Na sobotę prognozowano opady i ochłodzenie…
Zdawało się, że siąpiący rankiem deszcz utrzyma się przez cały ostatni
dzień sierpnia, kończący wakacje letnie. Jednak już przed południem wypogodziło
się, było bardzo ciepło i słonecznie.
Nie musiałam się zatem martwić, co włożyć
na popołudniowe ogrodowe party u przyjaciół.
Pojechałam po Krzysztofa,
Stefanię i Halinę, i razem, nową białostocką obwodnicą, pomknęliśmy poza granice najpiękniejszego wojewódzkiego
miasta, Białegostoku…
Za dwuskrzydłową bramą posesji, która otworzyła się automatycznie, czekali na
nas Małgosia i Leszek oraz dwa przyjazne psy. Nieco później przywitały się z nami
dorosłe dzieci przyjaciół...
Połaci siedliska nie da się ogarnąć
jednym spojrzeniem. Składa się ono z dwóch części, starej i nowej. W
starej, otoczonej starodrzewem, znajduje się duży mieszkalny dom. W tej też
części zachował się wiekowy sad z fantazyjnym pokrojem drzew owocowych, z nie
podpartymi niczym grubymi gałęziami prowadzonymi klika metrów poziomo nad
ziemią. Spacerowe alejki wiodły do niewielkich lasków liściasto iglastych, gdzie
znaleźć można było koźlaki i prawdziwki...
Między grupami najrozmaitszych drzew, krzewów i kwiatów urządzono ekologiczną oczyszczalnię ścieków. Odprowadza się stamtąd wodę do strumyka i stawu z wodnymi roślinami…
Specjalnie dla psów wydzielono miejsce kąpielowe z ciepła wodą. W upalne dni wszyscy mogą się tam pluskać. A skoro o psach mowa, to obie suczki lubią wszelakie zabawy i psoty, jedna z nich uwielbia kąpiele w stawie, a zaraz potem tarzanie się w krecich kopcach, które energicznie rozkopuje, wyrzucając spod łap czarną ziemię…
Między grupami najrozmaitszych drzew, krzewów i kwiatów urządzono ekologiczną oczyszczalnię ścieków. Odprowadza się stamtąd wodę do strumyka i stawu z wodnymi roślinami…
Specjalnie dla psów wydzielono miejsce kąpielowe z ciepła wodą. W upalne dni wszyscy mogą się tam pluskać. A skoro o psach mowa, to obie suczki lubią wszelakie zabawy i psoty, jedna z nich uwielbia kąpiele w stawie, a zaraz potem tarzanie się w krecich kopcach, które energicznie rozkopuje, wyrzucając spod łap czarną ziemię…
Starą część od nowej odgradza gęsty zielony żywopłot z kilkoma przejściami.
Nowa część ma dopiero dwa lata. Nasadzenia w tym ogrodzie są jeszcze małe i
wyraźnie widać całą przestrzeń. Tam też na usypanej górce wybudowano mały
dom, pod którym znajduje się piwnica - tradycyjna ziemianka, z odpowiednią temperaturą latem i zimą…
Przed wejściem do piwniczki
Leszek skonstruował wiatę z wędzarnią i płytą grzewczą… Tam właśnie
biesiadowaliśmy w ostatni dzień wakacji…
Zazwyczaj nie podaję menu, ale tym
razem zrobię wyjątek i dokładnie opiszę co też gospodarze przygotowali na
biesiadę kończącą lato.
Leszek uwędził pstrągi, karkówkę, schab, boczek i
podgardle. Zarówno świeże ryby jak i mięsiwo z pieca były wyśmienite. Małgosia
zrobiła trzy rodzaje pieczeni, znakomity w smaku pasztet z cukinii, pieczeń z
mielonego mięsa z koźlakami z własnego lasu oraz klops z brzoskwiniami
zebranymi we własnym sadzie. Były też rozmaite swojskie wędliny, później naleśniki
ze szpinakiem polane sosem z rukoli, przyprawionym miodem, jabłkiem, odrobiną
musztardy i oliwą. Były także przepyszne naleśniki z musem jabłkowym i z bitą
śmietaną, ale nie taką ze sklepu, tylko sporządzoną z mleka od krowy Mućki z
sąsiedztwa… Małgosia przygotowała także kilka sałatek.
- Ingrediencje? Wszystko z własnego ogrodu warzywno ziołowego!
- Ingrediencje? Wszystko z własnego ogrodu warzywno ziołowego!
Pomidory duże i
małe koktajlowe, ogórki, sałaty, cytryny wszystko z własnych upraw …, tylko
śledzie, łosoś, mozzarella i białe wino San Valentin 2007, chi, chi, chi…,
kupione zostały w Biedronce, którą nie tak dawno otwarto w niewielkiej
odległości od domu…
Ale to nie koniec jadłospisu!
Ale to nie koniec jadłospisu!
Na deser
Małgosia podała melbę z czarnymi jagodami i sernik z brzoskwiniami.
Ech! Po
prostu, przysłowiowe niebo w gębie!
Oprócz mocniejszych trunków był kompot z czerwonych mirabelek, woda z miętą i
cytryną, tradycyjne napoje według życzenia - kawa, herbata, a także różnego
rodzaju ziołowe napary. Nowością dla mnie była stewia, roślina pochodząca z
Ameryki Środkowej i Południowej, służąca jako słodzik. Pierwszy raz spotkałam
ten niewielki krzew na naszych terenach. Spróbowałam liści, i surowych, i
suszonych. Są naprawdę bardzo słodkie. Ponoć sproszkowaną stewię kupuje się w aptekach jako
słodzik dla cukrzyków. Warto więc posadzić taką roślinkę we własnym ogrodzie…
Towarzystwa dotrzymywały nam dwie zabawne suczki.
Towarzystwa dotrzymywały nam dwie zabawne suczki.
Syn przyjaciół
rozpalił ognisko i palenisko pod płytą. Nastawiliśmy czajnik z wodą…
Atmosfera była iście sielska, taka jaka powinna być letnią porą, przeznaczoną na odpoczynek, wzajemne rozpieszczanie się, dogadzanie sobie…
Dziękuję Małgosi, dziękuję Leszkowi, dziękuję wszystkim moim przyjaciołom za ten wspaniały czas wakacyjnych spotkań…
Atmosfera była iście sielska, taka jaka powinna być letnią porą, przeznaczoną na odpoczynek, wzajemne rozpieszczanie się, dogadzanie sobie…
Dziękuję Małgosi, dziękuję Leszkowi, dziękuję wszystkim moim przyjaciołom za ten wspaniały czas wakacyjnych spotkań…
Reszta wrażeń w opisach pod zdjęciami…
Dom Małgosi i Leszka |
Sobota, 31 sierpnia 2013 roku
Ooooo,jak pieknie i przyjemnie!Sad przy domu to jest TO!Ciesze sie,ze wszyscy mieliscie dobry czas.Tak,radujmy sie zyciem i ludzmi,kochani! Pozdrawiam serdecznie i dziekuje,Ci Ewa, za podzielenie sie tym spotkaniem na blogu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wzajemnie :)
UsuńTo chyba wymarzone miejsce na ziemi...i jak wypieszczone!
OdpowiedzUsuńTak, tak... miejsce wypieszczone, urokliwe z mnóstwem romantycznych zakątków i ścieżek spacerowych...
UsuńAle siedziba!!! no, no ...ogrod szczegolnie ten stary przepiekny..sliczne miejsce. Sciskam serdecznie
OdpowiedzUsuńCały ogród pielęgnują właściciele... pracy co nie miara, a później jeszcze trzeba uporać się z owocami ziemi...
UsuńBuziaki :)))*
Co za wspaniała enklawa. Podziwiam ludzi i ich pracę, że tak sobie to wszystko poukładali. Ogromna praca, trzeba to podkreślić. Dobrze, że podałaś menu. Aż ślinka cieknie. Za winem nie przepadam, ale do tych kulinarnych wspaniałości wypiłbym zimne piwo. Jedynie szkoda, że to ostatni dzień wakacji.
OdpowiedzUsuńDo wędzonego jadła pasuje piwo. Ja tym razem "robiłam" za kierowcę...
UsuńA ogród, rzeczywiście wymaga olbrzymiego poświęcenia, ciężkiej pracy każdego dnia... Wiem coś o tym, bo sama mam ogród, ale znacznie, znacznie mniejszy.
Małgosia i Leszek to wspaniali ludzie :)))
Ściskam serdecznie :)
Bardzo lubię Twoje blogi, mogę cieszyć się Twoją radością! Wspaniały ogród, ale chyba właściciele zatrudniają kilku ogrodników?
OdpowiedzUsuńSara
Wyobraź sobie Saro, że wszystko w ogrodzie robią sami.
UsuńSystematyczna praca przynosi efekty.
Ściskam serdecznie i zapraszam na karty następnych wpisów :)))*
ładny dom i ładna okolica !
OdpowiedzUsuńOleńko dla Ciebie specjalne, gorące ucałowania :)))*
UsuńJa też niedawno miałam ognisko, ale czuć już chłodek w powietrzu, dni też krótsze a ja tak lubię Babie Lato... czy zobaczymy je jeszcze w tym roku? Parę lat temu i we Wrześniu potrafiło być ciepełko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, piękne zdjęcia (jak zawsze) :) :**** (Ćmok)
Pozdrawiam ciepło:)
UsuńZaraz pędzę do ogrodu, bo o tej porze dnia jest najcieplej.
Pięknie tam, ale ile to pracy... a ile przyjemności :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie Andrzeju, Ty i ja możemy sobie wyobrazić ile to pracy, bo mamy własne ogródki, chociaż dużo, dużo mniejsze...
UsuńA ile przyjemności...?
No cóż, ja najchętniej zasiadam w ogrodzie właśnie z przyjaciółmi i dopiero razem z nimi podziwiam własną ciężką pracę...
Uściski :)))
Podziwiam piękną wypieszcziną posiadłość i gratuluję przyjaciół.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję i zapraszam :)
Usuń