sobota, 27 maja 2017

Airbus A380 - hala montażowa w Tuluzie



    We wrześniu ubiegłego roku miałam okazję zobaczyć halę montażową największego na świecie samolotu pasażerskiego Airbus A380. Niezapomniane wrażenia, niezapisane na zdjęciach, ale zapisane na kartce papieru, skąd przenoszę je dzisiaj na blogowego posta.
    Do fabryki Airbusa, a właściwie konsorcjum europejskiego z siedzibą w Tuluzie (tutaj) nie można wejść ot tak sobie z marszu. Po terenie Jean-Luc Lagardère zajmującym 50 hektarów, w tym 10 hektarów hali montażowej, można poruszać się jedynie z przewodnikiem w grupach, po uprzednim zgłoszeniu wizyty i podaniu swoich danych, zgodnych z dokumentem tożsamości. Dokument taki należy pokazać przy odbiorze wizytówki - visiteur, a następnie o dokładnie wyznaczonym czasie, razem z przewodnikiem ruszyć na zwiedzanie fabryki specjalnym autobusem. Nie można mieć ze sobą ani aparatu fotograficznego, ani też bagażu.

  
Części do dwupoziomowego samolotu Airbus A380 produkuje się we Francji, Niemczech, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Transportuje się je drogą powietrzną - specjalnym samolotem Super Transporterem zwanym Belugą, drogą wodną - barkami oraz drogą lądową - specjalnymi ciężarówkami.
Fabryki ulokowane są w pobliżu rzeki albo morza.  
    W Hamburgu, z części dostarczanych z całego świata, montuje się sekcje kadłuba samolotu: przednią, środkową i ogonową.
    Olbrzymie elementy Airbusa A380 płyną z Walii, Niemiec i Hiszpanii do portu w Pauillac na zachodnim wybrzeżu Francji. Tam przeładowywane na barki, rzeką Garonną, transportowane są dalej aż do
Langon. Jeżeli ktoś pamięta kamienny most w Bordeaux (tutaj) to może sobie wyobrazić jak wygląda transport tych części właśnie na tym odcinku. Nie lada to sztuka, nie uszkodzić starego mostu wybudowanego na rozkaz Napoleona I.
    Ale to nie koniec podróży. Na stronie www.igg.fr można prześledzić ostatni etap, około 250 kilometrowy odcinek drogi do Tuluzy, kiedy to w nocy, konwój specjalnych ciężarówek o mocy 600 KM, transportuje trzy moduły kadłuba Airbusa A380. Ponoć w małych miejscowościach części samolotu niemalże dotykają okien domów. Ten darmowy spektakl, co trzy tygodnie, przyciąga tłumy gapiów z aparatami fotograficznymi. Nad bezpieczeństwem przejazdu czuwają policjanci, grupa techników i inżynierów.

   
Halę montażową, w której składany jest Airbus A380, można obserwować ze specjalnego przeszklonego balkonu.
    Z moich notatek wynika, że najwięcej samolotów - 142 sztuki Airbusów A380, zamówiły Emiraty Arabskie, wnętrze na około 850 pasażerów, średnio 544 miejsca w klasie ekonomicznej.
    Hala montażowa, ze względów bezpieczeństwa posiada cztery przęsła - działy. Złożenie wszystkich części samolotu trwa 10 dni, a cała produkcja od momentu zamówienia dwa lata.
    Airbus A380 może przelecieć bez lądowania 15 tysięcy kilometrów. Tankuje 250 ton paliwa, na jedną osobę 2,9 tony. Bez paliwa waży 250 ton, z paliwem 500, a z pasażerami 650. Dwa najtańsze fotele kosztują dwa tysiące euro, a cena katalogowa samolotu to 443 mln dolarów, jedna trzecia ceny to cena silnika.
    24-metrowe skrzydło z logo klienta malowane jest ręcznie w Hamburgu. Samolot posiada 2000 nitów, 22 koła z oponami Michelina, 550 kilometrów kabli elektrycznych...
    W Tuluzie zatrudnionych jest 20 tysięcy pracowników, 100 osób zajmuje się sprawdzaniem samolotu. Szczelność maszyny bada się wypełniając ją helem. Zbiorniki wypełnia się paliwem poza halą, a silniki testuje w specjalnym budynku wygłuszonym akustycznie.
    Stamtąd Airbus A380 w kolorze pistacjowym rusza do Hamburga, gdzie jest malowany, później wraca do Tuluzy, gdzie następuje jego odbiór przez klienta spoza Europy. Klient z Europy odbiera samolot z Hamburga.
    Realizuje się także specjalne zamówienia, na przykład z kabinami prysznicowymi dla business class, lub też inne luksusowe wnętrza.
    Od 2020 roku wszystkie części do Airbusa A380 transportować będzie podniebny wieloryb, czyli nowa wersja Belugi.

   
To tyle moje notatki. W sieci można znaleźć wiele zdjęć i filmów prezentujących najnowocześniejszy samolot pasażerski Airbus A380. Warto też obejrzeć pierwszy lot, 26 kwietnia 2005 roku, z sześcioma osobami na pokładzie: dwóch pilotów i czterech inżynierów-nawigatorów.
    Poniżej kilka zdjęć z Airbusa i kilka moich fotografii z miejsca, w którym rozpoczęła się moja przygoda z podniebnym olbrzymem.













  

Tuluza, 5 września 2016 roku

poniedziałek, 22 maja 2017

Paryż - Musée d'Orsay i francuska wyższa szkoła biznesu Novancia Business School Paris



    W drodze do paryskiego muzeum Antoine’a Bourdelle’a (tutaj) zwróciłam uwagę na nowoczesny budynek mieszczący się w rozwidleniu ulic: rue Antoine Bourdelle i rue Armand Moisant, które to na rue Falguière kończą swój bieg. Wysiadłam na stacji metra Falguière i idąc do muzeum najpierw ulicą o tej samej nazwie usiłowałam sobie przypomnieć, kiedy i gdzie z nazwiskiem Falguière spotkałam się po raz pierwszy. Dopiero w muzeum skojarzyłam sobie, że Antoine Bourdelle (1861-1929), urodzony w Montauban, był uczniem Alexandre’a Falguière’a (1831-1900), francuskiego rzeźbiarza i malarza, urodzonego w Tuluzie. Obaj zatem pochodzili z tego samego regionu, z Oksytanii skąd przenieśli się do Paryża, obaj też studiowali w tej samej paryskiej szkole École des Beaux-Arts, a nawet związali się z nią zawodowo.

   
Poszperałam w zdjęciach i odnalazłam niestety tylko jedno z dzieł Alexandre’a Falguière’a, a mianowicie posąg Azji (1878), stojący na ogromnym dziedzińcu przed Musée d'Orsay.
    Azji towarzyszy wyobrażenie pozostałych pięciu kontynentów wykonanych z żelaza:
Europa (1878) – Alexandre Schoenewerk
(1820-1885)
Afryka (1878) - Eugène Delaplanche (1836-1891)
Ameryka Północna (1878) - Ernest-Eugène Hiolle (1834-1886)
Ameryka Południowa (1878) - Aimé Millet (1819-1891)
Oceania (1878) - Mathurin Moreau (1822-1912)

   
Fotografie pochodzą z 2009 roku z moich wspaniałych wakacji spędzonych w Paryżu z synem Wojciechem. Po raz pierwszy wyjechałam
z nim do stolicy Francji, kiedy nie miał jeszcze skończonych dwóch lat i miasto świateł poznawał z wysokości barków ojca, albo dreptał cierpliwie za mną, kiedy mąż nie mógł nam towarzyszyć (na zdjęciu Wojtek ma cztery lata).


    Podczas wakacji w 2009 roku zrobiłam około dwóch tysięcy zdjęć. Były to najprzyjemniejsze chwile z młodym mężczyzną, który z wielkim poświęceniem towarzyszył mi w wycieczkach do miejsc, które dobrze znałam i które koniecznie chciałam mu pokazać. Wojtek nie krępował się odpoczywać wprost na trotuarze, co mi się bardzo podobało, ponieważ po krótkim relaksie wstawał, nie marudził i gotów był podjąć kolejne wyzwania. Wykazywał też ogromną inicjatywę i pomysłowość co do treści zdjęć. Z Wojtkiem na nudę nie można było narzekać, co najwyżej cierpliwie poczekać aż zregeneruje siły.
    Na zdjęciu poniżej w kolejności: Wojciech i Europa, Azja, Afryka, Ameryka Północna, Ameryka Południowa, Oceania.  





    Nie zabrakło i mnie na fotografiach, wśród sześciu kontynentów. Ech! Uświadomiłam sobie jak mało jeszcze w życiu widziałam i jak dużo muszę jeszcze nadrobić. A czas pędzi jak szalony, szybko i nieubłaganie zmienia wygląd i osłabia kondycję fizyczną, fundując ciężką chorobę na lata, kiedy to wreszcie można realizować swoje marzenia.



    Na dziedzińcu znajduje się również żelazny odlew nosorożca - le Rhinocéros, Alfred’a Jacquemarta (1824-1896), wykonany tak jak i poprzednie monumenty w 1878 roku na paryską wystawę światową. Wojtek siedzi na kaktusie pod olbrzymim zwierzęciem. 

    Jest tam także dzieło Emmanuela Fremieta (1824-1910), młody słoń schwytany w pułapkę i Wojtek próbujący uwolnić go z więzów.  





   No i jeszcze fragment bulwaru Quai dOrsay, ciągnący się wzdłuż lewego brzegu Sekwany, na którym wyróżnia się gmach Musée dOrsay z dziewiętnastowieczną sztuką francuską. 





    Wróćmy do początku mojej wyprawy, czyli do owej wspomnianej nowoczesnej konstrukcji, wartej uwagi i krótkiego opisu, czyli do Novancia Business School Paris - francuskiej wyższej szkoły biznesu, zarządzanej przez Izbę Przemysłowo-Handlową regionu Paris - Île-de-France. Wejście do budynku znajduje się od strony ulicy Armand Moisant. Zrobiłam kilka zdjęć nie od strony wejścia, lecz od strony ulic Falguière i Antoine Bourdelle i zanim coś niecoś napiszę na temat tej szkoły przypomnę, że kolejnym godnym uwagi Francuzem jest Armand Moisant (1838-1906), inżynier-konstruktor i przemysłowiec, wyróżniający się innowatorskimi rozwiązaniami metalowymi (1870-1906), zastosowanymi w słynnych budowlach paryskich, we Francji i na świecie.
   Projekt renowacji i powiększenia pierwotnie założonej w 1908 roku szkoły biznesu Novancia w Paryżu, stworzyła francuska firma Architecture Studio, zachowując głęboko zakorzeniony styl istniejącej architektury, czyli pierwotny budynek z cegieł, z gzymsami i mozaikami, dodając jedynie nowe oblicze, elewację wykonaną z 4102 prostokątnych, szklanych kolorowych, od czerwieni po żółć, przesłon nawiązujących do odcieni dawnych budynków. Transparentne panele nieregularnej bryły optymalizują temperaturę i redukują nadmiar promieni słonecznych, co widać na zdjęciach - część z nich jest otwarta pod różnym katem.
    Wewnątrz znajdują się trzy amfiteatry, audytorium na dwieście sześćdziesiąt osób, centrum zasobów, studio nagrań i kawiarnia, wszystkie dostosowane do nowych przepisów dostępności dla niepełnosprawnych we Francji.
    Szkoła rozpoczęła swoją działalność w 2011 roku, w wyniku połączenia się dwóch szkół Advancia i Négocia. W 2016 decyzją Izby Przemysłowo-Handlowej regionu Paris - Île-de-France Novancia została wchłonięta przez ESCP Europe - europejską szkołę biznesową posiadająca sześć kampusów: w Berlinie, Londynie, Madrycie, Paryżu, Turynie i Warszawie.
    Ponoć od 1 stycznia 2017 roku znak Novancia miał zniknąć. 









Na tle szkoły biznesu fragment muzeum Bourdelle'a