poniedziałek, 29 stycznia 2018

Boskiety Wersalu (Bosquets de Versailles)


     Za panowania Ludwika XIV Wersal liczył piętnaście boskietów (bosquets) stworzonych przez francuskiego ogrodnika i architekta André Le Nôtre’a. Obsadzone wysokimi i gęstymi drzewami, pośród których wytyczono ścieżki, prowadziły do amfiteatrów, gabinetów ogrodowych,
labiryntów, altan, fontann, rzeźb. Nasadzenia w rzędach tworzyły nie tylko szpalery, aleje i większe formacje krzewiasto-drzewiaste dzieląc przestrzeń ogrodu na odrębne części, ale także dawały cień, możliwość wygodnej obserwacji nasłonecznionych parterów i służyły jako tło dla przedstawień, koncertów, widowisk, uczt i innych uciech.
    Pierwotnie ziemię wokół drzew boskietu pokrywano warstwą żwiru, dopiero później po wynalezieniu mechanicznej kosiarki zachowywano także podłoże trawiaste.
W miarę wzrostu, wiele drzew przycinano po bokach, zostawiając korony po to, aby stykały się ze sobą i tworzyły zwarte sklepienia. Często też, takie zielone dachy formowano w łuki i stożki, nadając boskietom kształtów tajemniczych budowli kryjących przejścia do niepowtarzalnych i jedynych w swoim rodzaju gabinetów. Do gabinetów ogrodowych wiodło kilka dróg, kończących się nierzadko mało widocznym lub nawet ukrytym wejściem, dostępnym tylko dla wtajemniczonych.

   
W poście Domena SCEAUX - zamek, założenie parkowo-ogrodowe, André Le Nôtre i odrobina chaosu tutaj, polecałam romantyczną fantazję - film zrealizowany w 2014 roku przez Alana Rickmana zatytułowany Odrobina chaosu, w którym rolę Le Nôtre'a zagrał Matthias Schoenaerts, a w fikcyjną postać Sabiny de Barra, pięknej i zmysłowej ogrodniczki, wcieliła się Kate Winslet.
Warto przenieść się w siedemnastowieczny klimat epoki pełen przepychu, pięknych strojów, uroczych widoków... i zobaczyć jak powstawał jeden z najpiękniejszych boskietów otaczających zaprojektowany przez Sabinę salon pod gołym niebem. W poście tym Czytelnik dowie się też czegoś więcej o ogrodniku Ludwika XIV.

   
André Le Nôtre stworzył większość boskietów, kilka z nich zmodyfikował Jules Hardouin-Mansart, ulubiony architekt króla.
    Niektóre boskiety, ze względu na ich kosztowne utrzymanie, zniknęły już w osiemnastym wieku. Wtedy to zniszczeniu uległ Labirynt, a les Bains dApollon przekształcono w ogród angielsko-chiński, tak bardzo modny w czasach Ludwika XVI i Marii-Antoniny.
    W dziewiętnastym wieku Île Royale, obecnie Ogród Królewski, został wypełniony licznymi gatunkami rzadkich, egzotycznych drzew. Zachował się w nim Bassin du Miroir.











    Jednym z najciekawszych boskietów André Le Nôtre’a, powstałym w latach 1671-1674, był le bosquet du Théâtre dEau, zniszczony sto lat później. Na szczęście w miejscu tym, 12 maja 2015 roku, inaugurowano nowy le bosquet du Théâtre d’Eau - współczesny ogród, respektujący założenia ogólne parku wersalskiego i jego historię. Prace trwały cztery lata.


    Boskiet królowej (bosquet de la Reine) powstał w 1775 roku. Zastąpił on słynny Labirynt Le Nôtre’a i Charlesa Perraulta z 1665 roku, udekorowany wówczas trzydziestoma dziewięcioma fontannami i figurami zwierząt, wykonanymi na podstawie ilustracji bajek Ezopa, greckiego bajkopisarza, niewolnika żyjącego w szóstym wieku przed naszą erą.






   Jedną z alei wyznaczających granice boskietu królowej dotarliśmy do Bassin de Bacchus (basenu Bachusa - Dionizosa), należącego do zespołu basenów przedstawiających cztery Pory Roku: wiosnę reprezentowaną przez Florę -
boginię roślinności, lato przez Ceres - boginię wegetacji i urodzajów, jesień uosobioną przez Bachusa - boga płodności, dzikiej natury, winnej latorośli i wina oraz zimę z Saturnem - bogiem rolnictwa, zasiewów i czasu.
    W centrum każdego z basenów znajduje się okrągła platforma z alegorią pory roku, pierwotnie w otoczeniu dzieci i atrybutów, które jako zbędne zostały usunięte w latach 1684-1686 i przeniesione do Salle des Festins (sali biesiad).
    Ołowiane pozłacane postacie, Bachus i otaczające go małe satyry - na wpół dzieci na wpół kozły, leżące na gronach winorośli, wykonane zostały przez braci Marsy, Gaspara i Baltazara w latach 1673-1675.






     Podczas kiedy my po założeniu parkowo-ogrodowym poruszaliśmy się pieszo, wielu innych jeździło wypożyczonymi meleksami. Patrząc na tych, co siedzieli wygodnie w małych mechanicznych pojazdach myślałam sobie, że ja, dopóki mogę, dopóty chodzić będę! Ech! A wieczorem padałam na przysłowiową twarz ze zmęczenia, nie wspomnę o Ryszardzie, który stwierdził na koniec, że praca fizyczna go tak nie wykańcza jak wycieczki ze mną.

   
Ale cóż, przejdźmy na drugą stronę parku w miejscu gdzie skonstruowano kolejny basen z rydwanem Apolla. Niestety o tej porze roku wszystkie fontanny są nieczynne, a niektóre boskiety zamknięte i fotografować je można wciskając aparat za pręty metalowych bram. Grudzień nie przeszkadzał jednak w zażywaniu kąpieli przez rybitwy czarnouche, a może rybitwy królewskie - znawcą ptaków nie jestem - może ktoś poprawnie je nazwie.





    Bosquet des Dômes, założony przez Le Nôtre’a w 1675 roku, kilkukrotnie przerabiany, swoją nazwę zawdzięcza nieistniejącym dzisiaj dwóm marmurowym pawilonom z kopułami skonstruowanymi przez Hardouin-Mansarta w 1677 roku. W centrum okrągłego boskietu znajduje się basen obwiedziony balustradą, z fontanną - płytką misą wspartą na rzeźbionej podstawie, całość wykonana z białego marmuru. W zielonych niszach boskietu ustawiono osiem rzeźb, zimą zabezpieczonych przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. 


    W alei, pomiędzy Bosquet des Dômes a Bosquet de lEncelade stało kilka młodych rozbawionych Angielek. Kiedy podeszliśmy do nich okazało się, że dwie ich przyjaciółki znajdowały się w zaroślach za ogrodzeniem boskietu.
- Jak tam weszły, nie wiem?! Jedna z nich biegała nago po gaiku druga kompletnie ubrana. Śmiały się przy tym głośno, szukając czegoś w zeschłym listowiu. Zasięgnęłam języka i z tego co zrozumiałam obie panie szukały pierścionka. Ta pozbawiona szat, na moje pytanie czy mogę zrobić jej zdjęcie, skinęła głową i usiadła w pozycji zakrywającej piersi. Ryszard oszołomiony nieco tym niecodziennym grudniowym zajściem wycofał się. Scena przypominała scenę z jakiegoś filmu, ale nikt filmu nie kręcił, za to młode Angielki bawiły się doskonale.
    Ech! Młodość, wyobraźnia, odwaga, odrobina szaleństwa!


    Bosquet de lEncelade był zamknięty, ale to mi nie przeszkadzało w zorientowaniu się co kryje w środku. Na zdjęciu widać, że tam także jest basen, ale z mitycznym gigantem Enkeladosem, synem Gai i Uranosa (o gigantach wspominałam w postach o Sycylii i moich podróżach po Grecji).



    A oto, co możemy wyczytać o Enkeladosie we fragmencie Etny anonimowego pisarza w przekładzie pod redakcją Stanisława Śnieżewskiego

(…)
Z rykiem olbrzymim najpierw wpadają Giganci.
Tutaj ojciec grzmi wielkim głosem, a wtórują mu
zewsząd wichry łoskotem w niezgodnym powiewie;
z chmur ogłuszonych rażeniem gęsto padają pioruny,
a do bitwy stają bogowie według mocy, jaka każdemu z nich
we wspólnocie przypadła; już Pallas po ojca prawej stronie,
z lewej zaś Mars stanął, a reszta bogów
stoi po obu stronach władcy; wtem Jowisz ognie silne
roznieca i zwycięskim piorunem góry przewraca.
Stąd zaś pokonane szyki Gigantów uciekają przed klęską, niegdyś
groźne dla bogów a teraz bezecnie zhańbione;
a jeszcze matka w obozie przynagla poskromionych.
Wtedy na świat pokój powrócił,
wtedy wreszcie wrócił Bakchus między gwiazdy,
niebo i honor ocalonego świata na nieboskłon też powróciły.
Jowisz w otchłani trynakryjskiej konającego Enkeladosa przywalił Etną, ten zaś pod góry ogromnym ciężarem
zapalił się i ogniem zuchwale zieje z gardzieli
.
(…)

    Autorem Enkeladosa wykonanego z pozłacanego ołowiu jest Gaspard Marsy (1624-1681) ten sam, który wraz z bratem Baltazarem (1628-1674) wykonał grobowiec polskiego króla Kazimierza znajdujący się w Paryżu w kościele Saint-Germain-des-Prés.
  



    Marsy przedstawił Giganta na wpół zatopionego w dryfującym skalistym zwale, który walczy ze śmiercią. Jego cierpienie, wyraża potężny strumień wydobywający się z ust, jak krzyk. 



    Z Bosquet de l’Encelade sąsiaduje Bosquet de l’Obélisque. Dzieli je aleja Ceres i Flory. Bosquet de l’Obélisque, zwany wcześniej Salą Biesiadną albo Salą Zgromadzeń, to także było dzieło Le Nôtre’a ale całkowicie przebudowane przez Hardouin-Mansarta, który centralną wyspę zamienił w duży basen wynosząc go na wysokość pięciu stopni schodów i otoczył kanałem. Fontanna usytuowana pośrodku, z dwustu trzydziestoma strumieniami wody, wytryskując tworzyła obelisk, stąd nowa nazwa.




    I na tym zakończę post o boskietach wersalskich. Nie opisałam wszystkich, ale być może rozbudziłam ciekawość i chęć obejrzenia ich na własne oczy na przykład latem, kiedy przyroda kipi intensywną zielenią, kiedy kwiaty czarują swoimi barwami i zapachami a wszechobecne fontanny filtrują i odświeżają powietrze.  

    Dodam jeszcze kilka zdjęć kończących nasz spacer, co nie znaczy, że to koniec prezentacji kompleksu pałacowo-parkowego, to zaledwie początek cyklu postów o Wersalu. 








Wersal, 6 grudnia 2015 roku

czwartek, 25 stycznia 2018

Wersal - dojazd, wejście do pałacu i ogrodów, Oranżeria



    Wersal
to nie tylko zespół pałacowy z kompleksem ogrodowo-parkowym, Wersal to także miasto godne przynajmniej spaceru, a z tego, co zdążyłam zaobserwować, niewiele osób zapuszcza się w uliczki Wersalu - turyści zazwyczaj, być może z braku czasu, skupiają swoją uwagę na pałacu i Wielkim Kanale (Grand Canal), często pomijając Oranżerię, Grand Trianon, Petit Trianon, Wioskę Marii Antoniny, ogrody, boskiety (bosquets) i inne zakątki, zajmujące ponad tysiąc hektarów powierzchni oraz samo miasto.
    Dzisiaj postanowiłam rozpocząć cykl wpisów obejmujących całościowo: zespół pałacowy z kompleksem ogrodowo-parkowym i miasto. Już wcześniej, dość ciekawie, jak mi się wydaje na podstawie statystyk, opisałam jedną z moich letnich wypraw do Wersalu. Niestety był to post prezentujący tylko Wioskę Marii Antoniny (Hameau de la Reine) oraz wnętrza Grand Trianon, kliknij tutaj.
    Z Paryża do Wersalu można dojechać pociągiem - linią C, pamiętając o tym, że linia ta ma wiele rozgałęzień
(w niedzielę rano tłumów w pociągach nie ma). W Wersalu są dwa dworce, Versailles Château i Versailles Chantiers, pieszo odległe od siebie o kilometr. Jeżeli ktoś chce zwiedzić tylko pałac powinien zmierzać do pierwszego dworca, a jeżeli ktoś chce zwiedzić miasto może wysiąść zarówno na jednym jak na drugim. Zaznaczam, że niemożliwością jest obejrzenie wszystkiego w ciągu jednego dnia.







    Kolejny raz do kompleksu pałacowo-ogrodowo-parkowego pojechałam tym razem z Ryszardem, 6 grudnia, i muszę stwierdzić, że pałac jak i jego otoczenie, są równie piękne późną jesienią jak i latem. Poza tym dopisała nam pogoda, świeciło słońce i mimo dość niskiej temperatury (odczuwalna w Paryżu i okolicy jest niemal zawsze niższa o kilka stopni) spacery po ogrodach i bosquet’ach należały do przyjemnych. Zresztą byliśmy ciepło ubrani, a w plecaku jak zawsze Ryszard umieścił termosy z gorącą kawą i herbatą.
    Malowidła w pociągach jadących do Wersalu prezentują wnętrza pałacu.

   
Z dworca Versailles
Château wychodzi się na Avenue de l’Europe. Ulicą tą należy podejść kawałek w stronę dwukierunkowej Avenue de Paris, której fragment stanowi oś całego zespołu pałacowo-parkowego. Warto zatrzymać się na środku tej alei i przyjrzeć się prawie sześciohektarowemu Place dArmes, na którym zbiegają się trzy szerokie aleje: Avenue de Saint-Cloud (78 metrów) Avenue de Paris (prawie 94 metry), Avenue de Sceaux (70 metrów), zwieńczone konnym posągiem Ludwika XIV.









    Pod koniec lat dziewięćdziesiątych, kiedy byliśmy tam z naszym synem Wojciechem, konny posąg Ludwika XIV stał przed Dziedzińcem Marmurowym (Cour de Marbre), co widać na jednym z archiwalnych zdjęć. Niewielki Marmurowy Dziedziniec znajdujący się w niszy starego zamku z wejściem do komnaty królewskiej, wyłożony jest czarnym i białym marmurem. 
    Dziedziniec Marmurowy (Cour de Marbre) od Dziedzińca Królewskiego (Cour Royale) oddziela pięć stopni schodków, a Dziedziniec Królewski od Dziedzińca Honorowego (Cour d'honneur) oddzielony jest wielką bramą królewską, przed którą, niezależnie od pór roku, czy to latem czy zimą wciąż stoją długie kolejki turystów. W grudniu to nawet zobaczyć możną panią uprawiającą jogging w stroju powiedziałabym letnim. Dziedziniec Honorowy zamykają: od północy i od południa skrzydła pałacu - budynki Ministrów, od wschodu brama honorowa i od zachodu brama królewska.















    I to tyle na temat dojazdu i wejścia do pałacu, albo samych tylko ogrodów. Dzisiaj zaprezentuję Orangerie i La pièce d'eau des Suisses. Reszta w kolejnych postach.

   
Twórcą Oranżerii skonstruowanej w latach 1684-1686 był Jules Hardouin-Mansart. Zastąpiła ona mniejszą, wcześniej wybudowaną przez Le Vau. Przechowuje się w niej ponoć trzy tysiące drzewek i krzewów w skrzyniach, na tablicy informacyjnej podano, że tylko tysiąc dwieście, głównie drzewka pomarańczowe i cytrynowe, jak również palmy, róże, wawrzyny, granaty, mirty. Rośliny te wystawiane są na Parter Niski (Parterre Bas) pomiędzy pierwszym maja a dwudziestym października.
    Pierwsza oranżeria we Francji powstała z inicjatywy Karola VIII w Amboise. O Amboise pisałam tutaj, tutaj i tutaj; Henryk IV kazał wybudować oranżerię w Luwrze.


    Oranżeria w Wersalu zajmuje Parter Południowy, jej położenie zauważyć można i na grudniowych zdjęciach, kiedy w pogodny dzień, słońce oświetla południową galerię o długości stu pięćdziesięciu pięciu metrów, z dwoma bocznymi galeriami, nad którymi skonstruowano tak zwane escaliers des Cent Marches, czyli schody liczące sobie po sto stopni, często pokazywane w filmach fabularnych, tych, których akcja toczy się w Wersalu. Całość doświetlona dużymi łukowatymi oknami zamyka Parter Niski (Parterre Bas), zwany też Parterem Oranżerii.
    Dobrze nasłonecznione mury o grubości pięciu metrów kumulują ciepło. Zimna ani mrozu nie wpuszczają podwójne ramy okienne z podwójnymi szybami. Oranżeria nie jest ogrzewana.
    Niski Parter, z czwartej strony, zamyka balustrada, za którą widać drogę do Saint-Cyr.

















    Z dachu - tarasu Oranżerii rozciąga się piękny widok na la Pièce d'eau des Suisses - teren o powierzchni około dwudziestu pięciu hektarów obwiedziony szpalerami platanów, z drugim, co do wielkości po Wielkim Kanale, zbiornikiem wodnym Wersalu, o długości 682 metrów, szerokości 234 metrów i średniej głębokości 170 centymetrów, wybudowanym na bagnach. Pierwsza jego wersja w kształcie ośmiokąta powiększona została przez gwardię szwajcarską będącą w służbie Ludwika XIV - stąd nazwa, a ostatnie zaś prace powiększające basen wykonano w 1682 roku. Wtedy to zaokrąglono jego krańce. 

    La pièce d'eau des Suisses zaprojektowany w przedłużeniu Oranżerii, pełni dwie role, upiększa południową perspektywę pałacu i osusza teren przeznaczony na królewski warzywnik (Potager du roi), założony w tym samym czasie.
    Potager du roi (niedostępny dla turystów), od strony miasta, znajduje się za wysokim murem, na którym zawieszone są tablice informujące przechodnia o historii tego ogrodu, należącego dzisiaj do
École nationale supérieure de paysage de Versailles (ENSP) - jednej z najlepszych uczelni wyższych kształcących architektów krajobrazu (zdjęcia z 1 kwietnia 2016 roku). Pracował, a może pracuje w niej nadal, między innymi Gilles Clément (urodzony w 1943 roku) - autor wielu paryskich parków i ogrodów. Wspominałam o nim w poście Paryż i jego postmodernistyczne parki - Parc André Citroën i Parc de la Villette, tutaj.






    Ciekawostką La pièce d'eau des Suisses jest rzeźba, umieszczona na końcu za zbiornikiem - na zdjęciu malutki jasny punkcik na tle zieleni - kopia dzieła Berniniego przedstawiająca Ludwika XIV na koniu. Konny posąg króla stanąć miał miedzy Luwrem a Tuileries - podsumowując długą historię jego powstawania, począwszy od zamysłu i projektu do efektu końcowego, wspomnę, że rzeźba nie spodobawszy się królowi uległa transformacji, której dokonał François Girardon nadając posągowi cech starożytnego herosa rzymskiego Marcusa Curtiusa (Marka Kurcjusza), a następnie została umieszczona daleko poza monarszym wzrokiem. Ta, którą prezentuję poniżej, to druga kopia stojąca na dziedzińcu Luwru w pobliżu Piramidy. Oryginał konnego posągu znajduje się w Oranżerii (zdjęcia robione latem 2010 i 2014 roku).




    Warto także zwrócić uwagę na okrągły basen otoczony sześcioma gazonami, w grudniu bez drzewek w skrzyniach i kwiatów, ale z jakże pięknie utrzymaną zielenią.