Moja niedziela, dwunastego maja, zaczęła się od porannego
spaceru do ogrodu, gdzie zrobiłam serię zdjęć, po czym napisałam słów kilka na
temat dominującego koloru i wszystko to opublikowałam w Naprzeciw SZCZĘŚCIU w poście Spacer i pszczoły.
Słońce parzyło, było dość duszno, jak przed burzą, ale
póki co na deszcz się nie zanosiło, kiedy wychodziłam z Mahoniem na spacer.
Poszłam w stronę stawów, później nad rzekę i na wzgórze, gdzie niegdyś
funkcjonował ośrodek wczasowy, obecnie zamknięty.
O tym miejscu pisałam pod koniec kalendarzowej zimy, w poście Kiedy wiosna w liść ustroi drzewa.
Dzisiaj porównuję zdjęcia, te robione w marcu i te robione dwa miesiące później. Wiosenna, majowa zieleń jest najpiękniejsza, soczysta, intensywna, delikatna tak jak wszystkie rośliny tylko co obudzone z zimowego snu.
Białym kwieciem obsypały się czeremchy i roztaczały przyjemną woń. W liściastym gaju nad rzeką kwitły zioła i kwiaty, pod nogami skakały małe zielone żabki, szłam więc ostrożnie, żeby nie nadepnąć którejś z nich.
Mahoń dyszał z gorąca i szukał łagodnego zejścia do rzeki, żeby zanurzyć w wodzie parujący język i uzupełnić zapas wody. Liściasty zagajnik dawał nam przyjemne schronienie przed południowym słońcem…
O tym miejscu pisałam pod koniec kalendarzowej zimy, w poście Kiedy wiosna w liść ustroi drzewa.
Dzisiaj porównuję zdjęcia, te robione w marcu i te robione dwa miesiące później. Wiosenna, majowa zieleń jest najpiękniejsza, soczysta, intensywna, delikatna tak jak wszystkie rośliny tylko co obudzone z zimowego snu.
Białym kwieciem obsypały się czeremchy i roztaczały przyjemną woń. W liściastym gaju nad rzeką kwitły zioła i kwiaty, pod nogami skakały małe zielone żabki, szłam więc ostrożnie, żeby nie nadepnąć którejś z nich.
Mahoń dyszał z gorąca i szukał łagodnego zejścia do rzeki, żeby zanurzyć w wodzie parujący język i uzupełnić zapas wody. Liściasty zagajnik dawał nam przyjemne schronienie przed południowym słońcem…
Wracałam do domu wolnym krokiem poboczem wąskiej
asfaltowej dróżki, porośniętej żółtym mniszkiem. Mahoń szedł grzecznie przy
nodze, kiedy ową dróżką przejeżdżała karawana
samochodów osobowych w stronę Pięciu Dębów, na przyjęcie weselne…
Do obiadu zasiadłam w ogrodowej altanie. Towarzyszył mi syn Wojciech, no i oczywiście pies Mahoń. Ech, ostatnimi czasy nie często zdarza mi się zjeść obiad w towarzystwie syna!
Kwadrans po piętnastej umówiłam się z Łucją, przyjaciółką
z chóru, na wspólną rowerową przejażdżkę i piknik na plaży. Spotkałyśmy się
przy stadninie i uliczkami koło klasztoru przejechałyśmy na spacerowy
bulwar od strony mostu. Po drodze zrobiłam kilka zdjęć. Na plaży rozpoczęły się
już popisy strażaków z Ochotniczej Straży Pożarnej. Szef jak zwykle prowadził
konkursy dla dzieci i obdarzał nagrodami. Na piknik zjechali motocykliści, rowerzyści…,
bulwarem nad rzeką spacerowały całe rodziny, rodzice, dziadkowie, wujki, ciotki, z małymi dziećmi na rękach, w
wózkach, dzieciaki pieszo i na rowerkach…
Pogoda dopisywała. Na boisku do plażowej siatkówki młodzi mężczyźni popisywali się swoimi akrobatycznymi skokami.
Pogoda dopisywała. Na boisku do plażowej siatkówki młodzi mężczyźni popisywali się swoimi akrobatycznymi skokami.
O godzinie siedemnastej miał być taneczny pokaz zumby. Miałyśmy jeszcze czas, ażeby pojechać rowerami do Krzemiennego przez kładkę w Krażowatym. Po ostatnich roztopach żwirówka prowadząca od mostku na Uciekaju do kładki w Krażowatym rozpadła się. Woda przelewająca się z nowego do starego koryta rzeki załamała nawierzchnię w wielu miejscach, samochody rybaków, bo tylko oni mogą tam wjechać, wyrzeźbiły głębokie koleiny, cała droga była upstrzona jamami i jazda rowerem nie należała do przyjemnych. Wracając tą samą drogą zatrzymałyśmy przy rozłożystym drzewie i pozowałyśmy do zdjęć. Cudne miejsce...
Zumba rozpoczęła się kilkanaście minut później niż planowano.
Zumbie poświęcę następny post i wkleję sporo ciekawych zdjęć, do obejrzenia których zapraszam już teraz.
Na plaży pojawili się i przyjaciele z chóru, z którymi spędziłam cudowny wieczór. Najpierw rozsiedliśmy się na niewielkim wzniesieniu przy moście na Zajmie i obserwowaliśmy z góry ludzi spacerujących po bulwarze, rozmawialiśmy ze znajomymi, którzy przechodzili obok nas i zatrzymywali się na moment, a później przenieśliśmy się na kocyk, który Joasia przywiozła z domu wraz z prowiantem i ciepłymi polarami dla wszystkich.
Ech, wystarczy wyjść z domu, żeby przeżyć cudowny dzień, pełen niezapomnianych
wrażeń!
Dopiero w nocy spadł upragniony deszcz, grzmiało, waliły pioruny…
Dopiero w nocy spadł upragniony deszcz, grzmiało, waliły pioruny…
Twoj post jest potwierdzeniem, ze trzeba koniecznie wyjsc z domu, aby zobaczyc zwyczajne cuda!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
Judyto, to prawda!
UsuńW momencie kiedy wychodzę z domu zatrzaskuję drzwiami wszystkie troski, a kiedy do niego wracam okazuje się, że moje troski straciły na sile.
To te zwyczajne cuda sprawiają, że chce się żyć pełną piersią, kochać, krzyczeć z radości, ściskać przyjaznych ci ludzi, obdarzać ich uśmiechem i odbierać uśmiechy...
Całuski i nieustające życzenia zdrowia Judyto.
Twoja fontanna w deszczu rozłożyła mnie na łopatki. Cudo!
Witaj, Ewuniu :*****
OdpowiedzUsuńPrzepiękna ekspresja, zatrzymane w kadrze kolory, słońce, ciepło a nawet zapach rozkwitających drzewek. Cud-miód. Las - jak z bajki, jestem zachwycona. Przeurocza żabka i boskie motory - choć nie jestem sympatyczką pierdzących spalinami maszyn, niemniej Harleye zawsze mnie fascynowały (wizualnie). Pamiętam jak na Festiwalu im. Ryśka Riedla, wraz z paczką, podziwialiśmy całe familie na dwóch kółkach. Motor z żeberkami i trupią czachą - wymiata. ;P Niom... a potem Ty, cudna driada w otoczeniu finezyjnie pokręconych drzew. Masz rację, wystarczy wyjść z domu aby przeżyć coś niesamowitego. :*****
Pozdrawiam cieplutko (jak mówiłam, z poślizgiem czasowym) :))) (Ćmok)
Ps. Jednak wróciłam do tradycyjnego szablonu bloga, już nie będzie sprawiał kłopotów. Tyle że chwilowo nie mam żadnego pomysłu na jego wystrój, więc jest po prostu "estetyczny".
Ps2: A licznik bloggera nadal szaleje. W ciągu 3 dni nabiło mi ponad 10 tyś. wejść ... większość z USA i Anglii - kto mnie tam tak koffa? ^ ^
Mnie motory fascynowały i fascynują nadal. Kiedyś jeździłam motorem ojca, potem parę razy zbyt ciężkim jak dla mnie junakiem męża...
UsuńLicznik na moim blogu też zwiększył obroty. Myślę, że może post o Teotihuacanie przyblokował go dwa miesiące temu.
Życzę Ci wielokrotności tych 10 tysięcy...
Buziaki przesyłam i czekam na wieści z Hongkongu :)))*
Ladnie tam gdzie mieszkasz. Wiosenna swiezosc jest bardzo motywujaca do zycia. Oj,Ewa, sciskaj tez tych ludzi co nie sa (jeszcze)przyjazni, a zobaczysz prawdziwy cud. Dziekuje i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak szczerze mówiąc, to nie spotykam takich ludzi jeszcze mi nie przyjaznych, a jeżeli tacy znajdują się w moim otoczeniu, to ja o tym nic nie wiem.
UsuńSerdeczności przesyłam :)))***
nie można nacieszyć się tą zielenią, zwłaszcza po tej zimie!
OdpowiedzUsuńniestety u mnie nie taka sielanka, straszne komary już się pojawiły
Blog o życiu & podróżach
Blog o gotowaniu
Oleńko, u nas także już w końcu kwietnia latały pierwsze "krwiopijce".
UsuńW niedzielę, przed burzą, nie mogłam sie zatrzymać w lesie nawet na parę sekund, a na "kocykowym pikniku" wszyscy spryskali się odpowiednim preparatem i był spokój.
Masz rację zieleń po tak długiej zimie cieszy!
Uściski :)))
Co do drzew, to zareklamuję stronę mojego "śniadaniowego kolegi" Nie chcę robić jawnej reklamy. W wyszukiwarce wystarczy wpisać "Moje drzewa" powinna się pojawić jako pierwsza. W nazwie strony będzie charakterystyczne NK4 Wszystko na temat drzew, może nawet to Twoje tam znajdziesz.
OdpowiedzUsuńNie znalazłam tam swojego drzewa, bo zagubiłam się w gąszczu informacji.
UsuńProfesjonalnie prowadzona strona i na pewno warto tam zaglądać.
Pozdrawiam ciepło :)
Zielono bardzo! Suprasl jest miejscowoscia pelna niespodzianek i to przyjemnych. Wspaniale miejsce na osiedlenie sie...a takie spacery bardzo poprawiaja humor i patrzenie na swiat i zycie. Kiedy cos mnie gnebi wyruszam bardzo wczesanie rano na zielone sciezki i wracam inna. Widze ,ze w Polsce komary dokuczaja, w tamtym roku tez byl ich wysyp i to mi utrudnialo wloczenie sie po lesie...poza tym sa kleszcze..tez trzeba uwazac, odwaze sie powiedziec, ze tutaj w tropikalonych Andach takich nieprzyjemnosci nie ma, Przedwczoraj przedzieralam sie przez dzungle i ani jeden insekt na mnie sie nie wyzyl.
OdpowiedzUsuńNie mniej dalej bedziemy w Polsce zachwycac sie przyroda...a w tej chwili jest ona wyjatkowo piekna....buziaki!!
Dzisiaj nad rzeką około drugiej po południu można było wytrzymać, ale już na moim podwórku około siódmej, żerowały chmary komarów.
UsuńW ubiegłym roku pojawiły się dopiero pod koniec lata, w tym już w ostatnich dniach kwietnia.
Dżunglę zawsze kojarzyłam z insektami, gadami...i gęstwiną zieleni nie do przebycia. W którymś Twoim poście opublikowałaś zdjęcia z ciekawej wyprawy, tak mi się przypomniało, kiedy napisałaś, że się przedzierałaś przez dżunglę...
Uściski :)
Mysle,ze dzungle na wysokosciach sa takie bezowadzie, w niedziele bylam na 2400mnpm, a opisywana w tamtym roku na 2100...wiec pewnie dlatego sa mniej dokuczliwe...
UsuńByć może. To tak jak u mnie na tarasie. Nieco niżej komarów jest znacznie więcej, a w dolnym ogrodzie całe chmary...
UsuńUściski :)
Zauwazam, ze drzewa wokol Suprasla wyraznie posunely sie w czasie i sa bardzo dostojne i nadobne. Jak to milo, ze tak popularne sa sciezki , bulwary, spacerowe wzdluz rzeki. Rzeka jest prawdziwym atrybutem Suprasla i ekstra, ze jest to wykorzystane. Milo jest widziec znajome buzie, no i niezmiernie sie ciesze, Ewo, ze zamieszczasz tak wiele zdjec.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że po przeciwnej stronie Pięciu Dębów, co prawda na prywatnej działce rósł piękny sosnowy las. Niestety wycięto go i została po nim nieładna polana. Może ktoś kupił te działkę pod budowę. Zobaczymy...
UsuńA pamiętasz topole pani Kaucowej? Wycięto je trzy lata temu, ale one jakby sobie nic z tego nie robią i odbijają od korzeni, są coraz większe.
Pani Kaucowa nie chciała oddać ziemi komunistycznej Polsce i posadziła drzewa. I mimo, że po śmierci jej syna działka została sprzedana, to ona jakby ciagle nad tą ziemią czuwa...
Pozdrawiam serdecznie :)
Przeczytałem artykuł z wielką przyjemnością, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMaciej Organ
Macieju dziękuję i zapraszam jak zawsze serdecznie.
UsuńWidzę, że mój blog został odblokowany, bo pojawiają się moi dawni czytelnicy i komentarzy także przybywa.
Pisałam już, że zawiesił się na poście o Teotihuacanie prawie trzy miesiące temu i ci, co go subskrybowali myśleli, że przestałam pisać, a jednak wiele się działo w między czasie...
Pozdrawiam ciepło wiosennie, optymistycznie :)))***
Ach, jak u ciebie dzisiaj błogo..., aż zrobiło mi się tęskno za takim sielskim krajobrazem...
OdpowiedzUsuń