sobota, 19 października 2024

Strefa wulkaniczna Katalonii, średniowieczne Rupit i Pruit, Castellfollit de la Roca, Olot, Santuari del Far i inne ciekawostki regionu

     Poprzedni post kliknij tutaj traktował o Besalú, średniowiecznym miasteczku położonym w niewielkiej odległości od Rupit - wsi powstałej również w średniowieczu i również zbudowanej z kamienia. I tak jak wiele innych miejscowości, tak i te dwie zapisały się w historii Katalonii burzliwymi dziejami, począwszy od końca IX wieku, kiedy Katalonia podzielona między hrabiów stała się autonomiczną marchią ze stolicą w Barcelonie - jednak wciąż jeszcze zależną od Francji. Oddzielać się od niej zaczęła w X wieku. Pod koniec średniowiecza w Katalonii zapanował długotrwały kryzys.

    Ciekawostką jest położenie obu miast: Besalú ulokowało się na wysokości zaledwie 151 m, zaś Rupit na 822 m; Besalú na północno-wschodnim krańcu Parku Strefy Wulkanicznej La Garrotxa (Parc Natural de la Zona Volcànica de la Garrotxa), zaś Rupit na południowo-zachodnim.
    W parku tym znajduje się 40 wulkanów w wieku od 10 000 do 700 000 lat, 10 kraterów, ponad 20 strumieni bazaltowej lawy oraz 23 stożki żużlowe przebiegające w liniach wschód - zachód i północny wschód - południowy zachód - to właśnie na krańcach tej linii leżą Besalú i Rupit, na mapie w linii prostej około 25 km zaś drogami górskimi ponad 50 km.

    
Kolejna ciekawostka: otóż w północnej części parku, na wysokości 296 m, na bazaltowym urwisku, powstałym
w wyniku erozyjnego działania rzek Fluvià i Toronell, na pozostałości wulkanu sprzed setek tysięcy lat ulokowało się miasto Castellfollit de la Roca. Bazaltowy twór, połączenie dwóch nakładających się na siebie strumieni lawy, ma 50 metrów wysokości i prawie kilometr długości.



    Nieco poniżej na południowy zachód od Castellfollit de la Roca ulokowało się kolejne, niezwykle urokliwe miasto Olot (443 m) - stolica regionu Garrotxa. Wznosi się na skałach wulkanicznych powstałych w wyniku działalności siedmiu otaczających go wulkanów, niektóre obszary miejskie znajdują się dosłownie na ich szczytach, jak na przykład Puig del Roser. To wyjątkowe położenie miało wpływ na lokalną kuchnię zwaną wulkaniczną. W menu wyróżniają się tu ziemniaki z Olot patates dOlot z mięsem wieprzowym i cielęcym, pomidorem i koniakiem, także fasola, kukurydza, dziczyzna, tutejsze sery i kiełbasy, na przykład katalońska butifarra oraz potrawy z trufli osiągające wysokie ceny.
    W centrum miasta wznosi się església de Sant Esteve d'Olot w stylu neoklasycznym, z wieloma wspaniałymi dziełami uznanych artystów - we wnętrzu.   
    Temu unikalnemu pod względem walorów przyrodniczych miastu przyglądałam się w deszczowej pogodzie z okien autokaru. Ta część regionu Garrotxa pod względem klimatycznym kontrastuje z sąsiednimi hrabstwami ze względu na wysoką wilgotność. Popularnie mówi się, że jeśli nie będzie padać w Olot, to nigdzie nie będzie padać.



     Nagrałam kilka filmików z tej całodniowej wyprawy po górzystym terenie Parku Strefy Wulkanicznej. Obszar chronionego środowiska naturalnego o powierzchni 15 000 ha, obejmuje 11 gmin i 28 rezerwatów.
     Podziwiałam roślinny krajobraz z wyraźną przewagą gatunków śródziemnomorskich i środkowoeuropejskich. Prawie 65% powierzchni parku zajmują formacje leśne, zwłaszcza dębowe, z wieloma gatunkami dębów z rodzaju dąb Quercus, buki oraz lasy mieszane…

    Ponieważ wiele kraterów, a także większość zapadlisk było uprawianych to rozwinęły się tam bogate gleby brunatne. Obecnie jedną czwartą powierzchni zajmują uprawy, z przewagą zbóż paszowych.

   Moi czytelnicy rzadko oglądają filmy na moim blogu. Niemniej jednak zamieszczam jeden króciutki z wjazdu do Olot i nieco dłuższy, ale bardzo ciekawy 4 minutowy z wyjaśnieniem, dlaczego Hiszpanie nazywają Katalończyków Los Polakos - jest to fragment drogi z Rupit do Besalú, czyli zjazd z wysokości ponad 800 metrów na 150, we mgle i deszczu…(polecam).

    Wspomniana w filmie restauracja, której gościnność znana jest nie tylko Polakom serwuje znakomite dania regionalne, dobre białe i czerwone wina a także mocniejsze lokalne trunki, które można kupić w sklepie należącym do właściciela lokalu i dużego gospodarstwa rolnego.





    
A teraz wracam do początku dnia, bowiem to Rupit było pierwszym miejscem, do którego dotarliśmy po dwóch godzinach jazdy, po uprzednim wczesnym śniadaniu w naszym hotelu w kurorcie Calella oddalonym od celu wyprawy o około 120 km.

    Miasto Rupit powstało około XII wieku i było zamieszkałe przez rodziny szlacheckie. Wcześniej, mówią o tym dokumenty z 968 roku, życie toczyło się wokół
zamku Fàbregues i głównego kościoła gminy Sant Joan de Fàbregues, świątyni romańskiej odległej na południe od Rupit o 3 km.

    W 1878 roku kościół filialny w Rupit przestał być zależny od parafialnego Sant Joan de Fàbregues. W 1959 gmina została przemianowana na Rupit.
    Ostatecznie do nazwy Rupit dodano i Pruit, łącząc tym samym w jedną gminę dwa niezależne aż do 1977 roku obszary: Pruit to grupa rozproszonych gospodarstw, zaś Rupit ośrodek miejski, który zachował cały swój średniowieczny urok, z domami o architekturze romańskiej i kamiennymi uliczkami.

    
Niegdyś źródłem utrzymania mieszkańców było rolnictwo, tradycyjnie uprawiane pola zasilane deszczem: zboża, ziemniaki, kukurydza, rośliny strączkowe i pastewne oraz hodowla zwierząt: bydła i świń. Dzisiaj źródłem dochodów jest turystyka. W okresie letnim i podczas weekendów Rupit przyjmuje wielu gości, którym oferuje noclegi, wyżywienie, zakupy.

    
Panuje tutaj śródziemnomorski klimat górski z ciepłymi do gorących latami i zimnymi zimami, znacznie zimniejszymi niż na wybrzeżu, ze względu na wysokość i odległość od morza. Większość opadów występuje wiosną i jesienią, ale nagłe ulewy mogą wystąpić również latem. Te burze mają tendencję do wpływania na obszary górskie i są trudne do przewidzenia. Śnieg zwykle pada między listopadem a kwietniem, ale nie utrzymuje się długo. Mróz jest powszechny w większość pogodnych nocy od października do końca kwietnia.

    
Kiedy wysiadaliśmy z autokaru poczuliśmy od razu powiew chłodnego powietrza. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się znacznie niższej temperatury od tej panującej na wybrzeżu. A jednak! Ubraliśmy się nieodpowiednio! Na dodatek mój Nikon po zrobieniu kilku zdjęć przestał działać!



    Już na parkingu, usytuowanym poniżej Casa L'Art de Rupit (rustykalny dom z 4 sypialniami, kuchnią, jadalnią, kominkiem, garażem dla 10-12 osób) i kilku innych domów, zauważyliśmy, że wieś powstała na obszarze aktywności wulkanicznej.
    Na bazaltowej skale o nieregularnych kształtach stał niegdyś okazały zamek Castell de Rupit, dzisiaj widoczny w pozostałościach i ścianach domów przytulonych do nich, uniemożliwiających wejście na szczyt.
    Na pokrywach lawowych powstały ulice i domy z kamienia, co będzie dobrze widać na zdjęciach.











      Z parkingu do starego miasta ruszyliśmy przez kamienny, jednoprzęsłowy most Pont del carrer de la Barbacana przerzucony ponad rwącym potokiem torrent Mal, jednym z wielu strumieni obszarów pasma górskiego Collsacabra, wpadających do riera de Rupit, która to zebranymi na swojej drodze wodami zasila rzekę Ter, która uchodzi do Morza Śródziemnego a po drodze na bagnach Susqueda spływa do zapory wodnej - perle hydrotechniki, wyjątkowym, futurystycznym dziele w ponadczasowym stylu ze słynnymi kręconymi schodami w Sali Kolumnowej Zapory, dziele zaprojektowanym przez inżyniera Arturo Rebollo Alonso (prace zakończono w 1967 roku a elektrownię wodną uruchomiono w 1968, pod wodami znalazło się miasto Susqueda oraz pola i zabudowania gospodarcze w dolinach Susqueda i Querós)




      Potok Mal opada tutaj kaskadowo, tworząc obraz miły oku.





    Od mostu rozpoczęliśmy naszą wędrówkę barbakanem do centrum wsi. Na początkowym odcinku carrer de la Barbacana (843m n.p.m.) zrobiliśmy krótki przystanek i obserwowaliśmy wijącą się równolegle do murów rzekę Rupit i łączący się z nią potok Mal oraz młyny.






    Informacja na tablicy wskazywała młyn Molí d'en Marandes i głosiła, że młyny działały tu już od X wieku. Było ich około dwudziestu, lecz większość z nich została zniszczona podczas powodzi w 1940 roku. Molí d'en Marandes ocalał. Powstał w siedemnastym wieku i mielił mąkę aż do 1962 roku.
    Na tablicy odnajdujemy w sumie 9 młynów z zaznaczoną lokalizacją i nazwami.



    Carrer de la Barbacana kończy się w miejscu gdzie nad rzeką Rupit zawieszono wąską kładkę dla pieszych Pont Penjat (829 m n.p.m.)  umożliwiającą przejście na drugi brzeg, na drogę Sant Joan de Fàbregues. Bujająca się podczas ruchu pieszych konstrukcja - zaleca się nie więcej niż 10 osób na kładce - zbudowana w 1945 roku dostarcza nie lada emocji.






















     Tu, na przedłużeniu barbakanu, zaczyna się carrer del Manyà, za nią carrer de lEsglésia z kościołem Sant Miquel de Rupit, a następnie Plaça Major de Rupit.
    Kościół parafialny Sant Miquel de Rupit
(wcześniej, jako kościół filialny, od 1878 roku przestał być zależny od Sant Joan de Fàbregues) jest budowlą barokową z elementami pochodzenia romańskiego i neoklasycznymi. Posiada nawę z bocznymi kaplicami i transeptem zakończonym kopułą. Z dzwonnicy, zbudowanej w latach 1786-1869, roztacza się wspaniały widok na miasto i okolice. Główny barokowy ołtarz (do 1832 roku znajdował się w Olot) pochodzi z 1633 roku i jest poświęcony świętemu Szczepanowi.


















































    W Rupit i Pruit nie brakuje malowniczych szlaków pieszych tych łatwych i tych trudnych. Na jednym z domów zaznaczono kierunek do Ermita Santa Magdalena - XVII wiek - spotkanie z historią, duchowością i przyrodą, Salt de Sallent - wodospad rzeki Rupit (wysokość około 100 metrów - największy w Katalonii) i Sant Joan de Fàbregues.





 

   Wieś Rupit nie kończy się na Plaça Major. Jest tu mnóstwo urokliwych zakątków, gdzie deszczowa aura ma hipnotyzującą moc i jak to powiedział Haruki Murakami: Jeśli wystarczająco długo patrzy się na deszcz i nie myśli o niczym, człowieka stopniowo ogarnia uczucie, że jego ciało się uwalnia, otrząsa z rzeczywistości świata.






















     Jak wynika z powyższego Katalonia / Catalunya jest zróżnicowanym regionem geograficznym i krainą historyczną, jednym słowem regionem niezwykle ciekawym, do którego warto powracać. To był mój szósty post o Katalonii i myślę, że powstaną wkrótce jeszcze dwa.

     
Jadąc z Rupit do Besalú zahaczyliśmy o gminę Susqueda (816 m n.pm.), która z geograficznego i geologicznego punktu widzenia charakteryzuje się dużą różnorodnością. Naszym celem było Santuari de la Mare de Déu del Far / Sanktuarium Matki Bożej Latarnianej, położone na szczycie wysokiego klifu, na wysokości około 1123 metrów, oferujące wspaniałe widoki we wszystkich kierunkach (stąd zapewne nazwa Santuari del Far): na bagna Susqueda, klify Tavertet, Les Guilleries i El Montseny a także miasto Sant Martí Sacalm u jego stóp.



    Trafiliśmy na duże zachmurzenie, co nadawało temu miejscu tajemniczości i wprawiało w zadumę. Nabierało się przekonania, że obok świata materialnego istnieje świat metafizyczny, przekonania o istnieniu nadprzyrodzonych irracjonalnych mocy, które mają wpływ na losy żyjących ludzi. To tak jak w epoce romantyzmu, gdzie przekonanie o istnieniu zjaw, duchów i świata im podległego było silnie zakorzenione i popularne w wierzeniach ludowych. To właśnie w takim romantycznym otoczeniu mieszkały duszki, nimfy, chochliki, skrzaty jak również upiorne zjawy, które namawiały ludzi do złego. A zatem, czy do takich miejsc nie pielgrzymują poszukujący prawdy o świecie, kierując myśli w stronę własnego wnętrza?

    
Dodam, że właśnie tutaj z mgły wyłoniła się niespodzianie kobieta, która okazała się być moją uczennicą, absolwentką Liceum Plastycznego w Supraślu, obecnie nauczycielka, która wraz z mężem
(również mi znanym) spędzała urlop w Katalonii. Miłe spotkanie.



















    Z tym tajemniczym miejscem wiąże się też legenda o zabłądzonych na morzu marynarzach. Kiedy żeglując stracili nadzieję na bezpieczne dotarcie do lądu ich oczom ukazał się święcący w oddali punkt. Podążając w jego kierunku, szczęśliwie dotarli do brzegu a następnie ów znak odszukali. W podzięce za cud ocalenia wybudowano na klifie sanktuarium, a Matka Boża otrzymała miano Latarnianej.

    
Kościół zachował typową dla kościołów romańskich orientację z prezbiterium zorientowanym na wschód. Co ciekawe nie posiada okien, ponieważ znajduje się pomiędzy dwoma późniejszymi budynkami. Światło do wewnątrz wpada przez rozetę na fasadzie i szklane współczesne drzwi wejściowe otwierające się nawę z kamiennym, kolebkowym sklepieniem. Między nadprożem a rozetą znajduje się wizerunek patrona Katalonii - Sant Jordi
(świętego Jerzego), a ponad nim napis STELLA MARIS (Gwiazda Wszystkich Mórz).





    Najstarsza informacja o Santuari del Far pochodzi z 1256 roku zaś w 1332 roku pojawiła się wzmianka o nim jako o miejscu wielkiego kultu.
    W XV wieku trzęsienia ziemi spowodowały zawalenie się kościoła i konieczność jego odbudowy.
    W północnej części fasady wznosi się niewysoka dzwonnica - niska ze względu na częste burze z niebezpiecznymi wyładowaniami atmosferycznymi, z piorunami niszczącymi konstrukcję świątyni i dzwonnicy.
 Z tego właśnie powodu kampanila zwieńczona jest płaskim tarasowym dachem z niewielką wartownią, na której oparto piorunochron.
    Kolejne wieki to procesy mniejszych lub większych zmian w sylwetce sanktuarium. Najważniejsze prace wykonano w 1863 roku, kiedy to ujednolicono kościół i dwa przylegające do niego budynki, przykrywając je jednym dachem. W XIX wieku sanktuarium odzyskało część utraconego prestiżu. W tym samym czasie wznowiono pielgrzymki, nadając temu miejscu nową witalność.

    
Nie mogę tu pominąć figury Matki Bożej znajdującej się w ołtarzu. Jak już wspominałam otrzymała ono miano Matki Bożej Latarnianej - la Mare de Déu del Far. Alabastrowa rzeźba o wysokości 105 centymetrów ukazuje dobrze zbudowaną matronę bez welonu na głowie, lecz w koronie królewskiej, spod której spływają na ramiona gęste złote włosy. Ubrana jest w tunikę i częściowo widoczną szatę przewiązaną pod biustem. Na lewej dłoni trzyma Niemowlę, które obiema rączkami chwyta odkrytą pierś matki.







    Duży napływ pielgrzymów jak również ciekawych tego miejsca turystów sprawił, że oprócz oferowanych tu noclegów i restauracji, stworzono takie udogodnienia jak parking, miejsca piknikowe, grille, stoły, ławki, toalety.
    Santuari del Far jest znanym i najczęściej odwiedzanym miejscem w okolicy.







     Katalonia, 11czerwca 2024 rok


10 komentarzy:

  1. Dziękuję za tą wyczerpującą relację.
    Poczułam się, jakbym sama była w Hiszpanii
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrawiam pasjonatkę Azji :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym postem przypomniałaś mi naszą wycieczkę do Rupit i Besalu. Nawet pogodę mieliśmy podobną z tym, że u nas w Rupit deszcz jeszcze nie był dokuczliwy ale w Besalu to już była ulewa. Chyba wykupiliśmy wycieczkę w tym samym biurze podróży, bo byliśmy i na punkcie widokowym i w sanktuarium no i degustowaliśmy pyszne wino. W dodatku mieliśmy bardzo fajną przewodniczkę z dużym poczuciem humoru. Obydwa kamienne miasta zrobiły na nas ogromne wrażenie. To była dobra decyzja aby tam pojechać. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zatem oboje jesteśmy zdania, że Katalonia ma wiele do zaoferowania.

      Intrygują mnie bardzo szlaki piesze i rowerowe, ale to już atrakcje nie dla nas ze względu na niewystarczającą kondycję fizyczną. Teraz jesteśmy zdani na biura turystyczne, które mają wiele ciekawych ofert. A jeszcze nie tak dawno szwendałam się po świecie sama. Ech!
      Pozdrawiam serdecznie :) :)

      Usuń
  4. Ciekawe miejsca nieco w głębi Katalonii. Bo zwykle będąc tam skupiamy się na wybrzeżu. Na Twoich zdjęciach miasteczka wyglądają interesująco i tajemniczo, pewnie za sprawą mgły. I dodatkowo kaskadowo spływające rzeki. Piękny region.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy zboczyć z głównej drogi, żeby natrafić na coś interesującego.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  5. Pogoda jak na filmach grozy, mnie się bardziej kojarzy ze Szkocją czy Anglią. Bardzo ładne miasteczka, a już spotkanie z byłą uczennicą w takim miejscu to dopiero niespodzianka i radość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo! Pierwsza odpowiedź mi uciekła! Pisałam o tym, że góry osnute mgłą potęgują tajemniczość i wyzwalają przyjemny dreszczyk...
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Odkryliście stary, klimatyczny kawałek Hiszpanii. Mgła i deszcz fantastycznie współgrają z historyczną zabudową tych miejscowości. No a widoki z sanktuarium bajeczne!!! Ja zawsze oglądam zamieszczane filmy, które dopełniają całości wpisu i podkreślają miejscowy klimat. Super wyprawa! Mam nadzieję, że się nie przeziębiliście. Całusy:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była nie ta pora na przeziębienia i deszcz nie był jakąś wielką przeszkodą w zwiedzaniu, zresztą Ty wiesz jak to jest podróżować w taką pogodę.
      Uściski :) :)

      Usuń