Niewątpliwą atrakcją Bordeaux jest fantastyczna sadzawka lustrzana - le Miroire d’Eau - z minimalną ilości wody na jej powierzchni, w której dzień i noc przegląda się Place de la Bourse ze swoją wspaniałą zabudową, po środku której króluje brama la porte Cailhau (porta deu Calhau z 1450 roku) zwana także porte du Palais.
Wodne lustro, funkcjonujące od 2006 roku, zajmuje niebagatelną powierzchnię, bo aż 3 850 metrów kwadratowych, co czyni je największym takim na świecie. Dodatkowe 2 000 metrów kwadratowych to płyty suche na jego obwodzie.
Zanim dodam kilka ciekawostek konstrukcyjnych tego przedsięwzięcia zlokalizuję je dokładniej. Otóż sadzawka ta, w kształcie prostokąta, ciągnie się równolegle pomiędzy rzeką Garonną a bulwarem Quai du Maréchal Lyautey, który przechodzi w Quai de la Douane, później Quai Richelieu, z którego można wejść na stary kamienny most, skonstruowany za czasów Napoleona I w latach 1810-1822.
Projektant, cztero i pół kilometrowego nabrzeża rzeki Garonny i sadzawki lustrzanej, Michel Corajoud inspirował się weneckim obrazem Placu świętego Marka podczas jego zalania wodą.
Le Miroire d’Eau funkcjonuje od godziny dziesiątej do dwudziestej drugiej prezentując różne lustra, od idealnie gładkiego do pofalowanego, z małymi gejzerami przechodzącymi w mgłę wyrzucaną na dwumetrową wysokość. Efekt mgły uzyskiwany jest poprzez dziewięćset wtryskiwaczy umieszczonych po środku kamiennych płyt. Osiemset metrów sześciennych wody gromadzonych w zbiorniku pod kamiennymi płytami, cyklicznie, co piętnaście minut, pompowane jest do setki kanalików, z których pomiędzy szczelinami w płytach wydobywa się na powierzchnię i zalewa plac na dwucentymetrową wysokość.
Fantastyczne zjawisko! Po raz pierwszy zobaczyłam je w godzinach porannych podczas zwiedzania miasta. Mój zachwyt był tak ogromny, że postanowiłam tam wrócić następnego dnia o zmierzchu, mimo iż od tego fenomenalnego wodnego lustra dzieliła mnie spora odległość - ponad kilometr pieszo, później godzinę autobusem i jeszcze dość długi spacer najpiękniejszą, zabytkową częścią Bordeaux. Opłaciło się. Efekt widać na zdjęciach! Ale nie tylko o ten efekt mi chodziło. Chciałam spędzić tam jakiś czas, poczłapać po wodzie, zanurzyć się we mgle w upalny wrześniowy wieczór, poprzyglądać ludziom, dla których owo miejsce sprawiało podobnie jak i mnie wiele radości.
Do innych zabytków miasta wrócę w kolejnych postach. A teraz przyjrzyjmy się le Miroire d’Eau, takiemu jakie zastałam w godzinach porannych.
A teraz najpiękniejsze chyba moje ujęcia le Miroire d’Eau o zmierzchu i wieczorową porą.
A teraz pora na miasto nocą i lampkę wina z tutejszych winnic w jednym z pubów.
Bordeaux, 5-6 września 2016 roku
Bardzo ładnie to wygląda - chciałabym zobaczyć na żywo :)
OdpowiedzUsuńAniu,dziękuję za odwiedziny w Naprzeciw SZCZĘŚCIU. Zajrzałam także do Ciebie.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Niesamowite,fantastyczna sprawa,ach,ta Francja.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie wróciłam z Twojego ogrodu i również pozdrawiam cieplutko :)
UsuńPięknie wyglada, zwłaszcza wieczorem !
OdpowiedzUsuńDla tego wieczoru musiałam tam wrócić po raz drugi :)
UsuńPozdrawiam :)*
Wcale się nie dziwię, też bym wróciła. Niestety najpierw musiałabym tam dotrzeć po raz pierwszy, żeby móc wracać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAch te odbijające się w wodzie budynki i te świetlne refleksy- cuda
A zatem, życzę Ci wyjazdu do Bordeaux i nie tylko, i... pozdrawiam z Francji :)
UsuńMiejsce jest zachwycające same w sobie ale zdjęcia robione w nocy...
OdpowiedzUsuńehhh... rozmarzyłam się, zakochalam...
Kiedyś zabiorę tam moje dziewczynki ;-)))
A Ciebie Ewuś zapraszam na... wizytę świętego Mikołaja ;-)))
Wieczorne zdjęcia są śliczne. Warto było pokonać odległość aby to zobaczyć. I jeszcze te zdjęcia z mgłą!
OdpowiedzUsuń