałam pod górę.
Szybko zapadający zmrok, mróz, zasypane chodniki nie zachęcały do wychodzenia. Obserwowałam ulicę o poranku i wieczorem z okna mojej jedynki. W dole tętniło życiem Sanatorium Patria, pamiątka po słynnym polskim tenorze Janie Kiepurze. W biało burym krajobrazie dominowały biało bure dymy z kominów, tak często malowane przez Nikifora. Młodzież nie nudziła się w swoim trzypokojowym apartamencie. Muszę przyznać, że ośrodek chociaż nie był luksusowy, to mieszkało się w nim wygodnie i jadło smacznie.
(Kilka zimowych zdjęć z dwa tysiące dziesiątego roku zamieściłam w poście Rowerem na Jaworzynę)
Tego roku, wrzesień w Krynicy Zdroju przypominał mi bardziej miesiąc maj. Tylko gdzieniegdzie z rzadka pojedyncze drzewa zaczęły powolutku przybierać jesienne barwy. Miasto przyciągało ostrymi zdecydowanymi kolorami domów, bajecznie, z wyszukaną fantazją, ukwieconymi skwerami, parkowymi alejami, szumiącymi fontannami, wartko płynącym potokiem Kryniczanka, barwnymi straganami z pamiątkami, górskim powietrzem...
Schodziliśmy ulicą Pułaskiego do serca uzdrowiska, do Parku Mieczysława Dukieta i słynnych Bulwarów Dietla, przy których znajdują się Stare Łazienki Mineralne. Z jakiegoś nieznanego nam powodu Pijalnia Główna była zamknięta, a w mieście stał cały szereg białych ogromnych płóciennych namiotów postawionych z okazji Forum Ekonomicznego. Niektóre metalowe konstrukcje były już zdemontowane i przygotowane do wywiezienia. Mimo schludnego wyglądu nie podobał mi się pomysł rozstawiania w centrum tylu namiotów zasłaniających zabudowę. Ich rozbiórką zajmowano się prawie trzy tygodnie podczas naszego pobytu w Krynicy.
Na temat uzdrowiska można znaleźć w internecie wiele ciekawych informacji, zatem nie będę ich przepisywać.
Urodę Krynicy Zdrój zaprezentuję w fotografii
Najpierw zacznę od pięknych drewnianych willi z charakterystycznymi drewnianymi bogato zdobionymi gankami, z licznymi balkonikami, z misternie rzeźbionymi balustradkami, z nadwieszonymi łukami i kratownicami, z cebulastymi kopułami, z iglicami. Wiele z nich wybudowano w dziewiętnastym wieku w stylu zakopiańskim w połączeniu secesji ze sztuką ludową, albo w stylu szwajcarskim lub norweskim.
Zabudowa przy Bulwarach Dietla, nazwanych tak na cześć profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, ojca polskiej balneologii Józefa Dietla, który swoją działalność w uzdrowisku rozpoczął w tysiąc osiemset pięćdziesiątym ósmym roku. W tym okresie powstały Stare Łazienki Mineralne, Stare Łazienki Borowinowe, Dom Zdrojowy, drewniana Pijalnia Główna z deptakiem, liczne pensjonaty i teatr modrzewiowy...
Park
Nitribitta
Park Mieczysława Dukieta
Przy Alei Nikifora Krynickiego
A przy
ulicy Pułaskiego wznosi się nowy kontrowersyjny budynek
Cechini Victoria
Cechini Victoria
Inne obiekty uzdrowiska
Krynica Zdrój, wrzesień 2014 roku
Małopolska - Szlak Architektury Drewnianej - linki
Andrzejówka
Banica
Berest
Binarowa
Brunary Wyżne
Czarna i Czyrna
Dubne i Leluchów
Kwiatoń
Łosie
Milik
Mochnaczka
Muszynka
Piorunka, Polany, Powroźnik
Ropa
Sękowa
Słotwiny
Szymbark
Tylicz
Nie wiedzialam, ze Krynica jest tak ladnym miastem, wille drewniane niesamowiecie wypracowane, prawdziwe cacka, willa Grazyna bardzo przypadla mi do gustu, lubie niebieski kolor, wiec skoro nazywam sie tak samo to wille moge przejac bez protestow. Kontrowersyjny budynek stara sie upodobnic do tych drewnianych z zeszlego stulecia, dlaczego budowa wzbudzila kontrowersje? Krynice bede musiala kiedys zwiedzic, Polska zdecydowanie pieknieje w oczach! Sciskam serdecznie
OdpowiedzUsuńPrzejmuj willę, nie protestuję :)
UsuńJeżeli zaś chodzi o ową kontrowersyjną budowlą to wiem, że się nie podobała Kryniczanom, bojkotowano jej budowę, wstrzymywano roboty i ciągle jest nie zamieszkała. Swoim wyglądem bardzo przypomina Witoldówkę z Bulwarów Dietla, która powstała w 1888 roku i funkcjonowała jako popularny Zakład Dietetyczny dr Bolesława Skórczewskiego, leczący choroby układu pokarmowego, serca, otyłość i cukrzycę. W przeszłości Witoldówka została kilkakrotnie zniszczona pożarem, co skłoniło właścicieli obiektu do gruntownej przebudowy. Murowany budynek przykryto, zgodnie z pierwotnym wyglądem, drewnianym szalunkiem zabezpieczającym przed ogniem.
"Nowa Witoldówka" podobała mi się i nie wiem kto ma w tym interes, żeby szkodzić jej właścicielom. Ponieważ należy do spółki budowlanej, mój R podejrzewa, że jest uwikłana w jakieś mafijne porachunki..., ale to jego domysły. Mieszkańcy narzekają, że nie pasuje do Krynicy, a mnie się wydaje, że luksusowe zewnętrze jak i wnętrze kłuje im w oczy..., ale to moje zdanie...
Nasz kraj pięknieje to prawda, dbamy o nosze wspólne dziedzictwo.
Buziaki i uściski :)
I ja nie miałam pojęcia, że jest tam tak pięknie. Kolorowo, ciekawie, różnorodnie, aż się chce oglądać i tam być. A piękny nowy budynek i mnie przypadł do gustu. Historia kontrowersji przypomina mi poznański Stary Browar, który wśród wielu poznaniaków wzbudza uczucie antypatii, ilekroć o nim wspominam, co wynika chyba z zawiści wobec bogatej żony biznesmena, która podjęła się rewitalizacji starego budynku wraz z otoczeniem i połączyła centrum handlowe z centrum sztuki, przy okazji zagospodarowując otoczenie i okolice niebezpiecznego wcześniej parku, a teraz pewnie czerpie z tego odpowiednie profity.
OdpowiedzUsuńZazdrość potrafi zniszczyć każde uczucie, nie umiemy cieszyć się szczęściem innych, znamy uczucia litości, empatii, współczujemy tym którym wiedzie się gorzej...
UsuńMałopolska pięknieje z roku na rok, może dlatego, że wielu Polaków i chyba najwięcej z tego regionu wyjeżdża za granicę "za chlebem", zarobione pieniądze inwestują w kraju.
Zwiedziliśmy z R kawał Ziemi Małopolskiej, zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, które zaprezentuję w kolejnych postach. Wreszcie mogłam do woli przyglądać się drewnianym cerkiewkom z zewnątrz jak i wewnątrz - prawdziwe cudeńka. Pokażę ich około czterdziestu.
Uściski dla Ciebie Gosiu :))*
Oj zwiedzasz, Ewo zwiedzasz... Tez tak chce! ;-) Zdjęcia uzupełniają opis. Zajazdów od groma, ale z fajną architekturą. Ja zawsze uwielbiałem robić fotki drzewom, a te które ujęłaś Ty, są prze fikuśne... :-) Miejsca odwiedzane przez rzesze turystów, latem mijam z daleka. Jednakże po sezonie, każde z nich wygląda zupełnie inaczej. Lodziarnia na kółkach fantastyczna! Pozdrawiam Podróżniczkę Ewę!!!
OdpowiedzUsuńPiotrze,
UsuńWzajemnie oczarowani jesteśmy naszymi podróżami. Ja zachwycam się dzikością krajobrazów irlandzkich, które z tak wielką pasją pokazujesz w Swojej Zielonej Irlandii.
A lodziarnia rzeczywiście jest fantastyczna, a jej właściciele przeuroczy. Mijaliśmy ich prawie codziennie, wymieniając uśmiechy, pozdrowienia, słowa... Piękna radosna para!
Uściski jak zawsze dla Ciebie na Szmaragdową Wyspę ślę :)
Piękne są te wille dobrze, że nie popadają w ruinę jak wille w Ojcowie. Rzadko jeżdżę w góry zima to już w ogóle . Morze to mój ulubiony krajobraz. Chciałabym jednak kiedyś spróbować nauczyć się jeździć na nartach lub na snowboardzie w końcu zima w Polsce trwa najdłużej. …
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Przyznam, że w ubiegłym sezonie nie pojechałam w góry i narty mnie ominęły, zresztą zima była łagodna i śniegu jak na lekarstwo.
UsuńNarty to mój ulubiony sport obok roweru i pływania. Polecam, spróbuj i Ty.
Pozdrawiam również serdecznie i do zobaczenia być może na stoku :)*
Polska jest krajem, w którym możemy zobaczyć piękne krajobrazy, dodatkowe niektóre z tych miejsc mają szczególne cechy czy właściwości. Bez wątpienia takim miejscem jest również Krynica Zdrój. Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam
Usuń