sobota, 31 października 2015

Wielka Emigracja i inne ciekawostki z Montmorency pod Paryżem



    Z Paryża do Montmorency najlepiej dojechać metrem RER linią H z dworca Gard du Nord w kierunku Persan Beaumont i wysiąść na stacji Enghien-les-Bains. Należy pamiętać że linia H rozwidla się w Epinay Villetaneuse i nie pomylić kierunków! Na dworcu w Enghien-les-Bains najlepiej wsiąść w autobus, niestety nie pamiętam numeru. Ostatniego lata trwały tam jakieś przebudowy tras i wybrane autobusy nie obsługiwały niektórych odcinków. Pamiętam natomiast, że na wskazany w informacji numer musiałam czekać około godziny, a więc pojechałam jakimś innym zmierzającym do Montmorency ale nie do centrum... 

    Ciekawa miasta, w którym po powstaniu listopadowym schronienie znalazło wielu słynnych Polaków, przemierzałam ulice piechotą bowiem słabo rozwinięta komunikacja miejska z ograniczoną liczbą kursów zabrałaby mi znacznie więcej czasu. I tak spotkanie z duchem epoki zajęło mi cały dzień i wyssało ze mnie niemal wszystkie siły. Momentami zaczęłam wątpić, czy aby dotrę wszędzie tam gdzie zamierzałam i czy gdzieś w drodze nie padnę ze zmęczenia...

   
Od wielu lat mam swoją strategię zwiedzania, to znaczy rozglądam się uważnie i wypatruję  najpierw wieży kościoła górującej nad miastem, zazwyczaj rozmyślnie usytuowanej na wzgórzu tak, aby widoczna była z daleka. I tym razem dostrzegłam gotycką wieżę należącą do Kolegiaty świętego Marcina - Collégiale Saint-Martin, i tym razem w kierunku wieży podążyłam.

   
Pierwsze zdjęcie zrobiłam na rue des Granges biegnącej pomiędzy murami aż do rue Saint-Valéry, prowadzącej następnie do rogu dwóch ulic Saint-Martin i Saint-Victor, utworzonych na grzbietach wału (fausses braies) otaczającego skalisty kopiec zamkowy, na którym wznosiła się niegdyś średniowieczna rezydencja wojskowa typu motte castrale, wzniesiona na polecenie króla Roberta II w dziewięćset dziewięćdziesiątym szóstym roku przez Boucharda II Brodatego, założyciela jednego z najbardziej wpływowych rodów francuskich, rodu Montmorency.





    Twierdza była kilkakrotnie odnawiana i rekonstruowana. W siedemnastym wieku wznosiły się tam dwie wieże; wieża kwadratowa oparta plecami o wieżę okrągłą. Ale już na początku szesnastego stulecia posiadłość została opuszczona przez wielkich panów Montmorency, bowiem rodowi o tak dużych wpływach na dworze królewskim nie godziło się zajmować skromnej i przestarzałej fortecy. Donżon zamkowy przetrwał do końca dziewiętnastego stulecia.


    Ulica Saint-Martin zawiodła mnie do Kolegiaty świętego Marcina, której początki sięgają około roku tysiąc sto trzydziestego, kiedy to Mathieu I de Montmorency nakazał budowę pierwszego kościoła parafialnego pod wezwaniem Saint-Martin. On też utworzył przy świątyni kolegium składające się z dziewięciu kanoników, co uczyniło z niej kolegiatę. Czternasty i piętnasty wiek - wojna stuletnia i bunty chłopów - przyczyniły się do poważnych uszkodzeń kościoła.


    W tysiąc pięćset piętnastym roku baron Guillaume de Montmorency (1453-1531) rozpoczął budowę nowej kolegiaty na podwalinach poprzedniej z przeznaczeniem na rodzinną nekropolię. Zdołał odbudować tylko chór i cztery pierwsze przęsła.
    Dzieło Guillaume'a kontynuował jego syn, konetabl Anne de Montmorency(1493-1567). Prace związane z konstrukcją nawy zlecił swojemu stałemu architektowi Jeanowi Bullant, twórcy między innymi zamku w Écouen (posiadłość konetabla Anne de Montmorency, po której oprowadzę w jednym z kolejnych postów) i Tuileries w Paryżu.

   
W tysiąc sześćset trzydziestym pierwszym roku ostatni z rodu de Montmorency, Henryk II, autoryzował częściowe udostępnienie kolegiaty na użytek mieszkańców, co spowodowało, że ta stała się później kościołem parafialnym.

   
Aż do Rewolucji, w świątynnym mauzoleum, w chórze i w nawie powyżej podziemi spoczywały doczesne szczątki między innymi Anne de Montmorency i jego żony Madeleine de Savoie. Niektóre, zniszczone albo częściowo zdemontowane elementy nagrobków zachowały się. I tak leżące statuy małżonków Anne i Madeleine znajdują się obecnie w Luwrze, inne zaś w École des Beaux-Arts w Paryżu.
    Prawie czterdzieści lat po wpisaniu Kolegiaty świętego Marcina (1843) na listę zabytków historycznych, francuski architekt Lucien Magne podjął się restauracji uszkodzonej podczas Rewolucji świątyni. Dodał obecną dzwonnicę, dużą zakrystię i zachodnią fasadę. Odrestaurowane zostały szesnastowieczne witraże, a siedem nowych okien poświęcono przodkom konetabla Anne de Montmorency. W tysiąc dziewięćset dziesiątym roku prace zakończyło wstawienie wielkiego witrażu nad portalem zachodnim przedstawiającego Mathieu II de Montmorency w bitwie pod Bouvines (1214).

   
Pierwotnie w herbie przodków Mathieu figurowały cztery aleriony (orły bez dziobów i łap), ale podczas bitwy, przeciwko Świętemu Cesarstwu Rzymskiemu i Królestwu Anglii (Bouvines 1214) Mathieu zdobył dwanaście sztandarów co zaowocowało zgodą króla Filipa-Augusta na dorzucenie do godła rodu, dwanaście kolejnych alerionów, tak więc razem jest ich szesnaście, po cztery w czterech polach utworzonych przez ramiona krzyża w kolorze czerwonym (co widać na niektórych zdjęciach).

   
Dwadzieścia cztery okna, z których czternaście dźwiga szesnastowieczne witraże niemalże nie tknięte zębem czasu i zawirowaniami przemian politycznych, to cenna dokumentacja historyczna, absolutnie warta wizyty w kolegiacie.





























    Wizyty w kolegiacie warte są także pamiątki związane z Polakami, którzy schronili się w Montmorency po upadku powstania listopadowego, takie jak chociażby rzeźba epitafijna polskich emigrantów dłuta Władysława Oleszczyńskiego (1848), popiersie księcia Czartoryskiego i inne nagrobki, tablice i epitafia (patrz zdjęcia). Na uwagę zasługuje także kopia Czarnej Madonny z Jasnej Góry  i portret papieża Jana Pawła II, umieszczone w chórze (prezbiterium) kościoła.
















   
Ciekawostką architektoniczną jest konstrukcja bryły nie posiadająca transeptu czyniącego z niej formę krzyża łacińskiego. Budowla posiada prostą nawę centralną i dwie boczne kończące się trójdzielną apsydą (inaczej zwanej chórem lub prezbiterium). Cztery przęsła chóru i ambitu (deambulatorium), skonstruowane  w czasach Guillaume'a, przedstawiają sklepienie perfekcyjnie dopracowane w stosunku do pięciu pozostałych pochodzących z czasów konetabla Anne de Montmorency. Na motywach zdobiących zworniki sklepienia odnajdujemy herby, emblematy i symbole rodu.
    Z renesansowych stalli pozostały tylko siedziska, ich górne partie zostały sprzedane przez rewolucjonistów.
    Organy usytuowane nad portalem zachodnim inaugurowane były w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym pierwszym roku koncertem Pierre'a Corchereau etatowego organisty w paryskiej Notre Dame i Jacquesa Charpentiera, organisty i kompozytora. Rury piszczałek rozłożonych łukowato nie zasłaniają wspaniałego wielkiego okna witrażowego przedstawiającego bitwę pod Bouvines i jej słynnego uczestnika... 

    No i jeszcze krótka informacja na temat fasady północnej, która podkreśla dwa okresy w konstrukcji tej fantastycznej gotyckiej budowli,  bogato zdobionej za Guillaume'a, uproszczonej zaś za Anne de Montmorency. Jej tympanon zawiera dwie sceny z życia świętego Marcina; po lewej: miłosierdzie - w Amiens, święty daje połowę swojego żołnierskiego płaszcza półnagiemu żebrakowi; po prawej: cud świętej sosny - drzewo, obiekt kultu pogańskiego, pada na bałwochwalczy tłum oszczędzając świętego Marcina.




    Spod fasady rozciąga się malowniczy widok na dolinę - Vallée de Montmorency.










    Po stronie południowej znajdują się dwie zakrystie. Na wschodzie zaś dominuje absyda kościoła ze statuą anioła na zwieńczeniu, wykonanego z miedzi pokrytej złotem, umieszczona tam niedawno przez Bâtiments de France.
    Od dwa tysiące pierwszego do dwa tysiące dwunastego roku proboszczem dwóch parafii w Montmorency i jednej w miasteczku obok, Groslay, był ksiądz pallotyn Rémy Kurowski, obecnie mieszkający i pracujący w Hong Kongu.











    Moja intuicja, ulicami: de l'
Église, du Dr Millet, du Temple, a następnie l'Observance i Saint-Jean doprowadziła mnie do placu Château-Gaillard przy którym znajdowało się biuro informacji turystycznej, niestety zamknięte do godziny czternastej. Na szczęście brama wejściowa do ogrodu Jardin Lucie Aubrac - uczestniczki francuskiego ruchu oporu, była otwarta i mogłam wziąć kilka folderów, użytecznych w zwiedzaniu miasta i chwilę odpocząć na wzgórzu pełnym zieleni.








    Zrobiłam zdjęcie rzeźby wykonanej przez francuską rzeźbiarkę Liliane Caumont przedstawiającą młodziutką Lucie Aubrac w jednej ze scen inspirowanych jej książką Ils partiront dans l'ivresse. Tytuł książki to kod używany przez bojowników Resistance zapowiadający dzień ich ewakuacji do Anglii, lot samolotem, który był kilkakrotnie odwoływany i ten który przetransportował Lucie do szpitala, gdzie urodziła swoją pierwszą córkę.
    Ułożenie ramion odważnej, zdeterminowanej i pełnej poświęcenia kobiety, żony, matki i bojowniczki francuskiego ruchu oporu
symbolizuje uwolnienie jej męża Raymonda Aubraca aresztowanego razem z Jeanem Moulin w czerwcu tysiąc dziewięćset czterdziestego trzeciego roku. Rzeźbiarka Liliane Caumont wyznaje, że nie mogłaby pokazać Lucie Aubrac bez jej towarzyszy z ruchu oporu, którzy byli razem z nią i podtrzymywali ją w walce. Jedyna postać leżąca to Jean Moulin zmarły na skutek tortur. Raymond Aubrac został odbity w czasie transportu w akcji zorganizowanej przez jego żonę...
    W tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym szóstym roku na podstawie książki Ils partiront dans l'ivresse nakręcono film Lucie Aubrac. W rolę bohaterki wcieliła się Carole Bouquet, a rolę jej męża zagrał Daniel Auteil.


    Na placu Château-Gaillard przy stoliku pod białym parasolem siedziały przy kawie dwie mieszkanki Montmorency. Zaczepiłam je i zapytałam o drogę na cmentarz Champeaux, na którym wieczny spoczynek znalazło wielu Polaków, nie tylko z Wielkiej Emigracji. Panie te raz jeszcze tego dnia spotkałam w godzinach popołudniowych właśnie na owym cmentarzu i ucięłam sobie z nimi dłuższą pogawędkę.


      Ale, ale, zanim odnalazłam drogę do nekropolii, to sporo czasu spędziłam we wspaniale urządzonym parku, na terenie którego znajduje się merostwo - budynek władz miasta.
    Budowla w stylu neoklasycznym została skonstruowana pod koniec osiemnastego wieku przez Nicolasa-Louisa Goix - urzędnika Francuskiej Marynarki, której właścicielem pozostawał do roku tysiąc osiemset dwudziestego piątego. Z tego okresu pozostały ozdoby żeglarskie takie jak kotwica widoczna na ogrodzeniu od strony rue
Théophile Vacher.
    W tysiąc osiemset pięćdziesiątym dziewiątym roku posiadłość kupił Emilien Rey de Foresta (mer w latach 1865-1880), którą podzielił tworząc nową dzielnicę wokół avenue Emile (nazwa pochodzi od tytułu książki Emil J.J. Rousseau), zostawiając na prywatny użytek część odpowiadającą aktualnemu parkowi.
    W tysiąc dziewięćset szóstym roku miasto odkupiło posiadłość i w ratuszu  urząd mera objął Théophile Vacher...

































    Kolejnym miejscem do którego dotarłam było rondo przy alei Emila z pomnikiem Jana Jakuba Rousseau. Pierwszą wersję pomnika, dzieło Louis Carrier-Belleuse'a według statuy wyrzeźbionej przez jego ojca Alberta, inaugurował w tysiąc dziewięćset siódmym roku minister edukacji Aristide Briand - Rousseau w jednej ręce trzyma kwiatek w drugiej laskę i tricorne (czapkę z trzema rogami) pod pachą, podczas jednej ze swoich przechadzek.
    W tysiąc dziewięćset czterdziestym drugim roku na podstawie ustawy Rządu Vichy statua została przetopiona i dopiero po dwudziestu latach na pustym cokole ustawiono kamienną figurę wyrzeźbioną przez Hélène Guastalla.
    W tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym czwartym roku na skutek wypadku drogowego pomnik Rousseau został zniszczony. Cztery lata później mniejszy pomnik z brązu dłuta Carrier-Belleuse'a zainstalowano na nowo. Pierwotnie postać skierowana była w stronę dworca Montmorency, obecnie w kierunku miasta.



    W okolicach dawnego nieczynnego od ponad sześćdziesięciu lat Gare de Montmorency wiszą dwa banery z informacją na temat trzykilometrowej linii kolejowej łączącej Enghien-les-Bains z Montmorency.






    No i kolejnym przystankiem był cmentarz Le cimetière des Champeaux zwany polską nekropolią. Odnalazłam tam wiele grobowców zbiorowych, bowiem polscy emigranci ze względów czysto ekonomicznych wpadli na pomysł, ażeby w jednym dole sięgającym nawet dziesięciu metrów umieścić stopniowo ponad dwadzieścia trumien. Rozmiary kosztownej pojedynczej działki nie mogły przekraczać metra szerokości i dwóch długości. Jednak żaden tekst nie precyzował do jakiej głębokości można było wykopać grób, stąd pomysł grobów zbiorowych na jednej i tej samej działce co znacznie zmniejszało koszt zakupu koncesji wieczystej. Twórcą tego systemu był Leon Stempowski, a po jego śmierci dzieło kontynuował Józef Reitzenheim.









































     Do Muzeum Jana Jakuba Rousseau znajdującego się przy ulicy o tej samej nazwie dowlokłam się resztkami sił i zmęczenie przytępiło nieco moją percepcję odbierania otoczenia. Ale zanim na komnaty domu - petit Mont-Louis - w którym Rousseau mieszkał pięć lat porwała mnie młoda przewodniczka, kilka chwil spędziłam w przydomowym ogrodzie z donżonem - mały pawilon z mansardą - miejsce pracy pisarza.
     To tutaj powstały jego dzieła Julia, czyli Nowa Heloiza, List do d’Alemberta o widowiskach, Umowa społeczna, Emil, czyli o wychowaniu, Szkic o pochodzeniu języków, Listy do Malesherbesa.
     Trzeciego czerwca tysiąc siedemset sześćdziesiątego drugiego roku policja skonfiskowała nakład Emila, a dziewiątego czerwca parlament oficjalnie potępił dzieło i wydał nakaz aresztowania Jana Jakuba Rousseau, który tego samego dnia po południu uciekł z Montmorency do Yverdon położonego na terytorium berneńskim...
    Zwiedzanie komnat, w tym sypialni pisarza i sypialni Teresy Levasseur, z uroczą Francuską zakończyło moją wizytę w mieście.

   
Jan Jakub Rousseau, zwolennik odmiennego od mężczyzn wychowania kobiet, utrzymywał, że zadaniem kobiety jest spełnianie obowiązków domowych, wynikających z bycia żoną i matką, a dziewczęta należy przysposabiać do bycia podległymi wobec mężów. Ech! Pisarz, który nie pamiętał imion swoich dzieci i wszystkie oddał do przytułku
(hospicjum Enfants-Trouvés) ni jak nie pasował mi do mojego polskiego dnia...
 












































Przede mną była jeszcze podróż do Paryża, pociągiem z dworca
w Enghien-les-Bains




Montmorency, 24 lipca 2015 roku