To była już druga edycja jesiennych targów Foire Saint-Sulpice i l’Automne des Antiquaires w Paryżu zorganizowana przez spółkę aukcyjną z siedzibą w Bussières (w departamencie Sekwana i Marna), której prezesem jest Marie Utreh.
Wydarzenie skupiało różne wystawy, widowiska, pokazy, prezentacje i targi obejmujące dziedziny takie jak sztuka współczesna, poezja, starożytność, ekologia, bibliofilia, matematyka, grafika, teatr.
Na targi antykami trafiliśmy przy okazji naszej wycieczki do jednego z moich ulubionych parków miejskich - Ogrodu Luksemburskiego. Chciałam tam dokończyć dzieła i sfotografować resztę rzeźb rozsianych po całym terenie. Do zadania tego podchodziłam wiele razy w różnych porach roku. Rzeźb jest tak dużo, że ich fotografowanie a później zdobywanie informacji o nich bywa nie lada wyzwaniem. Nie lada wyzwaniem będzie też prezentacja całego materiału na blogu.
Najbardziej interesujące mnie dzieła sztuki fotografowałam po częstokroć, na przykład fontannę Medyceuszy ze sceną z mitologii greckiej.
Pewnym sentymentem darzę pomnik ufundowany przez studentów w hołdzie ojcom (studentom ruchu oporu) poległym w latach 1940-1945. Na pomniku znajduje się napis: ami si tu tombe un ami sort de l'ombre a ta place (przyjacielu, jeśli padniesz, inny przyjaciel wyjdzie z cienia i zajmie twoje miejsce).
To wymowne w treści dzieło przypomina mi wydarzenie, które miało miejsce ponad ćwierć wieku temu. To tutaj, przy tym pomniku, skrzyczałam mojego trzyletniego synka nie za jego ciekawość świata, lecz za ciągłe oddalanie się w poszukiwaniu nowych wrażeń. Nie było to zapewne przyjemne ani dla mnie ani dla niego skoro pamiętam to dziś.
- No, ale wróćmy do tematu dzisiejszego posta, który powstał dzięki naszej czterdziestej szóstej rocznicy ślubu i kolejnej wyprawie do Paryża jesienią 2019 roku.
Przyjemna pogoda sprawiła, że w Ogrodzie Luksemburskim spędziliśmy kilka godzin. Dopiero w godzinach popołudniowych jedną z bram wyszliśmy na rue Bonaparte i na chwilę zatrzymaliśmy się przy węgierskim instytucie Balassi.
Na placu Saint-Sulpice, ze słynnym z filmów i książek kościołem Saint-Sulpice (Wspominałam o nim na blogu kilka razy, ostatnio pisząc o muzeum Delacroix tutaj. Wnętrze świątyni ze wspaniałymi dziełami sztuki pokażę innym razem) od godziny jedenastej trwały targi antykami, z tak zwaną ścieżką od XVI do XX wieku, przy której w licznych namiotach wystawcy prezentowali meble z wieków XVIII, XIX, XX, secesji, art déco, naczynia stołowe i sztućce, wyroby ze srebra i pozłacane, stare i nowoczesne obrazy, gabloty i kunstkamery (kunst-sztuka, kammer-izba; inaczej gabinety osobliwości), wyroby ceramiczne, fajans, porcelanę, meble i rzeźby z Chin, a także tkaniny i pościel. Codziennie, w salonie antykwariuszy na placu Saint Sulpice, bezpłatnych porad udzielał ekspert.
Naprzeciwko placu Saint-Sulpice po drugiej stronie rue Bonaparte znajduje się budynek merostwa szóstej dzielnicy Paryża. Wzniesiony został na zlecenie francuskiego prefekta i administratora hrabiego de Rambuteau w latach 1847-1849. Na ulicy przed budynkiem i w Salonie du Vieux Colombier przekształconym na salę wystawienniczą prezentowane były w październiku prace bułgarskiego artysty Jivko.
Do merostwa weszliśmy wejściem głównym znajdującym się w centralnej części fasady z pięknym ryzalitem: na parterze - trzy wielkie półkoliste arkady przedzielone czterema żłobkowanymi pilastrami; na piętrze ponad gzymsem - cztery gładkie kolumny typu korynckiego pomiędzy trzema oknami; nad kolejnym gzymsem, ząbkowanym - zwieńczenie ryzalitu z balustradką podzieloną na trzy segmenty czterema podstawami (stylobatami) pod głowy lwów; powyżej cztery kolumienki wspierające trójkątny frontonik i obramowujące tarczę miejskiego zegara; całość zwieńczona małą kwadratowa dzwonnicą przykryta kopułką.
Pod sklepionymi łukowato arkadami, obok pomieszczenia portiera zauważyliśmy pomnik dłuta Paula Fourniera przedstawiający mieszkającego niegdyś w tej dzielnicy francuskiego malarza Jeana Chardin (1699-1779), po przeciwnej zaś stronie monument upamiętniający tych, którzy zginęli za Francję (morts pour la France).
Zanim obejrzeliśmy wystawę Jivko, zajrzeliśmy jeszcze na dziedziniec, pośrodku którego wyróżniało się wspaniałe dzieło wykute w jednym bloku białego marmuru karraryjskiego - Combat de Centaure (Walczący Centaur). Rzeźba wystawiona była w Grand Palais podczas Wystawy światowej Paryż 1900, a jej autor Gustave Crauk (1827-1905) otrzymał za nią Grand Prix de Rome.
Piękną klatką schodową z obrazem Henri Martina (1860-1943) przedstawiającą alegorię Pracy (z 1914 roku) weszliśmy na piętro z wystawą malarstwa Leli Migirov zatytułowaną Wokół dzieł Georgesa Pereca. Na plakacie Georges Perec (1936-1982), francuski eseista, pisarz i filmowiec eksperymentalny.
Jivko, bułgarski artysta urodził się w 1963 roku w Starej Zagorze. Pasję do sztuk plastycznych rozbudził w nim wujek, malarz Manev.
Jivko uczęszczał do liceum sztuk plastycznych w Kazanłyku stolicy Doliny Róż, znanej w świecie od 1903 z Festiwalu Róż. Po maturze zdał egzamin wstępny do Sofijskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Jest też absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Pradze. W 1990 roku otrzymał tytuł rzeźbiarza akademickiego.
Mieszka i pracuje we Francji od 1991 roku, obywatelstwo francuskie uzyskał w 1996 roku.
Przyjrzyjmy się kilku pracom tego artysty, który był w salonie, o czym nie wiedziałam, bo nigdy wcześniej go nie poznałam, i kiedy spostrzegł, że fotografuję jego rzeźby podszedł do mnie i nie pytając o nic, po prostu zabronił mi dalszego robienia zdjęć. Przyznam, że nie wywarł na mnie najlepszego wrażenia.
Paryż, 17 października 2019 rok
Oglądając i czytając posta można poczuć atmosferę Paryża. Spacer po przepięknym Ogrodzie Luksemburskim z ciekawymi rzeźbami, targ antykami i wizyta na wystawie dopełniła całości. Czytając Twoje posty niedługo poznam Paryż ;)Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńSkaczę z przysłowiowego kwiatka na kwiatek porządkując zdjęcia i zebrany materiał. Zajmę się wreszcie kobietami, które w historii Francji odegrały wielką rolę - tym którym wystawiono pomniki między innymi w Ogrodzie Luksemburskim. Przyznam, że robiąc zdjęcia o większości z nich nie słyszałam. Fascynujące losy płci pięknej zawsze zaprzątają moje myśli. Nie jestem też pewna, że wszystkie panie znalazły się w moim albumie fotek.
UsuńDziękuję za komentarz i jak zawsze z ciepłymi myślami pozdrawiam :)
Super to pierwsze zdjęcie! Masz poczucie humoru!
OdpowiedzUsuńDzięki za kolejną porcję Paryża i sztuki tam zgromadzonej. Interesująca!!!
Nawet jeśli artysta był niesympatyczny, co zdarza się czasem u osób artystycznie natchnionych, to jego rzeźby są bardzo ciekawe. Po targu staroci też bym chętnie pobuszowała, co prawda pewnie nie moje ceny, ale oczy bym nacieszyła.
Pięknej niedzieli! Czy u Was już wiosna?
Z tym kupowaniem to jest tak... Czasami jakaś rzecz wpadnie ci w oko i ze zdziwieniem stwierdzasz, że cię na nią stać, czasami coś ci się podoba i ze zdziwieniem stwierdzasz, że rzecz ta nie jest warta swojej ceny... weźmy na ten przykład, nie wiem czy pamiętasz, gdański rydwan, który tak się pani burmistrz miasta spodobał, że zapłaciła za niego nie złą sumkę z podatków mieszczan... czy był wart takich pieniędzy?!
UsuńWiele rzeczy jest nam zupełnie niepotrzebnych i wiele rzeczy kupujemy z czystej tylko przyjemności kupowania...
Ja zadowalam się zdjęciami, robię ich sporo, a potem się im przyglądam do woli... dość już dóbr nagromadziłam przez całe życie, teraz tylko wymiana tego co się psuje...ale z naszych skromnych emerytur...
U nas wszystko jeszcze pod grubą warstwą śniegu, tylko gdzieniegdzie pod drzewami w ogrodzie przebija trawa, kwiatki zwiastuny wiosny pod zwałami śniegu...
Dzięki za komplement.
Buziole i miłej niedzieli oczywiście :)
Dlaczego będąc tyle razy w Ogrodzie Luksemburskim (musiałam tam być z uwagi na jego miejsce w powieści Hugo Les Miserables)nigdy nie zauważyłam Fontanny Medyceuszy. A bardzo mi się spodobała na twoim zdjęciu. Teraz będę wypatrywać wpisu zarówno o pomnikach w Ogrodzie, jak i o wystroju kościoła Saint Sulpice, które odwiedziłam zafascynowana swego czasu powieścią Browna Kod da Vinci. Niestety moje zdjęcia są mało atrakcyjne, więc chętnie obejrzę twoje. No i oczywiści po nieustannej tęsknocie za Rzymem pojawiał się tęsknota za Paryżem. Ale to dobrze, że jest za czym tęsknić. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOgród jest tak wielki, że nie da się zajrzeć w każdy kąt w ciągu jednego dnia, no chyba, że z odpoczynkami.
UsuńWłaśnie przygotowuję posta o Ogrodzie Luksemburskim i nie jestem pewna, że zmieści mi się cały materiał ze względu na dużą ilość zdjęć no i treści też nie zabraknie, chociaż tę staram się ostatnio ograniczać.
Dodam jeszcze, że na ogrodzeniu od strony zewnętrznej prezentowane są prace fotografów i już samo ich obejrzenie zajmuje dużo czasu. Jesienią, w 2019 roku sfotografowałam kilka i pokażę je także w następnym poście. Jakiś czas temu spędziłam też sporo czasu w okolicach muzeum i oranżerii, obserwując życie odpoczywających w ogrodzie, studiowałam rzeźby, zachwycałam się roślinami itp...
A ja w kościele Saint-Sulpice "chciałam spotkać" mnicha Sylasa :) :) :)
Pozdrawiam :)
Oj to dobrze, że Sylasa nie spotkałaś, bo nie był on zbyt miły w obejściu i spotkanie z nim kończyło się mało przyjemnie. Ja oczywiście szukałam linii róży. :) A w Ogrodzie głównie odpoczywałam po dalekich wędrówkach. Pamiętam też piękną wystawę w Pałacu Luksemburskim poświęconą Durand-Ruel (nie umiem odmieniać w obcych językach). Takie wystawy na których jest tylko kilkanaście dzieł zapadają chyba bardziej w pamięć niż olbrzymie ekspozycje muzealnie, w których jest ich kilkanaście tysięcy. Niestety nie można było na niej robić zdjęć większości obrazów. Ale wrażenie zostało.
OdpowiedzUsuńLinię Róży czyli gnomon określany południkiem paryskim również fotografowałam kilka razy - pokażę go przy okazji prezentacji tego kościoła. Za pierwszym razem udało mi się nawet sfotografować promień słoneczny, ale spora część linii zastawiona była krzesłami. Teraz kiedy coś mi przeszkadza w robieniu zdjęcia na chwilę to usuwam a potem ustawiam w tym samym miejscu, oczywiście jeżeli się da.
UsuńNiedawno, opracowując jakiś post w którym chyba przewijał się wątek wojny francusko-pruskiej natrafiłam na Durand-Ruela (może być Duranda-Ruela jeżeli chcesz przeczytać literę "d", której Francuzi nie czytają) - kolekcjonera impresjonistów i marszanda. Z tą poprawną pisownią nazwisk francuskich nie zawracaj sobie głowy, jedynie możesz przyjąć zasadę, że jeżeli chcesz dodać końcówkę po samogłosce to oddziel ją apostrofem.
Pozdrawiam i zapraszam do Ogrodu Luksemburskiego, którego nie "miałam sił" bardziej dokładnie opisać i pokazać. Męczy mnie opieszałość blogera, wstawienie posta z wieloma zdjęciami zajmuje dużo czasu, a także wymaga częstych poprawek. W efekcie i tak pojawiają się na przykład nie chciana czcionka i takie tam inne denerwujące rzeczy...