Tym razem do Silvarium w Poczopku weszliśmy od strony wsi. We wsi, przy leśnej drodze zostawiliśmy samochód licząc na to, że brama w wysokim ogrodzeniu z drucianej siatki będzie otwarta. Było późne, słoneczne i bardzo ciepłe popołudnie, ostatnia niedziela lipca, kiedy wkraczaliśmy na teren ogrodu leśnego, od strony dwóch zbiorników retencyjnych z łabędzią wyspą, utworzonych na niewielkiej rzece Poczopówce.
Przechodząc wąską drewnianą kładką w kierunku zabudowań Nadleśnictwa Krynki wdychaliśmy zapachy ziół unoszące się w powietrzu. Tę przyjemną woń wydzielała leśna apteka znajdująca się tuż przy kładce, za ogrodzeniem z drucianej siatki. Dziko rosnące zioła i kwiaty tworzyły zarośla nie do sforsowania. Dostępny za to był ogród ziołowy na terenie Silvarium, który przypominał nazwy roślin i ich zastosowanie.
Cofnijmy się na chwilę do czasów angielskiego botanika, zielarza, fizyka i astrologa - Nicolasa Culpepera (1616-1654), który w jednym ze swoich dzieł z 1645 roku powiązał choroby, sposoby ich leczenia, a także zioła z układem ciał niebieskich. Uważał, że dolegliwości i znaki zodiaku splatają się ze sobą, że zioła noszone jako amulet zapewniają szczęście i powodzenie, zażywane zaś zdrowie.
I tak dla:
Wodnika - owoce czarnego bzu, dymnica, dziewanna
Ryb - miodunka plamista, wiązówka błotna, owoc róży
Barana - pierwiosnek lekarski, czosnek, chmiel, rozmaryn
Byka - podbiał, lubczyk, mięta, tymianek
Bliźniąt - kminek, koper, pietruszka, lawenda, werbena
Raka - rzepik, melisa, stokrotka, hyzop, jaśmin
Lwa - wawrzyn (laur), rumianek, nagietek, ogórecznik, mak, ruta
Panny - fenkuł (koper włoski), cząber, bylica boże drzewko, waleriana
Wagi - fiołki, krwawnik, mięta, pierwiosnek zwyczajny
Skorpiona - bazylia, estragon, piołun
Strzelca - mak polny, miodownik melisowaty, łopian, aloes,
arnika, mniszek lekarski, szałwia
Koziorożca - żywokost, szczaw, kokoryczka
Na terenie Silvarium panoszyły się bociany i jak podają leśnicy wiele młodych bocianów przywożą mieszkańcy powiatu sokólskiego. Najczęściej są to ptaki, które nie mogą już wrócić do swoich gniazd.
Z relacji osób, które dowoziły młode bociany wynikało, że każdy z nich został wyrzucony z gniazda. Dorosłe bociany jako drapieżniki często decydują się na tak drastyczne działanie. Biorąc pod uwagę dostępność pokarmu w danym roku, potrafią określić czy dadzą radę skutecznie wyprowadzić cały lęg. Jeśli w sezonie dominują susze i nocne spadki temperatury to ilość stworzeń, którymi żywią się bociany również drastycznie spada. W takiej chwili dorosłe podejmują dosyć prostą w świecie drapieżników decyzję - pozbywają się najsłabszego potomstwa, by zapewnić tym silniejszym jak najlepsze warunki do życia. Najczęściej dorosłe wyrzucają swoje młode z gniazda (tak jak w przypadku młodego bociana spod Sokółki) ale zdarza się czasem, że dochodzi do sytuacji bardziej drastycznych, kiedy to dorosłe ptaki zabijają i rozszarpują swoje młode, by nakarmić nim pozostałe przy życiu rodzeństwo.
Młode boćki przez pierwsze 2-3 tygodnie były karmione mięsem drobiowym, rozdrabnianym adekwatnie do pojemności ich dziobów. Po tym okresie można już było zmienić ich dietę na jednodniowy wylęg brojlera kurzego, który w całości połykały w ogromnych ilościach. Na jedno karmienie jednego bociana zużywano nawet 7-8 kurcząt, co po podsumowaniu dobowym daje naprawdę imponującą ilość jedzenia.
Ptaki najpierw pozbywały się puchu juwenilnego i stopniowo obrastały w pióra. Obecnie mają już ich tyle, że ani deszcz ani upał nie stwarzają dla nich żadnego problemu. Cztery młode boćki za około 2-3 tygodnie zostaną zaobrączkowane i same z czasem zdecydują czy chcą korzystać z wolności (woliera ze sztucznymi gniazdami specjalnie nie jest zamknięta od góry, by im w tym nie przeszkadzać). W kolejce do gniazd czeka jeszcze kolejnych 8 boćków, które niestety są jeszcze zbyt małe, by znieść panujące często w dzień upały, ulewne deszcze bądź nocne spadki temperatury. Ale spokojnie, to tylko kwestia kilku dodatkowych dni w Przytulisku.
Kiedy wchodziłam do woliery, żeby zrobić kilka zdjęć, starsze osobniki ostrzegawczo syczały. Ostrzegawczo syczał także bociek siedzący na dachu niewielkiej altany. Inne, brodzące po terenie ogrodu, miały raczej obojętny stosunek do mnie.
Ciekawostki na temat Bociana Białego
* Ponoć najstarsze gniazdo bociana białego znaleziono w Niemczech, miało ono 400 lat i ważyło tonę.
* W trakcie lotu bociany wykorzystują prądy wznoszące, co pozwala im oszczędzać siły potrzebne w dalekich wędrówkach.
* Co roku przylatuje do Polski około 41 tysięcy par ze 160 tysięcy żyjących na świecie.
* Bocian żyje około 25-30 lat.
Odwiedziliśmy także moje ulubione sowy, z których dwie, sowa śnieżna i puszczyk mszarny, chętnie pozują do zdjęć. O sowach ze Strigiforium w Poczopku pisałam i prezentowałam je tutaj i tutaj. Dzisiaj znowu kilka zdjęć, nieco sennych o tej porze dnia drapieżników.
No i po raz kolejny kilka zdjęć słonecznych promierzy, zegarów zaskakujących kunsztem wykonania i poziomem nauki sięgającej często tysiące lat wstecz.
Przy techniczno-słonecznym zegarze dendrologicznym „w drewnie zapisane” kręciły się dwa bociany białe. Jeden z nich miał uszkodzoną nogę (różnicę widać było w kolorze) i nie latał.
Przy puszczańskim promierzu słonecznym Ryszard zrobił mi kilka zdjęć, ja zaś uwieczniłam go przy zegarze równikowym i poziomym, wykreślonym bezpośrednio na ziemi, zegarze analematycznym. Tajemnica odczytywania godzin na słonecznym promierzu analematycznym tkwi w tym, że rolę gnomonu pełni człowiek, który stanąwszy w odpowiednim miejscu na tarczy, rzuca cień i wskazuje porę dnia.
Na koniec naszej wędrówki po tym niezwykłym leśnym ogrodzie kilka innych fotografii w tym z jarzębinowej alei.
Poczopek, 30 lipca 2017 roku
O Poczopku
* Piękno letniej przyrody zamknięte w poczopkowym Silvarium
* Poczopek - Święto brzozy ...i ja tam byłam, i sok z brzozy piłam
* Żubry żyjące na wolności w Nadleśnictwie Krynki w Puszczy Knyszyńskiej
* Silvarium w Poczopku i wspomnienie Kruszynian
* Miłość matczyna i rzecz o morderczyni, którą przed karą uchroniła Dyrektywa ptasia
* Bufosława z Poczopka, czyli rzecz o żabach i ropuchach
Ładnie tam, no i ta ławka na kołach... muszę podobną zrobić :)
OdpowiedzUsuńAndrzeju, koniecznie taką ławkę musisz mieć w ogrodzie. Ja ją sfotografowałam dlatego, że jedno takie koło od dawna stoi bezużyteczne. Najpierw chciałam zrobić coś w rodzaju parasola na jakieś pnącze, ale sama sobie z tym nie poradziłam bo koło jest bardzo ciężkie. Może w przyszłym roku uda mi się razem z mężem wykorzystać ten pomysł i jednym bokiem oprzeć ławkę o jakąś ścianę, a drugi bok wmontować w koło.
UsuńPozdrawiam ciepło :)
Jak Ty się pięknie umiesz zachwycić zarówno światową metropolią, jak i malutką wioseczką. Odwiedzę w tym roku te rejony, choć skazana na komunikację publiczną będę raczej się trzymać większych i mniejszych miast i miasteczek.
OdpowiedzUsuńMałgosiu, byłabym niepocieszona, gdybyś nie dała mi znać o Twoim pobycie w moich okolicach. Może mogłabym gdzieś Ciebie zabrać i coś interesującego pokazać. Dzisiaj (śmiechu warte) byłam w Pałacu Branickich i zrobiłam trochę zdjęć w ogrodzie i parku. Śmiechu wart jest fakt, że ile razy fotografowałam to miejsce, tyle razy gdzieś mi się zapodziewały zdjęcia. Wydaje mi się, że przeszukałam już wszystkie foldery i nic, przepadły jak kamień w wodę.
UsuńPozdrawiam serdecznie i serdecznie zapraszam :)
Nie spotkałam takich zegarów,choć też czasem bywam "tu i tam".Piękne miejsca,Ty umiesz z nich wydobyć jeszcze większe piękno .Wszystkiego najlepszego:)
OdpowiedzUsuń