Po kilku godzinach spędzonych na Wyspie Giżyckiej kliknij tutaj pojechaliśmy do niewielkiej turystycznej miejscowości Stare Sady, gdzie zarezerwowałam nocleg. W Mikołajkach, mostem nad przesmykiem między dwoma jeziorami Mikołajskim i Tałty (droga krajowa numer 16) przejechaliśmy na stronę zachodnią miasta i przed stacją paliw Orlen skręciliśmy w prawo na północ. Droga lokalna wiodła obok słynnego molocha Gołębiewski, który nie interesował nas jako baza noclegowa, ze względu i na swoją wielkość i zbyt wygórowane ceny pobytu.
Naszym celem były Stare Sady wchodzące w skład mikołajskiej gminy, leżące w odległości około 6 kilometrów od centrum Mikołajek. Gminę zamieszkuje około dziewięciu tysięcy mieszkańców, z czego niemal połowa to ludność miasta Mikołajki.
Z wielką ciekawością obserwowałam zachodnią stronę Jeziora Tałty, gdzie wcześniej nie byłam. Jak wieść niesie, wieś o nazwie Sady, została lokowana na prawie chełmińskim w 1499 roku. Wtedy to komtur ryński nadał w akcie lokacyjnym Maciejowi Pomianowi 44 włóki i 4 włóki dla sołtysa. W 1539 roku w osadzie mieszkała tylko polska ludność. Pod koniec dziewiętnastego wieku wieś zamieszkiwało 319 mieszkańców w 67 domach. Według Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań z 2011 roku liczba ludności we wsi Stare Sady to 208.
Z tego co zaobserwowałam, zaraz za Mikołajkami, brzeg jeziora Tałty jest bardzo wysoki, ciągnie się stromą skarpą od najwyższego punktu na terenie gminy - Olszowego Rogu (155 m n.p.m) poprzez Stare Sady do Jory Wielkiej. Dalej terenu nie zbadałam.
Zameldowaliśmy się w uroczym hoteliku ze strefą basenową, ale zanim skorzystaliśmy z kąpieli w przyjemnie ciepłej wodzie, wyszliśmy na spacer po Starych Sadach.
Po raz pierwszy widziałam tak usytuowaną wieś. Po jednej stronie ulicy o nazwie Stare Sady biegnącej wzdłuż jeziora znajdują się prywatne posesje, a naprzeciw tych posesji na brzegach opadających stromo do tafli wody ci sami właściciele urządzili przystanie z pomostami. Tereny prywatne są ogrodzone i tylko za pozwoleniem ich właścicieli można zejść nad jezioro.
Budynek hotelowy, w którym zamieszkaliśmy znajdował się po jednej stronie ulicy, a jego letnia baza rekreacyjno-wypoczynkowa nad Tałtami po drugiej. Za bramką rozpoczynały się kamienne schody prowadzące w dół na przystań.
W sieci znalazłam informację o otwartym rok temu w Starych Sadach Browarze Mikołajki, rodzinnej firmie, gdzie nazwy piw, jak i same ich opisy odnoszą się do legend mazurskich.
Na stronie browaru czytamy:
Dostojna ryba, która widnieje na naszym logo, to Król Sielaw. Teraz spokojny, ustatkowany, ze stabilną pracą. Kiedyś jednak był z niego prawdziwy łobuz, bisurman i ancymon.
Bezsilni rybacy rwali włosy z głowy, zajmowali się kowalstwem lub szukali pracy zdalnej. Z pomocą przyszła, jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, kobieta. Obłaskawiła pruskie bóstwa, a te w zamian podpowiedziały jej, jak złapać krnąbrną rybę. Rozwiązaniem okazała się metalowa sieć, którą udziergał mąż rezolutnej niewiasty. Władca mazurskich ryb, złapany dzięki takiemu fortelowi, w zamian za wolność obiecał ludziom zawsze obfite połowy.
To właśnie dzięki tej umowie możemy teraz delektować się pyszną rybką w naszym regionie. Koniecznie w towarzystwie zimnego Mikołajskiego Lagera.
Niestety, w sobotę browar otwarty był do godziny 13:00 i mimo iż byliśmy tam wieczorem to porozmawialiśmy z właścicielami, którzy jak się okazało dysponują też bazą noclegową.
Niemal na końcu wsi znajduje się publiczna plaża gminna. Zatrzymaliśmy się tam na chwilę i obserwowaliśmy okolicę. Niemal cały teren o tej porze dnia był już mocno zacieniony, w zachodzącym słońcu błyszczał tylko skrawek plaży a złociste promienie oświetlały przeciwległy brzeg zamarzniętego jeszcze jeziora Tałty i kurort Tałty - położony również w tak wspaniałej strefie krajobrazowej jak Stare Sady. Nazwa tego kurortu nawiązuje do pruskiego lub litewskiego słowa tauta oznaczającego wysoki brzeg, wysoko położoną okolicę. Tam także właściciele kwater zlokalizowanych nad jeziorem mają własne pomosty, które udostępniają gościom przybywającym do nich wodą lub lądem.
W sąsiedztwie plaży gminnej ulokował się Port&Chillout Stare Sady. Na terenie kompleksu mieści się restauracja Pod Jabłoniami z przestronnym tarasem i widokiem na jezioro. Całość nie była jeszcze czynna.
W niedzielę, po porannej kąpieli, fikołkach w basenie, a później obfitym śniadaniu, ruszyliśmy do Mikołajek. Miejscowość tę, w zimowej szacie, prezentowałam już na blogu - był to wspaniały trzydniowy wypoczynek w pięciogwiazdkowym Hotelu Mikołajki Leisure & SPA - prezent urodzinowy od Grażyny z Grażyną zajrzyj tutaj.
Tym razem byłam z Ryszardem po przeciwnej stronie jeziora Mikołajskiego. Nie omieszkałam zrobić kilku zdjęć temu wybudowanemu na jeziorze obiektowi.
Słoneczna pogoda sprzyjała spacerom. Zajrzeliśmy najpierw na rynek, a później z kładki dla pieszych przyglądaliśmy się miastu. Dalej poszliśmy aleją Kasztanową ciągnącą się nabrzeżem jakieś półtora kilometra.
W parafialnym kościele rzymskokatolickim pod wezwaniem świętego Mikołaja trwała msza. Budowę tej świątyni rozpoczęto w 1998 roku. Na szczycie wieży znajduje się taras widokowy.
Herbatę z termosu zaserwowaliśmy sobie w Ełku, na naszej ulubionej promenadzie - alei 1000-lecia. Latem ubiegłego roku Ełk odwiedziliśmy kilka razy, zatrzymując się w hotelach usytuowanych właśnie przy alei 1000-lecia nad brzegiem jeziora Ełckiego.
Kolejnym i ostatnim przystankiem ostatniego dnia kalendarzowej zimy był Biebrzański Park Narodowy w okolicy Osowca. O atrakcjach tego parku, ale znajdujących się w innych jego częściach pisałam tutaj, tutaj i tutaj.
Bardzo, ale to bardzo chciałam sfotografować marcowy krajobraz parku, z dominującymi kolorami: słomkowym, czerwonym i niebieskim. Te najpiękniejsze miejsca do fotografowania były niestety słabo dostępne ze względu na brak parkingu, ale i tak zadowolona byłam z efektów mojej pracy.
Najpierw powędrowaliśmy do wieży widokowej usytuowanej na sztucznie usypanej grobli otoczonej fosą wodną, obok której znajduje się polski schron artyleryjski (tradytor) dla dwóch dział bojowych - spoczywa tu do góry nogami wysadzony podczas drugiej wojny światowej.
W tych okolicach na obszarze Bagien biebrzańskich do Biebrzy uchodzi rzeka Ełk. Wody jej dolnego biegu nie przepływają pierwotnym korytem - zostały skierowane do Biebrzy krótszą drogą: Kanałem Rudzkim.
Dwa największe kanały: Rudzki i Woźnawiejski, które zmieniły układ hydrograficzny rzeki Ełk i Jegrzni powstały w latach 1846-1961. O Kanale Woźnawiejskim i rzece Jegrzni wspominałam opisując wyprawę do Rajgrodu tutaj.
Budowa Kanału Rudzkiego spowodowała przejęcie całego przepływu rzeki Ełk i skierowanie jej wód najkrótszą drogą do rzeki Biebrzy. Brak stałego przepływu skutkuje zarastaniem i zanikiem koryta na odcinku od jazu w Modzelówce do połączenia z rzeką Jegrznią. Obecnie stare koryto Ełku (Martwy Ełk) zbiera wyłącznie wody opadowe i ze spływu powierzchniowego. Natomiast wybudowany Kanał Woźnawiejski przejął większość (około 70%) wód płynących rzeką Jegrznią.
Biebrzański Park Narodowy obejmuje niemal całą dolinę rzeki Biebrzy. Chroni przede wszystkim szczególnego typu mokradła - torfowiska niskie - związane z doliną rzeczną.
Bagna biebrzańskie to ostatnie tak duże torfowiska ocalałe w zachodniej i środkowej Europie. Dolina Biebrzy na prawie całej powierzchni zachowała swój naturalny charakter, dzikość i niedostępność oraz niezwykłe bogactwo świata fauny i flory.
W niedzielę przed godziną 16: 00 obserwowaliśmy tam wspaniały ptasi spektakl - tysiące dzikich gęsi pod błękitnym niebem. Było bardzo głośno i tłoczno, czego nie utrwaliłam kamerą, pstryknęłam tylko kilka zdjęć, które nie oddają prawdziwego wymiaru tego przyrodniczego spektaklu.
To było piękne pożegnanie kalendarzowej zimy.
20 marca 2022 roku
Cudnie pożegnaliście zimę. W tak pięknych i różnych mazurskich i podlaskich zakątkach, że z przyjemnością się do Was przyłączyłam. Z tej bogatej wycieczkowej listy znam tylko Mikołajki. Wspięłam się na wieżę kościoła św. Mikołaja, by podziwiać cudną okolicę.
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za wspaniały relaks, całusy przesyłam 🥰
Niemal fizycznie czułam Twoją obecność Urszulko :)
UsuńWieża kościoła, po remoncie, jak wynika z informacji otwarta jest cały rok, ale podczas mszy św była zamknięta. Ryszard nie miał ochoty wspinać się tak wysoko, wolał wyruszyć już do Osowca do Biebrzańskiego Parku Narodowego...
Ściskam serdecznie :)
Wprawdzie byliśmy na Mazurach, poznaliśmy Mikołajki i inne zakątki, ale latem przy innej pogodzie i oczywiście tłumie ludzi. Pięknie jest tam poza sezonem, gołe drzewa mają tą przewagę, że nie zasłaniają krajobrazu a takie sam na sam z naturą jest rewelacyjne. Nawet pogoda Wam sprzyjała. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJestem już w takim wieku, w którym spokój i cisza są najważniejsze. Latem wolę spotkania z dziką przyrodą niż zatłoczone plaże. Zresztą nie przepadam za kąpielami w jeziorach, chociaż bywa, że się w nich kapię. Zdecydowanie wolę baseny.
UsuńJak zauważyłeś te "bezlistne pory roku" pozwalają zobaczyć więcej. Latem mijamy czasami jakąś niezwykłą atrakcję, której w gąszczu zieleni nie widać.
Kiedy świeci słońce a niebo jest bezchmurne to nawet chłód nie przeszkadza...
Pozdrawiam serdecznie :)