Besalú ze względu na doskonale
zachowany układ architektoniczny zostało wpisane na listę zabytków historyczno-artystycznych Hiszpanii.
Historia Besalú
rozpoczęła się na długo przed Chrystusem, ale w rozwoju miasta najbardziej zapisało
się średniowiecze. Jedną z kluczowych dat jest rok, około 894, kiedy Besalú
zostało przekształcone w hrabstwo z własną dynastią i rozciągało się od Val de Camprodon
po Banyoles i Figueres.
Warto tutaj wspomnieć Wilfreda I z Barcelony zwanego Wilfredem Włochatym (Guifré el Pilós),
który umocnił pozycję Katalonii jako księstwa chrześcijańskiego fundując między
innymi opactwo w Ripoll. Od 870 roku Wilfred
był hrabią Urgell i Cerdanyi a od 878 hrabią Barcelony, Osony, Girony… i niezależnego hrabstwa
odseparowanego od Girony - Besalú. Zginął
w 897 roku z rąk muzułmanów podczas obrony Barcelony przed muzułmańską armią
władców Saragossy i Lleidy. Został pochowany w klasztorze Santa Maria de
Ripoll. W jego biografii, zebranej przez mnichów z klasztoru
Santa Maria de Ripoll mieszają się fakty
historyczne i legendy. Na
przestrzeni wieków pamięć o tym władcy była gloryfikowana, uznano go za
założyciela Katalonii, a od 1380 roku nazywano ojcem ojczyzny - Pare
de la Pàtria.
Z
Wilfredem Włochatym związanych jest wiele legend w tym legenda o powstaniu herbu i flagi Katalonii - czterech czerwonych pasach na żółtym tle. I tu jest też kilka
wersji tej opowieści. Jedna z nich mówi, że Wilfred wyruszył na pomoc wojskom
króla frankijskiego Karola II Łysego (bądź jego syna Ludwika II Jąkały)
walczącym z armią arabską, lub najazdem Normanów. Ranny w trakcie oblężenia
Wilfred został nagrodzony przez króla zachodnich Franków nadaniem znaku, którym
mogliby się posługiwać jego następcy. Monarcha zanurzył 4 palce w ranie
Wilfreda i nakreślił nimi cztery pasy na jego złotej tarczy…
Miejscowi powiadają, że mury i zaułki Besalú opowiadają zamierzchłe historie. Symbolem miasta i najlepszym sposobem dotarcia do starej dzielnicy jest jedenastowieczny ufortyfikowany most na rzece Fluvià - El Pont Romànic, w późniejszych wiekach przebudowywany. Most był częścią starej średniowiecznej drogi łączącej Gironę z Sant Esteve d'en Bas, przechodzącej przez Banyoles, Besalú, Castellfollit de la Roca i Olot. Pobierane przy wjeździe myto było zróżnicowane, w zależności od tego, kto przekraczał most, jeźdźcy, piesi czy obładowane towarem zwierzęta.
W 1939 roku, podczas hiszpańskiej wojny domowej, wysadzono w powietrze dwa łuki. Następnie most odbudowano.
Zdjęcia mostu poniżej zrobiłam z okna autokaru przed wjazdem na parking przy dworcu i informacji turystycznej.
El Pont Romànic to konstrukcja kątowa o ośmiu nierównych łukach, na filarach w większości opartych na naturalnych skałach znajdujących się na dnie rzeki. Na końcu pierwszego odcinka, pomiędzy czwartym i piątym łukiem, następuje poszerzenie drogi tak zwany duży krzyż, a między szóstym a siódmym - mały krzyż. Nad piątym filarem wznosi się wieża obronna na planie sześciokąta z dwoma nałożonymi na siebie półkolistymi łukami od wschodu, ostrołukiem i strzelnicami w szczycie od zachodu.
Zachowane obwarowania miasta, wznoszone były kolejno w XI, XII, XIII i XIV wieku. Istnieją rozproszone pozostałości murów i fortyfikacji średniowiecznego Besalú, często wewnątrz późniejszych budynków.
Pierwsze mury chroniły zamek hrabiego wzniesiony na szczycie wzgórza, gdzie znajduje się częściowo zachowany zamkowy kościół Santa Maria de Besalú.
W XII wieku nowe obwarowania otoczyły dzielnicę żydowską, kościół Sant Vicenç i Vilarrobau, pozostawiając na zewnątrz klasztor Sant Pere, który ostatecznie został włączony w ostatnie fortyfikacje w XIV wieku.
Nie chcąc tworzyć tutaj rozprawki historycznej, pominę wiele zawiłych wydarzeń oraz postaci związanych z rozwojem miasta.
Dodam, że wcześniej podczas zwiedzania Rupit zepsuł mi się aparat fotograficzny, a zatem zdjęć telefonem robiłam mniej, szczególnie we wnętrzach. Nie są dobrej jakości, ale w wystarczającym stopniu oddają klimat obu średniowiecznych miasteczek: Rupit i Besalú.
Przez Portal dels Jueu wejdźmy do dzielnicy żydowskiej, w której znajdują się pozostałości średniowiecznej synagogi, mykwy (łaźni rytualnej), dziedzińca i sali modlitewnej. Jest to pierwszy tego typu obiekt znaleziony w Hiszpanii i trzeci jak dotąd w Europie. Do podziemnej prostokątnej rytualnej łaźni nakrytej sklepieniem kolebkowym i doświetlonej oknem prowadzi kilka podestów i 36 stopni.
Z łaźni korzystali zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Oczyszczano tam także przedmioty osobiste, takie jak naczynia i przybory używane podczas żydowskiej Paschy upamiętniającej wyjście Hebrajczyków z Egiptu.
Jest tu patio, na którym odbywały się festyny i wesela, szkoła oraz sala modlitewna z górną emporą dla kobiet. W synagodze odbywały się także zgromadzenia obywatelskie.
W najwcześniejszych obwarowaniach odnajdujemy Portal de la Força a kilka kroków dalej Portal de Rocafort, który również pochodzi z XI wieku i należał do muru graniczącego z rzeką Fluviá.
Nieco dłużej zatrzymać się warto w centrum historycznym Besalú (Garrotxa) przy klasztorze Sant Pere de Besalú budowli uznanej w 1931 roku za dobro kultury o znaczeniu narodowym. Z dawnego klasztoru pozostał jedynie kościół w stylu bazyliki, z trzema nawami oddzielonymi czworokątnymi filarami, transeptem i dużą centralną absydą. Najciekawszym elementem budowli jest girola (ambit, deambulatorium), czyli przejście powstałe z naw bocznych wokół absydy, utworzone przez cztery pary kolumn z kapitelami i wyrzeźbionymi dekoracjami roślinnymi lub postaciami ludzkimi takimi jak Daniel z lwami, Herod Wielki, któremu doradza diabeł czy też rzeź niewiniątek. Ponad portalem wejściowym do świątyni, po bokach okna, zachowały się dwa kamienne lwy. Mają diabelskie pyski, jeden przygniata małpę, drugi węża.
Stary klasztor benedyktyński Sant Pere de Besalú został założony w 977 roku przez hrabiego Besalú i biskupa Girona Miró Bonfilla. Jednakże obecna świątynia pochodzi z przebudowy z roku 1060. Jak wspominałam wyżej początkowo znajdowała się poza murami i miała prawo chować wiernych na swoim cmentarzu, zwanym od XI wieku Prat (łąka) de Sant Pere, który znajdował się na placu przed kościołem.
Największy rozwój klasztoru przypisuje
się na XII i XIII wiek, kiedy Besalú stało się częścią hrabstwa Barcelony. Upadek
monasteru rozpoczął się w XV wieku w wyniku la guerra/revolta dels remences (ruchy
rewolucyjne, które skłoniły chłopstwo Starej Katalonii do żądania zniesienia ustroju
feudalnego, niegodziwych obyczajów, służebności, upokarzającego
podporządkowania wobec pana…), trzęsień ziemi i walk o posiadłości z
biskupem Girony.
Podczas hiszpańskiej wojny domowej w 1936
roku klasztor uległ pożarowi, w wyniku którego zniszczeniu uległy meble, część osiemnastowiecznych
obrazów i niektóre rzeźby. Dziś, po upadku klasztoru, kościół jest parafią
miasta.
Spacerując po tym jakże niezwykłym, dobrze zachowanym starym Besalú, przenieść się można w epokę średniowiecza, zachłysnąć się kulturą tamtych czasów, architekturą, historią, zwyczajami i obyczajami, polubić ją bądź odrzucić, jako wspomnienie różnych okresów tej epoki: okresu wczesnego średniowiecza naznaczonego upadkiem miast i najazdem plemion barbarzyńskich, pełnego średniowiecza - okresu powstawania uniwersytetów, wspaniałych budowli takich jak chociażby gotyckie katedry, osiągnięć w dziedzinach filozofii, malarstwa, poezji, podróży…, i późnego średniowiecza - okresu wojen domowych, buntów chłopskich, herezji, okresu wielkiej schizmy Kościoła katolickiego, klęsk głodu, zarazy…, wszystkiego tego co przyczyniło się do wielkich zmian i zapoczątkowało epokę nowożytną. Z pozostałości minionych czasów, tych których mogę dotknąć, czerpię wiedzę o przeszłości, przywołuję ją, zatrzymuję (na przykład w zdjęciach), próbuję ją sobie usystematyzować i przekazywać na swój sposób, mimo iż przede mną robiło to wielu innych.
Popatrzmy jeszcze na kolorowy świat, zatrzymany w sklepach z pamiątkami, nawiązującymi często do wydarzeń z przeszłości…
Opuszczamy średniowieczne Besalú...
Lubię kamienną architekturę średniowiecza, monumentalną, ale geometryczną i ileż w niej ciekawych rozwiązań konstrukcyjnych. Doceniam ją za to, że przetrwała tyle wieków poddana działaniom pogody i kataklizmom. I za to, że średniowieczni architekci i budowniczowie stworzyli działa sztuki bez dostępu do skomplikowanych urządzeń i maszyn. Podoba mi się klimat miasta. A wcześniej o nim niewiele słyszałam.
OdpowiedzUsuńSuper wpis! Całusy wysyłam:)))
Całusy odwzajemniam :):)
UsuńCo zaś tyczy się długiej epoki średniowiecza, to wyobraź sobie jak bylibyśmy kiepsko wyedukowani i nieświadomi dóbr, które pieczołowicie są odrestaurowywane i pielęgnowane, jak uboga była by nasza wiedza... Lubię tę epokę, szczególnie środkowy jej okres, okupiony krzywdą ludzką, ale też i ogromnymi osiągnięciami :)
Jak widzę, aura Was nie rozpieszczała. Ale i tak, daleko Wam było do pogody, która nam towarzyszyła w tym mieście. Gdy staliśmy koło mykwy, to wyglądaliśmy, jakbyśmy właśnie wzięli w niej kąpiel. Z powodu deszczu doszliśmy tylko do placu przed klasztorem Sant Pere de Besalú. Krótka wizyta w kościele i już wracaliśmy do autobusu. Tak bywa, nie zawsze świeci słońce na naszych wycieczkach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Czasem słońce czasem deszcz jak to w bollywoodzkich produkcjach filmowych..., słońce jednak zawsze po burzy nastaje i na nowo rozbudza chęci poznawania barwnego świata, niektórzy to nawet i w deszczu tańczą.
UsuńRupit będzie najpewniej w następnym poście... deszczowym...
Uściski :)