cd Wtorek,
dwudziestego piątego marca, siódmy dzień mojego pobytu w Irlandii był kolejnym
dniem fascynacji naturą. Pojechaliśmy na klify Slieve League - jedne z najwyższych w Europie osiągające sześćset
jeden metrów wysokości.
Zdjęć zrobiłam dużo, więc moją wtorkową
podróż podzielę na dwie części. Dzisiaj pokażę drogę z Buncrany w trudno dostępne
klifowe wybrzeże i coś niecoś opowiem o irlandzkich wyrobach z owczej
wełny.
Tym razem jechaliśmy na południowy
zachód Hrabstwa Donegal.
Opuszczając
Półwysep Inishowen mieliśmy do
pokonania trasę ponad stu osiemdziesięciu kilometrów. Minęliśmy Latterkenny największe miasto Donegalu
i drogą N13 dotarliśmy do Stranorlar, gdzie długą ulicą Main
Street, na początku której stał dziewiętnastowieczny budynek trzygwiazdkowego Hotelu Kee obrośnięty bluszczem
przedostaliśmy się na drugi brzeg rzeki
Finn. Tam z kolei uwagę przyciągał neogotycki rzymskokatolicki kościół Church of Mary Immaculate.
Miasteczko drogą N15 łączyło się z Ballybofey.
Kawałek drogi jechaliśmy wzdłuż jeziora Lough
Mourne, później górskimi terenami parków narodowych Cashelnavean Bog i Barnesmore
Bog, aż wreszcie w okolicy miasta Donegal
wybraliśmy drogę N56 prowadzącą do
wsi Bruckless. Tam zatrzymaliśmy się
na chwilę przy kościele rzymskokatolickim Church
of St Joseph & St Conal, na cmentarzu którego stała okrągła,
imponujących rozmiarów wieża, jak również wiele zabytkowych nagrobków.
|
Stranorlar - Hotel Kee |
|
Stranorlar - Hotel Kee |
|
Stranorlar - Main Street |
|
Stranorlar - Church of Mary Immaculate |
|
Stranorlar |
|
Stranorlar - most na rzece Finn i kościół Church of Mary Immaculate |
|
Stranorlar - Main Street |
|
Ballybofey zlewa się z Stranorlar |
|
Ballybofey |
|
Lough Mourne |
|
Cashelnavean Bog |
|
Gdzieś po drodze do Bruckless - droga N56 |
|
Droga N56 przed Cranny Lower |
|
Cranny Lower |
|
Bruckless |
|
Kościół rzymskokatolicki Church St Joseph & St Conal w Bruckless |
|
Imponująca wieża przed kościołem w Bruckless |
|
Nagrobki na cmentarzu przy kościele św. św. Józefa i Conala w Bruckless |
|
Wieża przy kościele w Bruckless |
|
Cmentarz przy kościele w Bruckless |
|
Cmentarz przy kościele w Bruckless |
|
Kościół św.św Józefa i Conala w Bruckless |
|
Kościół w Bruckless |
|
Wnętrze Kościoła św. św Józefa i Conala w Bruckless |
|
Wnętrze kościoła |
|
Wnętrze Kościoła św. św Józefa i Conala w Bruckless |
|
Church St Joseph & St Conal |
Do najważniejszego irlandzkiego portu
w Killybegs nad Zatoką Donegal dojechaliśmy drogą R263. To właśnie w tym porcie w tysiąc pięćset
osiemdziesiątym ósmym roku po raz ostatni zacumował galeas Wielkiej Armady
Hiszpańskiej Girona, z tysiącem
trzystu ludzi na pokładzie, zanim roztrzaskał się w czasie sztormu o skały Lacada Point w pobliżu Giant's Causeway.
Do tego naturalnego portu o
głębokości dwunastu metrów zawijają ogromne trawlery, statki handlowe jak
również wycieczkowe giganty pasażerskie.
|
Port w Killybegs |
|
Killybegs |
|
Port w Killybegs |
Zatrzymaliśmy się w Largy, w punkcie widokowym między Killybegs a Kilcar, skąd
widać było pasmo górskie Dartry w Hrabstwie Sligo ze słynną górą Ben Bulben wypiętrzającą się na
wysokość prawie pięciuset metrów. Planowaliśmy tam pojechać, jednak niespieszne
tempo, przystanki i przyjemne błądzenie, o którym za chwilę, zabrały nam potrzebny
czas na tę wyprawę. Ciekawskich tego miejsca odsyłam na blog Piotra Sobocińskiego,
który nie raz je opisywał, a nawet z grotołazami wyprawił się ostatnio do
Jaskini Diarmuda i Grainne.
W Kilcar zostaliśmy trochę dłużej. Interesowała nas manufaktura Studio Donegal przerabiająca runo owcze.
Weszliśmy do ogromnego budynku, w którym wyeksponowane były ręcznie tkane materiały,
pledy i wełniana odzież.
Szukaliśmy między innymi męskiego
swetra wykonanego oryginalnym irlandzkim splotem. Na temat pochodzenia
poszczególnych wzorów zdobiących owe swetry krąży wiele przypuszczeń. Prawdopodobnie
odzwierciedlają one elementy sztuki celtyckiej składające się ze
skomplikowanych geometrycznych splotów i węzłów. Nie ma pewności co do
znaczenia motywów zapisanych na kamiennych krzyżach Irlandii i wschodniej
Szkocji, w Księdze z Lindisfarne, Księdze z Kelis i być może w ściegach z Aran.
Podobno mają znaczenie mistyczne, gdzie pojedyncza linia ciągła oznacza symbol
wieczności lub trwania, a ścieg potrójny, który powstaje poprzez zrobienie
trzech oczek z jednego i jednego z trzech symbolizuje Trójcę Świętą - Ojca,
Syna i Ducha Świętego.
Początkowo wzorów nie zapisywano,
przekazywano je z pokolenia na pokolenie poprzez naśladownictwo. Wyspiarze na
podstawie splotów potrafią wskazać, z którego klanu (rodziny) wywodzi się ich
twórca.
Ciekawostką jest, że najpierw swetry
wyrabiano z niepranego surowca, zachowującego jego naturalne tłuszcze zwiększające
wodoodporność odzieży. Pożądany efekt splotu irlandzkiego można uzyskać tylko z
włókien owczych, inne nie posiadają tych samych właściwości, nie zapewniają
dobrej izolacji cieplnej i nie pochłaniają wilgoci nie sprawiając przy tym
wrażenia mokrego ubrania.
- A zatem? - Kultura i język Celtów
zepchnięte w pierwszych wiekach naszej ery przez Rzymian, Anglów i Saksonów w
odległe krańce Wysp Brytyjskich, do Szkocji, Walii, Kornwalii, Irlandii, oraz
na wyspy Aran, przetrwały w skomplikowanych splotach irlandzkich swetrów.
Wróćmy jeszcze do Studia Donegal, gdzie zamówiona została
męska czarna wełniana kamizelka z tkaniny robionej ręcznie i miała być uszyta na miarę.
Ja zaś, bardziej jako miłą pamiątkę na
wspominki, niż potrzebną mi rzecz, kupiłam szeroki szal - mini pled na zimowe
wieczory.
Swetra męskiego w odpowiednim
rozmiarze nie znaleźliśmy, co nie było powodem do zmartwienia, bowiem mieliśmy
adres pani Kathleen Meehan mieszkającej
w Muckross, w jednej z czterdziestu
pięciu osad czy też kolonii należących do parafii Kilcar.
Poszukiwania owego adresu było iście arcyciekawe. Myliliśmy wąskie górskie
ścieżki, na których nie było żywej duszy, zawracaliśmy z drożyn kończących się nieoczekiwanie,
wybieraliśmy nowe, a w momentach zwątpienia pojawiał się przesympatyczny Anioł
Stróż - listonosz, którego spotkaliśmy trzykrotnie i który trzykrotnie
tłumaczył nam jak dojechać do pani Kathleen Meehan.
- No i powiedzcie sami, czy trójka
nie jest mistyczną liczbą?
- Zaprawdę powiadam wam, ludziska z
Donegalu są niezwykle przyjaźni, uśmiechnięci, życzliwi, bez grymasu wymuszonej
uprzejmości na twarzach...
Wymarzony sweter po prostu na nas
czekał i spełniał wszystkie oczekiwania Marzyciela. Linie długie - owa
wieczność, sploty symbolizujące Trójcę Świętą, nie barwiona beżowo brązowa
wełna to było to czego szukał.
Byłam obecna w trakcie przymierzania
owego rękodzieła, ale podczas dość długiej rozmowy mojego Przewodnika z panią
Kathleen Meehan skorzystałam z okazji i rozejrzałam się po okolicy. W
niewielkiej odległości od domu znajdowała się przecudna plaża Tra Lore. Poszłam
tam nasycić zmysły i oczywiście sfotografować okolicę. Czułam jak serce bije mi
co raz mocniej. Wiedziałam już, że zakochałam się w Szmaragdowej Wyspie,
chociaż ta jej część miała i inne odcienie...
Tereny Kilcar
Port w Teelin przy Teelin Road
Droga do Muckross, dom Kathleen Meehan i plaża Tra Lore
Na klify Slieve League mój Przewodnik jechał
odziany w irlandzki sweter. Co jakiś czas głaskał się po klatce piersiowej upewniając
się czy celtycka kultura wypleciona ręcznie przez mieszkankę Muckross
rzeczywiście tam jest.
Uśmiechy nie znikały nam z twarzy, ale ciąg dalszy
opowieści w następnym poście...
Uwielbiam morze, jego bezkres, szum fali, wiatr we włosach i brodzenie w piasku. Odezwała się we mnie ogromna tęsknota. Niestety ostatni swój spacer nad Bałtykiem przypłaciłam przeziębieniem, które ciągnie się za mną od prawie miesiąca. Irlandia to kolejny nieznany ląd do odkrycia. Nie wiem, na ile miałaś/mieliście szczęście trafiając na tereny niemal dziewicze (mało ludne) czy też okolica raczej peryferyjna, ale bardzo mi się to podoba. Uwielbiam moje kochane miasta, ale przyznaję, że ostatni w nich pobyt bardzo mnie zmęczył tłokiem turystycznym :). Pozdrawiam Gosia
OdpowiedzUsuńIrlandia, a w szczególności Hrabstwo Donegal nie jest popularne turystycznie i to mi się bardzo podoba. Mogłam sobie zawłaszczyć ogromne dziewicze tereny, w których czułam cały ich majestat, ich niepowtarzalne piękno...
UsuńChociaż na tak nieurodzajnych terenach ludzie mogliby żyć z turystyki, to jednak jestem za utrzymaniem dzikości i surowości krajobrazu...
Pozdrawiam serdecznie :)))*
Ewa, Irlandia co roku ma jakieś 4 miliardy euro z turystyki...to chyba popularna jest? Wystarczy zresztą spojrzeć na liczbę restauracji i hoteli i też się dojdzie do takich wniosków. (o wiele więcej niż w polskich miastach) Ale to prawda, że Donegal jest wciąż dziki i nie zadeptany. :)
UsuńZimnem powialo i szeroki, cieply szal trzeba bylo koniecznie kupic /smiech/!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
judyta
Nie wiem co sprawiało, że nie czułam tam zimna, nie przeszkadzał mi ani wiatr, ani deszcz, a szal na razie przewiesiłam przez oparcie fotela i zerkając na niego wspominam opisany dzień.
UsuńUściski i moc serdeczności Judyto :)))*
Witaj :)
OdpowiedzUsuńGdyby nie te chmurzyska na niebie, byłoby przepięknie, bo taki błękit cudownie kontrastuje z białą i szarą zabudową. Właśnie takie mam wyobrażenia o Irlandii, soczyście zielone stoki, kręte dróżki wijące się pośród łagodnych wzgórz a także klify, pas wybrzeża. Owieczki skubiące trawę tuż nad... urocze :) A tkaniny/dzianiny - bardzo przyjemne. Od razu się robi cieplej, gdy człowiek ubierze cuś takiego na siebie.
Pozdrawiam ciepło i buziaki posyłam :)) :*** (Ćmok)
Co ciekawe, że w Irlandii trawa jest zawsze zielona, zielone są także drzewa i krzewy, które na zimę nie gubią liści, a więc tak naprawdę nie jest tam tak bardzo ponuro..., nawet ziemie nieurodzajne mają piękne brązowo czarne barwy...
UsuńUściski :))))))*
To ja poproszę jeszcze więcej zdjęć tych klifów :)
OdpowiedzUsuńJuż są. Zapraszam :)
UsuńAleż chłodno. Za to kolory budynków bardzo przypadły mi do gustu. Mimo takiej pogody, chociaż domy dają wiele optymizmu. Pomijam szare kościoły, bo te mają niepowtarzalny klimat. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że może te kolorowe domy rekompensują braki słońca? Nie pomyślałam o tym.
UsuńUściski :)