piątek, 16 maja 2014

Slieve League


cd
                    gdy  jesteś z kimś kto będzie  pokonywał  kilometry
                    by przez chwilę mieć ciebie blisko nie schrzań tego
                    bowiem  drugiej  takiej osoby  możesz już  nie mieć

                                                           /znalezione w internecie/


    Moim do nie dawna marzeniem było zobaczyć Klify Moherowe - Cliffs of Moher, jednak na krótko przed wyjazdem do Irlandii trafiłam na bloga Polki mieszkającej w Hrabstwie Donegal w pobliżu innych klifów, a mianowicie Slieve League. Zainteresowała mnie bardzo wyprawa Polki w to miejsce i postanowiłam przyjrzeć się jej bliżej.  
    Zastanawiałam się dlaczego te pierwsze klify są tak bardzo znane i reklamowane, a te drugie nie? Dlaczego wcześniej nie wpisały się na listę moich marzeń?
    Odpowiedź otrzymałam dopiero na miejscu.
    A kiedy tam dotarłam za przyczyną Kogoś mi bardzo bliskiego oniemiałam z zachwytu i na pytanie:
    - No i jak?  - Wypowiedziałam słowa, które wprawiły w osłupienie tego kto je zadał (???) - I nie było to pejoratywne wyrażenie, nie, nie!
    Klify Moherowe o długości ośmiu kilometrów i wysokości zaledwie dwustu czternastu metrów są łatwo dostępne. Można tam dojechać samochodem osobowym, autobusem, czy też autokarem wycieczkowym, a więc turystów tam sporo i na dodatek muszą kupić wejściówki w dobrze zorganizowanym centrum informacji - takie pomieszanie cywilizacji z dziką naturą.
    A wyprawa na Slieve League była nie lada wyzwaniem.
    W poprzednim poście opisywałam trasę i ciekawsze miejsca na stu osiemdziesięciokilometrowym odcinku. Jednym z ostatnich jakie prezentowałam przed wjazdem na górę była miejscowość Teelin i port przy Teelin Road. Przypomnę, że ruch w tych okolicach jest niewielki, a właściwie prawie żaden. Jedzie się wąskimi pustymi ścieżynami szerokimi na tyle, żeby zmieściło się jedno auto.
    Jednak my mieliśmy to szczęście spotkać innego użytkownika drogi, a był nim policjant z miejscowej Gardy. Włączył się do ruchu przed nami i dał sygnał, żebyśmy jechali za nim. Wjechaliśmy na parking, na którym metalowa brama zamykała drogę.
    - Pisałam już, że Irlandczycy są bardzo życzliwi i uprzejmi?
    - Dzisiaj do grona życzliwych włączę irlandzkie służby mundurowe. Ów policjant nie zatrzymał nas po to, żeby nam wlepić mandat próbując wmówić jakieś przestępstwo drogowe, ale po to żeby nas poinformować, że możemy otworzyć bramę i wjechać na tereny prywatne na górny parking. Co więcej, powiedział że będzie nas tam pilotował, a bramę zamknie sam, wracając.
    To pilotowanie to był swojego rodzaju rollercoaster, bo nie dość, że droga była niebezpiecznie wąska i kręta, to na dodatek policyjne autko jak jakaś zjawa ginęła nam z oczu i pojawiała się nagle hen na wybrzuszeniu sinusoidalnej górskiej fali. Nie mieliśmy szans trzymać mu się na ogonie i dopiero na górze dopadliśmy pirata. Tam podziękowaliśmy mu za pomoc.
 
    Z Teelin na klify Slieve League jechaliśmy drogą bez nazwy Unnamed Road. Pierwszy parking, na którym dowiedzieliśmy się że możemy kontynuować wjazd znajdował się w masywie Croaghlin, poniżej jeziorka Lough Meenaviller, drugi zaś na krańcu Cappagh za kolejnym niewielkim jeziorkiem Lough O'Muligan. Tam właśnie zaparkowaliśmy  samochód i brzegiem urwiska powędrowaliśmy na szczyt kolejnego masywu Shanbally z górą Slieve League.
    Od stromego kamiennego uskoku chroniła nas drewniana barierka z ledwo zauważalną, delikatną jak pajęczyna siatką. Chwilę postaliśmy na drewnianym tarasie skonstruowanym nad kamienną krawędzią skąd dobrze widać było dwie skały wynurzające się z oceanu zwane Giants Table and Chair czyli stół i krzesło olbrzyma. Wyglądały jak dwa pryszcze na tle ściany wysokiej na sześćset jeden metrów.
    Zdjęcia zupełnie nie oddają majestatu klifów bowiem nie było żadnych punktów odniesienia, chociażby łodzi na wodzie, które pojawiają się tam w sezonie letnim z ciekawskimi podróżnikami na pokładzie.
    Wiał silny wiatr więc nie ryzykowaliśmy wejścia na wychodzącą w ocean skalistą falezę, której początkowa grań nosi nazwę One Man's Path, czyli ścieżka na szerokość jednej tylko osoby, a kończy bardziej przyjaznym człowiekowi wzniesieniem o nazwie Malin Beg. Nie zobaczyłam więc jeziora Lake Agh po drugiej stronie grani. Za to do woli, z góry porośniętej wrzosami podziwiałam Lough O'Muligan i kolejną kamienną falezę Carrigan Head. Nie było stamtąd widać ruin wieży wczesnego ostrzegania Glen Head Tower z okresu napoleońskiego. Dopiero na parkingu można było ją dostrzec.
    A irlandzkie owce wcale nie mają lęku wysokości...

   
Wracaliśmy w doskonałych nastrojach i zdążyliśmy jeszcze na wieczorną mszę, jako że był to dzień świąteczny - Zwiastowanie NMP. Mogłam więc uczestniczyć w kolejnym nabożeństwie sprawowanym tym razem w języku angielskim.
    Podczas mojego dziewięciodniowego pobytu na wyspie miałam także okazję wysłuchać mszy świętej w tradycyjnym rycie rzymskim, tak zwanej mszy trydenckiej lub Mszy świętej Wszechczasów.

   
A wracając do początkowej sentencji posta, mój dzisiejszy wpis podsumuję zdaniem:                               
 

                 wielkim szczęściem jest mieć Kogoś
                              kto przyczyni się do realizacji twoich marzeń
                                                                              i niczego nie schrzan
i


Nieco powyżej dolnego parkingu - jeziorko Lough Meenaviller

Sinusoidalna górska ścieżka

Kręta i niezwykle piękna

Upstrzona głazami

Z widokiem na Atlantyk

Tylko trawy i wrzosowiska

Droga na szerokość samochodu osobowego

Przed nami autko policyjne

Wjeżdżamy na górny parking - widok na grań Slieve League

Carrigan Head z wieżą Glen Head Tower

Ruiny wieży wczesnego ostrzegania z czasów napoleońskich na Carrigan Head

Na górnym parkingu na krawędzi Cappagh

Całe moje szczęście ukryte w kapturze podszytym wiatrem

Jak w rytualnym tańcu

Slieve League - 601 metrów nad poziomem morza

Najwyższe na wyspie klify z widokiem na Ocean Atlantycki

Podczas silnego wiatru należy zachować szczególną ostrożność

Stół i krzesło olbrzyma

Giants Table and Chair

Wspinamy się na Shanbally

Kamienna ścieżka Shanbally

Po środku górny parking na krawędzi Cappagh, a ta kropeczka to nasze autko

Widok z góry na wjazdową dróżkę, tę upstrzoną głazami i parking

Ze względu na silny wiatr nie wchodzimy na sam szczyt

Kamienne górotwory, a po prawej parking z niebieskim autkiem

Na tle Slieve League

Gdyby nie ten wiatr... ?

Ech, zamienię się w kroplę wody, w podmuch wiatru...

Po lewej grań ze ścieżką na szerokość jednej osoby

Jeziorko Lough O'Muligan a po lewej Carrigan Head

Carrigan Head i Lough O'Muligan

Na wrzosowisku

Wyobrażam sobie jak pięknie musi tu być podczas kwitnienia wrzosów

Slieve League

Ostatnie spojrzenie na Slieve League

Ktoś, kto niczego nie schrzanił

22 komentarze:

  1. Ja dobrze ze ktos nie schrzanil i moglismy poogladac te cuda..przecudowne okolice, i znowu to powietrze krystaliczne, i Twoja reka fotografa daly mi niesamowita przyjemnosc ogladania..sciskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym po prostu rozpłynąć się w powietrzu, zamienić w wiatr lub kroplę wody...
      Buziaki na egzotyczną stronę Ziemi posyłam :)))*

      Usuń
  2. Wow! Ewa! Swietna foto-relacja oddajaca piekno i surowosc krajobrazu, i klimatu,i oczywiscie krystalicznosc powietrza. Przy Twojej pomocy, jako modelki, nawet widac sile wiatru i temperature powetrza.Lacznie z wprowadzajacym tekstem wyszedl Ci bardzo udany i bogaty post.Gratuluje,dziekuje,i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereniu, dziękuję za miłe słowa komentarza.
      Pozdrawiam ciepło :)))*

      Usuń
  3. Ewo, przepiękne miejsce i cudne zdjęcia. Chciałabym zobaczyć to na żywo. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdy już tam będziesz nie spiesz się, wejdź wszędzie gdzie tylko się da.
      Buziaki :)))*

      Usuń
  4. Przepiękne krajobrazy- cieszę się, że je przybliżasz, gdyż chyba nie dane mi będzie samemu je podziwiać.
    Pozdrowienia b. gorące (u mnie leje już trzeci dzień)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekałam na bardzo gorące pozdrowienia od Ciebie.

      U mnie susza, koszę, pielę, podlewam młode sadzonki cynii, które dostałam od przyjaciółki. Przyjęły się, a więc będzie kolorowo przez całe lato...

      Joseph Conrad powiedział: żyjemy tak jak śnimy - samotnie.

      Spełniaj swoje marzenia !

      Jak zawsze odwzajemniam serdeczności i nie każ mi na siebie czekać :)))*

      Usuń
  5. Przepiękne miejsce, takie puste, wolne od tłumu, hałasu i tzw. "cywilizacji". Zazdrościć, zazdrościć!

    Pozdrawiam :*** :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka spokojna szmaragdowo brązowa bezkresna przestrzeń...
      Buziaki :)))*

      Usuń
  6. Potęga natury jest wprost niewyobrażalna, co doskonale widać na Twoich zdjęciach. Pod ostatnią myślą tego posta również i ja się podpisuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Ewuniu,
    Jak chciałam nawiązać do tego o czym napisałaś w swoim poście - mianowicie do tego jak podchodzi GARDA (irlandzka policja) do zwykłych ludzi.
    Kuzynka z mężem wracali kiedyś w nocy z dyskoteki. Do domu nie mieli daleko, ale kawałek drogi, który musieli przejść był wąski i nieoświetlony. Akurat podjechał patrol Gardy, zatrzymał ich i zapytano ich czy mają kamizelki odblaskowe, bo jest ciemno i przez to niebezpiecznie.
    Nie mieli takich i co zrobił Pan Gardzista? Wysiadł z samochodu, wyjął z bagażnika dwie kamizelki, wręczył im, poczekał, żeby je nałożyli, po czym życzył im bezpiecznego dotarcia do domu i dobrej nocy, a następnie patrol odjechał. Można?? Można!
    Pozdrowienia z Buncrany.
    Kasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, dziękuję za komentarz i pozdrowienia z Buncrany.
      Ściskam również bardzo, bardzo mocno :)))*

      Usuń
  8. Te cytaty, które podałaś na początku i na końcu posta bardzo mi się spodobały . Przypomina mi to o moim pewnym przyjacielu ....
    Pozdrawiam serdecznie .

    OdpowiedzUsuń
  9. Ech, marzenie...cudnie tam! uściski dla ciebie Ewuniu za tę przepiękną relację!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie próbuję wyobrazić sobie Boga; wystarcza mi odczucie potęgi i majestatu przyrody, o tyle, o ile możemy ją poznać za pośrednictwem naszych niedoskonałych zmysłów /Albert Einstein/

      Tak jakoś mi się skojarzyło!
      Buziaki dla Ciebie Agnieszko :)))*

      Usuń
    2. no właśnie, i chyba o to w tym wszystkim chodzi, zachwycajmy się potęgą natury chociaż na tyle na ile umiemy ją docenić...od samego rana tak mnie natchnęłaś "wzniośle"!
      Odwzajemniam buziaki :)))

      Usuń
    3. Chi, chi... ja także byłam u Ciebie z samego rana w odwiedzinach na warsztatach chodzenia...
      Buziaki :)))*

      Usuń
  10. Slieve League jest cudne,pięknie je przedstawiłaś na zdjęciach, też mieliśmy piękną słoneczną pogodę gdy tam byliśmy. I do tego upał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Slieve League to takie miejsce do którego chce się wracać, bez względu na to czy pada deszcz czy świeci słońce.
      A upał w Irlandii to coś niezmiernie rzadkiego :)))

      Usuń