czwartek, 28 czerwca 2012

Boskie agrafki, czyli droga do Njeguši


    Jadąc słynnymi agrafkami z Kotoru do Njeguši, a potem z Njeguši do Cetinje podziwiałam przede wszystkim krajobraz i robiłam zdjęcia. Słuchałam także opowieści przewodnika na temat Czarnogóry zwanej Montenegro. Ponoć Wenecjanie, kiedy tu przybyli wykrzyknęli, o jakie czarne góry i tak już zostało – Montenegro…
    Mnie zainteresował bardzo okres rządów Nikoli I Mirkovića Petrovića-Njegoši, który w Czarnogórze panował pięćdziesiąt lat jako książę (1860- 1910), a potem osiem lat jako król (1910-1918). Po pierwszej wojnie światowej Czarnogóra została włączona do Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców, które w 1929 roku zmieniło nazwę na Jugosławię. Rodzinę królewską skazano na wygnanie. W czerwcu 2006 roku proklamowano niepodległość kraju, co otwiera Czarnogórze drogę do NATO i Unii Europejskiej.
    Ale wrócę do Nikoli I Petrovića-Njegoši, króla, a także poety, który w roku 1860 ożenił się z Mileną Vukotić, córką wojewody Petara Vukotića. 
Z małżeństwa tego urodziło się dwanaścioro dzieci: trzech synów i dziewięć córek. Zorka wyszła za mąż za króla Serbów Piotra I Karadziordziewića; Milica została żoną wielkiego księcia Rosji Piotra Mikołajewicza Romanowa, Anastazja zaś wyszła za mąż za brata Piotra – Mikołaja Mikołajewicza Romanowa; Jelena poślubiła Wiktora Emanuela III króla Włoch; zaś Annę wydano za księcia Franciszka Józefa Battenberga…
    Czy wiecie, że parę królewską Czarnogóry nazywano Teściami Europy?
Jakże mogło być inaczej?! Czy ktoś poza Nikolą i Mileną szczycił się takimi koligacjami rodzinnymi poprzez własne dzieci?
    Nikola i Milena, prawie sześćdziesiąt lat rządzili państwem nowoczesnym – dwudziestym siódmym w światowym rankingu. Zmarli na wygnaniu w Antibes w Prowansji. W 1989 roku trumny ze szczątkami pary królewskiej i dwóch ich córek: Xenii i Very przewieziono do Cetinje i złożono w marmurowych sarkofagach w kaplicy Ćipur niedaleko pałacu królewskiego, który kiedyś zamieszkiwali
    Podobno uroda Mileny tak zachwyciła projektanta drogi, którą właśnie jechałam, Josipa Slado, że jednemu z jej fragmentów nadał kształt litery M, bardzo dobrze widoczny z góry. Śmieliśmy się na myśl, co by zrobił ten słynny budowniczy i architekt, inżynier i doktor filozofii, gdyby królowej Czarnogóry nadano imię Olga…

eMka Josipa Slado - początek boskich agrafek

    Tę niezwykle piękną, zygzakowatą, wąską drogę, wyciętą w zboczu wznoszącym się ponad Kotorem, nazywaną agrafkami, albo boską, wybudowano w latach 1879 – 1884 z polecenia Franciszka Józefa I – cesarza Austrii, króla Węgier, Czech, Dalmacji, Chorwacji, Slawonii, Galicji…, w celach wojskowych. Łączyła ona Kotor z wioską Njeguši. Według informacji przewodnika jeden metr kwadratowy drogi kosztował dwa złote dukaty, a za jednego złotego dukata można było kupić wówczas jednego wołu – najcenniejszą siłę epoki…
    Byłam już na dwudziestej pierwszej agrafce, kiedy wąską drogę otuliła gęsta, mleczna chmura i przez moment nie było nic widać. Te jakby z bawełny, biało szare kłaczki, mniejsze i większe pojawiały się i znikały nieustannie…

Jak wyglądałaby początek tej starej drogi, gdyby imię królowej zaczynało się od litery O, a nie M

Chmury większe i mniejsze przepływały na różnych wysokościach

Pode mną Zatoka Kotorska - góra Vrmac - 710 m.n.p.m.

Po obu stronach góry Vrmac miasta Tivat i Kotor

Zatoka Kotorska - miasto Tivat z  pasem startowym lotniska

Jestem na wysokości około 900 m n.p.m.

      Dwudziesta piąta, ostatnia agrafka rozpoczynała się na wysokości dziewięciuset i kończyła na tysiącu metrach. Ale zanim dotarliśmy do Njeguši, zatrzymaliśmy się jeszcze na tarasie widokowym. Nie bez powodu, ktoś nazwał serpentyny boskimi, widok z góry był oszałamiająco piękny. Mogłam dokładniej ogarnąć wzrokiem całą Zatokę Kotorską i ocenić położenie miasta, które nie tak dawno opuściłam i zygzakowatą drogą dotarłam aż do punktu, z którego za chwilę miałam stracić z oczu ten fantastyczny, rajski widok. Pstrykałam w pośpiechu zdjęcie za zdjęciem, tak jakbym się bała, że za chwilę ktoś przesunie ręką przed moimi oczami i zamaże obraz. Ale nic podobnego się nie stało. Nadal widziałam wyraźnie, a nawet oddaliłam się nieco od grupy, żeby przyjrzeć się jeszcze wierzchołkowi góry. Znajdowałam się przecież w części Parku Narodowego Lovćen. Dołączyłam do Julii, po chwili dotarła do nas Ania, a później jeszcze kilka innych osób. Wspinałyśmy się z Julią po wapiennym zboczu porośniętym różnymi gatunkami traw i niską krzewiastą roślinnością. Moje trapery leżały gdzieś na dnie walizki, a ja na nogach miałam śliskie skórzane trampki zupełnie nienadające się do takiej wspinaczki. Tu i ówdzie przebijały białe wapienne skały, z których wyrastały dzikie, kolczaste, jeszcze kwitnące pędy róż. To akurat zapamiętałam bardzo dobrze, bo w pewnym momencie, żeby uniknąć kontaktu z kłującymi gałęziami poślizgnęłam się cofając w ostatniej chwili rękę od kolczastych krzaków i zjechałam w dół na lewym pośladku. Najśmieszniejsze było to, że każdy zauważał dużą zieloną plamę na moich białych spodniach, zaczepiał i pytał, czy wiem o tym, że ją mam. – No cóż – mówiłam – upadki zdarzają się najlepszym sportowcom – i paradowałam z plamą resztę dnia

Emocji co nie miara dostarczają boskie agrafki Lovćenu

Jestem w niebie i dotykam ziemi

Tutaj dopiero nabiera się dystansu do tego co ludzkie

Moje trapery leżą na dnie walizki, a ja mam śliskie skórzane trampki na nogach

Ponad nami gęsta biało szara chmura

Nasz kierowca Drago doskonale sobie radził w tych ekstremalnych warunkach

Uważny obserwator odnajdzie w chmurach wąską krętą drogę

Jestem już blisko Njeguši

Niewidoczna przepaść

U stóp tej góry leży Njeguši

Dolina Njeguši

    W Njeguši przywitano nas rakiją – alkoholem własnej produkcji, powstałym z destylacji przefermentowanych owoców winogron, potem zobaczyłam suszarnię szynek. Wieś szczyci się certyfikatami i sześćsetletnią tradycją produkcji serów i surowej wędzonej na powietrzu szynki – pršut. Mięso moczy się najpierw dwa tygodnie w roztworze soli, a potem przez pięć do dziewięciu miesięcy suszy, wykorzystując wiejące od morza i gór wiatry. Szynki zawiesza się w specjalnym pomieszczeniu na dziewięciu poziomach, mocuje w równych odległościach na drewnianych belkach i przez pierwsze trzy miesiące pali drewno bukowe w specjalnych piecach w celu, jak się okazało… odstraszenia much.

Rakija na przywitanie gości

Suszarnia szynek

Szynki wiszą tutaj od pięciu do dziewięciu miesięcy

     W Njeguši przygotowano nam także poczęstunek. Każdy otrzymał pajdę jasnego lokalnego pieczywa z serem i szynką pršut i mógł wybrać sobie jakiś jeden alkohol do picia. Ja poprosiłam o pola pola, czyli pół na pół medovinę z vranacem najprościej mówiąc sok z przefermentowanego miodu z dodatkiem wytrawnego wina vranac. Niektórzy próbowali czarnogórskiego jasnego piwa z browaru Trebjesa o nazwie Nikšićko. Zasiedliśmy za długimi drewnianymi stołami na drewnianych ławach i rozpoczęliśmy degustację. Polako, polako, słyszałam co chwilę. I tutaj chcę wszystkich wyprowadzić z błędnego rozumienia tego wyrazu, jako, że polako oznacza powoli.
    Ech…, Czarnogórcy słyną ze swojej powolności! Spisali nawet Dziesięć Przykazań Czarnogórskich, które przestrzegają. Mam nadzieję, że dokładnie je zanotowałam.
I tak pierwsze przykazanie mówi: człowiek rodzi się zmęczony i żyje po to, żeby odpoczywał; drugie: kochaj łóżko swoje jak siebie samego; trzecie: odpoczywaj w dzień, abyś w nocy mógł spać; czwarte: nie pracuj, praca zabija; piąte: kiedy widzisz, że ktoś odpoczywa pomóż mu; szóste: to co możesz zrobić dziś najlepiej zrób jutro; siódme: pracuj mniej niż możesz, a to, co musisz zrobić przekaż drugiej osobie; ósme: dużo odpoczywaj, bowiem od odpoczynku jeszcze nikt ne umarł; dziewiąte: praca przynosi choroby, nie pozwól abyś umarł młodo; dziesiąte: jak widzisz gdzie jedzą i piją przyłącz się, jak widzisz gdzie pracują odłącz się, żeby nie przeszkadzać.
    Pewna Czarnogórka dopisała jeszcze jedenaste przykazanie: pomóż Boże, żeby mógł, a jak dalej nie może weź go Panie Boże.

Na łące stoi krzesło dla zmęczonego Czarnogórca

     Według danych mojej przewodniczki, w Montenegro mieszka stu czterech Polaków, w tym sto trzy Polki. Jak łatwo obliczyć tylko jeden Polak znalazł sobie Czarnogórkę i pojął ją za żonę…
    Ostatniej zimy wieś była odcięta od świata przez piętnaście dni, ale mieszkańcy wcale się tym nie przejmowali, mieli co jeść i pić, zapasów starczyłoby im pewnie do następnej zimy…
    Degustacja w Njeguši dobiegała końca, kiedy do gospodarstwa zjechali motocykliści na posiłek i krótki odpoczynek. Obserwowałam ich przez chwilę i podziwiałam motocykle - maszyny, do których mam wielką słabość.

Do Njeguši zjechali motocykliści

Podróżują najrozmaitszymi markami motocykli

Mam słabość do takich pojazdów

Wyjeżdżam z Njeguši

    Njeguši leży mniej więcej w połowie drogi, z Kotoru do Cetinje, w dolinie na wysokości 900 m n.p.m. i jest jakby granicą, za którą krajobraz górski zmienia barwy. Pojawia się więcej bieli, czyli nagich wapiennych skał, a granat i czerń ustępuje miejsca intensywnej zieleni. Cetinje położone jest trzysta metrów wyżej. Widać także Jezerski vrh (1657), na którym wzniesiono mauzoleum ostatniego teokratycznego władcy Petara II Petrovića-Njegoši. We wnętrzu budowli znajduje się ważący dwadzieścia osiem ton pomnik władyki wykonany z granitu, a sklepienie mauzoleum pokryte jest dwudziesto cztero karatowym złotem. Według moich notatek był to dar narodu włoskiego, w dowód wielkiej sympatii, jaką Włosi darzyli czarnogórską księżniczkę Jelenę, żonę króla Wiktora Emanuela III.  
Duchowny władyka Petar II Petrović-Njegoš nie tylko władał państwem, przejawiał także zainteresowanie literaturą, znał dobrze kilka języków obcych. Założył w Cetinje drukarnię i wydawał swoją poezję. Uważany był za jednego z najwybitniejszych twórców literatury serbskiej. Jego poemat epicki Górski wieniec w połowie dziewiętnastego wieku przetłumaczono na trzydzieści języków świata. W Polsce Górski wieniec miał dwa wydania…
    Ze szczytu Jezerskiego vrhu przy dobrej widoczności można zobaczyć osiemdziesiąt procent Montenegry, Jezioro Szkoderskie, Góry Durmitor ze słynnym, najgłębszym w Europie kanionem rzeki Tary, a nawet Półwysep Apeniński. Najwyższym szczytem jest niedostępny dla turystów Štirovnik (1749)… Ech.... Pomyślałam sobie, warto by było do Czarnogóry wrócić chociażby po to, żeby zagłębić się w Park Narodowy Durmitor i zachwycić się kanionem rzeki Tary, który pod względem głębokości, tak się przypuszcza, jest drugim po Kanionie Kolorado. W niektórych miejscach schodzi na głębokość tysiąca trzystu metrów. Ech…, uczestniczyć w spływie raftingowym, albo przejechać kawałek trasy rowerem, albo jeepem terenowym...

    Podczas gdy w Njeguši jest tylko sto domów, to w Cetinje mieszka około piętnastu tysięcy Czarnogórzan, z których większość dojeżdża do pracy w Gorenje. Najwspanialszymi budynkami miasta są ambasady, pozostałości po trzynastu państwach, w których znajdują się obecnie muzea, stąd o Cetinje mówi się, że jest miastem muzeów. W Muzeum Narodowym znajduje się cenna ikona Matki Boskiej z Filermos, patronki Zakonu Maltańskiego, nawiasem mówiąc ciekawa historia i losy wizerunku Maryi, który trafił do Cetinje po drugiej wojnie światowej.
    Ród Petrovićów na ostatnim władcy Montenegro nie zakończył się. Praprawnuk Nikoli, mieszkający na stałe w Paryżu otrzymał niedawno część majątku dynastii Petrovićów: dom w Njeguši i mieszkanie w Podgoricy. Zaznaczę jeszcze, że nie interesuje się on polityką.


W drodze do Cetinje

Trzeba mieć doświadczenie, żeby bez stresu poruszać się po wąskich górskich drogach

A to już Cetinje

Cetinje - miasto muzeów

   W Cetinje zwiedziłam centrum duchowe Czarnogórców – monaster, dawną siedzibę władyków wybudowaną u stóp wzgórza Orlov Krš, na szczycie którego znajduje się grób Daniły I założyciela dynastii Petrovićów-Njegošów, ze wspartą na czterech kolumnach kopułą. Po cerkwi monasteru oprowadzał grupę duchowny prawosławny, wskazując groby innych znaczących postaci z tej dynastii. Zobaczyłam celę z otwartym sarkofagiem zawierającym relikwie św. Piotra Cetyńskiego, czyli Piotra I Petrovića-Njegoša, którego ogłoszono świętym jeszcze za życia. Oprócz szczątków świętego w sarkofagu znajdowały się dwie szkatuły z relikwiami, w tym jedna z ręką św. Jana Chrzciciela bez dwóch palców, jako że jeden palec znajduje się w Rzymie, a drugi we Francji. Miałam mieszane uczucia widząc mocno zbrązowiałą skórę i jak się dowiedziałam prawosławni nie balsamują ciał…

Monaster w Cetinje

Wzgórze Orlov Krš i grób Daniły I założyciela dynastii Petrovićów-Njegošów

Do monasteru prowadzi aleja wysadzana kasztanowcami

     W skarbcu monasteru zobaczyłam kilka ciekawych zabytków czarnogórskiego piśmiennictwa z piętnastego i siedemnastego wieku, najstarszą drukowaną cyrylicą Księgę Słowian Południowych, Oktoih z 1494 roku, ikony, przedmioty liturgiczne: ornaty, kielichy, krzyże, a także relikwiarze i dwie królewskie korony Nikoli i Mileny…


W skarbcu monasteru

    Opuszczając monaster zajrzałam jeszcze na moment do Cerkwi na Ćipurze, wokół której widniały pozostałości jakiejś starszej budowli. Na przedniej fasadzie znajdowała się tablica z tekstem: Tę świętą cerkiew Narodzin Bogurodzicy zbudował i ufundował błogosławiony Władca Książę Czarnogórski Mikołaj I Petrović-Njegoš w 7394 rocznicę stworzenia świata i 1886 narodzin Chrystusa na fundamentach byłej cerkwi zbudowanej przez błogosławionego władcę zeckiego Ivana Crnojevicia…

Cerkiew na Ćipurze

Cerkiew na Ćipurze

   
 Piątek, 25 maja 2012 roku





środa, 20 czerwca 2012

CZARNOGÓRA - Stare Miasto KOTOR


    CD...
    Czy wiecie, że wąskie, kręte uliczki średniowiecznego Starego Miasta w Kotorze nie mają nazw, a domy nie są ponumerowane? Nie warto jednak się tym przejmować, bo w labiryncie wyszlifowanych i śliskich kamiennych chodników – ruchu kołowego tutaj nie ma – są place, które noszą nazwy zgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem, takie jak na przykład Plac Broni, Plac Mąki, Plac Drewna, Plac Mleka… i to one ułatwiają orientację w wąskich przejściach…
    Do Starego Miasta wchodzi się przez trzy bramy: najstarszą – Południową /Vrata od Gurdića/, Północną – renesansową i główną – Morską.

   Mury otaczające miasto wzbudziły moje zainteresowanie już wtedy, kiedy tylko przejeżdżałam przez Kotor. Miałam tam wrócić następnego dnia po zakwaterowaniu w Budvie i nawet nie przypuszczałam, że będę się wspinać na najwyższy punkt, do twierdzy świętego Jana - Tvrdjava Sv. Ivana, która jest częścią fortyfikacji i zobaczę piętnastowieczną cerkiew Matki Boskiej od zdrowia z barokową kopułą dzwonnicy. 
    Mury obronne maja cztery i pół kilometra długości, a więc są dwa razy dłuższe od tych w Dubrowniku. Wysokość kamiennego obramowania dochodzi w niektórych miejscach do dwudziestu metrów wysokości i piętnastu metrów szerokości. Miałam niewiele czasu, żeby tam wejść. Tylko sześć osób z grupy podjęło się wyzwania szybkiego zdobycia twierdzy. Nie kupiliśmy nawet biletów w cenie trzech euro, bo nie sądziliśmy, że zdołamy aż tak daleko zajść. Osoba sprzedająca wejściówki, wzięła od nas po półtora euro. 
    Widok na Bokę Kotorską był tak oszałamiająco piękny, że szybkim tempem wspinaliśmy się coraz wyżej i wyżej, żeby zobaczyć jak najwięcej… 
A potem było już tylko zbieganie z góry po stromych schodach, żeby zdążyć na czas! Zdążyliśmy w ostatniej sekundzie! Wysiłek fizyczny, urywany oddech, przyśpieszone bicie serca towarzyszyły eskapadzie. Zobaczyłam stamtąd najpiękniejszą zatokę, podziwiałam miasto otoczone z trzech stron czarnymi majestatycznymi górami i niebieskimi wodami morza zamykającymi je. Szczęście przepełniało moją pierś, czułam się jak bogini hen, hen ponad ziemskim padołem, wolna od problemów ludzkiej egzystencji… Uczucie to spotęgowało się we mnie jeszcze bardziej, kiedy kilkadziesiąt minut później jechałam agrafkami Masywu Lovćen jeszcze wyżej, tam gdzie mleczne chmury momentami zasłaniały zatokę. Ale o tym napiszę i zdjęcia pokażę następnym razem. Dzisiaj wracam do Starego Miasta Kotoru.

Boka Kotorska i fragment Starego Kotoru - widok z murów obronnych

W drodze do Budvy - jeszcze nie wiedziałam, że nazajutrz będę tam - w kościele MB od Zdrowia

 Stary Kotor - w centrum cerkiew św. Mikołaja z trzema kopułami
 
Po lewej stronie dwie wieże katedry św. Tripuna

Widok z murów na Bokę Kotorską i miasto Kotor

Masyw górski Lovćen - grzbiet Vrmac

Wspinam się coraz wyżej i wyżej ...

... a im wyżej tym piękniej

Z Anią i Julią - zatrzymujemy się na chwilę w połowie drogi przy kościele MB od zdrowia

Mniej odważni mogą przysiąść do zdjęcia na betonowej ławeczce

Grzbiet Lovćenu Vrmac, a w dole cerkiew św. Mikołaja z trzema kopułami

Wieża kościoła MB od zdrowia i  rzeka Škurda - oddziela starą część miasta od nowej


Trzy osoby z mojej grupy - Twierdza św. Jana - Tvrdjava Sv. Ivana już niedaleko

Nie, nie, na odpoczynek nie mam czasu ...

Wzdłuż murów kwitną maki, rumianki i całe mnóstwo innych kolorowych kwiatów i ziół ...

W dzikim skalnym ogrodzie ...

Jeszcze niewielki kawałek drogi przed nami i coraz lepiej widoczna Boka Kotorska

Nigdy nie przypuszczałam, że zakocham się w Ziemi Czarnogórskiej

Prawie u celu - przede mną Tvrdjava Sv. Ivana

A teraz pędem w dół, za Julią - za kilkanaście minut zbiera się nasza grupa ...

Przez tę bramę wchodzi się na mury obronne

Jeden z pałaców kotorskich obok bramy wejściowej na mury

    Do Starego Miasta weszłam przez Bramę Morską tak zwane Morskie Vrata na Plac Broni. Miasto mimo licznych wojen i trzęsień ziemi zachowało miejską średniowieczną zabudowę z zabytkami w stylu romańskim, gotyckim, renesansowym, barokowym… Jest tam wiele cerkwi i kościołów, pałaców i domów, placów i wąskich uliczek… Zdecydowana większość zabytkowych budowli pochodzi z okresu podporządkowania się Republice Weneckiej. W 1420 roku, w obawie przed zbrojnym najazdem tureckim, mieszkańcy Kotoru poprosili o pomoc Wenecjan. Wenecjanie nie tylko pomocy udzielili, ale i rozgościli się tam na cztery wieki…
    Niegdyś na Placu Broni znajdował się arsenał wenecki. Ja zwróciłam uwagę na szesnastowieczną wieżę zegarową Gradski Tornaj, ze średniowiecznym pręgierzem zakończonym wydłużoną piramidalną bryłą, książęcy Pałac Namiestnika Wenecji – Kneżeva Palata i pamiątkę z czasów okupacji napoleońskiej – teatr, który powstał po przekształceniu osiemnastowiecznego pałacu rady miejskiej.

Plac Broni - po lewej Kneżeva Palata, a za nim Teatr Napoleoński

Plac Broni - za mną po lewej Wieża Zegarowa - Gradski Tornaj

Gradski Tornaj i średniowieczny pręgierz

     W uliczce między Placem Broni, a Placem Mąki wznosił się Pałac Bizanti – jeden z wielu budynków należących do szlacheckiej rodziny Bizanti, która na kartach historii pojawiła się w jedenastym wieku. Z rodziny tej wywodzili się wybitni marynarze, profesorowie, pisarze, duchowni… 
To Nikola Bizanti przyczynił się do odbudowy i powiększenia pałacu po trzęsieniu ziemi w 1667 roku, który tymczasowo stał się także rezydencją księcia. Oba skrzydła pałacu połączono wewnętrznym dziedzińcem z klatką schodową, która nadała budowli formę renesansową, natomiast portale i okna otrzymały charakter barokowy.
    Naprzeciwko Pałacu Bizanti zauważyłam Pałac Beskuća z 1776 roku z gotyckim portalem. Ciekawostką jest samo nazwisko Beskuća, taka składanka dwóch wyrazów bes kuća to znaczy bez domu. Według opowieści, czy też legendy hrabia Jozo Beskuća bogacił się i powiększał swój majątek kupując domy w Zatoce Kotorskiej i we Włoszech. Zmierzał do tego, żeby kupić ich sto i zamienić nazwisko na Stokuća, czyli sto domów. Kiedy zmarł miał ich dziewięćdziesiąt dziewięć, zabrakło mu więc jednego, żeby na zawsze pozbyć się przydomku bezdomnego włóczęgi…

Gotycki portal Pałacu Beskuća

    Krótka uliczka doprowadziła mnie do Placu Mąki, na którym znajdowały się następne dwa pałace: Pałac Buća i siedemnastowieczny renesansowy Pałac Pima z ciekawą barokową balustradą spoczywającą na dwunastu podporach, wybudowany zapewne po trzęsieniu ziemi w 1667 roku. 
W pałacu odkryto fragmenty z czasów jeszcze późniejszych. O szlacheckiej rodzinie Pima wspomniano już w połowie czternastego wieku. W pierwszej Księdze Notarialnej Kotoru wymienia się Rusina Pimę i jego synów Petara i Vita. Z rodu tego wywodził się Bernard Pima – humanista i poeta, Jeronim Pima – również humanista i poeta, Ljudevit Pima – doktor prawa, profesor i prodziekan na Uniwersytecie w Padwie i wielu, wielu innych. Ale nie tylko członkowie tej rodziny studiowali na Uniwersytecie w Padwie, o którym wspominałam już na moim blogu tutaj. Kotor wysyłał na studia wielu innych swoich mieszkańców…

Plac Mąki - Pałac Pima

     Zmierzając do Katedry św. Tripuna zajrzałam na Plac Sałaty, na którym wznosił się niewielki późnobarokowy Pałac Vrakijen – innej szlacheckiej rodziny. Czternastowieczny zapis w pierwszej Księdze Notarialnej Kotoru mówi o niejakiej Katenie Vrakijen – wdowie po Miho Vrakijen, i jej synu Marino, którzy to, w tym okresie sprowadzili się do miasta i zamieszkali w pałacu, dzisiaj otynkowanym na czerwono, który zachował swoje oryginalne wnętrze z podłogowymi mozaikami, tynkami i malowidłami, a także inkrustowanymi kilkoma rodzajami drewna drzwiami z niepowtarzalnymi okuciami i zamkami…

    Jednak największe wrażenie zrobił na mnie Plac św. Tripuna, a właściwie Ustanka Mornara, czyli Powstania Marynarzy. Przez moment stałam tam jak zaczarowana. Wydawało mi się, że za chwilę szczeliny między zabudowaniami wypełnią nacierające na miasto czarne góry Masywu Lovćen. Błękitne niebo z białymi wolno przesuwającymi się postrzępionymi kłaczkami chmur nadawało dynamiki obrazowi, zadzierałam głowę do góry, przymykałam i otwierałam oczy patrząc na przebijające się między dwoma wieżami katedry promienie słoneczne, które w odbiciu z wygładzonymi, jasnymi powierzchniami tworzyły świetliste kółeczka w kolorach tęczy. W prześwicie między wieżami dostrzegłam mury fortyfikacji…

Ustanka Mornara, inaczej Plac św. Tripuna - katedra św. Tripuna

     Wróciłam z obłoków na kamienną posadzkę placu… Odnalazłam budynki pałacowe, między innymi ten należący do słynnej arystokratycznej rodziny Drago, w szeregach której byli, i wybitni działacze kultury i sztuki, i ci którzy przyczynili się do rozwoju gospodarczego, i ci którzy występowali na arenie politycznej Kotoru.
    Pałac Drago składał się z dwóch części: późnogotyckiej z przełomu czternastego i piętnastego wieku i tej przebudowanej w stylu renesansowo barokowym pod koniec siedemnastego wieku, a więc zapewne tak jak inne budynki po trzęsieniu ziemi w 1667 roku. Mnie osobiście zaskoczyła fasada tej drugiej części, gdzie nad łukowo wykończonym pasażem skonstruowano okno w stylu renesansowym zwieńczone trójkątnym tympanonem z płaskorzeźbą anioła z rozpostartymi skrzydłami, a tuż nad nim drugie – w stylu gotyckim okno…

Pałac Drago po lewej i katedra św. Tripuna po prawej

Renesansowe i gotyckie okno Pałacu Drago

    Wreszcie dotarłam do trójnawowej romańskiej katedry św. Tripuna z dwunastego wieku – znamiennego zabytku Czarnogóry. Na wieży po lewej stronie zapisano rok 809, w którym to sprowadzono do Kotoru szczątki Świętego, na wieży po prawej stronie zapisano rok 2009, w którym papież podniósł katedrę do godności bazyliki. Weszłam do środka. Nawę główną zamkniętą apsydą oddzielały od naw bocznych również zamkniętych apsydami, dwa szeregi masywnych filarów poprzedzielanych kolumnami. 
W ołtarzu głównym widniało romańsko gotyckie cyborium lokalnych rzemieślników, z pracowni Wita Kotoranina, wykonane w 1362 roku na wzór cyborium włoskiego znajdującego się w katedrze w Bari. Cztery ośmioboczne kolumny z czerwonego marmuru podtrzymywały trój piętrowy także ośmioboczny baldachim zwieńczony białą figurą anioła ze złotymi skrzydłami i złotą aureolą.
    Za cyborium zawieszona była centralnie srebrna pala wykonana w piętnastym wieku przedstawiająca postaci świętych i Maiestas Domini, czyli Chrystusa na majestacie – tronującego, z Ewangelią na kolanach i uniesioną prawą dłonią w geście błogosławieństwa.
    Zwróciłam uwagę na intarsjowaną pochodzącą z Włoch siedemnastowieczną ambonę.
    Po lewej stronie nad wejściem do zakrystii odnalazłam obraz autorstwa Tripo Kokolji z Perastu i gotycką Pietę, po prawej: resztki czternastowiecznego fresku golgoty wykonanego przez malarzy greckich i srebrne płytki wotywne
    Po tej samej stronie, ale przy wejściu stał sarkofag z dziewiątego wieku, a nad nim wisiał obraz szesnastowiecznego renesansowego malarza włoskiego Jacopa da Ponte Bassano, prawdziwe nazwisko Dal Ponte. W ścianę wmontowano nagrobek biskupa Tripo Bizantija również szesnastowieczny. Zauważyłam także niewielką drewniana figurę św. Rocha i obraz ze św. Urszulą ...

Nawa główna z cyborium i fragment nawy bocznej katedry św. Tripona

Piętnastowieczna pala i fragment fresku w katedrze św. Tripuna

Renesansowy nagrobek biskupa Tripo Bizantija i sarkofag z dziewiątego wieku

Obraz Tripo Kokolji z Perastu

Pieta nieznanego artysty w katedrze św. Tripuna

    Przez kute żelazne drzwi, ozdobione romańsko gotycką figurą ukrzyżowanego Chrystusa, schodami, na lewo od wejścia do świątyni, weszłam do skarbca, przechodząc obok chrzcielnicy z dziewiątego, i lunety z trzynastego wieku z dawnego kościoła św. Krzyża… W skarbcu katedry obejrzałam wiele przedmiotów kultu religijnego, wyroby ze złota, obrazy artystów szkoły weneckiej, rzeźby, a przede wszystkim relikwiarze. Ponoć w skarbcu znajduje się sześćdziesiąt osiem relikwiarzy w tym złota głowa św. Tripuna i relikwie św. Marii Magdaleny. Jest tam relikwiarz małego drewnianego krzyża, którym legat papieski błogosławił podobno polskie wojska Jana Sobieskiego pod Wiedniem…


Kaplica z relikwiami św. Tripuna

Relikwiarze  w skarbcu katedry

Skarbiec katedry św. Tripuna

Skarbiec katedry św. Tripuna

Skarbiec katedry św. Tripuna

Skarbiec katedry św. Tripuna

Skarbiec katedry św. Tripuna

Skarbiec katedry św. Tripuna


Skarbiec katedry św. Tripuna


    W skarbcu znajduje się sto siedemdziesiąt obiektów, każdy posiada swój numer i tylko odnajdując go w spisie u przewodnika mogłam się dowiedzieć skąd pochodzi, kto go wykonał i co prezentuje. Mnie zainteresowała gotycka Pieta z numerem sto sześćdziesiątym czwartym i jak się okazało rzeźba ta wykonana z kamienia pomalowanego, pochodziła z piętnastego wieku, a autor Piety był nieznany. Muszę dodać jeszcze kilka słów od siebie na temat tego niewielkiego dzieła. Otóż po raz pierwszy zobaczyłam inną niż zazwyczaj wizję artysty – oto umęczona i zrozpaczona Maryja mocuje się z ciałem swojego Syna, przewieszonego bezwładnie przez Jej lewe ramię. Wydaje się jakby chciała Go podnieść wyżej, przytulić, ale On osuwa się na ziemię uginając nie czujące już bólu kolana. Palce Jej prawej dłoni zacisnęły się mocno na ręce Syna, tak jakby resztkami sił chciała Go ożywić, zatrzymać tylko dla siebie i nigdy więcej nie widzieć Jego cierpienia. Swoją głowę ukrytą w zwojach chusty położyła na prawym przedramieniu Chrystusa…
     Pomyślałam, że w podobny sposób Jerzy Duda Gracz wyobraził sobie ciało Syna Bożego malując Golgotę Jasnogórską Trzeciego Tysiąclecia, o której również pisałam tutaj. Czy był w skarbcu i widział tę niezwykłą rzeźbę – wizję innego artysty?




   Święty Tripun, czy też Tryfon – patron miasta, urodził się w Kampsadi w Azji Mniejszej, w trzecim stuleciu naszej ery. Jako jeden z wielu chrześcijan był prześladowany za wiarę i umęczony. Przed śmiercią powiedział do swoich oprawców: Moje ciało jest w waszych rękach, ale duch nie. Służba Bogu i sama śmierć są dla mnie nagrodą. Relikwie św. Tripuna: głowa i cząstki dotarły do Kotoru w 809 roku. Przywieźli je z Konstantynopola marynarze. W dziewiątym wieku szczątki Świętego przechowywano w chrzcielnicy, potem kotorski bogacz Andrzej Saracenis ufundował kościół, który spłonął w dziesiątym wieku. Jest kilka kościołów pod wezwaniem tego świętego: jeden w Rzymie, dwa w Wenecji i jeden w Turcji.

    Wrócę jeszcze do Starego Miasta Kotoru, bo nie tylko katedra warta jest obejrzenia. Na Placu Bractva i Jedinstva stoi zgrabny, powiedziałabym, kościół św. ŁukaszaSveti Luka, który ma zarówno cechy architektury rzymskiej jak i bizantyjskiej. Jako jedyny, wybudowany w dwunastym wieku za panowania serbskiego władcy Niemanii i jego syna Vukana nie poniósł znacznych szkód podczas trzęsienia ziemi, które miało miejsce w 1979 roku. Do siedemnastego wieku był to kościół katolicki, następnie cerkiew prawosławna. O tolerancji mieszkańców niech świadczy fakt, że odprawiano tutaj msze obu obrządków.
     Do tej jednonawowej świątyni z kopułą, zakończoną półokrągłą apsydą zaprosił mnie, Anię i Julię tamtejszy ksiądz. Nie mówiliśmy wiele, ale rozumieliśmy się doskonale. Duchowny zwrócił nam uwagę na jednoskrzydłowe carskie wrota w postaci Chrystusa i piękny ikonostas, chętnie pozował do zdjęcia, a nawet sam je nam zrobił. Przyjrzałam się także posadzce, którą wykonano z płyt nagrobnych. Zapaliłyśmy świeczki, podziękowałyśmy i przeszłyśmy do innej świątyni, znajdującej się na tym samym placu, cerkwi św. Mikołajacrkva Sv. Nikole wzniesionej w 1910 roku w stylu serbsko bizantyjskim, na miejscu poprzedniej zniszczonej podczas trzęsienia ziemi. Nawę świątyni wieńczyła duża kopuła, której motyw powtórzono na szczytach dwóch wież. Nad wejściem wykonano mozaikę przedstawiającą patrona cerkwi, a wewnątrz zaprezentowano bogaty zbiór ikon.

Plac Bractva i Jedinstva - kościół św. Łukasza

Pamiątkowe zdjęcie z księdzem z kościoła św. Łukasza

Jednoskrzydłowe drzwi z postacią Chrystusa

A za obiektywem mojego aparatu ksiądz z kościoła św. Łukasza

Plac Bractva i Jedinstva - cerkiew św. Mikołaja

Ikonostas w cerkwi św. Mikołaja

    Wstąpiłam także do czternastowiecznego kościoła św. Klarycrkva Svete Klare przebudowanego w siedemnastym stuleciu. W jednonawowym wnętrzu uwagę przyciągał przepiękny barokowy ołtarz główny z marmurowymi rzeźbami patronki i św. Franciszka z 1708 roku i barokowe ołtarze boczne św. Antoniego Padewskiego i św. Łucji.

Kościół św. Klary

Barokowy ołtarz w kościele św. Klary

Organy w kościele św. Klary

    Ech… !
    Czas mijał. Z parkingu przy rzece Škurda wyruszyłam w dalszą drogę i im bardziej oddalałam się od Kotoru, tym bardziej pochłaniał mnie czarnogórski krajobraz. Pomału zapominałam o mojej eskapadzie do twierdzy św. Jana i Starym Mieście, które mnie tak zachwyciło. Tak to jest, kiedy bombardują cię nieustannie nowe pełne magii obrazy i jeżeli nie uporządkujesz ich sobie i nie poukładasz w pamięci wszystko ci się pomiesza…
    Jechałam do Cetinje, a po drodze zatrzymać się miałam w Njeguši ...

Na moście rzeki Škurdy - Mury obronne Kotoru

Rzeka Škurda - widać ją było z góry

W tym miejscu rzeka Škurda łączy się z Adriatykiem - tutaj parkował nasz autokar

Z Kotoru jadę do Cetinje, po drodze zatrzymam się w Njeguši


Kotor, 25 maja 2012 roku