wtorek, 28 stycznia 2020

Kruszewo, Konowały, Śliwno, Waniewo, Płonka Kościelna... i w odwiedzinach u proboszcza…



   W ostatnią niedzielę stycznia, mimo całkowitego zachmurzenia, miejscami dość porywczego wiatru i sporej wilgotności powietrza, wybraliśmy się do Narwiańskiego Parku Narodowego. Tym razem postanowiliśmy poruszać się po prawej stronie rzeki Narew, w niezbadanym jeszcze przez nas trójkącie, tworzonym przez trzy wsie Kruszewo, Śliwno, Konowały.
    Wybór ten był bardziej spontaniczny niźli planowany. A wszystko to za przyczyną księdza Wojciecha, który w lipcu 2018 roku objął urząd proboszcza w parafii pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa w Konowałach. Wcześniej, funkcję tę ksiądz Wojciech sprawował w nowo erygowanej w czerwcu 2005 roku parafii pod wezwaniem NMP Królowej Polski w Supraślu, do której należymy, a jeszcze wcześniej w latach 2001-2005 był proboszczem w Narewce w parafii świętego Jana Chrzciciela.
    Wyjeżdżając na wycieczkę, pomyśleliśmy, że moglibyśmy odwiedzić księdza, z którym spotykaliśmy się przez trzynaście lat i to nie tylko w naszym parafialnym kościele.

    Przypomnę, że Narwiański Park Narodowy położony jest w północno-wschodniej Polsce, w województwie podlaskim, około trzydzieści kilometrów na zachód od Białegostoku. Jego granica przecina obszar dwóch powiatów (białostockiego i wysokomazowieckiego) i siedmiu gmin. Znaczną część tych obszarów łącznie z siedzibą parku w Kurowie już zwiedziliśmy. Nie o wszystkich tych miejscach pisałam i dzisiaj w dalszej części posta pokażę także tereny po lewej stronie rzeki.

    Spójrzmy na mapę i zlokalizujmy najpierw wieś Kruszewo, leżącą po wschodniej stronie doliny. To tutaj, nad malowniczymi krajobrazami Narwiańskiego Parku Narodowego, wznosi się siedemnastometrowa wieża widokowa, której pomysłodawcą i właścicielem jest Grzegorz Krysiewicz. Obiekt zwany Wieżą Kruszewo składa się z domu gościnnego, przyklejonej do niego wieży widokowej oraz ogrodu i parkingu. Całość ogrodzona jest wysokimi drewnianymi palami, ścisłe przylegającymi do siebie. Dom do pierwszego marca nie jest dostępny, ale już na przedwiośniu miłośnicy przyrody mogą wynająć jeden z kilku pokoi, rozkoszować się ciszą, wschodami i zachodami słońca, pieszo lub rowerem poznawać okolicę i jej mieszkańców. Zameldowani goście mają stały dostęp do wieży i umieszczonej na czwartym piętrze lunety.
    Wieża Kruszewo ma świetną lokalizację - znajduje się na trasie Zerwany Most w Kruszewie - Kładka w Śliwnie i umożliwia obserwację przyrody, i z góry i z poziomu rozlewisk na kładce.
    Niegdyś przebiegała tędy granica miedzy Koroną a Litwą. Na szczycie wieży widnieją godła obu państw. 





 https://wiezakruszewo.pl/


   
W tym miejscu także, od lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia, istniała przetwórnia ogórków kiszonych Spółdzielnia Ogrodniczo - Pszczelarska Witamina. Pan Grzegorz Krysiewicz opowiada swoim gościom jak ludzie uprawiali i zbierali ogórki, układali i doprawiali je w drewnianych beczkach wedle ściśle chronionej receptury by bezpiecznie kisiły się w wodach Narwi. Małe dzieci urządzały zabawy, na przykład skakanie po beczkach, a gdy nastawała zima ich rodzice wyrąbywali przeręble i wyciągali je spod tafli lodu. Żadna z beczek podczas leżakowania nie zatonęła!

   
We wrześniu ubiegłego roku Kruszewo obchodziło XX Dzień Ogórka.
 W Szkole Podstawowej imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego mogłam obejrzeć zdjęcia z tego jubileuszowego wydarzenia. Szkoła w Kruszewie jest jedną z najstarszych szkół na Podlasiu, budowanych w latach dwudziestych minionego wieku na cześć marszałka Józefa Piłsudskiego. Swoim wyglądem przypomina staropolski dworek z czterospadowym dachem i portalem wspartym na dwóch kolumnach. W placówce podczas ferii zimowych przebywają dzieci z opiekunami. Poznałam jednego z nich, pana Karola Masztalerza, organistę z katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Białymstoku. Przekazał mi sporo interesujących informacji nie tylko na temat szkoły.












       Na budynku, we wrześniu 2012 roku, odsłonięto tablicę poświęconą pierwszemu dyrektorowi i wielkiemu patriocie - kapitanowi Józefowi Świrniakowi.
    W uroczystościach wzięła udział jego córka Krystyna. Powiedziała, że tablica będzie symbolicznym grobem jej ojca, bo miejsca gdzie został pochowany rodzina nie zna.
    Kapitan Józef Świrniak za działalność w Armii Krajowej i organizowanie ruchu oporu został w czasie wojny aresztowany przez Niemców. W drodze na przesłuchanie zażył truciznę. Nie chciał wydać kolegów i tajemnic walczącej z okupantami organizacji.


    Z zerwanym mostem w Kruszewie wiąże się legenda, która mówi, że
ilekroć w pobliżu wsi stawiają most, tylekroć po jedenastu latach wybucha wojna światowa. Tak było po budowie w 1903 i w 1928 roku, i kiedy w 2019 pojawił się pomysł kolejnej konstrukcji, miejscowi poczęli wieszczyć trzecią wojnę światową w 2021.

   
Sołtys Adam Radłowski opowiada, że wszystko zaczęło się na przełomie wieków dziewiętnastego i dwudziestego, kiedy to z Białegostoku do Starego Jeżewa zbudowano carską drogę. Ponieważ w pobliżu Kruszewa przecinała ona rzekę Narew postanowiono skonstruować tam drewniany most. Most na bardzo bagnistym terenie powstawał przez trzy lata od 1900 do 1903 roku, prace szły opornie.
- Jak głosi legenda, pewnego dnia na bagnie zjawił się nieznany jegomość i zaoferował pomoc. Powiedział, że most powstanie za kilka dni, pod warunkiem, że pierwsza osoba, która nim przejdzie, odda duszę siłom nieczystym. Robotnicy zorientowali się, że rozmawiają z diabłem. Zgodzili się jednak na jego warunki i
most powstał w ekspresowym tempie.
- Kiedy przyszedł czas rozliczenia się z umowy, zrobiło im się żal tego, kto przeszedłby pierwszy. Wpadli więc na pomysł, by wpuścić na most ślepego konia. Kiedy diabeł odkrył fortel, wściekł się i powiedział, że to oszustwo nie przejdzie płazem. Ogłosił robotnikom, że każde wybudowane w tym miejscu połączenie będzie stało jedenaście lat, a potem zostanie zniszczone przez wojny. Przepowiednia sprawdziła się, i to dwa razy!

   
Jan Adamski, miłośnik historii i członek Towarzystwa Przyjaciół Choroszczy, mówi…
- Przyjęło się, że w pobliżu Kruszewa jest zerwany most. A to nieprawda, należałoby go raczej określać mianem spalonego mostu. Pierwsi podpalili go 25 sierpnia 1915 roku Rosjanie. Zrobili to, by opóźnić zmierzające w stronę Białegostoku wojska niemieckie. W bitwie, która się wtedy tu rozegrała zginęło czterech Rosjan i pięćdziesięciu sześciu Niemców.
    Drugi raz drewnianą konstrukcję spalili sami mieszkańcy Kruszewa.
- Było to w okolicach 13 września 1939 roku, kiedy już padła Wizna. We wsi pojawili się polscy żołnierze i oznajmili, że trzeba zatrzymać hitlerowców. Mieszkańcy wzięli furę ze słomą, postawili ją na środku mostu i podpalili. Most cały spłonął. Dzięki temu Białystok zyskał cenny czas na zorganizowanie obrony.

   
Jerzy Ułanowicz, burmistrz Choroszczy utrzymuje, że na budowę kolejnego mostu nie zgodzą się
władze Narwiańskiego Parku Narodowego.
- To zbyt cenne przyrodniczo tereny, by ktoś pozwolił, aby jeździły tędy samochody.

   
W niedzielę Kładka Śliwno-Waniewo nie była dostępna z powodu bardzo niskiego poziomu w wody. W kwietniu minionego roku, byliśmy tam także w niedzielę, lecz po drugiej stronie w Waniewie. Po gruntownym remoncie drewnianych kładek atrakcja ta również nie była dostępna z powodu awarii jednego z promów, który podczas przeprawy urwał się z liny i wywrócił. Ludziom, którzy wpadli do wody, na szczęście nic się nie stało.









    Oddychaliśmy nadnarwiańskim powietrzem, obserwując przez lornetkę biegnącą kilkoma korytami rzekę.  


















    W oddali majaczyła sylwetka kościoła pod wezwaniem NMP w Waniewie. Wiosną kwitły tam forsycje. Nazwa Waniewo po raz pierwszy wymieniona została w dokumentach w 1447 roku. Wówczas miejscowość ta odgrywała ważną rolę jako punkt przeprawy na szlaku wiodącym z Mazowsza na Litwę. 










    Wtedy też, wracając z Waniewa do Białegostoku, zatrzymaliśmy się w Płonce Kościelnej, przy neogotyckim kościele pod wezwaniem świętego Michała Archanioła - sanktuarium Matki Bożej Płonkowskiej, Królowej Młodzieży. Mogliśmy wejść do przedsionka i przez przeszklone drzwi zobaczyć fragment wnętrza. Przedmiotu kultu, jakim jest namalowany przez Teodora Łosickiego w 1658 roku obraz Wniebowzięcia Matki Bożej nie widzieliśmy. W 1673 roku Przenajświętsza Panienka ukazała się osiemnastoletniej Katarzynie Roszkowskiej. 










    Przed kościołem znajduje się pomnik króla Jana III Sobieskiego, który według lokalnej tradycji miał odwiedzić tutejsze sanktuarium. 


    Na terenie starego cmentarza stoi kaplica grzebalna, dawna dzwonnica z 1800 roku. 







    Wróćmy do naszej tegorocznej, styczniowej wyprawy do Śliwna.

















 Jadąc do Konował zwróciliśmy uwagę na kościółek stojący przy drodze w Śliwnie. Jak się okazało zbudowano go w 2017 roku w miejscu pierwszej drewnianej świątyni, która spłonęła w lipcu 1976 i z której pozostały kamienne fundamenty. Jedenaście lat wcześniej kościół ze względu na zły stan techniczny został zamknięty a nabożeństwa przeniesiono do dawnej remizy strażackiej w Konowałach.



    Po kilku latach starań o zgodę na budowę świątyni, władze wojewódzkie wpisały inwestycję do planu na rok 1972. Pierwotna bryła kościoła składała się z niskiego, prostopadłościennego korpusu nawowego i wystającego ponad korpus namiotowy prezbiterium. Rozpoczęte w 1973 roku prace prowadzono z ogromnym zaangażowaniem parafian i wielkim pośpiechem, korzystając z materiałów niskiej jakości. 18 stycznia 1976 roku kościół w stanie surowym poświęcił bp Henryk Gulbinowicz. Już w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia świątynia wymagała przebudowy.
     Do parafii należą Konowały, Izbiszcze, Kruszewo, Pańki, Rogowo, Śliwno i jak się dowiedzieliśmy od księdza proboszcza parafia w ubiegłym roku liczyła 1023 stałych mieszkańców.










    Swojej wizyty u księdza Wojciecha nie zapowiadaliśmy i dzwoniąc do drzwi plebanii nie wiedzieliśmy czy w porze obiadowej go zastaniemy. Proboszcz po wszystkich niedzielnych posługach właśnie powrócił do domu i z wielką serdecznością zaprosił nas na obiad, potem oprowadził po plebanii i otworzył kościół. Opowiedział nam o swoich, niezwykle życzliwych parafianach, o spotkaniach z nimi odbywających się w każdą środę na plebanii, o ich wspólnych inicjatywach i projektach. Zachwycaliśmy się okolicą, wyjątkowo cichą i spokojną, żyjącą własnym rytmem, wyznaczanym czasem prac gospodarskich.







    Kiedy opowiedziałam księdzu o moim pierwszym w życiu spotkaniu z łosiami niemal oko w oko w dzikiej naturze, ten z uśmiechem odparł, że na początku swojego tutaj pobytu też się nimi zachwycał. Jednak zachwyt ten nie trwał długo, bo jak się okazało zwierzęta do płochliwych nie należą, potrafią być wścibskie, natrętne i powodują wiele wypadków wychodząc z lasów na otwartą przestrzeń. Nie raz stanęły mu na drodze, nie tak dawno nawet na placu, w przejściu z kościoła do plebanii, idąc po ciemnicy omal nie otarł się o nos jakiegoś wysokiego osobnika. Zwierząt w okolicy jak mówi nie brakuje.
    Pierwszego kota, którego przygarnął, porwał lis, drugi zginał w wypadku, a trzeci także przygarnięty przez księdza, na razie ma się dobrze.
 

    Klępę z łoszakiem spotkaliśmy w lesie między Konowałami a Śliwnem. Łosie nie okazywały lęku, jedynie zamieniły się miejscami, matka pozostawała z przodu, dziecko nieco w tyle. Rodzina byłaby w komplecie gdyby parze tej towarzyszył samiec. Ale samce niestety żyją samotnie i dołączają do klęp jedynie na czas rui. Widziałam je z daleka, przy Carskim Trakcie z wieży widokowej Bagno Ławki na największym otwartym terenie bagiennym w Biebrzańskim Parku Narodowym.
















Piękna to była niedziela, mimo niezbyt pięknej pogody.
 

Narwiański Park Narodowy, 26 stycznia 2020 roku

23 komentarze:

  1. Patrząc na spokojne wody Narwi, na piękne tereny, które odwiedziliście opanował mnie wielki spokój. Z westchnieniem oglądam piękne zdjęcia i się relaksuję.
    A wieża widokowa to fajny pomysł, aby tę cudną okolicę podziwiać.
    Miłego dalszego wędrowania po Waszych pięknych stronach:)
    Pozdrawiam serdecznie moich znajomych podróżników:)))
    Całusy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulcia, wyobrażasz sobie majowy poranek albo wieczór nad Narwią w tym hoteliku z wieżą? Co się tam dziać musi o tej porze roku...
      Ja już tam siebie widzę i kto wie, kto wie...
      Póki co, czekając na wiosnę, pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    2. Wygooglowałam Kruszewo i muszę Ci powiedzieć, że klimat to ono ma jeszcze sielski, anielski. Takich miejsc już u nas nie ma. W ten pokoik na wieży - bajka. Masz rację, do przemyślenia:)))

      Usuń
  2. Ewuś, piękna wycieczka. Oj dzielni z Was podróżnicy, ja to zmarzluch straszny jestem.:)
    Tyle ciekawych informacji historycznych, a spotkanie z łosiami niesamowite.:)
    Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech Basiu, miałam na sobie spodnie narciarskie, ale bez dodatkowej bielizny nie było mi za ciepło, śliska podszewka w kontakcie z ciałem zamiast grzać oziębiała...
      Twoja ostatnia wyprawa po słońce do ZEA była doskonałym pomysłem.
      Buziaki :)

      Usuń
  3. miałam piękną wycieczkę nad Narew i wspaniałe widoki. Dziękuje Ewuniu, że zabrałaś mnie ze sobą! Pozdrawiam cię serdecznie i oczywiście Twojego męża również.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może wiosną uda nam się przeprawić przez Narew kładkami i promami z Waniewa do Śliwna, albo ze Śliwna do Waniewa.
      Ściskam serdecznie :)

      Usuń
  4. Wieza Kruszewo! to jest to! w takim miejscu..te rozlewiska! musi byc duzo ptakow..bardzo sie rozentuzjazmowalam. Sprawdzilam...jest na moja kieszen. A te łosie! cudo. Ja tam bylabym szczesliwa gdyby sie ze mna spoufalily.Sciskam mocno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybywaj na wiosnę! Może razem się wybierzemy na obserwację ptaków i łosi.
      Buziaki :)

      Usuń
    2. Zachecajaco brzmi...noooo!

      Usuń
  5. Cudna wycieczka, trochę tych terenów też zwiedziliśmy podczas naszego pobytu na Podlasiu. Mieliśmy to szczęście, że mogliśmy spacerować kładkami w Waniewie, ale łosia nie mieliśmy okazji zobaczyć. Łosie owszem były ale w rezerwacie dla żubrów. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam Twój post traktujący o wyprawie w te tereny, nawet zostawiłam komentarz pod nim.
      A łosie ponoć tak jak i żubry mają się dobrze i coraz łatwiej je spotkać. W ubiegłym tygodniu widzieliśmy stado ponad 90-ciu żubrów i wcale nie trzeba ich szukać...
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Witam, widzę udaną wycieczkę nieopodal moich terenów.
    Polecam Państwu wycieczkę do Choroszczy - można udać się szlakiem rowerowym Green Velo w te wiosenne dni.
    Po drodze jest Szubienica z 1863r.
    Ale w szczególności proponuję wybrać się na Babią Górę(Szyszkowizna), jest to cmentarz wojenny za czasów I wojny światowej, w której właśnie pochowani zostali żołnierze Niemieccy oraz Rosyjscy, którzy polegli na zerwanym moście. Wśród 4 poległych żołnierzy rosyjskich, jest dwóch Polaków którzy ze względu na zabory, służyli w tej armii.
    Gorąco polecam szczególnie w tym okresie, ponieważ góra usłana jest przylaszczkami. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Choroszczy pisałam miedzy innymi na stronie
      http://ewa-naprzeciwszczciu.blogspot.com/2018/08/podlasie-jednodniowa-wycieczka-tykocin.html

      Dzięki za info dotyczące Babiej Góry.
      W czasie epidemii koranawirusa ograniczyliśmy nasze wyjazdy do minimum.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  7. Idąc kładką od strony Śliwna - Waniewo, po lewej stronie w XV-XVI wieku stał Zamek należący juz do Waniewa. Obecnie nie ma po tym śladu, ale są gęsto porośnięte krzaki. Będać na tej kępie są nawet odłamki gliniane.. jest to potwierdzone info że zamek istniał :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Artykuł może i fajny ale nie wyczerpujący. Dużo napisane o Kruszewie i o histori koszenia ogórków a dlaczego nie jest wspomniane i zostało nawet pominięte przez p. Grzegorza właściciela wieży bardzo ważna inwestycja we wsi. Niedługo będzie oddana do użytku nowoczesna przetwornia ogórków kiszonych i kapusty.Kiszonki robione z pasją i najsmaczniejsze. Także dla autorów artykułu gratulacje za niewiedzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor bloga od dziewięciu lat jest wciąż ten sam. Ma na imię Ewa, a Ty jak masz na imię? Nie lubię anonimowości! I nie wstydzę się swojej "niewiedzy"! Wciąż się uczę i wciąż nie wiem wszystkiego!

      Usuń
  9. Hm, mój komentarz chyba się nie spodobał bo się nie wyswietla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, każdy komentarz jest przeze mnie zatwierdzany. Dlaczego? - Otóż często różne firmy i osoby indywidualne, zamiast komentarza dotyczącego danego posta reklamują swoją działalność...
      Dlatego publikacja komentarza może się opóźnić, bo przecież nie siedzę non stop przy komputerze. Poza tym nie publikuję komentarzy z podpisem "Anonimowy".

      Usuń
  10. Dzień dobry p. Ewo mam na imię Joanna i od kilku lat jestem mieszkanka Kruszewa.Pochodze z Białegostoku,W ciągu kilku tych lat jak tu jestem powstała też stadnina koni, są też miejsca owiane historią z czasów potopu szwedzkiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Joanno, że się przedstawiłaś - tak jest o wiele lepiej :)
      Jeżeli zaś chodzi o treści moich postów blogowych, to nie mają one na celu podawania szczegółów o odwiedzanych przeze mnie miejscach, bo jest to po prostu niemożliwe, ze względu na ogrom materiałów. Wiele informacji często z trudem znalezionych i analizowanych przeze mnie godzinami (nie wszystkie są rzetelne i często niespójne) pozostawiam tylko sobie. Jeżeli zainteresuję czymś mojego Czytelnika, to on sam znajdzie sobie resztę...
      Gdybyś prowadziła bloga, to wiedziałabyś ile czasu zajmuję najpierw zebranie materiału, później wyselekcjonowanie tego najważniejszego, przygotowanie zdjęć, ułożenie treści a na koniec umieszczenie treści i zdjęć na blogu... Poza tym jest to moja "twórczość", moje przemyślenia, moje zdjęcia, moje życie, moja indywidualność...
      Jeżeli chcesz coś dodać, coś mi zasugerować to pisz w mile widzianych komentarzach, ale nie dyktuj mi co mam pisać, bo nikt mi za to nie płaci, nie jest to blog zarobkowy pisany pod publiczkę, pełen płatnych reklam, których nie znoszę. Jestem osobą jak mi się wydaje solidną i głupot nie publikuję, przez całe życie się uczę i cieszę się, że chociaż częścią moich doświadczeń, w szczególności podróżniczych mogę się podzielić z innymi na blogu. Zależy mi przede wszystkim na pokazaniu piękna, które nas otacza, tu i wszędzie tam...
      Pozdrawiam serdecznie i zapraszam :)

      Usuń