poniedziałek, 16 lutego 2015

Maisons Laffitte


 
      Być może niejednego Polaka zadziwi fakt, że w niedzielny ranek pojechaliśmy do Maisons Laffitte nie z chęci odwiedzenia Instytutu Literackiego założonego tam przez Jerzego Giedroycia lecz z chęci zobaczenia samego miasta.
    Niestety czy też może na szczęście nie należę do tych hołdujących czasom powojennym bowiem nie wszystko było dla mnie zrozumiałe, wzrastałam w komunizmie na prowincji z dala od wielkich ośrodków, gdzie życie upływało powiedziałabym w błogiej nieświadomości dzieci takich jak ja urodzonych w latach pięćdziesiątych...
    I nie żebym miała tępy umysł lecz po prostu w domach ze względów oczywistych nie rozmawiano o polityce, ani też o innych ważnych sprawach czy wydarzeniach. Rodzice dbali o bezpieczeństwo całej rodziny. Nie raz ci nieostrożni trafiali do cel więziennych, bo jakieś naiwne dziecko wypytywane przez nauczyciela w szkole, nieświadomie wypaplało o czym mówią w domu ojciec, matka, babcia, dziadek. Wielu z nich już nigdy nie powróciło, ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. A zatem im mniej się wiedziało tym lepiej było dla wszystkich...
    Nawet kiedy mój ojciec zamykał się w pokoju i słuchał radia, telewizji wówczas na szczęście nie było, nikt z nas nie wiedział o czym i kto w tym radiu gada.

   
Dalej nie będę się tłumaczyć z faktu małego zainteresowania Stowarzyszeniem Instytutu Literackiego Kultura w Maisons Laffitte. Dla zainteresowanych dopiszę tylko jakie cele działania owego stowarzyszenia zapisano, a mianowicie między innymi:
    
przechowywanie, eksponowanie i eksploatację, dla badań historycznych i promocji wartości demokracji, dziedzictwa intelektualnego reprezentowanego przez czasopismo »Kultura«, jej archiwów, miejsc, w których było opracowywane oraz innych czasopism i dokumentów publikowanych w związku z nim, jak również wszelkich przedmiotów, związanych z »Kulturą«”
...
i to nic, że z instytutem związani byli wielcy Polacy - dla mnie to pojęcie względne...

   
Krótko ujmując nie chcę się dać ogłupić nikomu, ani też pozwolić sterować moją wolą, którą w mniejszym lub większym stopniu i tak ktoś manipuluje. Dzisiaj jestem mądrzejsza i wiem co mnie wprawia w zły a co w dobry nastrój.
    Nie chcę słyszeć słowa wojna i zabijania w imię Boga, chcę słyszeć słowo pokój w imię miłości bliźniego
!
    Precz zatem z mediami, ogłupiającą polityką, systemem patriarchalnym i wszystkim tym co zniewala nasze umysły, budzi nienawiść, ogranicza kreatywność i spycha do roli robotów, gotowych w każdej chwili chwycić za broń i strzelać do brata, siostry, matki, ojca, mordować dzieci...
    Nie utożsamiam się z żadną grupą, a swojego syna na front głupoty też nie chcę wysyłać. Wybieram to co jest mi potrzebne do normalnego w miarę zdrowego życia, w miarę bo jak wiemy z różnych źródeł zjawisko depopulacji już dawno się zaczęło...

   
A jeżeli się mylę, to nikt inny tylko ja sama poniosę konsekwencje swoich wyborów. Póki co mam się dobrze i... wracam do Maisons Laffitte.

   
Z centrum Paryża z dworca Châtelet les Halles to zaledwie siedem przystanków linią RER A w kierunku Poissy, do którego pojechaliśmy tego samego dnia i dotarliśmy tam jeszcze przed południem, i o którym wspominałam w poście Królewskie miasto Poissy pod Paryżem i słów kilka o pewnym architekcie. Obie miejscowości oddalone są od siebie o zaledwie osiem kilometrów. Dzieli je las innej królewskiej posiadłości Saint-Germain-en-Laye, o której kiedyś napiszę.
    Ciekawa byłam słynnego, siedemnastowiecznego dzieła, dobrze zachowanego pałacu, projektu François Mansarta, architekta francuskiego baroku, również autora paryskiej Val-des-Grâce, której także nie pominę.

   
Zapowiadał się piękny letni dzień i mimo szybko przepływających na tle błękitu większych i mniejszych kłębiastych chmur nie zanosiło się na deszcz, było bardzo ciepło i przewiewnie. Tę przewiewność zapewniało samo rozplanowanie miasta, szerokie arterie, niewysokie wille, parki, ogrody, ujęcia wodne, jednym słowem wszystko to co zapewniało mieszkańcom swobodne oddychanie nawet w upalne lato. Nie po raz pierwszy zachwycałam się podobnym rozplanowaniem, które ni jak się ma do nowych miast takich jak na przykład Saint-Quentin-en-Yvelines, gdzie upycha się nadmiar ciągle napływającej do Paryża ludności. 



















   Pierwotnie zamek nosił nazwę château de Maisons albo château de Maisons-sur-Seine. Historia tej posiadłości ściśle związana jest z rodziną de Longueil ale nie będę zagłębiać się w szczegóły i omawiać wszystkich właścicieli z tego rodu, ograniczę się tylko do jednego nazwiska.
    W tysiąc sześćset dwudziestym dziewiątym roku odziedziczył ją René de Longueil i jedenaście lat później część swojej fortuny postanowił przeznaczyć na budowę nowej wspaniałej rezydencji godnej przyjmowania króla. Nadmienię, że były to ogromne sumy wniesione w posagu przez jego żonę Madeleine Boulenc de Crèvecœur.
    - Ech...!
    Konstrukcja zamku trwała mniej więcej dziesięć lat. Przez kolejne dwa urządzano ogrody i wejście do parku oraz budowano stajnie i inne towarzyszące mu budynki.
    Château de Maisons fantastycznie położony między Sekwaną a lasem Saint-Germain-en-Laye na lekko przesuniętej osi wschód - zachód stał się punktem centralnym ogromnej perspektywy z dwoma wspaniałymi fasadami, jedną od strony ogrody z wystawą w kierunku południowo-wschodnim i drugą od strony dziedzińca z wystawą w kierunku północno zachodnim.
    Tereny posiadłości podzielono na dwie części:
- mały park o powierzchni trzydziestu trzech hektarów usytuowany między wielką aleją z bramą wjazdową do miasta od wschodu a pałacem
- duży park o powierzchni trzystu hektarów usytuowany między wielką aleją z bramą wjazdową do miasta od zachodu a lasem Saint-Germain-en-Laye...
 









     Od dworca SNCF szliśmy spory kawałek na piechotę. Jak się później okazało mogliśmy do zamku dojechać autobusem, który w niedzielę kursuje rzadziej, i o którym dowiedzieliśmy się po drodze. Wcześniej nie znaleźliśmy informacji jak tam dojechać. Co prawda mieliśmy plan niedzielnego zwiedzania bardzo napięty ale nie narzekaliśmy na ból w nogach. Oddychaliśmy powietrzem Maisons Laffitte, zachwycaliśmy się jego rozplanowaniem, a wracając na dworzec postanowiliśmy wpaść do kościoła, którego wieżę widzieliśmy z daleka.

   
Byliśmy nieco rozczarowani tym, że pałac, w którym kręcono wiele filmów zamknięty był na cztery spusty, a wokoło ani jednego żywego ducha...
    Do tysiąc siedemset siedemdziesiątego siódmego roku majątek należał do rodziny Longueil. Odkupił go książę d'Artois, brat Ludwika XVI, przyszły
Karol X. Po rewolucji jego właścicielem stał się marszałek Lannes, a później wdowa po nim sprzedała posiadłość bankierowi i politykowi Jacques'owi Laffitte, który wraz z pojawieniem się i rozwojem kolei, przekształcił posiadane dobra do których poczęli napływać już nowi mieszkańcy...

   
Stary, zniszczony, zbyt mały kościółek, którego początki sięgają jedenastego wieku, odebrany w tysiąc osiemset siedemdziesiątym piątym roku, w chwili obecnej pełni rolę centrum wystawowego.
    W nowej dzielnicy zatem, w drugiej połowie dziewiętnastego wieku, wybudowano nową świątynię pod wezwaniem świętego Mikołaja.
    Kiedy tam weszliśmy akurat rozpoczynała się niedzielna liturgia, a więc zdjęcia są inne niż zazwyczaj.
    To Eugène Millet, prowadząc równolegle prace restauratorskie zamku Saint-Germain-en-Laye, zaprojektował kościół z zachodnią dzwonnicą, dwoma bocznymi nawami i chórem zamkniętym apsydą z połową sklepienia sferycznego adaptując do tego celu styl romański...
























   Z Maisons Laffitte pojechaliśmy do Poissy, później do wspaniałego zamku w Rueil Malmaison a wieczorem do Créteil na proszoną kolację o czym w kolejnych postach

                     Maison Laffitte, niedziela 3 sierpnia 2014 roku
   

14 komentarzy:

  1. Ech- jak ja lubię te Twoje wtrącane mimochodem poglądy na "życie"...
    Niewiele osób stać na tak jasne sprecyzowanie swoich " życiowych kamieni milowych".
    Ściskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech!
      Uznaj to za prowokację z mojej strony. Chyba gdzieś w podświadomości mam zakodowane, że ilekroć tego typu treści przemycam tylekroć spodziewam się Twojego komentarza.
      A zatem dzięki.
      Przyjmiesz buziaka ?

      Usuń
    2. Trochę to niegrzeczne odpowiedzieć pytaniem na pytanie, ale ryzykuję: w "realu" też byś tak spytała? Ach ta odległość...
      No i dałem się sprowokować, ale przyznaję- lubię te Twoje wynurzenia na tematy ogólne i jednocześnie podziwiam Cię za odwagę w głoszeniu swoich poglądów.
      Przesyłam buziaki

      Usuń
    3. Gdybyś odpowiedział jednym słowem tak lub nie !!! A tymczasem... ???
      Prowokacja to niebezpieczne działanie, chociaż czasami wskazane dla uzyskania informacji..., hym albo wymuszenia określonego zachowania...
      To prawda jestem kobietą nazbyt spontaniczną, szczerą jak to się zwykło mówić aż do bólu ale też i bardzo tchórzliwą... nic dziwnego należę do trygonu wodnego jestem spod znaku ryb...
      Ale, ale przecież Ty także należysz do tego samego trygonu wodnego, jesteś Rakiem..
      A zatem odpowiedź znasz !
      A przesyłkę odbieram bez względu na odległość !

      Usuń
  2. Te chmury na jakże błękitnym niebie dodały zdjęciom dużo uroku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj "wroznestrony"
      Zajrzałam do Twojego bloga, zapowiada się ciekawie.
      Pozdrawiam i zapraszam :)

      Usuń
  3. Czasy komunizmu to nie moje czasy, wiec nie za bardzo mogę się wypowiadać. Na pewno było w nich parę plusów choćby większa możliwość edukacji ludzi z wsi , likwidacja analfabetyzmu .Były też i bardzo złe rzeczy, których na razie nie będę wymieniać.
    Zgadzam się z tym, co piszesz, dlatego i ja czasami przemycam swoje poglądy na temat wielu spraw. Staram się pomagać ludziom w ich problemach stąd moje posty o ziołach. W dobie trucia ludzi różnymi chemikaliami, szczepionkami, którym jestem zagorzałą przeciwniczką posty o zielarstwie są potrzebne, bo ludzie borykają się z problemami zdrowotnymi, których nie potrafią rozwiązać, a lekarze, którzy powinni leczyć zajmują się jedynie zarabianiem pieniędzy. Wkrótce zamierzam napisać o ziele czystek, który podobno likwiduje z organizmu chemtrails. …

    Zamek jest śliczny.Ale w dzisiejszych czasach trudno byłoby osobie prywatnej utrzymać taką posiadłość …;-)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Iv
      Czy wiesz dlaczego kocham podróże?
      Otóż podróżowanie wyzwala we mnie chęć poznania świata i mechanizmów, które nim rządzą, a nade wszystko wyzwala we mnie chęć poznania siebie.
      Nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, bo jesteś za młoda, jak wiele mogą zdziałać ci, którzy już nie są powiedzmy czynni zawodowo, a którym rządzący wciąż odbierają tę możliwość działania poprzez wydłużanie tak zwanego wieku produkcyjnego, niskie emerytury, poprzez różnego rodzaju manipulacje słowno obrazowe, poprzez kłamstwa i mało istotne wydarzania dla naszego rozwoju..., można tak wyliczać i wyliczać.
      Jednym słowem wpływają na nasz stan świadomości!

      Piszesz cytuję: "starasz się pomagać ludziom w ich problemach stąd moje posty o ziołach".
      Powiem tak, każdy człowiek, każda istota może tylko i wyłącznie pomóc sobie sama uzyskując pewien poziom świadomości na podstawie wiedzy, którą czerpie z różnych źródeł. Moja wiedza swoje podstawy ma w podróżach. Tam poznaję historię i ludzi, którzy ją tworzyli. Wiedzę tę zgłębiam po powrocie do domu, sięgając właśnie po różne źródła. Jak zaskakującym jest fakt, że jeden wątek pociąga za sobą, kolejny wątek! Wszystko jest ze sobą ściśle powiązane, powtarzane... Kiedyś jako nauczycielka, egzystująca na niewielkiej przestrzeni, nie rozumiałam wielu rzeczy, ale instynktownie czułam, że cały system budowany na strachu nie sprawdzi się w przyszłości, bowiem nasz poziom świadomości nieustannie wzrasta...
      Zło zostanie pokonane przez zło, czyli samo się unicestwi, ale na ten grunt nie będę wchodzić, bo nie o to mi chodzi w Naprzeciw SZCZĘŚCIU. Nie chcę polemizować z tymi, którzy jednym słowem oszołomka czy też nawiedzona ocenią moją "radosną twórczość"...
      Bo widzisz Iv, ci co wiedzą wiele nie wiele mówią, albo milczą, a ci co nic nie wiedzą mówią dużo i zamknąć się nie chcą. Całego huku świata nie usłyszysz i wszystkich jego tajemnic nie zgłębisz.
      A człowiek, boska istota kosmiczna sama musi się uzdrowić.
      Pycha, duma..., nie pozwalają nam się przyznać do błędów jakie popełniamy, wciąż brniemy w kłamstwie nieustanie produkując dowody na to iż mamy rację!
      I ostatnie zdanie: W ZDROWYM CIELE ZDROWY DUCH czy też może odwrotnie!

      Ściskam serdecznie i życzę pomyślności w tworzeniu dobrych źródeł, wracajmy na łono natury, żyjmy zgodnie z jej prawami, szanując siebie, siebie nawzajem, swoje wybory, nie ograniczając innych własnymi ideologiami...

      Usuń
    2. Ano mogą zdziałać, bo mają doświadczenie i umiejętności, które nabywa się wraz z wiekiem problem polega na tym, że u nas w Polsce po prostu ogranicza się możliwości ludziom w średnim wieku, których wykorzystuję się się do granic możliwości. Prosty przykład po przekroczeniu pewnego wieku Zakład pracy płaci Ci przez dwa tygodnie pensje podczas urlopu chorobowego a jeśli chorujesz dłużej płaci Ci pensje ZUS (bodajże 75% pensji) natomiast osobom np. 20 czy 30 letnim zakład pracy mimo zwolnienia wypłaca pensje przez 1 miesiąc a potem dopiero ZUS. Dla mnie to jest chore, bo osoby starsze przepracowały swoje lata i powinny mieć większe ulgi zwłaszcza ,że częściej chorują .
      Taka jest po prostu u nas w Polsce mentalność, że wszystkim jak leci ogranicza się możliwości rozwoju .Osoby starsze wyrzuca się poza nawias społeczeństwa, ale np. we Włoszech mimo patriarchatu zarówno kobiety jak i mężczyźni są bardzo czynni zawodowo do późnego wieku, ale tam praca raczej nie jest harówą , lecz przyjemnością. Tam osoby starsze prowadzą swe kawiarnie czy restauracje korzystają ze wszystkich uroków życia bez względu na wiek a unas osoby starsze wyrzuca się poza nawias społeczeństwa .
      Pamiętasz jak napisałam post o Ojcowie? To piękna wieś, której z jakieś przyczyny nie pozwalają się rozwijać ani odremontować swoich domów. Mam dom na wsi akurat kolo Ojcowa i tam też właśnie utrudniają przedsiębiorcom życie niepozwalająca im nic zrobić. Polacy po prostu lubią sobie utrudniać życie to jest taka mentalność my dążymy ciągle do Europy, ale jednocześnie nasza władza robi wszystko abyśmy ciągle byli w drodze i nigdy pod względem mentalnym do niej nie doszli.
      Nie twierdzę, że w Europie zachodniej jest sielsko i anielsko, ale myślę, że łatwiej się ludziom pod wzglądem mentalnościowym żyję. Żyją oni radośniej czerpiąc wszystko, co najlepsze z życia nie śpiesząc się tak a nam każą zaharowywać się na śmierć szybciej coraz szybciej biegnąc do przodu.
      Młodzi ludzie także mają ciężko, dlatego wyjeżdżają za granice wolą pracować na zmywaku w Wielkiej Brytanii niż tutaj pracować za grosze.
      Może się to kiedyś zmieni.

      Usuń
    3. Szkoda energii i zdrowia - do takiego wniosku doszłam już dość dawno temu.
      Chociaż na stare late chcę wreszcie żyć własnym życiem, przestawiając swój życiowy pociąg na inne tory...
      Nie rozumiem tych co tego także zrobić nie mogą, duszą się w tym w świecie, oskarżając takich jak ja o ignorancję, brak zainteresowania sceną polityczną, brak empatii...
      Wyobraź sobie teatr bez widza. Pusta widownia tylko aktorzy na scenie!
      - Jak myślisz?
      - Długo będą grać dla siebie?
      Gdybyśmy to zrozumieli i przestali chodzić do teatru, to teatr by upadł!
      Potrafimy tylko walczyć na języki, oskarżać się wzajemnie, obrzucać błotem...
      Ta scena to nie moje klimaty!
      Usuwam się w krainę moich marzeń, a kiedy mam środki realizuję je.
      Serdeczności przesyłam :)))*

      Usuń
  4. Żyjemy w dziwnych czasach, ale nie sądzę, aby były lepsze czy gorsze niż poprzednie. Historia powtarzała się już tyle razy ... Ja również nie zamierzam brać udziału w cyrku zatytułowanym: "Nienawiść", bo wreszcie pojęłam całą istotę. System żywi się naszym - strachem, gniewem, frustracją ... nienawiścią zwłaszcza. Ja nie potrafię zrozumieć tych uczuć, są anormalne, obce, nie pasują mi, jak źle dopasowany strój. Pamiętasz taką piosenkę "Życie cudem jest"?, jak nie, to przypomnij sobie:

    https://www.youtube.com/watch?v=3LHBg5rgiI4

    Krawcy świata zły szyją strój a my, wierząc, że to jedyna droga - dajemy się weń odziać. Obyśmy zawsze tylko robili Im na odwrót, o 180 ' na odwrót. Na nienawiść odpowiadać miłością, na gniew - spokojem, na smutek - radością. Ich czas już przeminął, Ewuniu - bitwa miała już miejsce dawnoooo temu i przegrali, to dlatego tkwią tu i teraz kisząc się we własnym smrodzie - tylko że jeszcze to do nich nie dotarło.

    Ps. podoba mi się ta tabliczka, która wrosła w korę drzewa. Jak tak patrzę na to urocze miejsce, myślę sobie, wiem dlaczego gwiazdy* schodzą w takie miejsca a nie np. w centrum Tokio czy NY. Może "je/ich" też przyciąga spokój, piękno, cisza..?

    Pozdrawiam cieplutko :**** :)))) (Ćmok)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, droga Basiu
      Jak pisałam w komentarzu powyżej,
      zło jest złem samym w sobie, a więc kiedyś zginie od własnego jadu...
      Kojarzy mi się to zjawisko z czarcimi kręgami chorobą powodowaną przez grzyby kapeluszowe układające się w pierścienie, wstęgi lub pasma na trawniku. Niegdyś występowanie tych kręgów było otoczone tajemniczością i mitami, a ich pojawianie przypisywano nocnym tańcom czarownic lub elfów....
      Odwiedziłam Wookies. Powiem, że obejrzałam wiele interesujących wypowiedzi RN.
      Buziaki, cmoki i ćmoki :)))*

      Usuń
  5. Nie będę wchodzćc w dyskusję o przemycanie własnych poglądów, bo uważam, że każdy ma prawo je głosić głośno i bez przemycania :-) Odnoszę się jedynie do miejscowości, o której piszesz. To właśnie w niej mieszkamy przejeżdżając do Paryża. Tam jest camping Eurocampu, z którego jeździmy na zwiedzanie Paryża . Miejscowość jest spokojna i fajna na spacery. Lubimy tam most nad Sekwaną (uwielbiamy oboje z mężem wodę), który prowadzi do tej "dzielnicy" Paryża. :-) Pozdrawiam i jak zawsze dziekuję za wycieczkę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech..., te poglądy! Często wzbudzają niepożądane emocje!

      Pamiętam Twoje zdjęcia z podróży po Francji, szczególnie pałacowe wnętrza.
      Pozdrowienia odwzajemniam i zapraszam w następnym poście do zamku Malmaison :))*

      Usuń