Mając na uwadze ostatnie wydarzenia i zastanawiając się jak zacząć wspomnienie mojej kolejnej wizyty u Przyjaciół w Niegowonicach, dzięki którym, już wcześniej zobaczyłam kawał Jury - jeden z najatrakcyjniejszych regionów turystycznych w Polsce, ni stąd ni zowąd przyszła mi na myśl dziewięcioletnia Pippi Pończoszanka - bohaterka powieści dla dzieci Astrid Lindgren, która wracając z porannej przechadzki, przed furtką ogrodzenia spotyka Tommy’ego i Annikę - dzieci z sąsiedztwa i zaprasza nowo poznanych przyjaciół do swojej Willi Śmiesznotki na śniadanie. Trójka dzieciaków, wysypaną żwirem ścieżką, wzdłuż której stały stare, obrośnięte mchem drzewa, rusza przez ogród w kierunku werandy domu...
Nie będę wdawać się w szczegóły, o czym rozmawiały i na co zwracały uwagę Tommy i Annika poznając posiadłość Pończoszanki i jej niezwykłych mieszkańców. Rozmawiając, weszli do kuchni... Pippi żwawo zabrała się do roboty:
- Tu się będzie smażyć naleśnikasy!
- Tu się będzie piekło naleśniciekło!
- Tu się będzie jadło naleśniczadło!
Urocze prawda!? Ale jeszcze bardziej urocze było zakończenie porannej uczty, którą przygotowała Pippi.
- Lepiej będzie, jeśli teraz pójdziecie już do domu - zaproponowała Pippi - żebyście jutro znów mogli mnie odwiedzić. Bo nie wychodząc stąd, raczej trudno będzie wam znów tu przyjść. A to byłaby szkoda! Tommy i Annika byli tego samego zdania.
Gościnność Przyjaciół z południa kraju, których opuszczałam z bagażem miłych wspomnień, skojarzyła mi się z dziecięcą wrażliwością, której podobnie jak i nieskrępowanej fantazji często nam dorosłym brakuje. Akt terroryzmu - napaść Rosji na Ukrainę przypomniał mi, że kreatywność, odwaga a także i zaradność dziewięcioletniej półsieroty, która nie wie, że czegoś nie da się zrobić - robi to, i której zachowanie i wypowiedzi często obnażają hipokryzję dorosłych, dbających bardziej o zewnętrzne pozory niż wyższe wartości. Czy kindersztuba, której Pippi poddać się nie miała zamiaru, uzbroiłaby ją w zasady dobrego wychowania i współżycia w społeczeństwie? Czy nauczyłaby ją uśmiechu, uprzejmości, lojalności, kultury, tego bon tonu, tej nienaganności sposobu bycia, która z dziecięcą wrażliwością raczej nie ma nic wspólnego?
Bufonady w dzisiejszym społeczeństwie nie
brakuje - pokazują, albo może inaczej, przypominają o niej bufoni także
i mojej epoki - sprawcy makabrycznych wydarzeń na świecie! Takich, historia
niczego nie nauczyła, i o zgrozo - nie nauczy! Zatem szanujmy tych, których
jutro znów będziemy mogli odwiedzić!
O bogactwie regionu, do którego należy wieś Niegowonice napisałam już kilka, a może nawet kilkanaście postów. Wędrowałam Szlakiem Orlich Gniazd, poznając stare grody, grodziska, tajemnice średniowiecznych zamków, a także specyfikę procesów krasowych, w wyniku których powstały wznoszące się na wysokość do kilkudziesięciu metrów wapienne ostańce, jaskinie i schroniska z przedziwnymi naciekami grawitacyjnymi, naciekami w formie słupów, kolumn, czy lei.
Podczas ostatniej
wizyty, Terenia zaproponowała nam głównie kilka wypraw po rezerwatach przyrody,
o których już wspominałam w poprzednim poście tutaj. Dzisiaj kolejna garść wrażeń z
pobytu na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.
Trzy lata temu na swoim facebookowym
profilu opublikowałam zdjęcie jednej ze skał
Kromołowca pomazanej zieloną farbą, pod którym, w komentarzach, znajoma
napisała, cytuję: A to pomazane? To tak musi być? Czy super turyści tu byli?
Pewnie nie czytała blogowego posta,
gdzie zaznaczyłam, że kilka lat temu skałki zostały oczyszczone z napisów i obrazków
wykonanych przez graficiarzy. Smutne, bo nie cieszyły długo swoją naturalną
czystością.
Skała po raz kolejny została oczyszczona
przez miłośników czystej przyrody. Przebywając tam ponownie, żywiłam nadzieję,
że wandale porzucą na zawsze swoją haniebną sztukę zaznaczania miejsc, w
których byli.
Wzgórze
Kromołowiec, szczyty Stodólsko, Wielkanoc i Lipowa leżą w paśmie Niegowonicko-Smoleńskim ciągnącym się na odcinku
około 22 kilometrów, pomiędzy Niegowonicami - na zachodzie a Smoleniem - na
wschodzie. Wszystkie powyżej 400 metrów n.p.m. oferują wspaniałe widoki na
okolicę.
6 września ubiegłego roku, po fali
nawałnic, deszczów, burz, wichrów i stosunkowo niskiej jak na tę porę roku temperaturze
powietrza, nastąpiło polepszenie pogody, zaświeciło słońce i ukazało przyrodę w
pięknych soczystych barwach lata. Kilkanaście dni po naszym wyjeździe zielona
szata roślin zamieniła się w bajecznie kolorowe jesienne okrycie. Żałuję, że nie
widziałam tej wspaniałej metamorfozy. Opowiadała mi o niej Terenia przez
telefon.
Zajrzyjmy najpierw na Kromołowiec ze skałami: Niegowonice I, Niegowonice II, Niegowonice
III, Przydrożna Skała.
Pierwsze zdjęcie ze skałą Niegowonice I pochodzi z przedostatniego
tam pobytu, kiedy ta umazana była zieloną farbą. Wcześniej, pseudoartystom nie
zabrakło też pomysłów umazania jej innymi kolorami. Jak dobrze, że na świecie
są jeszcze ludzie szanujący przyrodę!
Nieco dłużej pokręciliśmy się po okolicy. Obejrzeliśmy dokładnie kamień z każdej strony. Wcześniej nie zauważyłam kapliczki z figurą Najświętszej Panienki umieszczonej w niewielkiej niszy. Ostańce Kromołowca urzekły mnie na zawsze.
Terenia opowiadała nam jak w czasach swojej młodości razem z kolegami i koleżankami z hufca harcerskiego spędzała czas u stóp skały, gdzie na zboczu półokrągłego pagórka młodzież urządziła sobie amfiteatr. Wodziła palcem po okolicy, a ja bez trudu wyobrażałam sobie jak przed laty wyglądało to miejsce. Dzisiaj ziemne trybuny zarosły krzewami.
Spójrzmy na tulące się do siebie Niegowonice II i Niegowonice III i ten klin próbujący je rozdzielić.
Jak już wspomniałam równie imponujące są widoki z Kromołowca, urodą imponuje też Przydrożna Skała pełniejszy opis tutaj. Wszystkie skaliste wapienie przyciągają pasjonatów skalnych wspinaczek i jak się domyślam to oni je oczyszczają.
Stamtąd leśnym, pagórkowatym szlakiem ruszyliśmy na południowy wschód. Terenia chciała nam pokazać gdzie w poprzednich latach zbierała grzyby prawe. Spodobało nam się bardzo lokalne (śląskie) określenie prawdziwka (borowika) - prawy / prawe. Słój ususzonych prawych otrzymaliśmy w prezencie i oczywiście zjedliśmy prawe podczas świąt.
Las liściasty ze starymi bukami nie prezentował się najlepiej. Wichury powaliły wiele drzew i przejście ścieżką w niejednym miejscu było trudne, zaś końcowy odcinek leśny do Grabowej nie do przejścia.
Wróciliśmy na Kromołowiec i ruszyliśmy na drugą stronę wsi, na Górę Lipowa. Stąd rozpościerał się piękny widok na południowo zachodnią stronę. W dali widoczne były kominy Dąbrowy Górniczej. Zauroczyły mnie pola, porośnięte jaskrawo żółtą nawłocią, a także polna asfaltowa droga, w krawędzie której wrastały kępy kolorowych krzewinek i wysokich traw. Całość sprawiała wrażenie jakby ktoś celowo założył tu te wspaniałe ogrody. Spacerowałam z Terenią po cudnej okolicy, podczas gdy Ryszard jechał samochodem - ktoś musiał?!
Na stokach Stodólskiej Góry, w południowym słońcu, błyszczały dachy niegowonickich domów, z gąszczu zieleni wyłaniała się wieża barokowo-klasycystycznego kościoła pod wezwaniem świętego Franciszka z Asyżu.
Terenia pokazała nam też kawałek swojej ziemi i sad. To był wspaniały dzień na łonie przyrody pod czystym błękitnym niebem.
Niegowonice, 6 września 2021
Super wycieczka na pięknej Jurze. Bardzo lubię to zestawienie kolorów białych wapiennych skał, błękitu nieba i zieleni. Na kilku zdjęciach wyszły Ci kolory Ukrainy, choć w momencie ich robienia nikt z nas nie myślał o tym jak bardzo zmieni się sytuacja. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałam sobie, że właśnie w Niegowonicach sfotografowałam błękitne niebo i żółte pola. Jedno z tych zdjęć wstawiłam na Facebooka jako tło do profilu. To taka moja symboliczna jedność z Ukrainą na którą bestialsko napadł kolejny w historii psychopata.
UsuńPozdrawiam serdecznie w słoneczny piękny dzień przedwiośnia :)
Niech będzie piękny dla wszystkich miłujących pokój :)
Wspaniały dzień! Inaczej być nie mogło w otoczeniu pamiętających miliony lat skał i tej cudnej, naturalnej roślinności oraz rozległych krajobrazów. Można się zrelaksować oglądając to tylko wirtualnie, a co dopiero na żywca. Piękne zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńFajnie, że przyszła ci do głowy Pippi i jej niesamowite powiedzonka. Można się przez chwilę uśmiechnąć. Ja bym dodała też inną jej myśl, że "jeśli jesteś bardzo silny, to musisz też być bardzo miły" polecając ją temu najgorszemu.
Przytulaski Ewuniu:)))
Dziękuję za przytaluski Urszulo, które odwzajemniam :)
UsuńKiedy wspominam te piękne chwile na łonie przyrody, to nie mogę sobie nawet wyobrazić, że przez takie działania jak wojna, świat mógłby być zniszczony :)
Boże, użycz mi pogody ducha,
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Buziaki i miłego dnia Urszulo :) :)