Wracając z
Poznania do domu zatrzymaliśmy się w Łowiczu na krótki odpoczynek. W Łowiczu
byłam dawno, dawno temu, jeszcze w czasach ośmioletniej podstawówki i niczego,
zupełnie niczego, z tej szkolnej wycieczki nie pamiętam. Jakieś jedno czarno
białe zdjęcie z Łowickiego Parku Etnograficznego plącze mi się w
moich archiwach i na tej podstawie twierdzę, że tam byłam.
Do Łowicza dotarliśmy w południe i spędziliśmy tam około trzech godzin. Liczyliśmy się z czasem, bo przed nami był jeszcze kawał drogi do pokonania.
Samochód zaparkowaliśmy najpierw gdzieś na Podgrodziu, w pobliżu Parku Miejskiego i rzeki Bzury, a następnie idąc wiodącą pod górę ulicą świętego Floriana dotarliśmy do ulicy Podrzecznej. Zaczęła padać mżawka i Ryszard postanowił wrócić po samochód i zaparkować go w pobliżu rynku. Ja zostałam i chroniąc obiektyw przed kroplami deszczu zrobiłam pierwsze zdjęcie sakralnej budowli, jak się okazało była to Galeria Browarna Biernackich.
Zaadaptowany na cele działalności kulturalnej, neoklasycystyczny budynek dawnego zboru ewangelicko-augsburskiego, nieużytkowany od około 1960 roku, stał się w końcowej fazie przekształceń notarialną własnością państwa Biernackich, Andrzeja i Elżbiety. W ostatnim dniu czerwca 2000 roku, po dziewięciu latach gruntownych prac rewitalizacyjnych i konserwatorskich, w dawnej świątyni otwarta została galeria sztuki.
Ten interesujący zabytek stojący u zbiegu ulic Podrzecznej i Browarnej został zaprojektowany w stylu klasycznej świątyni greckiej. Zwróciłam uwagę na monumentalny portyk sześciokolumnowy z Okiem Opatrzności w tympanonie.
Do Łowicza dotarliśmy w południe i spędziliśmy tam około trzech godzin. Liczyliśmy się z czasem, bo przed nami był jeszcze kawał drogi do pokonania.
Samochód zaparkowaliśmy najpierw gdzieś na Podgrodziu, w pobliżu Parku Miejskiego i rzeki Bzury, a następnie idąc wiodącą pod górę ulicą świętego Floriana dotarliśmy do ulicy Podrzecznej. Zaczęła padać mżawka i Ryszard postanowił wrócić po samochód i zaparkować go w pobliżu rynku. Ja zostałam i chroniąc obiektyw przed kroplami deszczu zrobiłam pierwsze zdjęcie sakralnej budowli, jak się okazało była to Galeria Browarna Biernackich.
Zaadaptowany na cele działalności kulturalnej, neoklasycystyczny budynek dawnego zboru ewangelicko-augsburskiego, nieużytkowany od około 1960 roku, stał się w końcowej fazie przekształceń notarialną własnością państwa Biernackich, Andrzeja i Elżbiety. W ostatnim dniu czerwca 2000 roku, po dziewięciu latach gruntownych prac rewitalizacyjnych i konserwatorskich, w dawnej świątyni otwarta została galeria sztuki.
Ten interesujący zabytek stojący u zbiegu ulic Podrzecznej i Browarnej został zaprojektowany w stylu klasycznej świątyni greckiej. Zwróciłam uwagę na monumentalny portyk sześciokolumnowy z Okiem Opatrzności w tympanonie.
Kiedy jednokierunkową ulicą Podrzeczną
dochodziłam do Starego Rynku,
dołączył do mnie Ryszard i już razem weszliśmy do bazyliki katedralnej Wniebowzięcia NMP i świętego Mikołaja, dawnej kolegiaty, którą ufundowali arcybiskupi gnieźnieńscy. Pierwszą
świątynię wzniesiono tu około roku 1100. W latach 1652-1654 na zlecenie
arcybiskupa Macieja Łubieńskiego, Tomasz Poncini przebudował
gotycko-renesansową kolegiatę w stylu barokowym. Świątynię otoczono zespołem
sepulkralnych kaplic, które dla dwunastu prymasów Polski stały się nekropolią.
Podczas drugiej wojny światowej kolegiata została częściowo zniszczona, a w
latach powojennych była pieczołowicie odrestaurowana.
Papież Jan Paweł II nadał kolegiacie tytuł katedry dla ustanowionej w 1992 roku diecezji łowickiej, a siedem lat później w czasie siódmej pielgrzymki nadał katedrze tytuł bazyliki mniejszej. Na Starym Rynku, tuż obok, stoi pomnik przedstawiający papieża jako Piotra rybaka.
Papież Jan Paweł II nadał kolegiacie tytuł katedry dla ustanowionej w 1992 roku diecezji łowickiej, a siedem lat później w czasie siódmej pielgrzymki nadał katedrze tytuł bazyliki mniejszej. Na Starym Rynku, tuż obok, stoi pomnik przedstawiający papieża jako Piotra rybaka.
W trójnawowym wnętrzu o przedłużonym prezbiterium znajduje się sześć kaplic.
Przed szesnastowieczną, przebudowaną w stylu klasycystycznym kaplicą Uchańskiego zwaną
także kaplicą świętej Wiktorii postawiono
manierystyczny, alabastrowy nagrobek
prymasa Jakuba Uchańskiego. Jako votum za zwycięstwo wojsk
polskich pod Beresteczkiem w 1651, prymas Maciej Łubieński wzniósł w kaplicy
marmurowy ołtarz i umieścił relikwie świętej Wiktorii w srebrno-złotej
trumience. Relikwie rzymskiej Dziewicy Męczennicy ofiarował arcybiskupowi gnieźnieńskiemu
i prymasowi Polski Henrykowi Firlejowi papież Paweł V. Arcybiskup Firlej
wprowadził je uroczyście do kolegiaty łowickiej w 1625 roku i odtąd trwa w
Polsce kult świętej Wiktorii, jako
patronki miasta i Księstwa Łowickiego. Od 1993 roku święta Wiktoria jest także
- z woli Jana Pawła II - patronką diecezji łowickiej.
Późnobarokowa osiemnastowieczna kaplica Komorowskiego (kaplica Pana
Jezusa Ukrzyżowanego) kryje nagrobek prymasa Adama Komorowskiego a także krucyfiks
z szesnastego wieku. Legenda głosi, że z boku wiszącego na krzyżu Chrystusa
skradziono klejnot. Gdy złodzieja pojmano, ten poprosił o łaskę - zapragnął
wrócić na miejsce i przeprosić Boga. Podczas modlitwy na oczach świadków spadły
mu z rąk kajdanki.
Ogromne wrażenie robi siedemnastowieczna
barokowa kaplica Najświętszego
Sakramentu (kaplica ku czci prymasa Jana Lipskiego) - wykonana w złocie, z
ołtarzem projektu Jakuba Fontany i polichromiami Adama Swacha. Nad nią kopuła z
okienkiem.
W nawie północnej w kaplicy Prażmowskiego znajduje
się barokowe epitafium prymasa Mikołaja Prażmowskiego oraz dwie płyty
zasłaniające krypty grobowe.
W kaplicy Wężyka (świętej Anny), wzniesionej ku czci prymasa Jana Wężyka w latach 1635-1640, widnieją ołtarze świętego Jana Nepomucena i świętej Anny.
W kaplicy Tarnowskiego (Świętej Trójcy), wzniesionej w latach 1609-1611, znajduje się renesansowy nagrobek Piotra Tarnowskiego, ojca prymasa Jana Tarnowskiego.
W latach 1988-1992 organy zostały rozbudowane |
Prospekt organowy |
Rokokowa ambona drewniana, polichromowana, wykonana w latach 1753-1754 |
Ołtarz świętej Rozalii i wejście na ambonę |
Od lewej ołtarz Aniołów Stróżów, świętego Józefa i świętej Barbary |
Ołtarz Aniołów Stróżów |
Obraz NMP Łowickiej |
Obraz Matki Bożej Różańcowej (na zasuwie w ołtarzu MBR) |
Drogę z kolegiaty do przystani nad
Bzurą otwierała ustawiona w północnej pierzei Starego Rynku brama prymasowska, zbudowana w połowie
siedemnastego wieku. W archiwolcie umieszczono herb Jastrzębiec a nad
belkowaniem herb Pomian arcybiskupa Macieja Łubieńskiego - fundatora.
Przy Starym Rynku, po północnej
stronie bazyliki, pod numerem 24/30 znajduje się Rezydencja Biskupa Łowickiego.
W obrębie Starego Miasta, istnieją
dwa kościoły, bazylika i zbudowany w latach 1672-1680 w stylu barokowym kościół rektorski ojców pijarów pod
wezwaniem Matki Bożej Łaskawej i świętego Wojciecha. Ojców pijarów
sprowadził do Łowicza w 1670 roku prymas Mikołaj Prażmowski. Jeszcze w tym
samym roku założyli oni szkołę publiczną - bezpłatną, dostępną dla wszystkich.
Pijarska szkoła przetrwała aż do 1831 roku, kiedy to po upadku powstania listopadowego
władze carskie odebrały pijarom możliwość kształcenia młodzieży. Dzięki
poparciu prymasa kardynała Wyszyńskiego pijarzy wrócili do Łowicza w 1958 roku
i podjęli katechizację młodzieży.
W czasie przemarszu wojsk francuskich kościół został zajęty na składy wojskowe. Wówczas ucierpiało bardzo jego wnętrze a zwłaszcza freski. W 1898 odnowiono część malowideł, które ocalały na sklepieniach naw bocznych i uzupełniono je.
Na początku pierwszej wojny światowej kościół ucierpiał ponownie na skutek niemieckich pocisków, które przedziurawiły fronton, zrujnowały dach i okna. Okupanci przemienili świątynię na szpital później na garaż...
W czasie przemarszu wojsk francuskich kościół został zajęty na składy wojskowe. Wówczas ucierpiało bardzo jego wnętrze a zwłaszcza freski. W 1898 odnowiono część malowideł, które ocalały na sklepieniach naw bocznych i uzupełniono je.
Na początku pierwszej wojny światowej kościół ucierpiał ponownie na skutek niemieckich pocisków, które przedziurawiły fronton, zrujnowały dach i okna. Okupanci przemienili świątynię na szpital później na garaż...
W trójnawowym wnętrzu z prezbiterium
zamkniętym półkolistą absydą uwagę zwracają ołtarze: główny, Matki Boskiej
Łaskawej, Matki Boskiej Szkaplerznej, świętego Józefa Kalasancjusza,
świętego Wojciecha, Przemienienia Pańskiego i ołtarz z Madonną Pelikańską - obraz
Matki Boskiej, której pierś zdobi godło Łowicza - pelikan, pochodzi z 1702
roku. Według przekazu obraz ten przyniosła pielgrzymka Łowiczan z Częstochowy w
czasie epidemii.
Pierwotne organy zostały zrabowane przez Niemców w 1917 roku. Nowe posiadają rokokowy prospekt z poprzedniego instrumentu. Na froncie chóru wiszą portrety trzech braci stryjecznych herbu Gozdawa.
Ambona
w stylu rokoko pochodzi z około 1750 roku. Uwagę przyciągają rzeźby króla Salomona i Mojżesza.
Ponieważ pogoda poprawiła się i sprzyjała spacerom po mieście, to ulicą Pijarską zawędrowaliśmy jeszcze do Alei Henryka Sienkiewicza, przy której jedną z zabytkowych budowli jest mariawicki kościół pod wezwaniem Przenajświętszego Sakramentu. Świątynię wybudowano w 1910 roku w stylu neogotyckim typu bazylikowego, na planie krzyża łacińskiego. Front kościoła zdobi wysoka neogotycka wieża oraz para pinakli.
Czego dowiedziałam się podczas mojej podróży do Płocka o Kościele Starokatolickim Mariawitów zobacz tutaj.
Nieco dalej natrafiliśmy na tajemniczy ogród świętego Alojzego - od
strony ulicy Kaliskiej ogrodzony grubym, starym murem, a od strony ronda przy
alei Henryka Sienkiewicza zasłaniany przez kościół
świętego Leonarda w stylu polskiego renesansu. Obszar ten należy do
kompleksu Mazowieckiej Wyższej Szkoły Humanistyczno-Pedagogicznej. Zamknięty
dla mieszkańców, przeznaczony jest wyłącznie dla studentów i pracowników MWSH-P.
Ponoć
ogród dzięki swojej niepowszechności jest zdecydowanie najpiękniejszą oazą
spokoju w centrum Łowicza.
Łowicz to wyjątkowe miasto - zarejestrowano w nim 110 zabytków.
Swoją łowicką przygodę zakończyliśmy na Starym Rynku. Zatrzymaliśmy się przy
odnowionym w latach 1997-1998 ratuszu - klasycystycznym budynku z
pierwszej połowy dziewiętnastego stulecia z portykiem wgłębnym o dwóch
kolumnach i balkonie oraz wieżą boniowaną z zegarem pomiędzy korynckimi
pilastrami.
Kilka zdjęć zrobiliśmy przy muzeum - gmachu pomisjonarskim, monumentalnej
budowli barokowej wzniesionej w początkach osiemnastego wieku na planie
pięcioboku z dziedzińcem w środku - wypalonej w 1939, rozebranej do fundamentów
1940-1941 z wyjątkiem skrzydła południowego, odbudowanej po 1948. Od połowy lat
pięćdziesiątych ubiegłego stulecia ma tu swoją siedzibę muzeum, niestety w
poniedziałki zamknięte.
Dobry obiad zjedliśmy w restauracji Polonia, osiemnastowiecznej kamienicy, która była własnością podkomorzego gostynińskiego Mikorskiego. Na początku dziewiętnastego stulecia w kamienicy mieścił się Hotel Imperial prowadzony do 1811 roku przez Ignacego Kosiorkiewicza. Nazwę swoją zawdzięczał wizycie i gościnie największego wodza ówczesnej Europy.
18 grudnia 1806 roku zatrzymał się tam, podążający do Warszawy po zwycięstwie pod Jeną-Auerstedt, Napoleon Bonaparte. W oberży Kosiorkiewicza spożył obiad, następnie odbył narady, wysłał kuriera do Berlina i około godziny dwudziestej wyruszył w dalszą drogę do Warszawy. Pamiątką po zdarzeniu jest tablica odsłonięta w 1981 roku. Obok znajduje się niewielki park założony około 1886 roku zwany Ogrodem Saskim.
Dla bardziej cierpliwych
Czytelników legendy o Łowiczu - pochodzenie nazwy miasta.
Prastara historia rozpoczyna się od dobrze znanych wszystkim Polakom trzech braci - Czecha, Lecha i Rusa. Musieli rozdzielić się w swojej wędrówce. Zmęczony długą drogą Lech postanowił odpocząć pod drzewem, które na miejsce spoczynku wybrał sobie także niezwykły orzeł. Wręczył on zmęczonemu rycerzowi cztery strzały, które po wystrzeleniu ku niebu spadły w czterech różnych miejscach. Pierwsza z nich utkwiła tam, gdzie obecnie znajduje się Warszawa. Druga wskazała miejsce, w którym wybudowano Kraków. Trzecia utkwiła w ziemi, gdzie później powstało Gniezno. Niestety czwarta strzała zgubiła się.
Kilka wieków później król Bolesław Chrobry wraz ze swoją drużyną wybrał się w okolice Bzury, ponieważ wiedział, że tamtejsze tereny uchodzą za wyjątkowo obfite w zwierzynę łowną. Z czasem utworzyło się tam malownicze miasteczko. Jeden z jego mieszkańców pewnego dnia udał się pod wioskę i wykopał stary, spróchniały dąb. Momentalnie dookoła wieśniaka rozpętała się straszliwa burza, podczas której piorun uderzył w pień świeżo wykopanego dębu. Drzewo skąpało się w płomieniach, a unoszący się z niego dym zaczął formować kształt wielkiego ptaka - pelikana. Dymowe ptaszysko obróciło dziób i wskazało nim na tunel, na końcu którego wystraszony wieśniak odnalazł zaginioną, czwartą strzałę z wygrawerowanym na niej napisem Loviche, od którego pochodzi obecna nazwa miasta Łowicz. Z czasem arcybiskupi w miasteczku stworzyli tam zamek, a dzięki Józefowi Skotnickiemu wsi nadano rangę miasta, które oficjalnie nazywano Łowiczem, a magiczny pelikan stał się jego symbolem.
Prastara historia rozpoczyna się od dobrze znanych wszystkim Polakom trzech braci - Czecha, Lecha i Rusa. Musieli rozdzielić się w swojej wędrówce. Zmęczony długą drogą Lech postanowił odpocząć pod drzewem, które na miejsce spoczynku wybrał sobie także niezwykły orzeł. Wręczył on zmęczonemu rycerzowi cztery strzały, które po wystrzeleniu ku niebu spadły w czterech różnych miejscach. Pierwsza z nich utkwiła tam, gdzie obecnie znajduje się Warszawa. Druga wskazała miejsce, w którym wybudowano Kraków. Trzecia utkwiła w ziemi, gdzie później powstało Gniezno. Niestety czwarta strzała zgubiła się.
Kilka wieków później król Bolesław Chrobry wraz ze swoją drużyną wybrał się w okolice Bzury, ponieważ wiedział, że tamtejsze tereny uchodzą za wyjątkowo obfite w zwierzynę łowną. Z czasem utworzyło się tam malownicze miasteczko. Jeden z jego mieszkańców pewnego dnia udał się pod wioskę i wykopał stary, spróchniały dąb. Momentalnie dookoła wieśniaka rozpętała się straszliwa burza, podczas której piorun uderzył w pień świeżo wykopanego dębu. Drzewo skąpało się w płomieniach, a unoszący się z niego dym zaczął formować kształt wielkiego ptaka - pelikana. Dymowe ptaszysko obróciło dziób i wskazało nim na tunel, na końcu którego wystraszony wieśniak odnalazł zaginioną, czwartą strzałę z wygrawerowanym na niej napisem Loviche, od którego pochodzi obecna nazwa miasta Łowicz. Z czasem arcybiskupi w miasteczku stworzyli tam zamek, a dzięki Józefowi Skotnickiemu wsi nadano rangę miasta, które oficjalnie nazywano Łowiczem, a magiczny pelikan stał się jego symbolem.
Istnieje także inna historia opowiadająca o pochodzeniu nazwy miasta i jego herbu. Ziemie łowickie były niegdyś bagniste - pola były urodzajne, a ziemie obfite w zwierzynę. Pewien książę mazowiecki wybrał się na nie na polowanie. Nieopatrznie, goniąc za wyjątkowo dorodnym jeleniem, odłączył się od swoich kompanów i zgubił się w lesie. Długo błąkał się między moczarami szukając drogi powrotnej, niestety bezskutecznie. Słabł coraz bardziej i tracił nadzieję na ratunek. Zupełnie przypadkowo trafił na gniazdo pelikanów. Ptaki zaopiekowały się wyczerpanym księciem - nakarmiły go, napoiły i wskazały drogę ku ludzkiej osadzie. Po pewnym czasie udało mu się dotrzeć na wskazane miejsce gdzie od tamtejszych ludzi otrzymał pomoc. Opatrzono jego rany, zaopiekowano się nim, a także wskazano drogę powrotną na dwór. W ramach podziękowań książę podarował swoim dobroczyńcom kufer złota, który pomógł w rozwoju wsi, która wkrótce stała się miastem zwanym Łowiczem - od „łowów”. W herbie natomiast umieszczone zostały piękne pelikany, które pomogły księciu odnaleźć drogę. http://akademia.cekis.pl/legendy/lowicz/
Łowicz, 5 sierpnia 2019 roku
Bardzo ciekawe miasto , w którym nigdy nie byłem. Wspaniała relacja okraszona legendami, historią budowli i zdjęciami. Największe wrażenie zrobiła na mnie bazylika. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńByłam w wielu miastach, ale jest to wciąż kropla w morzu. Dzięki blogom podróżniczym poznajemy te, w których nigdy nie byliśmy i być może nigdy nie będziemy. "Świat się kurczy" za przyczyną blogerów...
UsuńPozdrawiam ciepło :)
Gdyby nie znajomość legendy,to pelikan w Polsce w herbie miasta byłby dla turystów zaskoczeniem. Te duże ptaki spotykałam na plażach Florydy. Są bardzo pewne siebie. Możesz sie o nie potknąć, nie ustąpia drogi. Musiałam je omijać .
OdpowiedzUsuńA Łowicz kojarzy mi się z kolorowymi pasiakami. Przejeżdżałam kilkakrotnie przez to miasto, ale nie było czasu, aby tam się zatrzymać, a z Twoich pięknych relacji, Ewuniu, widać, że warto.
Pozdrawiam serdecznie :)
Ja miałam również przygody z pelikanami, ale w Pafos na Cyprze. Te inteligentne ptaszyska łatwo zaprzyjaźniają się z człowiekiem, widziałam taką przyjaźń w porcie.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Dodam jeszcze, że samce były w porze godowej...
UsuńCiekawe miasto, z przepięknymi świątyniami i legendami. Jego zwiedzanie jeszcze przede mną, choć kilka razy byłam w pobliżu. Podoba mi się łowiczanka Ewa! Ten strój i jego kolory to chyba najbardziej charakterystyczny element miasta i okolicy.
OdpowiedzUsuńDzięki za fajną wycieczkę! Zasyłam Wam buziaki:)))
Zabytkowe części miast mają w sobie jakąś magię podsycaną faktami historycznymi i legendami. W takich miejscach czuję ducha epoki, słyszę głosy gawiedzi, zapachy...
UsuńPozdrawiamy serdecznie :)
No tak, jak myślę Łowicz - to od razu widzę pasiaste kolorowe kiecuszki, chusty, bieżniki etc.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie zaprezentowałaś to miasto i bez wątpienia zachęciłaś do zwiedzenia je kiedyś.
A łowiczanka Ewa też mi się podoba.:)
Buziolki!
Ja też mam takie skojarzenia, ale wyobraź sobie, że pamiątki łowickie (być może nie wszystkie) wcale z Łowicza nie pochodzą. Przy Starym Rynku są dwie Cepelie i tam kupując kubki i poduszki z regionalnymi wzorami, od pani sprzedającej dowiedzieliśmy się, że są produkowane w Niemczech!
UsuńBuziolki :)