cd
Pinar
del Río to jedna z największych prowincji kubańskich, której
stolicą jest miasto o tej samej nazwie. Słynie z urodzajnych ziem, na
których uprawia się tytoń. W dziewiętnastym wieku Pinar del Río zapewniało dobrobyt
całej prowincji, jednak pod koniec owego stulecia sytuacja się zmieniła. Najwięksi
producenci cygar przenieśli się do nieodległej Hawany przez co region utracił prestiżowy
status i stał się podrzędnym dystryktem rolniczym, a wybudowana przez komunistyczne władze autopista,
łącząca stolicę kraju ze stolicą regionu stała się mało uczęszczaną drogą o
znikomym ruchu. O dostatniej przeszłości miasta przypominają eleganckie
hacjendy i kamienice.
|
Krajobraz prowincji Pinar del Río - Kuba zachodnia |
|
Parador (zajazd) Las Barrigonas - filary z pni palmy brzuchatej |
|
Parador Las Barrigonas - przy pniu palmy brzuchatej |
|
Kuba zachodnia - Pinar del Río - Valle de Viñales |
|
Rolnik z Doliny Viñales oferuje turystom przejażdżkę na grzbiecie wołu |
|
Prawie mnie nie widać |
|
Kuba zachodnia - Pinar del Río - Valle de Viñales - Hotel Horizontes Los Jazmines |
|
Malaleuca |
|
Pod dachem |
Zwiedziłam tam jedną z manufaktur rumu i cygar. Niestety fotografowanie w fabryce było
zabronione. Kobiety i mężczyźni, skręcali liście ręcznie. Przechodziłam z
działu do działu i miałam wrażenie, że czas się tam zatrzymał dawno, dawno
temu. Żadnych innowacji technicznych, żadnych nowoczesnych maszyn, jedynie
tradycyjne metody produkcji i około trzysta par rąk do pracy.
Fábrica de bebidas Casa Garay to
jedyna destylarnia na świecie produkująca rum Guayabita del Pinar. Sprowadzany do fabryki destylat zamyka się w dębowych
beczkach z uprawianą w okolicy karłowatą odmianą guawy /guayaba/. Czterdziestoprocentową
Guayabitę del Pinar produkuje się w
wersji słodkiej lub wytrawnej…
|
Guayabita del Pinar |
Miejscem najchętniej odwiedzanym w prowincji Pinar del Río
jest Valle de Viñales, malownicza
dolina w górach Sierra de los Órganos,
której charakterystyczne formacje skalne zwane mogotami porośnięte są bujną roślinnością i kryją w sobie mnóstwo
jaskiń.
Zdaniem geologów w okresie kredy, czyli około sto milionów lat temu, podziemne
rzeki podmywały pogórza, tworząc wspaniałe jaskinie, które z czasem zapadały
się w głąb ziemi, kształtując niezwykły krajobraz. Niektóre z jaskiń sięgają
tysiąca metrów wysokości. Dotarłam do jednej z nich, do Cueva del Indio. Część trasy we wnętrzu góry skalnej pokonałam
pieszo, inną część tworzyło podziemne jezioro, które wylewało się szczeliną na
zewnątrz. Ten odcinek pokonałam motorówką.
W czasie konkwisty w Cueva del Indio
chronili się Indianie z miejscowego plemienia Guanahatabey.
|
Mogoty - pagóry wyrastające z dna malowniczej doliny |
|
Ostańce erozyjne nie są wysokie |
|
Dolina Viñales - Prowincja Pinar del Río |
|
Park Doliny Viñales |
|
Dziewicze tereny parku wokół jaskiń |
|
Trudno wymienić nazwy wszystkich roślin |
|
Park Narodowy Viñales leży w samym sercu gór Sierra de los Órganos |
|
Podziemna rzeka w jaskini Cueva del Indio |
|
Szczeliny skalne Cueva del Indio |
|
Formacje skalne Cueva del Indio |
|
Tędy wypływają łodzie z turystami |
|
Stromościenny pagór wapienny |
|
Swoisty mikroklimat |
|
Idealne warunki dla roślin |
|
Piękna, bujna roślinność doliny |
|
Mają swoje sposoby na omotanie tych wapiennych skał |
|
Chi, chi, zakaz wjazdu jednośladów |
|
Kubańczycy wyrabiają różne przedmioty z liści palmowych |
|
Konik polny z liści palmy we włosach - prezent od Kubańczyka |
|
Takie sobie |
|
Stragan z pamiątkami |
|
Stragan z pamiątkami |
|
W Dolinie Viñales |
W Dolinie Viñales znajduje się wioska Viñales z jedną ulicą główną. Zabudowa wsi skupia się wokół kolonialnego
kościoła Iglesia Viñales, wzniesionego
w tysiąc osiemset osiemdziesiątym roku. Z kościelnej dzwonnicy można zobaczyć
całą tytoniową dolinę z erozyjnymi ostańcami. Pola uprawia się tam
tradycyjnymi metodami przy użyciu pługa ciągnionego przez wołu.
|
Główna ulica w Viñales |
|
Uliczny pies Viñales |
|
Trzymają się po kilka w grupie, wychudzone, głodne, przyjazne |
|
Mieszkają w każdym mieście na Kubie |
|
Łagodne, tylko wzrokiem proszą o jedzenie |
Na jednym ze wzgórz znajduje się gigantyczne malowidło Mural de la Prehistoria, wykonane w latach sześćdziesiątych dwudziestego
wieku na zlecenie Fidela Castro. Ilustruje ono ewolucję człowieka aż do
ostatniego ogniwa rozwoju, jakim jest człowiek
socjalizmu. Szczerze wyznam, że mural mi się nie podobał. Moim zdaniem
szpeci tylko ten piękny górotwór. Nie chciałam pisać o tym malowidle, ale skoro
zrobiłam zdjęcie…
|
Valle de Viñales |
|
Mogot Dos Hermanas i fragment Muralu de la Prehistoria |
zupełnie inna Kuba na Twoich zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie taki obraz Kuby chcę zapamiętać, pełen egzotyki przesycony błękitem i zielenią...
UsuńPozdrawiam gorąco :)
ta roślinność jest niesamowita, jak zresztą wszystko:)
OdpowiedzUsuńBlog about life and travelling
Blog about cooking
Najpiękniejsza na Kubie jest przyroda :)
Usuńbardzo intensywna zieleń, chyba przesycona wilgocią... Było bardzo gorąco? A insekty?
OdpowiedzUsuńPalma brzuchata jest wprost urocza, też bym chciała taki taras na filarach z palmy brzuchatej:)uściski z Como, dzisiaj w śniegu po kolana...
Upał nie był dokuczliwy. Pogoda idealna dla takich piecuchów jak ja.
UsuńA oprócz palmy brzuchatej jest jeszcze palma butelkowa... i całe mnóstwo odmian tego gatunku...
Całuski z mroźnego zimowego Podlasia :)
Miło się robi od tych kolorów i słońca. A to co dzieje się za moim oknem woła o pomstę do nieba. Wiosna gdzieś chyba została w Pinar del Río :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWłaśnie próbuję przywołać wiosnę z Pinar del Rio. U mnie za oknem także zima ze śniegiem i mrozem. Przywiało chyba od Ciebie z północy. Pozdrawiam także z nadzieją na ciepło :)
Usuńbardzo ciekawy opis i wspaniałe zdjęcia ... przyjemnie poznać takie miejsca dzięki Twoim wyprawom ... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Slawrys :)))*
UsuńNo i dzięki Twojemu postowi odbyłem wycieczkę po Kubie. Szkoda, że nie mogłem zapalić kubańskiego cygara (choć nie palę) i wypić trochę rumu (nie piszę, że nie piję). Gratuluję świetnych zdjęć. Jest na co popatrzeć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję. Przywołuję klimat Karaibów, żeby przegonić zimę, która tego roku nie była dla mnie łaskawa i dłuży się w nieskończoność...
UsuńUściski wiosenne:)
Już miałam napisać same achy i ochy... ale humor zważyły mi wychudzone nieszczęścia na czterech, patykowatych łapkach :,C Aż serce się kroi. Biedactwa.
OdpowiedzUsuńZaś z podróży... zazdroszczę wycieczki do jaskini, to musiało być cudowne doświadczenie.
Pozdrawiam i ściskam serdecznie :*** (Ćmok)
Psy wpisały się w obraz każdego miasta i przebywają tam gdzie jest najwięcej ludzi. Turyści je dokarmiają zabierając resztki jedzenia z hotelowych stołówek. Ale one chociaż mocno wychudzone nie rzucają się na na nie, tak jakby nie miały apetytu. Większość z nich jest chora i wymaga fachowej opieki weterynarzy. Cierpią na niedowład kończyn, czasami są pokaleczone...
UsuńMnie także serce się kroiło patrząc na te bezdomne stworzenia. Na szczęście trzymają się razem i nie są kłótliwie, nie wydzierają sobie kęsów, nie szczerzą zębów... One po prostu potrzebują towarzystwa człowieka, czułości, głaskania, przytulania, miłości jednym słowem tak jak każda żywa istota...
Cmoki i ćmoki wysyłam :)))***
Ale gdyby naprawdę miały co jeść na co dzień, nie byłyby takie chude... Przykre, nie potrafię patrzeć na cierpienie zwierząt, w jakiejkolwiek postaci. Cóż... nie wszystkim jednak maleństwom pomożemy, cierpienia, jak na razie, jest zbyt wiele, jak na pojedynczego człowieka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i całuję :* (Ćmok)
Ja też wolałabym nie patrzeć na cierpienie, i nie tylko zwierząt. Tymczasem w którą stronę się nie obrócisz, w którą nie spojrzysz tam ból, rozpacz i bezsilność człowieka...
UsuńBuziaki ekspresem wysyłam :)
Przepiękne zdjęcia. Wspaniała wycieczka.
OdpowiedzUsuń