W drodze do Biecza zatrzymaliśmy się we wsi Sękowa, ażeby zobaczyć należącą do najpiękniejszych polskich zabytków drewnianych, skrytą wśród zieleni, świątynię pod wezwaniem świętych Filipa i Jakuba, powstałą około tysiąc pięćset dwudziestego roku, przez wieki znaną prawdopodobnie tylko mieszkańcom miejscowej parafii, którą pod koniec dwudziestego stulecia odkryli malarze tacy jak Stanisław Wyspiański, Józef Mehoffer, Teodor Axentowicz, czy też Włodzimierz Przerwa-Tetmajer.
W czasie pierwszej wojny światowej kościół prawie całkowicie został zdewastowany i zniszczony przez wojska astro-węgierskie, które wykorzystywały drewno do budowy okopów oraz jako opał.
Świątynię udało się szczęśliwie zrekonstruować, za co w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym czwartym roku została uhonorowana prestiżową nagrodą Prix Europa Nostra a w dwa tysiące trzecim wpisano ją na listę UNESCO.
Tej budowli nie widać z drogi, za to z daleka majaczy wieża neogotyckiego kościoła świętego Józefa, do którego pojechaliśmy także jako że gotyk to mój preferowany styl w architekturze. Do świątyni mogliśmy zajrzeć jedynie przez kraty i przeczytać informację na temat parafii i wsi, która założona została na prawie magdeburskim przez króla Kazimierza Wielkiego aktem z dnia dwudziestego drugiego lutego tysiąc trzysta sześćdziesiątego trzeciego roku. Król jednocześnie uposażył parafię jednym łanem ziemi i ufundował kościół modrzewiowy, którego dzieje nie są znane.
Obecny kościół parafialny pod wezwaniem świętego Józefa Oblubieńca NMP został wzniesiony w tysiąc osiemset osiemdziesiątym piątym roku w stylu neogotyckim według projektu węgierskiego architekta Frede. Ufundowany i całkowicie wyposażony przez właścicielkę Sękowej Józefę Szymonowiczową został konsekrowany przez biskupa przemyskiego Łukasza Soleckiego.
Świątynię wyróżnia wysokiej klasy artystycznej wnętrze: zespół neogotyckich ołtarzy, stalle, chrzcielnica, ambona, witraże a także post secesyjna polichromia oraz niezwykle interesujący obraz autorstwa lwowskiego malarza Feliksa Wygrzywalskiego.
Do parafii tej należy Sękowa, Siary i Owczary ze swoją łemkowską cerkwią greckokatolicką obecnie kościołem rzymskokatolickim pod wezwaniem Opieki Bogarodzicy (Opieki Matki Bożej, Opieki Najświętszej Marii Panny) z połowy siedemnastego wieku, także wpisanym na listę UNESCO.
Jak już wspomniałam wcześniej, drewnianą świątynię w Sękowej trudno dostrzec z drogi, trudno także sfotografować całą jej bryłę, skrytą w zieleni wysokich drzew. I chyba każdego wędrowca, który tutaj zbłądzi uderzy malowniczość obiektu, w szczególności spływające prawie aż do samej ziemi dachy pokryte gontem a także niska, kwadratowa wieża nakryta kopułką z latarnią i co ciekawe otwarte przyziemie, dzięki czemu można podziwiać jej konstrukcję. Nigdzie wcześnie nie widziałam otwartych sobót - podcieni obiegających kościół, wnętrze którego stanowi kwadratowa nawa i węższe od niej zamknięte trójbocznie prezbiterium.
W świątyni uwagę przykuwa bogato zdobiony późnorenesansowy ołtarz główny, który skojarzył mi się z kredensem i kredensowym bym go nazwała, może dlatego że wieńcząca, górna jego część z rzeźbą Salwatora Mundi - Zbawiciela Świata była zdjęta. Wcześniej też w ołtarzu po środku znajdował się obraz przedstawiający świętych Mikołaja, Benedykta i Antoniego, a po bokach w niszach figury świętych Piotra i Andrzeja. Nie pamiętam czy opowiadająca historię kościoła dyżurna pani przewodnik MOT-u wspomniała czy dzieła te są w konserwacji czy też celowo zostały zdjęte i zastąpione Hodegetrią, tak że Ci, których interesuje drewniana architektura sakralna mogą znaleźć w sieci różne zdjęcia.
Na południowej ścianie prezbiterium zachowały się fragmenty polichromii z tysiąc osiemset osiemdziesiątego ósmego roku, a najcenniejszym elementem wyposażenia jest kamienna gotycka chrzcielnica z tysiąc pięćset dwudziestego drugiego.
Boczne ołtarze kościoła są współczesne - lewy, dar myśliwych z obrazem świętego Huberta, prawy z figurą Najświętszej Marii Panny.
Świątynia na życzenie zwiedzających dostępna jest przez cały rok - klucz w Domu Pomocy Społecznej tuż obok.
Przed kościołem urządzono duży parking, na którym można także odpocząć. Usiedliśmy pod okrągłą zadaszoną wiatą z naszym koszykiem prowiantowym i po raz drugi tego dnia zajadaliśmy się kanapkami. Pierwszy piknik zrobiliśmy sobie w Szymbarku...
Sękowa 12 września 2014 roku
Małopolska - Szlak Architektury Drewnianej - linki
Andrzejówka
Banica
Berest
Binarowa
Brunary Wyżne Czarna i Czyrna
Dubne i Leluchów
Kwiatoń
Łosie
Milik
Mochnaczka
Muszynka
Piorunka, Polany, Powroźnik
Ropa
Sękowa
Słotwiny
Szymbark
Szczawnik
Tylicz
Uście Gorlickie
Wawrzka
Wierchomla
Wojkowa
Wysowa
Złockie
Żegiestów
Hej, hej. Ewo. Nie zastanawiałaś się może nad napisaniem nowego Przewodnika Polski? Internetowo robisz to tak świetnie, zwiedzasz każdy możliwy zaułek, każdą wieś, którą normalnie większość sobie odpuszcza, gdzie jakiś tam odsetek nie ma wiedzy, że może akurat w tym miejscu coś zobaczyć. Ewo. Dziękuję ci jako Polak, którym zawsze będę, za świetny przewodnik. Czekamy na książkę:-) Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńChyba jestem za leniwa, albo po prostu nie nadaję się na kogoś kto potrafi uporządkować wszystko i złożyć to w książkę, czy też w przewodnik. Myślę też, że przewodniki powinny zawierać przede wszystkim informacje praktyczne, co, gdzie, jak... A ja nie lubię takich zbyt przyziemnych potrzeb turystycznych wyszukiwać, a potem radzić...
UsuńAle dziękuję Ci bardzo za miły komentarz
Ściskam jak zawsze ciepło, serdecznie :))*
Chyba troszkę źle się oceniasz. Posty masz poukładane, choć przyznaje, przewodniki wymagają dopisania: pociągów, autobusów itd.Troszkę spóźniam się z komentarzami do Ciebie, gdyż strasznie mi czas leci. Ale nie zapominam i na pewno nie zapomnę. No.. Jeśli czasami sie spóźnię, to wybacz proszę. Każdą PRZYJAŹŃ, nawet poprzez internet trzeba cenić. Pozdrawiam jeszcze raz
UsuńJakoś tak się zdarza, że wśród wielu znajomych, tych z wirtualnej przestrzeni, odnajdujemy kogoś, kto podobnie jak my odbiera świat, ma podobną wrażliwość i wiemy już, że z tym kimś się zaprzyjaźniamy i będziemy o nim myśleć nawet wtedy kiedy milczy. Ha! Czy to się nie nazywa komunikacja na tych samych częstotliwościach?
UsuńNa Facebooku mam swój profil. Zdecydowaną ilość znajomych znam osobiście. Kiedy publikuję tam nowy post z jednym tylko zdjęciem, moi znajomi "lajkują" tylko to zdjęcie i czasami piszą miłe komentarze, ale zaledwie garstka klika w blogowego linka, a tam znaleźć można dużo dobrego materiału...
A zatem wiele znajomości nie jest autentycznych, to tylko taka wymiana uprzejmości. Obserwuję też inne blogi gdzie znaleźć można mnóstwo komentarzy pod postem i czasami wydaje mi się, że to tylko zwykła kurtuazja, ty zajrzysz do mnie a ja do ciebie i napiszemy wiele nic nie znaczących słów. Lubię jak zaprzyjaźnieni blogerzy prowokują do komentowania, są też i tacy u których się nie wypowiadam z prostego powodu, a mianowicie z przyczyn technicznych występują jakieś trudności z umieszczeniem komentarza pod wpisem, a to jakieś logowania, a to adresy i inne cuda niewidy...
Cenię sobie bardzo Twoją przyjaźń, a zaglądając na Twojego bloga nie zdarzyło mi się jeszcze ani razu przerwać czytania posta, lektura którego zawsze wciąga i ciekawi...
Ech! Namotałam!
No to do kolejnego wpisu Piotrze :)