niedziela, 4 października 2015

Tykocin


    Jakże popularny na turystycznych szlakach Podlasia jest Tykocin nad Narwią...  
    Pojechałam tam wczoraj z Alicją, moją przyjaciółką z lat przedszkolnych i szkolnych. Obie chciałyśmy zobaczyć co zmieniło się w tym mieście, leżącym na historycznym szlaku handlowym prowadzącym z Płocka i Wilna w kierunku Poznania i Krakowa.
    Rozczarowałyśmy się nieco wyglądem miasteczka, bowiem nie jest ono tak zadbane jak na przykład Supraśl. Większość zabytków wciąż wymaga gruntownych remontów, a na ulicach i placach w historycznej części Tykocina dopiero co rozpoczęto układanie nawierzchni, wszędzie widać porozstawiane ogromne wory z kamienną kostką. Zadziwiły mnie stare elektryczne słupy na rynku, które przy przebudowie placu powinny były zniknąć i nie szpecić zabytkowych domów...
    Zaparkowałam na wprost pomnika Stefana Czarnieckiego wykutego w piaskowcu przez francuskiego rzeźbiarza pracującego na dworze saskim i warszawskim Pierra Coudray'a na zlecenie Jana Klemensa Branickiego. W tysiąc siedemset sześćdziesiątym trzecim roku posąg został ustawiony na osi rynku w kierunku kościoła, nieco bliżej niż dzisiaj.
    Hetmanowi chodziło o upamiętnienie czynów prapradziada i o podkreślenie związku bohatera z rodem Branickich, w owym czasie pretendował on do korony polskiej wraz ze Stanisławem Poniatowskim.



    Niegdyś, w czasach zaborów odbywały się pod pomnikiem wielotysięczne manifestacje patriotyczne. Posąg był w wielkim poważaniu i u chrześcijan i u żydów, salutowali mu i Cyganie przejeżdżający tędy taborem.
    W tysiąc sześćset sześćdziesiątym pierwszym roku Sejm Rzeczypospolitej przekazał starostwo tykocińskie Stefanowi Czarnieckiemu w nagrodę za uratowanie Ojczyzny. Dobra tykocińskie Czarniecki przekazał córce, Aleksandrze Katarzynie zamężnej z Janem Klemensem Branickim. Wnuk tej pary, Jan Klemens, hetman wielki koronny, miłośnik architektury i sztuki rozpoczął przebudowę Tykocina, inspirując się modą i przykładami nowo budowanych miast we Francji, zwłaszcza lotaryńskiego Nancy, którym władał król dobroczynny Stanisław Leszczyński.
    Wtedy to powstał Nowy Rynek - plac przechadzek (handel przeniesiono na nowo powstały Rynek Żydowski) z kościołem z półkolistymi arkadami zwieńczonymi wysuniętymi wieżami, zajmujący całą wschodnią stronę placu.
    Ustawienie domów mieszkalnych zmieniono na kalenicowe uzyskując w ten sposób więcej wolnej przestrzeni pomiędzy domami połączonymi bramami.
    Nowy Rynek, który z czasem zaczęto nazywać Placem Czarnieckiego pełnił w międzywojniu różnorodne funkcje społeczne. Odbywały się tam zgromadzenia patriotyczne, świętowano trzeciego maja i dziewiętnastego marca - dzień urodzin Marszałka Piłsudskiego. Tłumnie uczestniczono w procesjach Bożego Ciała i odpustach.
    W tysiąc dziewięćset trzydziestym piątym roku posadzono drzewka i z czasem powstał tu prawdziwy park z wypielęgnowanymi kwietnikami, krzewami i żywopłotami. Niestety, w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym drugim roku, całe założenie zniszczyła potężna wichura.



    Dokładnie na środku, na przedłużeniu głównej osi rynku, biegnącej między skrzydłami żelaznej bramy i wrotami kościoła znajduje się nawa główna świątyni, kończąca się złotym tabernakulum, zwieńczonym rzeźbą pelikana karmiącego pisklęta swoim ciałem. Powyżej w złotej nastawie ołtarza widnieje obraz przedstawiający Świętą Trójcę pędzla znakomitego malarza religijnego Szymona Czechowicza. Warto zwrócić uwagę na freski Sebastiana Eksteina przedstawiające dwunastu apostołów w nawie głównej i w prezbiterium, zgodnie z barokową sztuką malarstwa iluzjonistycznego imitujące rzeźby...
    Dobór świętych w ołtarzach bocznych wynikał z planu stworzenia w świątyni mauzoleum rodu Branickich: święty Szczepan/Stefan - to patron Stefana Czarnieckiego i jego wnuka Mikołaja Stefana Branickiego, święta Katarzyna - to Aleksandra Katarzyna z Czarnieckich Branicka, święta Elżbieta - to patronka Izabeli Branickiej.
    Wielką czcią w Kościele Trójcy Przenajświętszej otoczony jest obraz Serca Jezusowego pędzla Władysława Drapiewskiego z tysiąc dziewięćset dziesiątego roku oraz obraz Matki Boskiej Wspomożenie Wiernych, ocalony z dawnych zniszczonych kościołów tykocińskich...













      Najstarszą budowlą na Placu Czarnieckiego, pamiętającą jeszcze Stary Rynek w mieście królewskim Tykocinie jest Alumnat z pierwszej połowy siedemnastego wieku, dzisiaj mieści się w nim hotel i restauracja.












    Symetrycznie do przeciwległego Alumnatu w tysiąc siedemset pięćdziesiątym  roku Klemens Branicki wybudował budynek z przestronną sklepioną sienią, murowany, kryty czerwoną dachówką z pojedynczym dymnikiem - szpital dla ubogich zwany Domem 6 bab i 7 dziadów. W zamian za utrzymanie mieszkańcy byli zobowiązani do wykonywania prac porządkowych w kościele.
    Prezentowałam już na blogu jeden z takich przytułków zwanych domem 6 bab i 7 dziadów, wzniesionym również przez  hetmana Klemensa Branickiego obok katedry na białostockim Rynku Kościuszki.
    W drugiej połowie osiemnastego wieku zaprojektowano na nowo Kwaterę nadrzeczną rynkową. W miejsce czternastu domów zorientowanych szczytowo wybudowano osiem domów ustawionych kalenicami do rynku, drewnianych krytych czerwoną dachówką. Od strony mostu wybudowano austerię wjezdną (symetrycznie do takiej samej po drugiej stronie rynku). Dwa pierwsze domy od mostu pełniły funkcję oficyn dworskich  należących do Branickich.





     W tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym ósmym roku rozebrano drewniany most wychodzący z rynku przy samym Alumnacie i bardziej na zachód zainstalowano żelazny most kratownicowy z Ziem Odzyskanych.
 

    W tysiąc dziewięćset trzydziestym dziewiątym roku w drewnianych dziewiętnastowiecznych domach mieszkały zasiedziałe rodziny tykocińskie - kolejno od mostu: Bagieńskich (Roszkowskich), Kizlingów, Osipowiczów, Bogdanowiczów, murowany dom mieścił Kasę Stefczyka, Onyszków.
    Jeden z domów, z numerem 10, który przetrwał w stanie niezmienionym, był otwarty w sobotę i można było zobaczyć jak wygląda wewnątrz. Między podwójnymi oknami domu uciął sobie drzemkę kot. Czuł się tam bezpiecznie, bo nawet powieka mu nie drgnęła kiedy pstrykałam mu zdjęcia... (informacje zaczerpnięte z folderu opracowanego przez Marię Markiewicz)
















    Tykocin historyczny to nie tylko Plac Czarnieckiego, to także Rynek Żydowski z Wielką Synagogą, którą pokażę w następnym poście i Małą Synagogą przy ulicy Koziej, zwaną także Domem Talmudycznym, w którym urządzono Muzeum Kultury Żydowskiej z wystawą poświęconą między innymi Zygmuntowi Glogerowi - autorowi Encyklopedii Staropolskiej, a także wystawą fotografii Włodzimierza Puchalskiego (1909-1979) - mistrza czarno-białej fotografii i filmów przyrodniczych





























     W muzeum można obejrzeć dawną aptekę, a w sklepiku z pamiątkami kupić na przykład obraz Gienadija Pitsko - malarza polskiego pochodzenia, urodzonego w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym roku w Grodnie na Białorusi. Artysta uprawia malarstwo bardzo charakterystyczne, cechujące się grubą fakturą. Farba na płótno nakładana jest szpachelką co sprawia wrażenie płaskorzeźby.
    Jego obrazy rzuciły mi się od razu w oczu i nie ukrywam, że tylko ze względu na cenę nie kupiłam jednego z nich. Kiedyś go kupię i wzbogacę moją kolekcję...






    W podziemiach synagogi znajduje się restauracja Tejsza serwująca kuchnię żydowską a także regionalną. W porze obiadowej zamówiłyśmy tam sobie kreplech - domowe pierogi z mięsem z wołowiny i surówkę żydowską.
    Tejsza czyli koza w kulturze i obrzędowości podlaskich Żydów symbolizowała urodzaj, szczęście. Ulica Kozia stanowiła zatem nie tylko centrum kultury, ale i szczęścia w żydowskiej dzielnicy Tykocina - Kaczorowa. Obok siebie funkcjonowały synagoga, bożnica, plac targowy, a dookoła nie brakowało pięknych kamienic, gorzelni, browarów, karczm. Kozia przez wieki tętniła życiem.



    W tysiąc osiemsetnym roku mieszkańcy pochodzenia żydowskiego stanowili około siedemdziesiąt procent ludności miasta. Tuż przed drugą wojną światową udział ludności żydowskiej w liczącej pięć tysięcy osób populacji miasta wynosił pięćdziesiąt procent. W Tykocinie mieściła się druga co do wielkości, po krakowskiej, gmina żydowska w Polsce.
 Wspomnę o jeszcze jednej, bardzo przyjemnej restauracji Regent, w której nie tylko można dobrze zjeść, ale także przenocować.













    Dzionek upływał nam przyjemnie, pogoda dopisywała, a więc po sutym obiadku pojechałyśmy jeszcze do zamku, a później do Kiermus, które także pokażę w kolejnych postach...
    Renesansowy zamek położony jest na prawym brzegu Narwi. Odrestaurowano go częściowo na piętnastowiecznych ruinach zamku królewskiego zbudowanego dla króla Zygmunta Augusta... 










                           Tykocin, sobota 3 października 2015 roku

4 komentarze:

  1. E tam, zaniedbane miasteczko,na Twoich zdjęciach to najgorsze rudery wyglądają ekskluzywnie.Pozdrowienia dla Was :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Wioletto.
      Dla Ciebie także pozdrowienia i uściski :)

      Usuń
  2. Nie wygląda źle ten Tykocin :) Chyba muszę kiedyś zaplanować sobie jakiś większy Tour po Podlasiu i zwiedzić ile się da :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Przemku.
      Myślę nawet, że mogłabym Ci coś doradzić w zwiedzaniu Podlasia. Jak już się zdecydujesz na objazd Podlasia daj znać...
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń