Małopolska Organizacja Turystyczna - MOT
została powołana w dwa tysiące pierwszym roku z inicjatywy Samorządu
Województwa Małopolskiego jako jedna z pierwszych regionalnych organizacji
turystycznych w Polsce i od dwa tysiące ósmego roku zarządza Szlakiem Architektury Drewnianej
realizując akcję Otwarty Szlak
Architektury Drewnianej, w ramach której rokrocznie udostępnianych jest
kilkadziesiąt obiektów. Od ośmiu lat, przez dwanaście kolejnych tygodni
wakacyjnych, w świątyniach wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa
Kulturowego i Naturalnego UNESCO oraz w wybranych obiektach na Szlaku
Architektury Drewnianej odbywają się koncerty, widowiska taneczne czy też
misteria sceniczne pod wspólną nazwą Muzyka
Zaklęta w Drewnie. Nic zatem dziwnego, że za swoją działalność MOT
otrzymała w ubiegłym roku Złoty Certyfikat Polskiej Organizacji Turystycznej w
Konkursie na Najlepszy Produkt Turystyczny.
W tym roku w ramach projektu można było zwiedzać osiemdziesiąt obiektów: kościołów, cerkwi, dworów, skansenów. W każdym z nich dyżury pełnili członkowie stowarzyszenia, udzielając informacji na temat danego miejsca. Wszędzie wyłożone były księgi pamiątkowe, wszędzie można było otrzymać foldery reklamujące owe przedsięwzięcie, a także kupić przewodniki.
Drewniane cerkwie łemkowskie, obecnie kościoły rzymskokatolickie w okolicach Krynicy Zdroju, zwiedziłam wszystkie w uroczym towarzystwie męża. Urzekło nas ich umiejscowienie, zazwyczaj na szczycie jakiegoś wzgórza, lub na jego zboczu, często w niewidocznych z drogi gęstwinach liści wysokich, wiekowych drzew, które miały chronić świątynie przed uderzeniami piorunów.
Zdecydowałam się je pokazać każdą z osobna. Niektóre posty będą krótsze, niektóre dłuższe, bowiem nie wszystkie cerkwie były otwarte w dniach, w których je zwiedzaliśmy, a zatem i zdjęć będzie mniej, jako, że do środka wejść nie mogliśmy. Nie zawsze też światło wewnątrz kościołów było odpowiednie, w kilku nie można było używać fleszy, a w jednym z nich pani Zosia zabroniła w ogóle fotografowania, po czym na usilną prośbę okraszoną szerokim uśmiechem pozwoliła zrobić jedno zdjęcie. Jakimś cudem zrobiłam ich cztery.
Naszą przygodę na Szlaku Architektury Drewnianej zacznę od litery A, czyli od Andrzejówki.
Cerkiew łemkowska pod wezwaniem Zaśnięcia Bogurodzicy, obecnie kościół rzymskokatolicki pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP został ukończony w tysiąc osiemset sześćdziesiątym czwartym roku. Wiemy jednak, że pierwsza parafia w Andrzejówce powstała w połowie czternastego wieku i była parafią rzymskokatolicką, którą to przejął Kościół Wschodni. W tysiąc pięćset siedemdziesiątym piątym roku została uposażona jako parafia greckokatolicka przez biskupa Franciszka Kraśnika.
Budowla, która przetrwała do dzisiaj to trójdzielna konstrukcja zrębowa - czyli układane na sobie długie i masywne bale drewniane, łączone w narożach za pomocą specjalnych nacięć. Namiotowy dach z dwoma cebulastymi kopułami i latarniami pokryty jest blachą, zaś wieża konstrukcji słupowej z izbicą, zwieńczona hełmem z latarnią i baniastą kopułą tak jak i ściany świątyni pokryte są gontem. Pod koniec siedemnastego wieku w wieży zamontowano dzwon. Pod wieżą mieści się babiniec ujęty słupami nośnymi i otoczony zachatą. Do węższego od nawy prostokątnego prezbiterium przylega zakrystia.
Wewnątrz można zobaczyć ornamentalną polichromię z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku, późnobarokowy ołtarz i osiemnastowieczny niekompletny ikonostas. Na uwagę zasługują feretrony i poddane niedawnej konserwacji ikony Matki Boskiej i świętego Mikołaja umieszczone w dolnej kondygnacji ikonostasu. Zauważyć można także nikłe ślady malowanego fryzu arkadowego. W świątyni znajdują się również stare kilkusetletnie obręcze metalowe i dwa młotki, którymi dzwoniono na trwogę podczas napadu Tatarów, podczas pożarów i przy nabożeństwach kościelnych.
Obecnie kościół pełni rolę kościoła pomocniczego przy parafii w Miliku.
Dokoła świątyni na wzgórzu cmentarnym rosną stuletnie lipy, a za ogrodzeniem rozciąga się malownicza dolina Popradu.
Zapraszam zatem do Andrzejówki.
W tym roku w ramach projektu można było zwiedzać osiemdziesiąt obiektów: kościołów, cerkwi, dworów, skansenów. W każdym z nich dyżury pełnili członkowie stowarzyszenia, udzielając informacji na temat danego miejsca. Wszędzie wyłożone były księgi pamiątkowe, wszędzie można było otrzymać foldery reklamujące owe przedsięwzięcie, a także kupić przewodniki.
Drewniane cerkwie łemkowskie, obecnie kościoły rzymskokatolickie w okolicach Krynicy Zdroju, zwiedziłam wszystkie w uroczym towarzystwie męża. Urzekło nas ich umiejscowienie, zazwyczaj na szczycie jakiegoś wzgórza, lub na jego zboczu, często w niewidocznych z drogi gęstwinach liści wysokich, wiekowych drzew, które miały chronić świątynie przed uderzeniami piorunów.
Zdecydowałam się je pokazać każdą z osobna. Niektóre posty będą krótsze, niektóre dłuższe, bowiem nie wszystkie cerkwie były otwarte w dniach, w których je zwiedzaliśmy, a zatem i zdjęć będzie mniej, jako, że do środka wejść nie mogliśmy. Nie zawsze też światło wewnątrz kościołów było odpowiednie, w kilku nie można było używać fleszy, a w jednym z nich pani Zosia zabroniła w ogóle fotografowania, po czym na usilną prośbę okraszoną szerokim uśmiechem pozwoliła zrobić jedno zdjęcie. Jakimś cudem zrobiłam ich cztery.
Naszą przygodę na Szlaku Architektury Drewnianej zacznę od litery A, czyli od Andrzejówki.
Cerkiew łemkowska pod wezwaniem Zaśnięcia Bogurodzicy, obecnie kościół rzymskokatolicki pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP został ukończony w tysiąc osiemset sześćdziesiątym czwartym roku. Wiemy jednak, że pierwsza parafia w Andrzejówce powstała w połowie czternastego wieku i była parafią rzymskokatolicką, którą to przejął Kościół Wschodni. W tysiąc pięćset siedemdziesiątym piątym roku została uposażona jako parafia greckokatolicka przez biskupa Franciszka Kraśnika.
Budowla, która przetrwała do dzisiaj to trójdzielna konstrukcja zrębowa - czyli układane na sobie długie i masywne bale drewniane, łączone w narożach za pomocą specjalnych nacięć. Namiotowy dach z dwoma cebulastymi kopułami i latarniami pokryty jest blachą, zaś wieża konstrukcji słupowej z izbicą, zwieńczona hełmem z latarnią i baniastą kopułą tak jak i ściany świątyni pokryte są gontem. Pod koniec siedemnastego wieku w wieży zamontowano dzwon. Pod wieżą mieści się babiniec ujęty słupami nośnymi i otoczony zachatą. Do węższego od nawy prostokątnego prezbiterium przylega zakrystia.
Wewnątrz można zobaczyć ornamentalną polichromię z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku, późnobarokowy ołtarz i osiemnastowieczny niekompletny ikonostas. Na uwagę zasługują feretrony i poddane niedawnej konserwacji ikony Matki Boskiej i świętego Mikołaja umieszczone w dolnej kondygnacji ikonostasu. Zauważyć można także nikłe ślady malowanego fryzu arkadowego. W świątyni znajdują się również stare kilkusetletnie obręcze metalowe i dwa młotki, którymi dzwoniono na trwogę podczas napadu Tatarów, podczas pożarów i przy nabożeństwach kościelnych.
Obecnie kościół pełni rolę kościoła pomocniczego przy parafii w Miliku.
Dokoła świątyni na wzgórzu cmentarnym rosną stuletnie lipy, a za ogrodzeniem rozciąga się malownicza dolina Popradu.
Zapraszam zatem do Andrzejówki.
Andrzejówka, 18 września 2014 roku
Małopolska - Szlak Architektury Drewnianej - linki
Andrzejówka
Banica
Berest
Binarowa
Brunary Wyżne Czarna i Czyrna
Dubne i Leluchów
Kwiatoń
Łosie
Milik
Mochnaczka
Muszynka
Piorunka, Polany, Powroźnik
Ropa
Sękowa
Słotwiny
Szymbark
Szczawnik
Tylicz
Uście Gorlickie
Wawrzka
Wierchomla
Wojkowa
Wysowa
Złockie
Żegiestów
Ewo pięknie napisane oraz piękne zdjęcia, pozdrawiam !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję Macieju za ciepłe słowa.
UsuńPozdrawiam :)
Jaka perelka!!! zaraz polecialam do googla zeby znalezc zdjecia wnetrza...i tez zachwyca. Ales wykorzystala czas w Malopolsce! pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWyobrażasz sobie trzy tygodnie w sanatorium bez możliwości rozejrzenia się wokoło?
UsuńZ moim temperamentem?
Buziaki :)
nie wyobrazam sobie...a masz szczescie, ze twoj R. tez pewnie taki temperament ma!
UsuńOn także nie może usiedzieć w miejscu.
UsuńKtóregoś deszczowego dnia spotkaliśmy na Górze Parkowej parę, zapewne jakieś małżeństwo. Ona ciekawa wszystkiego, szukała źródełka, o którym czytała w przewodniku, on zaś władczy malkontent w otaczającym świecie nie widział niczego nadzwyczajnego i ciągnął ją do domu, powtarzając, cytuję: "Co źródełka nie widziałaś, wracamy". W ogromnych oczach kobiety zauważyłam ogromną ciekawość świata pomieszaną ze smutkiem.
Buziak dla Ciebie moja Droga Podróżniczko :)
w nas kobietach siedzi , czesto tak sie zdarza, olbrzymia ciekawosc swiata, mezczyzna kapcanieje niestety...ja jestem entuzjastka, moj maz siedzacy! no i tak jakos jest!
UsuńTak zachęcająco piszesz o Krynicy Zdroju, że zaczęłam szukać połączeń. Niestety nie mogę znaleźć żadnych sensownych z Krakowa. To tylko 140 km, a planowana podróż około 3 godzin. Ach te polskie drogi. Masz szczęście, że twój Pan chętnie Ci towarzyszy. :)
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia jak się tam dostać innym niż własny samochód pojazdem. Wydaje mi się, że z Nowego Sącza będą lepsze połączenia niż z Krakowa.
UsuńTa odległość jest nie wielka, ale ze względu na wąskie i kręte drogi jedzie się wolno i długo.
Wracając z Krynicy do domu, odległość około sześciuset kilometrów pokonaliśmy w dziesięć godzin, ale ten najtrudniejszy odcinek, drogami lokalnymi, ze względu na niepowtarzalny ich urok chcieliśmy przejechać raz jeszcze i raz jeszcze chłonąć piękno tego regionu. A pogoda była cudowna!
Mój mąż jak tylko ma czas zawsze mi towarzyszy, ale nie jestem uzależniona od niego. Samochodem tak na dobre jeżdżę od osiemdziesiątego piątego roku, a więc niespełna trzydzieści lat. Podróżowałam często z moim synem (- jutro 11 listopada kończy 22 lata). Uwielbialiśmy wypady zimowe na narty i letnie szczególnie na Dolny Śląsk. On uczeń ja nauczyciel spędzaliśmy dużo czasu razem...
Pozdrawiam Cię gorąco i ściskam serdecznie :)
Przez Andrzejówkę kiedyś przejeżdżałem. Rowerek wzdłuż Popradu. Nawet zrobiłem sobie zdjęcie pod drogowskazem :)
OdpowiedzUsuńTeraz zobaczyłem w komentarzu. Mój syn też będzie miał 22 lata 19 listopada :) Wszystkiego najlepszego dla Twojego.
OdpowiedzUsuńPoprad to jedna z najbardziej malowniczych rzek i taka wyprawa rowerowa wzdłuż jej brzegów musi być bardzo emocjonująca. W Andrzejówce akurat jest częścią granicy między Polską a Słowacją. Jednym słowem cudowne okolice masz wokoło siebie.
UsuńPamiętam, że Twój syn jest z listopada, kiedyś pisałeś o tym na blogu. A więc mamy dwa ciekawe, urocze, charakterki skorpionków. Twojemu synowi również przesyłam najlepsze życzenia i uściski dla wszystkich :))