poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Krótka historia Dunluce Castle i Buncrana o zmierzchu


    cd   Kolejną atrakcją w czwartkowe popołudnie był zamek Dunluce Castle znajdujący się w niewielkiej, bo zaledwie siedmiokilometrowej odległości od Grobli Olbrzyma - Giant's Causeway.

    Pierwszy zamek w Dunluce (
Dún Libhse - irlandzka nazwa) wybudował na początku trzynastego wieku potężny Ryszard Óg de Burgh (Óg - Młodszy), drugi earl (hrabia) Ulsteru, Irlandczyk i bliski przyjaciel króla Anglii Edwarda I.
    Z końcem trzynastego wieku panami Dunluce został klan McQuillanów, co potwierdzają dokumenty z tysiąc pięćset trzynastego roku. Charakterystyczne wówczas dla zamku były po wschodniej jego stronie dwie wieże bębnowe o średnicy dziewięciu metrów.
    W tysiąc pięćset trzydziestym czwartym roku jedno z dzieci McQuillanów ujrzało na skraju urwiska kobietę w białej sukni, wpatrującą się w zachód słońca i znikającą wraz z podmuchem wiatru.
    W owe zjawisko małemu lordowi nikt nie uwierzył
. Dopiero na początku lat pięćdziesiątych piętnastego stulecia wiele osób potwierdziło iż widziało kobietę w bieli spacerującą o zachodzie słońca plażą poniżej zamku.
    Kobieta w bieli ukazywała się do czasu kiedy to trzydziestoletni McQuillan postanowił zejść na brzeg i stanąć oko w oko ze zjawą. Po tym wydarzeniu nikt nigdy więcej białej zwidy nie widział.

   
Po dwóch przegranych bitwach, w połowie i pod koniec szesnastego wieku ród McQuillanów został wyparty przez klan MacDonnellów z Antrim i szkocki klan MacDonaldów z Dunnyveg.
    W tysiąc pięćset osiemdziesiątym  czwartym roku zamek zajął i poprawił go na styl szkocki Sorley Boy MacDonnell, jeden z najmłodszych braci klanu MacDonnellów, który przysiągł wierność królowej angielskiej Elżbiecie I, oraz jego syn Randal  z tytułem pierwszego hrabiego Antrim nadanym mu przez Jakuba I Stuarta.
    W tysiąc pięćset  osiemdziesiątym ósmym roku galeas Wielkiej Armady Hiszpańskiej Girona, z tysiącem trzystu ludzi na pokładzie, głównie rozbitków z innych jednostek roztrzaskał się w czasie sztormu o skały Lacada Point w pobliżu Giant's Causeway.
    U wybrzeży Irlandii zatonęło wówczas dwadzieścia pięć okrętów. Ci, którzy próbowali dostać się na brzeg ginęli zarówno z rąk Anglików jak i swoich pobratymców Irlandczyków i Szkotów.
    Niezwyciężona Wielka Armada Hiszpańska utraciła pięćdziesiąt dziewięć okrętów i dwadzieścia tysięcy ludzi. Liczba ofiar, w porównaniu do około stu zabitych czy też rannych ze strony Anglików była olbrzymia. Klęska Hiszpanów zapewniła Anglii hegemonię na morzach na trzysta lat.
    Sorley Boy MacDonnell pan Dunluce Castle wydobył znaczną część zatopionego ładunku Girony. Od tamtej pory zamku strzegły działa hiszpańskie, reszta skarbu poszła zaś na odrestaurowanie i rozbudowę twierdzy.
    W tysiąc sześćset trzynastym roku przyszła na świat wnuczka Sorley'a, Rose.

   
Po tym jak ćwierć wieku później część zamku, w której znajdowała się kuchnia runęła do morza i zginęło kilka osób, żona ówczesnego właściciela nie chciała dłużej w nim przebywać.
    Według legendy podczas feralnej nocy w jednym z kuchennych  kątów siedział chłopiec i tylko ta część pomieszczenia nie zwaliła się z wysokiego klifu.

   
Dunluce Castle był siedzibą hrabiego Antrim aż do tysiąc sześćset dziewięćdziesiątego roku, kiedy to MacDonnellowie stracili majątek stanąwszy u  boku króla w bitwie nad rzeką Boyne.
    Bitwa ta jest świętowana do dziś przez irlandzkich radykalnych protestantów - pomarańczowy zakon Orange Order, założony w Irlandii Północnej w tysiąc siedemset dziewięćdziesiątym piątym roku w celu zapobieżenia emancypacji irlandzkich katolików.
    Obecnie zrzesza zwolenników utrzymania przynależności Północnej Irlandii do Zjednoczonego Królestwa. Nazwa organizacji nawiązuje do króla Wilhelma III Orańskiego, który zdetronizował ostatniego katolickiego króla Anglii, Jakuba II Stuarta.
    Z okazji dorocznej celebracji zwycięstwa organizowane są liczne manifestacje. Uczestnicy pochodów tradycyjnie noszą pomarańczowe szarfy, czarne meloniki i białe rękawice. Istotnym elementem są też flagi i sztandary przedstawiające między innymi sceny z historii ruchu oranżystów.
     Manifestacje przebiegające przez dzielnice zdominowane przez katolików i zwolenników zjednoczenia Irlandii, uznawane są za prowokacyjne.

    Obok zamku, około roku tysiąc sześćset ósmego, Randal MacDonnell, pierwszy earl Antrim założył miasto Dunluce, które zostało zrównane z ziemią podczas powstania irlandzkiego w tysiąc sześćset czterdziestym pierwszym roku.
    W dwa tysiące jedenastym rozpoczęto prace archeologiczne mające na celu odsłonięcie utraconego i jak na owe czasy bardzo nowoczesnego miasta. Odkryto je w zaledwie pięciu procentach...

















                                          Droga powrotna do Buncrany 









                                       Zmierzch nad Buncraną  








cdn
 

18 komentarzy:

  1. Niesamowite miejsce..robi wrazenie a na mnie jeszcze robi wrazenie powietrze, czyste jak krysztal, i klify..oj Irlandia przedstawia sie bardzo interesujaco! wyglada na to,ze odblokowal sie Twoj blog, Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Częste opady deszczu w ciągu dnia filtrują powietrze i rzeczywiście jest krystaliczne, chociaż mieszkańcy wyspy narzekają na wilgoć i instalują w każdym domu kominek.
      Andy i Irlandia dwa różne kolorystycznie światy :)))
      Buziaki

      Usuń
  2. Pani Ewo,
    Jest Pani niezrownana.Przepiekne zdjecia i komentarze.Jak milo zobaczyc i poczytac tak przepiekne historie i przezycia,uduchowionych ,tym samym pieknych kobiet z Polski,rzeczywiscie "Jeszcze Polska nie zginela,jesli sa tak piekni ludzie....."
    Dziekuje I oczekuje opisu dalszych wrazen z Ireland and Scotland...Przepiekne.
    Dzieki Andrzej Montreal- Canada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzeju, dziękuję za tę piękną kobietę z Polski, wiele pięknych Polek jest w Irlandii.
      Dziękuję także za miłe słowo komentarza.
      Pozdrawiam wiosennie, dzisiaj pochmurno na Podlasiu, ale po raz pierwszy w tym roku mamy dwadzieścia stopni powyżej zera :)

      Usuń
  3. To czarno-białe zdjęcie (a w zasadzie chyba w sepii) jest naprawdę dobre. Ktoś umie robić zdjęcia :) A miejsce też fajne. Skałki, te lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję w i mieniu swoim i osoby, która zdjęcia robiła.
      A klify, czyli te skałki jak to ładnie określiłeś nie wydają się być wielkie na zdjęciach.
      Jednak są bardzo niebezpieczne, ze względu na bardzo, bardzo silne wiatry, którego podmuchy powodują nie raz utratę równowagi, a nawet zepchnięcia ze brzegów. Takich wypadków jest tam sporo...
      Pozdrawiam ciepło i zapraszam na ciąg dalszy

      Usuń
  4. Zamek bez swojego ducha to nie zamek ;) Dunluce Castle robi wrażenie. Widzę, że byłaś Panią samą na zamku!! Ja takiego szczęścia tam nie miałam ale też miło wspominam. A zdjęcia zrobione o zmierzchu wybitnie pokazują jak nisko mamy tu chmury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dunluce Castle ma swoje legendy i duchy, o których tylko wspomniałam.
      Kiedy ja tam byłam popołudniowe słońce kładło długie cienie na ziemię. Ruiny sprawiały wrażenie przyjaznych, a biała dama jeszcze uśpiona czekała zapewne na owe niskie chmury i wicher...

      Czytałam wiele blogowych relacji na temat Dunluce Castle, podobała mi się opowieść i zdjęcia Piotra Janasa, którą polecam
      http://www.mojazielonairlandia.com/2013/08/zamek-z-duchami-dunluce-castle.html

      Cieszę się, że po raz kolejny mi towarzyszysz :)
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  5. jak tam romantycznie...i "magnetycznie"....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech..., stanowczo za krótki był mój pobyt w Irlandii. Tyle tam romantycznych i magnetycznych miejsc Agnieszko!!!
      Buziaki

      Usuń
  6. Tak- każdy szanujący się zamek musi mieć swojego ducha. Przypominam sobie, jak kiedyś chciałem wynająć pokój w hotelu mieszczącym się właśnie w zamku. Zdziwiłem się ceną- była wysoka a warunki hotelowe były raczej średnie. Usłyszałem w odpowiedzi, że utrzymanie ducha w zamku sporo kosztuje i stąd taka cena.
    Sądząc po Twojej uśmiechniętej buzi, byłaś w swoim żywiole...
    Serdeczności przesyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś nocowałam w odrestaurowanej części zamku, druga jego część miała być dopiero podniesiona z ruin... tam czułam wiew przeszłości...

      Jak widzę znasz mnie już na tyle, że wiesz co sprawia mi radość. Ta moja żywiołowość czyni ze mnie człowieka wolnego, nie uwikłanego w intrygi i inne spiski, pozwala mi działać otwarcie i cieszyć się życiem...

      Serdeczności jak zawsze przyjęte i odwzajemnione

      Usuń
  7. Witaj ;*

    Ruiny celtyckich zamków zawsze przywodzą mi na myśl opowieści o Merlinie i Rycerzach okrągłego Stołu. Widziałaś film z S. Neilem? Jak nie, to polecam, bo właśnie o tę interpretację mi chodzi. Kolejne wspaniałe miejsce, na twojej prywatnej mapce. Ach... Jakże bym chciała dożyć czasów, kiedy mogłabym sobie tak podróżować jak ty, np. poza nasz Układ Słoneczny. :) Ta głupia, irracjonalna tęsknota...

    Pozdrawiam cieplutko :*** :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Legendy o czarodzieju Merlinie i królu Arturze nie są mi obce, ale w wolnym czasie wrócę do nich. Nie pamiętam, czy polecany przez Ciebie film oglądałam. Może masz link ?

      Przypomniało mi się pewne zdanie, a właściwie cztery Małgorzaty Kościelniak:
      "Kiedy otwierają się nagle przed człowiekiem dwie możliwości: zostać tam, gdzie jest, albo zrobić krok w nieznane - lepiej się ruszyć. Za rogiem może czekać łąka pełna strumieni i rączych koni alba szarawa przepaść lepiąca się ślimakami. Nigdy nie wiadomo. Ale - nie próbując, nigdy nie zbliżysz się do łąki".

      A zatem w drogę poza Układ Słoneczny...

      Cieszę się, że wróciłaś już z Kambodży i zobaczyłaś Angkor Wat :)

      Usuń
  8. Tu masz ten link: http://www.filmweb.pl/serial/Merlin-1998-31034 - to jedna z moich najukoffańszych wersji. A cytat pełen życiowej mądrości, można ją odtwarzać na milion różnych sposobów. Dobrze ujął to Tolkien w "Hobbicie: Tam i z powrotem". Dla mnie całe życie jest "drogą" - w każdym tego słowa znaczeniu. A jako że nie wierzę, aby na jednym życiu się kończyło, tym głębiej chłonę wszystko, cokolwiek mi wpada. Wiesz... Marzenie o tak dalekiej podróży, choć tak piękne, w jakiś przedziwny sposób zadaje mi wielki ból. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego, ale to boli. W porównaniu z tym, wszystko "tu i teraz", wydaje się takie nijakie... :,( Ech...

    Pozdrawiam cieplutko (ps. ja też się cieszę, że wróciłam... w jednym kawałku ;D Krwawy Księżyc napędził nam stracha a doniesienia z regionu, nie były za milusie). :**** (Ćmok)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie także marzenia o dalekiej podróży zadają ból, który mija natychmiast, kiedy zamykam drzwi mojego domu i wędruję w nieznane...

      Dziękuję za link, nie jestem pewna czy dzisiaj obejrzę ten film, bo dopadło mnie choróbsko z podwyższoną temperaturą, katarem z nosa i oczu, kaszlem, zaczerwienionym gardłem...
      Ech..., co ja robię w łóżku, kiedy za oknem plus 25, a ja mam drgawki...

      Pozdrawiam ciepło :)))

      Usuń
    2. Dbaj o siebie - dla własnego dobra! :****
      Moc uścisków i ciepełka posyłam!!! :**** (Ćmok)

      Usuń
    3. Basiu, dziękuję za troskę i tacę do łóżka z filiżanką gorącego napoju, słodkim rogalikiem i tulipanami...
      Buziaki :)

      Usuń